1
— Więc na zawsze zostanę bezbronny?
— Oręż zawieszam na sercu.
— Serce małe, ciężar ogromny.
5— Z trudu miłość się rodzi.
— W miłości początek wojny.
— Tej wojnie pokój przewodzi.
W niej zbrojnego zwycięża bezbronny.
— Za ręce mnie wiedziesz, dokąd?
10W ciemnościach się mylę i gubię.
— Wytrzymaj poddany próbie.
— Tyle głosów przeze mnie biegnie,
Jak w gałęziach w piersiach wiatr dzwoni.
— Wytrzymaj, wicher ulegnie.
15— Ale kto mnie przed myślą obroni,
W zawiei kto myślą wesprze?
— Anioł Ładu, anioł Harmonii.
— Skądżeś przyszedł? Pamiętam, żyłem
Pod dachem, co w słońcu się bielił,
20Matka stała u mej pościeli,
A Najświętsze Dzieciątko się śmiało.
— Lecz spod dachu serce wyjrzało;
Nie odegna dziś matka lęku,
Inna bojaźń przyszła i trwoga,
25Gdy Dzieciątko urosło w Boga.
Dłoń Twoja jak prawo twarda.
— Niebo w słowie czekać kazało.
— Lecz dla słowa rośnie pogarda.
30Ręce proszą o czyn dzisiejszy,
Ręce od słowa silniejsze.
Wiara— Ręce z serca podjęły siłę,
I dla słowa pogardy nie miej:
Słowa z serca i kłosy z ziemi,
35Jednakowo Bogu są miłe.
— Więc kiedyż na świecie Bóg da mi
Przymierze ręki ze słowem?
— Kiedy słowo dotkniesz rękami.
Anioł— Czekałem od Ciebie pokoju.
40— A jam cię napełnił szczękiem.
— Myślałem, że Twoje objęcia
Są jak mięta wonne i miękkie.
— A trawy zadały cięcia.
— Myślałem, że jak rzeki czyste,
45Niezatrute potoki ojczyste,
Dasz mi wodę przaśną i słodką.
— A jam cię płomieniem dotknął.
— Myślałem, że jak ziemia ciepła,
Będziesz we mnie szedł o południach,
50Moje rosy wypijesz zimne.
— Jam ci wtedy dał chłód jak studnia.
Sprawujesz nade mną władzę
I skrzydeł Twych dotyk bolesny?
55— Bo cię kocham i do jutra prowadzę.
Więc wyjdę z pustki i nocy?
— Dzień przed tobą jak próg drewniany.
— Więc ukochać jest w mojej mocy?
60— Ukochałeś, bom ciebie zranił.
— Więc jest pokój i ład najwyższy?
— Jest Pokój i Ład niedoli.
— Więc ucisza się serce ludzkie?
— Tak, lecz serce do śmierci boli.
65— Odpowiedz. — A jeśli zdradzisz?
— Odpowiadam. Niech Bóg prowadzi.