1
Aż głodu ust mych doznałem, —
Boś ujęła im pieszczot w ostatniej godzinie,
Co, przemijając, nie minie.
5I odtąd, odrzucone w świat, słońcem rozbłysły,
Straciły rozum i zmysły —
I całują te głazy i te martwe rzeczy,
Które duch zdeptał człowieczy.
Całują księżyc w studni, słońce wśród alkierzy —
10I wiatr, gdy na wprost uderzy,
I gniazda, które burza strąciła przedwcześnie,
I kwiaty w polu i we śnie, —
I całują u źródeł szemrzącego losu
Wszystko, co kwitnie bez głosu,
15Wszystko, co pocałunków, złożonych w pokorze,
Oddać im nigdy nie może,
Jeno musi w to słońce zapatrzyć się złote
I, milcząc, przyjąć pieszczotę.
20Wszystko, nie mając — nikogo!
I że wolno im teraz na kwiatach oniemieć
I mając wszystko — nic nie mieć!
SpotkanieZaś oczy, gdy się usta do kwiatów zbliżały,
Odbiły nagle — świat cały.
25I radują się oczy, że nad ust szkarłatem
Z całym spotkały się światem!