AKT III SCENA PIERWSZA / Damis, Doryna /
DAMIS Niechaj piorun na miejscu przetnie moje losy,
Niechaj mą głowę hańbą okryją niebiosy,
Jeśli dzisiaj, na żadne już nie bacząc względy,
Nie wezmę się na dobre do tego przybłędy!
DORYNA Przez litość, niechże się pan trochę uspokoi!
Wszakże ojciec o chęci tylko mówił swojej —
Do czynu stąd daleko i nieraz już prysły
Najgorętsze pragnienia ludzkie i zamysły.
DAMIS Nie, przysięgam nie cofnąć się dzisiaj przed niczem,
Aby już raz gruntownie skończyć z tym paniczem.
DORYNA Tylko nie naglić zbytnio! Chciej mi wierzyć, proszę,
Że lepiej pozostawić rzecz pani macosze.
Ona ma wpływ na niego we wszystkim, co powie;
Jej stara się przymilić i myślę, że kto wie,
Czy coś więcej nie kryje ta słodycz układna.
Dałby Bóg, by tak było! Rzecz byłaby ładna!
Słowem, pani ma widzieć się z nim w sprawie twojej:
Chce zbadać, czy cię słusznie wieść ta niepokoi
Przeniknąć jego chęci i dać do poznania,
Iż sam prosty rozsądek upierać się wzbrania
Przy planie, co z oporem spotka się gorącym.
On teraz przy pacierzu; mówiłam z służącym,
Bo z nim samym nie mogłam, lecz rychło tu stanie.
Oddal się więc, by owo ułatwić spotkanie!
DAMIS Wszak może się i przy mnie odbyć ta rozmowa.
DORYNA Nie, muszą zostać sami.
DAMIS Nie rzeknę ni słowa.
DORYNA Żartuje pan: wszak jednym zwykłym swym wybuchem
Gotów byś całą sprawę zepsuć nam z tym zuchem.
Idź już!
DAMIS Nie! Nazbyt blisko sprawa ta dotyka…
DORYNA Ach, jaki pan nieznośny! Idzie… Niech pan zmyka!/ Damis chowa się w przyległym gabinecie w głębi /