Bolesław Leśmian Łąka Asoka Król Asoka, na wzgórza smuklejąc odsłoniu, Patrzał zowąd na wroga, co poległ na błoniu, I rozżalił się duchem na wronistym koniu. I rzekł: «Odtąd niech wrogów nie będzie na świecie, Niech łzom stanie się zadość, niech spoczną zamiecie — Tak przysięgam: po pierwsze, po wtóre, po trzecie!» I ukląkłszy na mieczu, jak klęczą mocarze, Poukochał kolejno te rany, te — wraże, I zgromadził w pamięci przewymarłe twarze. A na jego skinienie od owej godziny Powstawały schroniska — dziwy tej krainy — Dla człowieka, zwierzęcia i wszelkiej rośliny. Oto razu pewnego w tym czasie bez czasu Król Asoka zmiłował oczyma wśród lasu Wierzbę, co umierała bez liści hałasu. Zadżumiona skwarami, bez jadła, napoju, Schła, ledwo zieleniejąc, wpośród pszczół wyroju, W przeubogim, na zgony ordzewiałym stroju. Król pojął z woli serca i z duszy nakazu Jej milczenie, tak inne od milczenia głazu, I czuł to, co się czuje — nigdy lub od razu. Więc serdecznie jej sękom przyglądał się z bliska, Więc widział, jak się zmaga i rdzą bólu błyska, Więc poniósł własnoręcznie chorą do schroniska. Tam jej wybrał zakątek od słońca pstrokaty, Tam jej rany w rosiste poobłóczył szmaty, Tam przygrywał na lutni i znosił jej kwiaty. Ale wkrótce nadeszły rozpląsane święta, I króla otoczyły w pałacu dziewczęta, I zapomniał o wierzbie — bo któż to spamięta? I tanecznie wędrował od sali do sali, I czuł, że tchom dziewczęcym brak jakichś korali, I że coś powierzbnego w duszy mu się żali. Aż oto strażnik bramny otrąbił po grodzie, Że wierzba uzdrowiona w cudnej bezprzeszkodzie Przyszła, by odtąd szumieć w królewskim ogrodzie. Król Asoka z pałacu wybiegł na spotkanie I wyciągnął ramiona, i poglądał na nie, Że się tak wyciągnęły i tak niezachwianie. I przybyłej sam wskazał wcieleniem swej dłoni, Kędy ma się zielenić i w jakiej ustroni — I spełniła to wszystko tak, jak mówił do niej. A w zwierciadle sadzawki aż do dna odbita Jaśniała, przeciw niebu w fali wniebowzbita, I szepnął król do siebie: «Tu niechaj rozkwita!» A po nocy, gdy księżyc jarami się bieli, I gdy wszystko posnęło i wszyscy posnęli, Ona wyszła podwójnie: z ziemi i z topieli. I biegła, pątnikując, po schodów marmurze W głąb nieznanych pałaców — ku górze, ku górze, Czyniąc kroki płochliwe, zwiewne i nieduże. Do królewskiej komnaty chciała się przedostać I wniosła do jej wnętrza niebyłą tam postać, A własnemu wzruszeniu nie mogła już sprostać. Ponad królem uśpionym tak długo — niedługo Szumiała, aby senną uczcić go posługą, I w pierś jego zieleni wlewała się strugą. Król się zbudził i spojrzał w pośpiesznej zadumie, I zgadnął, że go kocha, po szumie — po szumie, I uląkł się miłości, że jej nie zrozumie. I rzekł smutny: «Bacz na to, że kochasz daremnie, W słońce tobie poglądać, nie we mnie — nie we mnie! Jakimż darem twe dary, wierzbo, odwzajemnię? «Chcesz połowę królestwa czy skarbu połowę? Chcesz, bym ciebie na kwiatów pasował królowę? Otom stał się ubogi i w miłość, i w mowę». A ona mu szepnęła w którymś okamgnieniu: «Chcę, byś czasem znużony przystanął w mym cieniu I gałąź moją swemu przychylił ramieniu. Chcę, byś wierzył, że myślę o tobie i sobie, I że nie bez miłości twe ogrody zdobię. To — wszystko! — I byś pobyt dał mi na swym grobie». I król rzekł: «Wierzbo, wierzbo, iść mi z tobą w pole! Dolę twą, skoro trzeba, wraz z tobą przedolę — Stanie się, jako pragniesz! Spełnię twoją wolę. Czuję szczęście, gdy duszę w twoją zieleń wyślę, Do miłości podobne tak bardzo, tak ściśle, Że jest samą miłością, skoro się zamyślę…» Król umilkł. Chwilę wzajem patrzyli w swe światy, Aż ona się z królewskiej wymknęła komnaty, Nieśmiało więc powłócząc swe zielone szaty. Król słyszał, jak radośnie w dół biegła po schodach, I jak potem się w nocnych pogrążyła chłodach, I jak potem szumiała w królewskich ogrodach. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/lesmian-asoka/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Bolesław Leśmian, Łąka, Wydawnictwo J. Mortkowicza, Warszawa 1920. Wydawca: Fundacja Wolne Lektury Publikacja zrealizowana w ramach biblioteki Wolne Lektury (wolnelektury.pl). Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Marianna Czabator, Justyna Staroń.