Bolesław Leśmian Dziejba leśna Śmierć Buddy U wód Hiranjawati — nad brzegiem żałoby Poległ Budda, trawiony mgłą ślepej choroby. Był w pobliżu tłum uczniów i był ptak na drzewie, I dziewczyna, o której nikt dotąd nic nie wie. Śmierć opodal, we zgubne zwinięta pierścienie, Czekała, jak pies wierny, na jego skinienie. Uczył ją wlec obrożę i lizać złe pęta I patrzał, jak w ślad za nim po snach się wałęta, A dziś — choć się skłębiła nad wspólną otchłanią — Nawet jej nie pogłaskał i nie spojrzał na nią… Było ponad potokiem drzew tyle a tyle, — A kwiatów jeszcze więcej. Fruwały motyle. A on mówił do uczniów: «Czylim się spodziewał, Że będę wspomnieniami zgon zimny zagrzewał? Pamiętam, jak bystrego dosiadłem Kantaki, By odjechać na zawsze w ten świat byle jaki, — I pamiętam snu nędzę i noc lotusową, Gdy się księżyc do reszty spełnił nad mą głową, A jam poglądał duchem, co złudzeń unika, W przepaść rozkwieconego kędyś października. Krążyła w sokach drzewnych szalenizna czasu, I jeziorniała nicość opodal śród lasu, I chyliły się kwiaty nadmiarem brzemienia W cienistość zgęstniałego od rosy istnienia, A ja, tropiąc kres bytu w kierunku ich woni, Czułem dumną zniszczalność ust, piersi i dłoni, Czułem, że duch mój, w leśną schwytany zieloność, Potrafi zdławić w sobie czar i nieskończoność… O, wytępić ślad gwiezdnej z błękitem łącznicy! Wymknąć się zwinnym sidłom pustej tajemnicy! Stracić z oczu brzeg niegdyś znajomej rozpaczy! Umrzeć, dopóki jeszcze śmierć trwa i coś znaczy!» I śmierć to słowo: umrzeć — pochwyciła mętnie I węsząc zdobycz, dla niej zachowaną skrzętnie, Ku ciału śladem duszy podpełzła zawile. Lecz dał znak. Śmierć odeszła. Fruwały motyle. A on mówił: «Com widział w obłędnej pogoni Za źródłem nieistnienia, gdzie się nic nie trwoni? Widziałem Wieczność w górach — w godzinie niewiary W trwałość własnej żałoby i w uciszeń czary, Gdy odziana w śnieżycy wzburzony gronostaj Z płaczem o wszystkich zmarłych — wybiega na rozstaj! Widziałem, jak się borów osoba liściata Wyłania z pęt zieleni i bada głąb świata, Co powstał wbrew jej szumom i z myślą nie o niej, — Liście zwiędłe — od niego, on od liści stroni… I tu jeszcze widziałem, jak trup się spopiela, A popiół, zamiast spocząć, w inny kształt się wciela: Psem się staje u wrótni obcego mu domu Lub dziewczyną zdradzoną, co łka po kryjomu, — Lub przypłodkiem tygrysim, lub dłonią zbrodniarza — Trup na długość tej dłoni uchodzi z cmentarza — I bruzda po umarłym czernieje w niebycie… A gdziekolwiek poszedłem — szło za mną w krok życie, Szło, skomląc o kęs ciała i tucząc się troską, Szło z tej nędzy człowieczej w tamtą nędzę boską. Próżno jego czepliwej ujść pragnąłem zmorze: Jest wszędzie — jest zawczasu — i nie być nie może! Byłem w miazgach mdłych mroków, w tumanach bez treści — Lecz i tam się coś krząta, szemrze i szeleści! Wiem: sen wieczny to tylko czasu w grobie strata, Bo w najdalszych zakątkach i przerwach wszechświata Nie ma zwłok dość umarłych, dość znikłego cienia I pyłów dość nikczemnych — bez łez, bez istnienia! I jąłem wówczas walczyć z tym pyłem ostatnim — Z tym szelestem, z tym szmerem na pozór tak bratnim… Aż, krusząc najdrobniejsze istnienia kajdany, Znalazłem nagłą wolność w otchłaniach Nirwany!… Mój to twór! W nim się zmieszczę, mimo żądz ogromu! Grób na miarę nicości, nie znanej nikomu! Ciemność, której nie tyka żaden promień słońca! Trumna, gdzie nieskończoność dobiega do końca! Zanim w niej się ułożę, zanim rzucę ziemię, Niech jeszcze przed odjazdem śmierć poda mi strzemię.» To rzekłszy, w ślepie śmierci popatrzył tak bacznie, Że pobiegła ku niemu, bledniejąc nieznacznie I część ruchu w przydrożnym zostawiając krzewie. Lecz dziewczyna, o której nikt dotąd nic nie wie, Krzyknęła: — Nie umieraj! Chociaż nic nie znaczę Dla ciebie we wszechświecie, lecz spojrzyj, jak płaczę… Nie umieraj! Raz jeszcze oprzyj się mogile! — Więc dał znak. Śmierć odeszła. Fruwały motyle. A dziewczyna szeptała: — Czas nagli! Śmierć — bliska! Spójrz prędzej w moich oczu modre zmierzchowiska — Nie umieraj! Daremnie o nicość się kusisz! Nie znalazłeś jej nigdzie! Po śmierci trwać musisz! Pójdź ze mną w żal bez końca i pójdź w beznadzieję! Wszystka teraz dla ciebie z całych sił istnieję… Kocham moc twego ducha — zmarszczki twojej twarzy, I schorzałość, co w oczach trucizną się jarzy. Nie umieraj! Pieszczotą wyróżnię twe ciało, By dla ciebie i dla mnie niezbędnym się stało! Myśl zatopię w rozkoszy obłędnym bezkresie, Aby nic nie myślała prócz tego, co chce się… Białą szyję potrafię giąć do twej rozpaczy — I zrozumiesz, że rozpacz nic wówczas nie znaczy. Żyj, dopóki me dłonie bieleją po świecie, Dwa narzędzia pieszczoty, a usta — to trzecie! Twego bólu do życia żaden grób nie schłonie! — I dziewczyna obydwie wyciągnęła dłonie I usta doń zbliżyła, by go zmóc za chwilę. Budda skinął. Śmierć przyszła. Fruwały motyle. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dziejba-lesna-smierc-buddy. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Bolesław Leśmian, Dziejba leśna, wyd. J. Mortkowicza, Warszawa 1938 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Dorota Kowalska, Marta Niedziałkowska, Justyna Warda.