Maria Rodziewiczówna
Straszny dziadunio
Pierwszy list przyszedł, jakem matkę kładł w trumnę. I wiecie, co w nim było? Żem...
Pierwszy list przyszedł, jakem matkę kładł w trumnę. I wiecie, co w nim było? Żem...
Kwestia nauki zerwała ostatecznie stosunki. Na wzmiankę o szkolnym kształceniu wnuka pan Polikarp zmarszczył siwe...
Słyszał już nie głos dziewczyny, nie słowa namiętne — z dna duszy wybiły się na wierzch...
Okna te obudziły uśpioną duszę. Jak zawsze w wielkich wypadkach życia, pamięć matki podniosła mu...
Pogrążona w obawie matka przyglądała mu się. Słowa mechanicznie wydobywały się z jej ust. Mięła...
Wiktor biegł przodem. Zdawało mu się, że już późno, że pociąg idzie… Wtedy biegł szybko...
Judymowa nie miała żadnego wyjścia. Zarobić na dom, dzieci i ciotkę sama nie mogła, lękała...
Franek szedł przodem i wnet wziął się do zabawy. Zbierał kamienie i frygał do ogrodów...
— To taki jedyny mój syn… On mię tylko jeden kochał… I córki to samo, ale...
Obowiązki gospodyni mieszkania, służącej a zarazem portierki, która by na pierwszy odgłos dzwonka otwierała drzwi...
Motywem tym zaznaczamy fragmenty mówiące o przeświadczeniach na temat powinności związanych z rolą matki. Często są to stereotypy, mówiące o rozmaitych instynktach koniecznie ujawniających się u matki w odniesieniu do jej dziecka — instynktach związanych przede wszystkim z opiekuńczością, czuwaniem nad rozwojem, bytem i losem dziecka. Szczególnym przykładem może być tu pani Rollison z Mickiewiczowskich Dziadów, która, pozbawiona wzroku, kieruje się przeczuciem oraz potrafi innymi zmysłami odnaleźć swojego syna (np. odróżnia jego krzyk spośród innych głosów cierpiących więźniów).