TARTUFE Że mu w sercu przebaczam, wszak ci już mówiłem —
Spełniam zatem to właśnie, co niebu jest miłem;
Lecz żadnym tego niebios nie poprzesz rozkazem,
Abym po tej zniewadze miał tu żyć z nim razem!
KLEANT A jakiż rozkaz niebios pozwala ci ulec
Ojcu, co traci wszelki rozsądku hamulec,
I przyjmować tak hojny zapis z jego dłoni
Tam, gdzie prawo ci wszelkiej doń pretensji broni?
TARTUFE Kto mnie zna, temu pewno w głowie nie postoi
Płoche wnioski stąd ciągnąć o chciwości mojej.
Wartość wszelkich dóbr świata oceniam najlepiej:
Nie mnie z pewnością blask ich zwodniczy oślepi
I jeżeli się godzę na tę rzeczy kolej,
Biorąc dar, co dziś spada na mnie z ojca woli,
Jeśli chęć tę, powtarzam, swą zgodą uświęcę,
To dlatego, by dobro nie poszło w złe ręce, —
By nie przypadło ludziom, co mając w udziele
Ów majątek, na zdrożne obrócą go cele,
Gdy ja z mej strony zużyć go zamiar mam stały
Dla bliźniego pożytku i dla niebios chwały.
KLEANT Ech, panie, te subtelne porzuć pan obawy,
Które inaczej sądzić musi dziedzic prawy!
Pozwól, nie zaprzątając głowy sofistyką,
By dóbr swoich był panem na własne ryzyko,
I raczej niech zmarnieją w ręku spadkobiercy,
Niżbyś ty odeń zyskać miał imię wydziercy!
Wyznaję, że istotnie to przechodzi wiarę,
Jak pan mogłeś się zgodzić na taką ofiarę;
Może znaną ci jakaś cnoty tajemnica,
Która każe obdzierać prawego dziedzica?
A jeżeli z Damisem zażyłości twojej
Niebo samo, jak mówisz, na przeszkodzie stoi,
Czyż nie byłoby godniej, nie wadząc nikomu,
Jako uczciwy człowiek wynijść z tego domu,
Niż znieść w ten sposób, aby wbrew wszelkiej logice
Dla ciebie ojciec syna wygnał na ulicę?
Wierz mi pan, nie pojmuję, by człek tak zażarty
W rzeczach cnoty…
TARTUFE Przepraszam, jest już wpół do czwartej:
Pewną nabożną sprawę przypomniałem sobie,
Co zmusza mnie, bym rozstał się z panem w tej dobie.
KLEANT / sam / A!