Władysław Stanisław Reymont
Chłopi, Część pierwsza - Jesień
Znam ja te miejskie wymysły, znam… jeszcze nikomu one na zdrowie nie wyszły! Poszła w...
Znam ja te miejskie wymysły, znam… jeszcze nikomu one na zdrowie nie wyszły! Poszła w...
Skoczył do skrzynki kiej ryś; jednym szarpnięciem oderwał wieko i zaczął z niej wywalać na...
— Powiem ci wszystko… Szczerze, niczego nie ukrywając. Niech się stanie, co się ma stać… Zbierałam...
Wandzia chora!
— Wandzia? — zamroczyła go ta niespodziana wiadomość.
— Zasłabła w sobotę, zaraz po powrocie z...
Matka krzyczała ostrym, podniesionym głosem:
— Ja raz jeszcze pytam, gdzieś była przez te trzy dni...
Z Lucy widywał się po dwa razy dziennie. Spotkania te były dla niego męczarnią, tym...
Chciał coś poufnie szepnąć, ale do kantoru weszła kobieta, czworo dzieci wpychając przed sobą.
— Niech...
Józio przesunął się spiesznie i wszedł do nietynkowanego domu, który świecił wszystkimi oknami od suteryn...
Motywem tym zaznaczamy fragmenty mówiące o przeświadczeniach na temat powinności związanych z rolą matki. Często są to stereotypy, mówiące o rozmaitych instynktach koniecznie ujawniających się u matki w odniesieniu do jej dziecka — instynktach związanych przede wszystkim z opiekuńczością, czuwaniem nad rozwojem, bytem i losem dziecka. Szczególnym przykładem może być tu pani Rollison z Mickiewiczowskich Dziadów, która, pozbawiona wzroku, kieruje się przeczuciem oraz potrafi innymi zmysłami odnaleźć swojego syna (np. odróżnia jego krzyk spośród innych głosów cierpiących więźniów).