Konstanty Ildefons Gałczyński Ars poetica czyli Sztuka rymotwórcza Przedmowa Jakkolwiek prace w zakresie angelologii (m. in. dawno zamówiony artykuł dla „Angels' Review”) nie pozwalają mi zasadniczo na zbytnie czasu trwonienie, to jednak, wielokrotnie przez Drogiego Kolegę nagabywany, ustąpiłem i tę krótką przedmowę do Jego Sztuki Rymotwórczej niniejszym na światło podaję. Ars Poetica K. I. Gałczyńskiego ukazała się pierwiastkowo w tzw. „serii zielonej” Éditions Internationales w r. 1937, wywołując szereg gwałtownych sprzeciwów w obozie konserwatywnym, potem burze protestów ze strony prasy radykalnej, a na końcu została włączona do indeksu ksiąg zakazanych (index librorum prohibitorum) w wyniku intryg prasy umiarkowanej. Nakład zresztą spalono, jedyny egzemplarz w posiadaniu antykwariusza Lefou dotarł po skomplikowanych perypetiach do Polski (przewieziony przez Tad. Brezę) i dziś ukazuje się w wiernym i wybornym polskim przekładzie. Rękopis dzieła — cudem w Muzeum Kociubińskich przechowany — nosi pewne ślady oliwy, jakby plamy po oliwie, których żadnym sposobem nie dało się wywabić. Stanowi on rodzaj zeszyciku (format 18 x 25 cm) kupionego w Nowym Jorku u G. Schirmera, zeszyciku skromnego, oprawionego w tekturowe kompaturki kratkowane zielonymi, prostymi deseniami. Na kompaturkach są narysowane chmurki, u dołu formułka, nerwowo: „Pan Bóg z wami”. Całość ma kształt listu (jakże podupada epistolografia!) do krawca Teofila, który, jak to wynika z tekstu, postanowił był przypuścić walny szturm do Parnassu. Swoją Ars Poetica opracował Author regularną jedenastozgłoskową sekstyną (rymowanie: ababcc) tokiem jambicznym lub pseudojambicznym, całe opus ma sekstyn 20 (słownie: dwadzieścia), ściśle 19 (dziewiętnaście), ponieważ ostatnia sekstyna po zbadaniu okazała się oktawą; razem linijek 122. Przy odczytywaniu korekt pomocną mi była mgr Kitty Kowalska, której z tego miejsca wyrażam podziękowanie oraz żal, że nie mogła dzieła swego doprowadzić do końca z powodu przedwczesnego zgonu. Tuszę, iż Ars Poetica spotka się z łaskawym przyjęciem u publiczności polskiej i — podobnie jak monumentalne Nowe Ateny — mądrym — dla memoriału, idiotom — dla nauki, politykom — dla praktyki, melancholikom dla rozrywki przyda się. prof. Bączyński Następuje List do krawca Teofila I Żeś nie zapomniał mnie po latach tylu, wielka to dla mnie, mistrzu igły, radość i prośbie twej natychmiast, Teofilu, cisnąwszy inne prace, czynię zadość, bo chcę (za małą opłatą pieniężną), żebyś się z krawca w poetę przedzierzgnął. II Sumkę twą właśnie otrzymałem z rana i przeliczyłem, Thanks. Zgadza się cacy. Więc wtajemniczę cię teraz w arkana mej poetyckiej sztuki jak Horacy i się zadziwisz, aż po głąb jestestwa, jak blisko od poezji do krawiectwa. III Więc przede wszystkim: Poeta, co słynie, tak samo długo terminować musi, różne posługi wypełniać w terminie: Dziadziowi fajkę nabić, łeb — babusi, majstrową połaskotać w szyję, majstra w pięty, kiedy go męczy kacenjamer wstrętny. IV (O, jakże ciężkie są początki sztuki i w poetyckiej, i w krawieckiej sztuce! Niejedną łzę przeleje człowiek, póki nie zarży rżeniem własnym jak Fałbuce, i nieraz rzuci obelżywe słowa na ołtarz, że tak powiem, rozczarowań!) V Termin w rzemiośle to epoka mgławic, jak się wyraził Kołoniecki Roman, ale już wtedy widać, kto tu krawiec, a kto po prostu ponury krawcoman, co dziełek swoich mglistą idiotyczność podsuwa recenzentom, klnąc Publiczność. VI Publiczność zasię jest tym drogowskazem, czego nie mogą pojąć różni durnie. Jeżeli błazeństw pragnie, bądź jak błazen, jeśli koturnów, stańże na koturnie. I na to nie ma rady, moje panie: Toć i szyjemy, i piszemy dla niej. VII A więc poeta winien mieć przy lustrze żurnal, z którego widać, co się święci: Czy dłuższe wiersze idą, czy też krótsze, na co ma naród chęć bądź nie ma chęci, bo, jak powiedział filozof Parokki: W modzie wyraża się obłęd epoki. VIII A Szyj tedy, Teofilu, tak jak szyłeś, zmieniając igłę w pióro. Na Minerwę! Jeśli w krawiectwie sławą się okryłeś, to samo cię w poezji czeka. Tutaj przerwę dla przyrządzenia kawy czynię, a z tej racji, że kawa to podstawa inspiracji. IX Mój zaparzania sposób, Teofilu? Natychmiast tobie sposób mój wygarnę: Nie kupuj lichej kawy, Teofilu, lecz kupuj dobrą i syp dużo w garnek, i ze mną czcij nad wszystkie muzy inne dziesiątą. Najważniejszą. Koffeinę. X Podobna ona jest do Peter Pana lub do Kobolda, któremu zasuwa we drzwiach jest niczym. Najlepsza od rana, gdy jak motylek do mózgu wefruwa przez dziurkę. Dziurka pieśni świszcze wieszcze. Zielone gęsi chmurą. Forsa deszczem. XI Teraz à propos forsa, Teofilu, za którą człowiek Publiczność wypasa: Już w starożytnym królestwie Bab-Ilu badano problematykę inkasa i ci poeci, co byli kapłani, bez forsy, jak wiadomo, ani ani. XII Cóż, praca z płacą jedną idzie drogą więc to jednako wieszcz, krawiec czy anioł. Wyborny majster zawsze bierze drogo i tylko lichy partacz robi tanio, a lichy partacz jest rynku zakałą, co się już nieraz w życiu okazało. XIII Przykład: Redaktor pewien w Uniejowie zamówił wiersz u wieszcza pierwszej gildy, wieszcz był za drogi oraz twardy w słowie. Redaktor kupił wiersz Hermenegildy, tani, ale potworny — skutek taki, że redaktora zamknęli do paki. XIV Przykładzik drugi: Mając myśli płoche, inny redaktor w mieście Balabechnie zamieścił szmirę, lecąc na taniochę z rąk partaczyny znanego powszechnie, i co? i tylko rozpacz miał przez niego, i na śmierć zadręczyło sumienie go. XV Bo z wierszem jest tak samo jak z kostiumem: Uszyty tanio, zawsze jakiś kicz ma, ni-to-ni-owy jest jak katechumen, leży jak polska twórczość dramatyczna. Żeś mało forsy wydał, to cóż z tego? Lepiej od razu iść do Węglarskiego. XVI Więc kiedy wiersz napiszesz, w teczkę włóż go kawy się napij, ale nie mów o nim, żadnych wysiłków rączką ani nóżką, Czekaj. Wydawca sam w końcu zadzwoni. I powie: — Mistrzu, proszę, przyjdź pan do mnie. Wtedy idź, ale pamiętaj, by skromnie. XVII I tutaj taka rozegra się scena, grana czasami forte i namiętnie. Wydawca płacze. Ty z miną Szopena cyferkę swą powtarzasz konsekwentnie, że ani grosza taniej. Na wiersz łassy wydawca da ci w końcu czek do Kassy. XVIII Jak Merkuriusza ołtarz, który śni się, taką jest Kassa. Rączki lekko drżą ci. Serduszko bije. Punkcik przy podpisie stawiasz, a potem idziesz w ciemny kącik i w tym kąciczku jak dziecię natchnione stajesz i ufnie przeliczasz Mammonę. XIX Zgadza się. Cudnie. Błędu ani troszki. Kasjerce wdzięczność wyrażasz na migi. A potem twoje są wszystkie dorożki. I wszystkie kwiaty. Wszystkie makagigi. «O, kiedy wiersze staną się monetą, cóż to za rozkosz być wtedy poetą!» XX W ten sposób, Teofilu, nie tak podle żyć będziesz, ale grunt to przyzwoitość. Bo jeśli sonet chcesz przemienić w kotlet, z punktualnością ożeń pracowitość, wtedy zieloną gęś mieć możesz w godle, a nad nią pióro złote marki «SKRYTOŚĆ» Kończę. Pamiętaj, co rzekł B. Słowiczek. PISZ I SPRZEDAWAJ, LECZ NIE BIERZ ZALICZEK. KONIEC Sztuki Rymotwórczej i Objaśnień Pierwodruk: „Przekrój” 1947, nr 108. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/galczynski-ars-poetica-czyli-sztuka-rymotworcza/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Konstanty Ildefons Gałczyński, Wybór poezji, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1967. Wydawca: Fundacja Wolne Lektury Publikacja zrealizowana w ramach biblioteki Wolne Lektury (www.wolnelektury.pl). Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Aleksandra Sekuła, Justyna Wieczorek.