Piotr Sommer

 

 

Między przystankiem a domem

 

 

 

 

 

Idziesz odwiedzić przyjaciela po pokazie filmów,

twoja żona została w domu sama,

twoja matka, o której zaczynasz myśleć

po wyjściu z autobusu, jest w innym mieście,

chora, wczoraj dostałeś od niej telegram;

między przystankiem autobusu linii 140-bis

a domem przyjaciela (czyli: przechodząc obok

zamkniętego sklepu, kupując papierosy

w kiosku przed domem oraz jeszcze w windzie),

zanim wejdziesz do mieszkania i zaczniesz

tę wieczorną konwersację z nim i jego żoną, jesteś sam;

twoje dziecko wyjechało wczoraj

do rodziców twojej żony, jest samo,

bez ciebie i bez swojej matki.

Myślisz o tym wszystkim zanim otworzą się drzwi,

gdy śnieg prószy ci w twarz, chociaż jest

trzecia dekada marca, przemierzając szybko

ten krótki dystans między przystankiem a domem.

Nagle zauważasz tę codzienną samotność, jakby wbrew sobie

i wbrew tym, o których myślisz.