- Alkohol: 1 2 3
- Choroba: 1
- Czas: 1
- Dusza: 1
- Erotyzm: 1 2
- Głupota: 1
- Imię: 1
- Jedzenie: 1
- Kłamstwo: 1 2
- Kobieta: 1 2 3
- Kobieta "upadła": 1 2
- Kochanka: 1
- Kwiaty: 1
- List: 1
- Literat: 1
- Małżeństwo: 1 2
- Miłość: 1 2 3 4
- Natura: 1
- Pokusa: 1
- Seks: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Sługa: 1
- Strój: 1
- Sztuka: 1
- Tajemnica: 1
- Wstyd: 1
- Zdrada: 1
- Żołnierz: 1
- Żona: 1
Pisownia łączna i rozdzielna: zadarmo -> za darmo, toby -> to by, gdzieindziej -> gdzie indziej.
Pisownia joty: djabeł -> diabeł.
Fleksja: tem, twojem -> tym, twoim itd.
mię -> mnie
podejrzywać -> podejrzewać.
Artur SchnitzlerTaniec miłości[1]Dialogów dziesięćtłum. Marian Zbaraski
OSOBY
- DZIEWKA
- ŻOŁNIERZ
- POKOJÓWKA
- PANICZ
- MŁODA MĘŻATKA
- MAŁŻONEK
- SŁODKA DZIEWCZYNA
- POETA
- AKTORKA
- HRABIA
ŻOŁNIERZ I DZIEWKA
Późnym wieczorem, koło Augartenbrücke
[2].
Żołnierz nadchodzi gwiżdżąc, spieszy do domu
DZIEWKA
1Pójdź[3], mój śliczny aniołku.
Żołnierz odwraca się, potem idzie znowu dalej
DZIEWKA
2A co? Nie pójdziesz ze mną?
ŻOŁNIERZ
3Ach, to ja jestem tym aniołkiem?
DZIEWKA
4Pewnie, a któżby? Chodź do mnie. Mieszkam zaraz tutaj, w pobliżu.
ŻOŁNIERZ
5Nimam czasu. Drałuję do kasarni[4]!
DZIEWKA
6Do kasarni zajdziesz zawsze jeszcze na czas. U mnie lepiej.
ŻOŁNIERZ
zbliża się
DZIEWKA
8Pst! Lada chwila może nadejść policjant.
ŻOŁNIERZ
9Głupstwo! Policjant! Abo nimam to bagnetu?
DZIEWKA
ŻOŁNIERZ
11Odczep si. Nimam ani dudka.
DZIEWKA
przystanął. Stoją przy latarni
13Pieniędzy nie chcesz. A coś ty za jedna?
DZIEWKA
14Pieniądze biorę od cywilów. Taki jak ty — może za darmo.
ŻOŁNIERZ
15To ty pewnie ta, co to mi o niej Huber rozpowiadał.
DZIEWKA
16Nie znam żadnego Hubera.
ŻOŁNIERZ
17Rychtyk[5] ta sama! Wisz… w tyj ci kawiarni na Schiffgasse… coście to poszli razem do domu.
DZIEWKA
18Z tej kawiarni poszłam już z niejednym do domu… ho! ho!
ŻOŁNIERZ
19No, to chodźmy, chodźmy.
DZIEWKA
20Co cię tak przypiliło[6]?
ŻOŁNIERZ
21Ta na co czekać? O dziesiątej muszy być w kasarni.
DZIEWKA
22Jak długo jesteś w służbie?
ŻOŁNIERZ
23A co ci do tego! Daleko mieszkasz?
DZIEWKA
ŻOŁNIERZ
25To za daleko. Daj gęby.
DZIEWKA
całuje go
26To mi najlepiej smakuje, jak kogo lubię!
ŻOŁNIERZ
27Mnie niekoniecznie to. Ale pójść taki nie pójdę, bo za daleko.
DZIEWKA
28Wiesz co? Przyjdź jutro popołudniu.
ŻOŁNIERZ
29Zgoda. Daj mi swój adres.
DZIEWKA
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
32Wiesz co — jak ci teraz do mnie za daleko — to… to…
Wskazuje Dunaj.
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
34Tu także cichutko… nikt tu teraz nie przyjdzie.
ŻOŁNIERZ
35Eh, to ni tak, jak ma być.
DZIEWKA
36Ze mną zawsze tak, jak ma być. Pójdź! Kto tam wie, czy jutro będziemy jeszcze żyli?
ŻOŁNIERZ
37To chodź — ale duchem[7]!
DZIEWKA
38Ostrożnie, tu tak ciemno. Jak się pośliźniesz, bęc! do Dunaju.
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
40Pst, czekaj krzynkę[8]. Zaraz tu będzie ławka.
ŻOŁNIERZ
41Jesteś sy tu jak w domu.
DZIEWKA
42Takiego chciałabym mieć kochanka jak ty.
ŻOŁNIERZ
43Byłbym straszennie zazdrosny.
DZIEWKA
44Jużbym cię tego oduczyła.
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
46Cicho! Czasem zawieruszy się tu jaki policjant. Czy by kto wierzył, żeśmy w samym środku Wiednia?
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
48Co ci strzeliło do głowy, jak się pośliźniemy, to wpadniemy do wody.
ŻOŁNIERZ
pochwycił ją
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
52Na ławce byłoby lepiej.
ŻOŁNIERZ
53Tu albo tam… Nu, wyłaź!
DZIEWKA
ŻOŁNIERZ
55Lecę do kasarni, i tak bendzi za późno.
DZIEWKA
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
58Ja się nazywam Leokadia…
ŻOŁNIERZ
59He! Takiego przezwiska jeszczem nie słyszał.
DZIEWKA
ŻOŁNIERZ
DZIEWKA
62Daj choć szóstkę na szperę[9]!
ŻOŁNIERZ
63Co!… Myślisz, żem twój frajer[10]? Serwus! Leokadia…
DZIEWKA
Żołnierz znikł.
ŻOŁNIERZ I POKOJÓWKA
W Praterze
[12]. Wieczór niedzielny. Droga, prowadząca z Wurstelprateru w ciemne aleje. Słychać jeszcze niewyraźną muzykę z Wurstelprateru i dźwięki pięciocentowej polki, którą wygrywają fleciści.
Żołnierz.
Pokojówka.
POKOJÓWKA
65Niechże mi pan powie, czemu to pan chciał na gwałt odchodzić.
Żołnierz zażenowany, śmieje się głupkowato
POKOJÓWKA
66Tak było fajnie. Lubię tańczyć aż strach.
Żołnierz obejmuje ją wpół
POKOJÓWKA
zezwala na to
67Teraz już nie tańczymy. Czego mnie pan tak ściska?
ŻOŁNIERZ
68Jak się panna wabi? Kasia?
POKOJÓWKA
69Panu ino[13] Kasia w głowie.
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
71Jej! Jak tu ciemno. Ja się boję.
ŻOŁNIERZ
72Jak ja z panną jezdem, to się panna nic nie bój. Dzięki Bogu, co ja to ja!
POKOJÓWKA
73Ale gdzie my tu idziemy? Tu nie ma ani żywej duszy. Chodź pan, wracajmy! — Tu Oj! jak ciemno!
ŻOŁNIERZ
pociąga silnie cygaro, które na końca się żarzy
74Awo! już jasno! Aj ty moja rybko!
POKOJÓWKA
75Ta co pan robi? Żeby ja to wiedziała!
ŻOŁNIERZ
76Niech mnie diabli porwą, iźli[14] która u Swobody była taka w ciele jak panna Marysia.
POKOJÓWKA
77Czy pan tak wszystkie macał?
ŻOŁNIERZ
78Przy tańcu można niejedno zmiarkować[15]. Ho, ho, jeszcze jak!
POKOJÓWKA
79Tak, ale z tą blondynką z krzywym pyskiem, to ci pan hulał! Więcej niż ze mną.
ŻOŁNIERZ
80To dawna znajoma od mojego kamrata.
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
82Ni, to był cywil, wi panna, ten co to z początku siedział ze mną przy stole i tak ci chrypiał jak kogut.
POKOJÓWKA
83Aha, już wim. To taki napastliwy człowiek.
ŻOŁNIERZ
84Może co pannie zrobił? Dałbym ja jemu! Co on pannie zrobił?
POKOJÓWKA
85E nic, tylko widziałam, jak się do innych zabirał.
ŻOŁNIERZ
86Niech no panna Marysia powi…
POKOJÓWKA
87Jeszcze mnie pan podpali tym sygarem.
ŻOŁNIERZ
88Gdzie zaś! — Panno Marysiu, mówmy sobi ty.
POKOJÓWKA
89E… jeszcześmy nie takie dobre znajome. —
ŻOŁNIERZ
90Insze to si ni cirpiom ani na oczy, a gadajom sobi ty.
POKOJÓWKA
91Na inszy raz, kiedy… Ale, panie Franciszku.
ŻOŁNIERZ
92To już panna źmiarkowała moje imię?
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
94Mówże panna: Franek, panno Marysiu.
POKOJÓWKA
95Nie bądź no pan taki nachalny — oj! Gdyby tak kto nadszedł!
ŻOŁNIERZ
96Ta, niechny najdszedł, przecik ni widać po kuniec nosa…
POKOJÓWKA
97Ola Boga, gdziemy też zaszli?
ŻOŁNIERZ
98Patrz si panna, tutaj akurat taka parka jak my.
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
101Czego pan mówi: taka parka jak my?
ŻOŁNIERZ
102Myślim sy, co oni się tyż kochajom.
POKOJÓWKA
103Ojoj! Panie Franciszku, co to takiego? O mało co nie upadłam.
ŻOŁNIERZ
104Aha, tu już sztachetki…
POKOJÓWKA
105Niech się pan tak nie pcha, bo upadnę.
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
107Teraz to naprawdę będę krzyczeć gwałtu — Co pan robi… ale —
ŻOŁNIERZ
108Tera tu nima żywej duszy.
POKOJÓWKA
109Wracajmy tam, gdzie są ludzie.
ŻOŁNIERZ
110Ta do czego nam ludzi, Marysiu, na co nam ich do tego… ba… ha…
SeksPOKOJÓWKA
111Ale, panie Franciszku, proszę pana, la Boga świętego, żebym to… była wiedziała… och… och… chodź!…
ŻOŁNIERZ
w uniesieniu
112Dalibóg jeszcze raz… och…
POKOJÓWKA
113… Nie śmiem ci nawet w oczy patrzeć.
ŻOŁNIERZ
ŻOŁNIERZ
115Ale Maryś, przecie panna nie może tu zostać leżeć w trawie.
POKOJÓWKA
116Pomóż, pomóż mi, Franuś!
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
120Niegodziwy z ciebie człowiek, Franku.
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
123No, przecik wirdzinie[16] wolno sy zapalić.
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
125Jutro z rana znów będzi jasno.
POKOJÓWKA
126Powiedz, czy mnie kochasz?
ŻOŁNIERZ
127No, przecik musiała to panna Marysia poczuć, ni?
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
130Oj! Nie leć tak prędko!
ŻOŁNIERZ
131Ta co takiego! Ni bedy laz po omacku.
POKOJÓWKA
132Powiedz, kochasz mnie odrobinę?
ŻOŁNIERZ
133Dopirom ci to powiedział.
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
łaskawie
135Masz… Słuchaj no — teraz możemy znów pójść na muzykę.
POKOJÓWKA
136Ty byś może znów chciał hulać?
ŻOŁNIERZ
138Kiedy bo ja muszę już iść do domu. I tak dostanę besztanie, moja pani to taka… ona by chciała, żebym wiecznie ino w domu siedziała.
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
140Myślałam, co mnie pan Franciszek do domu odprowadzi.
ŻOŁNIERZ
141Odprowadzić? Ta na co!
POKOJÓWKA
142To tak smutno samej iść do domu.
ŻOŁNIERZ
143A gdzie panna mieszka?
POKOJÓWKA
144Niedaleko, na Porcelangasse.
ŻOŁNIERZ
145Tak? To mamy jedny drogi… Ali tera to za wcześnie… tera to sobi jeszcze pohulamy, mam dziś frei[17]… Przed dwunastą nie potrzebuję dekować si w kasarni. Tera jeszcze potańcujim.
POKOJÓWKA
146Aha, teraz kolej na tę blondynkę z krzywym pyskiem.
ŻOŁNIERZ
147Ph… jij pysk ni taki znówś krzywy.
POKOJÓWKA
148Mój Boże, jakie te mężczyzny paskudne! Pewnie pan z każdą to samo robi, co?
ŻOŁNIERZ
149Ta to by było za dużo.
POKOJÓWKA
150Słuchaj Franek, nie tańcz dzisiaj, zostań ze mną.
ŻOŁNIERZ
151Dobrze, dobrze. Trochu taki pohulam.
POKOJÓWKA
152Ja już dziś z nikim tańczyć nie będę.
ŻOŁNIERZ
POKOJÓWKA
ŻOŁNIERZ
155Swoboda! Jak my tu duchem[18] zaszli. Jeszcze to furt[19] grają… tadarada, tadarada
nuci
156No, jak zaczekasz,to ci odprowadzym.
Wchodzą do sali tańców.
ŻOŁNIERZ
158Wie panna Marysia co, każ se panna dać szklankę piwa.
Zwracając się do blondynki, która właśnie tańczyła z jakimś chłopakiem, z elegancją
159Czy mogim pannę prosić?
POKOJÓWKA I PANICZ
Upalne popołudnie lata. — Rodzice na letnim mieszkaniu. Kucharka ma wychód
[20]. —
Pokojówka pisze w kuchni list do kochanka żołnierza. Z pokoju panicza słychać dzwonek.
Pokojówka wstaje i idzie do pokoju panicza.
Panicz leży na kanapie, pali cygaro i czyta francuską powieść.
POKOJÓWKA
PANICZ
161A tak, Maryniu, tak, to ja dzwoniłem… czego ja to chciałem… prawda, niech no Marynia pospuszcza story[21]… Jest chłodniej, gdy story spuszczone… tak…
Pokojówka idzie do okna i spuszcza story.
PANICZ
czyta
162Co Marynia robi? Przecież tak ciemno, że czytać nie można.
POKOJÓWKA
163Panicz zawsze taki pilny.
PANICZ
pomija te uwagę z miną pełną godności
Marynia odchodzi.
Panicz usiłuje dalej czytać, po chwili jednak odrzuca książkę i ponownie dzwoni.
Pokojówka wchodzi
165Maryniu… cóżem to chciał powiedzieć… aha… prawda… czy nie ma koniaku w domu?
POKOJÓWKA
166Jest, ale pewnie zamknięty.
PANICZ
POKOJÓWKA
PANICZ
POKOJÓWKA
170Kucharka, proszę panicza.
PANICZ
171To proszę powiedzieć Linie.
POKOJÓWKA
172Kiedy Lina ma dziś wychód.
PANICZ
POKOJÓWKA
174Może paniczowi przynieść z kawiarni…
PANICZ
175O, nie… i tak dość gorąco. Nie chcę koniaku. Wie Marynia co, proszę mi przynieść szklankę wody. Pst, Maryniu — proszę tylko dużo odtoczyć, niech będzie zimna.
Pokojówka odchodzi.
Panicz patrzy za nią, u drzwi pokojówka ogląda się za nim; panicz patrzy przed siebie. Pokojówka odkręca kurek wodociągu i toczy wodę. W międzyczasie idzie do swego pokoiku, myje ręce, poprawia przed lustrem grzywkę. Potem przynosi paniczowi szklankę wody. Zbliża się do kanapy.
Panicz podnosi się do połowy, pokojówka podaje mu szklankę, palce ich stykają się.
PANICZ
176Tak, dziękuję. — No, cóż tam? — Niechże Marynia uważa, proszę postawić szklankę na podstawce…
Kładzie się i wyciąga znowu
177Która to godzina?
POKOJÓWKA
178Piąta, proszę panicza.
PANICZ
Pokojówka odchodzi, u drzwi ogląda się; spostrzega wzrok panicza na sobie i uśmiecha się.
Panicz leży chwilę, potem wstaje nagle, idzie ku drzwiom, potem na powrót kładzie się na kanapę. Usiłuje znów czytać. Po kilku minutach znowu dzwoni.
Pokojówka z uśmiechem, którego nie stara się ukryć
PANICZ
180Maryniu, chciałem się o coś zapytać. Czy nie był tu dziś przedpołudniem doktor Schüller?
POKOJÓWKA
181Nie, dziś przedpołudniem nikogo nie było.
PANICZ
182Hm, to szczególne. Więc doktor Schüller nie był? Czy Marynia w ogóle zna doktora Schüllera?
POKOJÓWKA
183Naturalnie. To ten wysoki pan z czarną brodą.
PANICZ
184Tak. A może przecież tu był?
POKOJÓWKA
185Nie, proszę panicza, nikogo tu nie było.
PANICZ
zdecydowany
186Niech Marynia się do mnie zbliży.
POKOJÓWKA
zbliża się nieco
PANICZ
188Bliżej… tak… aa… zdawało mi się tylko…
POKOJÓWKA
189Co to paniczowi się stało?
190Zdawało… zdawało mi się — że ta bluzka… Cóż to za bluzka… Niechże Marynia się zbliży. Przecież nie ugryzę.
POKOJÓWKA
dochodzi
191A co moja bluzka? Czy się paniczowi nie spodobała?
PANICZ
dotyka się bluzki, przyciągając zarazem pokojówkę do siebie
192Niebieska? To ładny niebieski kolor.
z prostotą
193Marynia się bardzo ładnie ubiera.
POKOJÓWKA
PANICZ
195No, cóż tam…
Odpiął jej bluzkę. Rzeczowo
196Marynia ma ładną, białą cerę.
POKOJÓWKA
PANICZ
całuje ją w piersi
POKOJÓWKA
PANICZ
200Bo Marynia tak wzdycha? Czego Marynia tak wzdycha?
POKOJÓWKA
PANICZ
202A jakie to Marynia ma pantofelki….
POKOJÓWKA
203… Ależ… proszę panicza… gdyby tak ktoś zadzwonił?
PANICZ
POKOJÓWKA
205Ależ proszę panicza doprawdy… tak jasno…
PANICZ
206Przede mną Marynia nie ma się czego wstydzić, ani w ogóle przed nikim… jeżeli się jest tak ładną. Słowo daję, Marynia jest… Wie Marynia, nawet jej włosy pachną przyjemnie.
POKOJÓWKA
208Tylko bez tych historii… Widziałem już Marynię trochę inaczej… Wtedy, w nocy, com przyszedł do domu… i chciałem się napić wody. Drzwi do pokoju Maryni były otwarte, no i…
POKOJÓWKA
zakrywa twarz
209O Boże, nie myślałam, że pan Alfred taki niedobry.
PANICZ
210Wtedy widziałem… to… i to… i to… i —
POKOJÓWKA
211Ależ, panie Alfredzie!
PANICZ
POKOJÓWKA
213A jak teraz kto zadzwoni —
PANICZ
214Przestań-że już raz… w najgorszym razie nie otworzysz…
Dzwonek.
PANICZ
215Do diabła… Cóż to za hultaj takie hałasy wyprawia? Może już pierwej[22] dzwonił, a myśmy nic nie słyszeli?
POKOJÓWKA
216O, ja ciągle uważałam.
PANICZ
217Niech tam Marynia popatrzy — przez okienko.
POKOJÓWKA
218Panie Alfredzie… Pan taki… taki niedobry.
PANICZ
219Niechże Marynia zobaczy…
Pokojówka odchodzi
Panicz podnosi prędko story
POKOJÓWKA
wraca
220Pewnie odszedł. Bo nikogo nie było. Może to był doktór Schüller.
PANICZ
niemile dotknięty
POKOJÓWKA
zbliża się doń
PANICZ
usuwa się
222— Maryniu — idę do kawiarni.
POKOJÓWKA
czule
PANICZ
surowo
224Idę do kawiarni. Gdyby doktór Schüller nadszedł —
POKOJÓWKA
225On już dziś pewnie nie przyjdzie.
PANICZ
z jeszcze surowszą miną
226Gdyby doktór Schüller przyszedł, to… to — jestem w kawiarni. —
Wychodzi do drugiego pokoju.
Pokojówka bierze cygaro ze stolika, chowa je do kieszeni i odchodzi.
PANICZ I MŁODA MĘŻATKA
Wieczór. — Salon w kamienicy przy Schwindgasse, umeblowany z pretensjonalną a pospolitą elegancją.
Panicz dopiero co wszedł. W kapeluszu na głowie i w paltocie zapala świece. Potem otwiera drzwi sąsiedniego pokoju i rzuca okiem do wnętrza. Świece salonu oświetlają posadzkę i łóżko z baldachimem, stojące przy ścianie. Z kominka umieszczonego w rogu sypialni pada na firanki łóżka czerwonawe światło. —
Panicz przygląda się także sypialni. Bierze z komódki rozpylacz i zlewa poduszki perfumą fiołkową. Potem przechadza się z rozpylaczem, naciskając bez ustanku mały balonik, tak, że wkrótce wszędzie rozlewa się woń fiołków. Nareszcie zdejmuje palto i kapelusz. Siada na fotelu z niebieskiego aksamitu i zapala papierosa. Po chwili wstaje i upewnia się, czy zielone żaluzje są spuszczone. Naraz wraca do sypialni, otwiera szufladę szafki. Wsuwa rękę i znajduje szpilkę szyldkretową
[23]. Szuka miejsca, aby ją schować, w końcu wkłada ją w kieszeń paltota. Potem otwiera szafę w salonie, wyjmuje srebrną tacę z flaszką koniaku i z dwoma kieliszkami i stawia na stole. Z paltota wyjmuje małą, białą paczkę. Otwiera ją i kładzie przy koniaku: wraca do szafy, wyjmuje dwa małe talerze i dwa nakrycia. Wyjmuje z paczki kandyzowany kasztan i zjada go. Nalewa sobie kieliszek koniaku i wypija go szybko. Potem spogląda na zegarek. Przechadza się po pokoju. Przed wielkim zwierciadłem zatrzymuje się chwilę i poprawia sobie grzebykiem włosy i wąsiki. — Potem idzie do przedpokoju i nasłuchuje. Nic nie słychać. Nareszcie zasuwa niebieskie portiery
[24] u wejścia do sypialni. Słychać głos dzwonka.
Panicz zrywa się lekko. Potem rzuca się na fotel i wstaje dopiero wtedy, gdy drzwi się otwarły i weszła
młoda mężatka.
Młoda mężatka gęsto zawoalowana, zamyka drzwi za sobą, zatrzymuje się chwilkę, przyciskając lewą rękę do serca, jak gdyby chciała stłumić gwałtowne wzruszenie.
PANICZ
podbiega ku niej, chwyta jej lewą rękę i wyciska na białej, czarno wyszywanej rękawiczce pocałunek. Mówi szeptem
MŁODA MĘŻATKA
228Alfredzie — Alfredzie!
PANICZ
229Pani… Łaskawa pani, proszę — pani Emmo…
MŁODA MĘŻATKA
230Zaraz… niech odetchnę chwilę — proszę… proszę bardzo, Alfredzie!
Stoi jeszcze we drzwiach.
Panicz stoi przed nią, trzyma jej rękę
MŁODA MĘŻATKA
231Gdzież właściwie jestem?
PANICZ
233Ta kamienica jest straszną, Alfredzie.
PANICZ
234Dlaczego? To bardzo elegancka kamienica.
MŁODA MĘŻATKA
235Spotkałam na schodach dwóch panów.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
238Przepraszam łaskawą panią, ale pani zna chyba swoich znajomych.
MŁODA MĘŻATKA
239Nic przecież nie widziałam.
PANICZ
240Gdyby to byli najlepsi przyjaciele, nie poznaliby pani. Ja sam… gdybym nie wiedział, że to pani… ta woalka —
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
242Czy nie podejdzie pani trochę bliżej?… Niechże pani przynajmniej zdejmie kapelusz!
MŁODA MĘŻATKA
243Co panu przychodzi do głowy? Powiedziałam pięć minut… Nie dłużej, przysięgam panu —
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
246No tak, obie woalki — niech przynajmniej zobaczę panią.
MŁODA MĘŻATKA
247Czy kochasz mnie, Alfredzie?
PANICZ
urażony
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
250Ależ pani jeszcze we futrze — pani się przeziębi.
MŁODA MĘŻATKA
wchodzi nareszcie do pokoju, pada na fotel
251Jestem śmiertelnie znużona.
PANICZ
Zdejmuje woalki, wyciąga szpilkę z kapelusza, kładzie kapelusz, szpilkę, woalki na boku.
Młoda mężatka nie wzbrania tego
Panicz staje przed nią, potrząsa głową
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
254Tak piękną nie była pani jeszcze nigdy.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
256Sam… na sam z panią — Emmo —
Przyklęka obok fotelu, bierze jej obie ręce i okrywa je pocałunkami
MŁODA MĘŻATKA
257A teraz… pozwól mi pan odejść. Zrobiłam, czegoś pan ode mnie żądał.
Panicz ukrywa głowę w fałdach jej sukni
MŁODA MĘŻATKA
258Przyrzekłeś mi pan, że będziesz grzeczny.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
260Ależ można się udusić w tym pokoju.
PANICZ
wstaje
261Pani ma jeszcze futro na sobie.
MŁODA MĘŻATKA
262Połóż je pan obok kapelusza.
Panicz zdejmuje z niej futro i kładzie je również na kanapie.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
265Pięć minut dawno już minęło.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
267Alfredzie, powiedz mi dokładnie, która godzina?
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
269Teraz powinnabym już dawno być u siostry.
PANICZ
270Siostrę może pani często odwiedzać…
MŁODA MĘŻATKA
271O Boże, Alfredzie, dlaczego mnie pan namówiłeś… do tego…
PANICZ
272Bo cię… ubóstwiam Emmo!!
MŁODA MĘŻATKA
273Ile razy pan to już innym mówiłeś?
PANICZ
274Od czasu, kiedy panią poznałem, żadnej.
MŁODA MĘŻATKA
275Co za lekkomyślność z mej strony! Gdyby mi kto był powiedział… jeszcze przed tygodniem… jeszcze wczoraj…
276A przedwczoraj pani mi przecież już przyrzekła…
MŁODA MĘŻATKA
277Tak mnie pan męczył. Nie chciałam. — Bóg mi świadkiem, że nie chciałam… Wczoraj byłam zdecydowana… Wie pan, że wczoraj wieczór napisałam do pana długi list?
PANICZ
278Nie dostałem żadnego listu.
MŁODA MĘŻATKA
279Podarłam go. Och! Powinnam była ten list posłać.
PANICZ
280A przecież tak lepiej…
MŁODA MĘŻATKA
281Nie, to jest niegodne. Sama siebie pojąć nie mogę. Adieu, Alfredzie, puść mnie pan.
Panicz obejmuje ją i okrywa jej twarz gorącymi pocałunkami.
MŁODA MĘŻATKA
282Tak… pan dotrzymuje słowa.
PANICZ
283Jeszcze raz — jeden raz tylko.
MŁODA MĘŻATKA
On ją całuje, ona pocałunek oddaje. Pozostają długo w uścisku.
PANICZ
285Czy wiesz Emmo? Dopiero teraz wiem, co to jest szczęście.
Młoda mężatka przechyla się w tył na fotelu
PANICZ
siada na oparciu, obejmuje lekko ramieniem jej szyję
286A właściwie… co mogłoby być szczęściem…
Młoda mężatka głęboko wzdycha
Panicz całuje ją znów
MŁODA MĘŻATKA
287Alfredzie, Alfredzie, co pan ze mnie robi!
288Nieprawdaż — tu wcale[27] zacisznie… A jak bezpiecznie! Tysiąc razy milej, niż owe schadzki pod gołym niebem.
MŁODA MĘŻATKA
289Ach, nie przypominaj mi…
PANICZ
290Będę je zawsze z rozkoszą wspominał. Każda chwila, którą z panią spędziłem, pozostanie dla mnie słodkim wspomnieniem.
MŁODA MĘŻATKA
291Pamięta pan bal przemysłowców?
PANICZ
292Czy pamiętam?… Siedziałem przecież podczas kolacji obok pani, tak blisko. Mąż pani szampana…
Młoda mężatka patrzy nań z wyrzutem
PANICZ
293Mówiłem tylko o szampanie. A może by pani wypiła kieliszek koniaku?
MŁODA MĘŻATKA
294Kropelkę, ale przedtem proszę o szklankę wody.
PANICZ
295Dobrze… Gdzie tylko jest — aha..
Uchyla portierę i idzie do sypialni.
Młoda mężatka patrzy za nim
Panicz wraca z karafką wody i dwiema szklankami
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
Nalewa wody do szklanki.
MŁODA MĘŻATKA
298Spytam cię o coś! Alfredzie — ale przysięgnij mi, że powiesz prawdę.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
300Czy była już kiedy w tych pokojach inna kobieta?
PANICZ
301Ależ, Emmo — dwadzieścia lat temu wybudowano ten dom…
MŁODA MĘŻATKA
302Pan wie, co myślę, Alfredzie… Z panem! U pana!
PANICZ
303Ze mną — tutaj — Emmo! — To nieładnie, że pani o czymś podobnem myśleć może.
MŁODA MĘŻATKA
304Więc pan… jakże mam… Nie, wolę nie pytać. Lepiej będzie, gdy nie zapytam. Sama jestem temu winna. Wszystko się mści.
PANICZ
305Cóż pani jest? Co takiego? Co się mści?
MŁODA MĘŻATKA
306Nie, nie, nie wolno mi oprzytomnieć… Inaczej musiałabym się w ziemię zapaść ze wstydu.
PANICZ
z karafką wody w ręku, potrząsa smutnie głową
307Emmo, gdyby pani wiedziała, jak mnie to boli.
Młoda mężatka nalewa sobie kieliszek koniaku
PANICZ
308Powiem ci coś, Emmo. Jeżeli wstydzisz się, że jesteś tutaj — jeżeli ci jestem obojętnym — jeżeli nie czujesz, że jesteś dla mnie największym szczęściem na świecie… w takim razie odejdź lepiej…
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
chwytając ją za rękę
310Jeżeli jednak domyślasz się, że bez ciebie nie mogę żyć, że pocałunek, złożony na twej ręce, znaczy dla mnie więcej niż wszystkie czułości kobiet całego świata… Emmo, nie jestem takim, jak inni młodzi ludzie, którzy umieją flirtować — może jestem zbyt naiwny… ja…
MŁODA MĘŻATKA
311Jeżeli przecież jesteś takim, jak inni?
PANICZ
312Nie byłabyś tutaj — bo ty nie jesteś taką, jak inne kobiety.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
pociągnął ją do kanapy i usiadł przy niej
314Myślałem dużo o pani. Pani jest nieszczęśliwą.
MŁODA MĘŻATKA
ucieszona
316Życie jest tak czcze, tak marne — a wreszcie tak krótkie — tak strasznie krótkie. Jest tylko jedno szczęście… znaleść osobę, która kocha —
Młoda mężatka wkłada da ust kandyzowaną
[28] gruszkę, którą wzięła ze stołu
PANICZ
Ona podaje mu ją ustami.
MŁODA MĘŻATKA
ujęła ręce panicza, które się chcą zabłąkać
318Co pan robi, Alfredzie… Tak pan dotrzymuje przyrzeczenia?
PANICZ
połyka gruszkę, potem śmielej
MŁODA MĘŻATKA
słabo
320To jeszcze nie jest powodem —
PANICZ
mechanicznie
MŁODA MĘŻATKA
słabiej
322Alfredzie, przyrzekłeś być grzeczny… I tak jest jasno…
PANICZ
323Chodź, chodź, ty jedyna, jedyna…
Podnosi ją z kanapy.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
326Czy tam jest jeszcze jeden pokój?
PANICZ
ciągnie ją za sobą
327Ładny pokój… i całkiem ciemny.
MŁODA MĘŻATKA
328Zostańmy lepiej tutaj.
Panicz jest już z nią za portierą w sypialni, odpina jej stanik
MŁODA MĘŻATKA
329Pan jest tak… o Boże, co pan ze mnie robi? — Alfredzie!
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
331Poczekaj trochę, poczekaj przynajmniej..
słabo
332Idź… zawołam cię.
PANICZ
333Pozwól mi ci — pozwól ci mi język mu się plącze… … po… zwól — mi — ci dopomóc.
MŁODA MĘŻATKA
334Ależ drzesz na mnie wszystko.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
336Nie noszę nigdy gorsetu. Odilon także nie nosi. Ale buciki możesz mi poodpinać.
Panicz odpina buciki, całuje jej nogi
MŁODA MĘŻATKA
już w łóżku
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
śmiejąc się cicho
PANICZ
niemile dotknięty, do siebie
340Tego nie powinna była powiedzieć.
Rozbiera się po ciemku.
MŁODA MĘŻATKA
czule
PANICZ
w lepszym humorze
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
344To ty jesteś sama… fiołkiem. Tak
do niej
345ty sama.
SeksMŁODA MĘŻATKA
346Alfredzie… Alfredzie!!!
PANICZ
PANICZ
348Zanadto cię kocham… jestem jak nieprzytomny.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
350Od kilku dni jestem jak oszalały. Przeczuwałem to.
MŁODA MĘŻATKA
351Nie rób sobie nic z tego.
PANICZ
352O, zapewne. Jest to przecież naturalne, skoro się…
MŁODA MĘŻATKA
353Nie… nie… Zdenerwowany jesteś. Uspokój się…
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
356Jego Psychologię miłości.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
358Jest tam nader znamienna historia.
MŁODA MĘŻATKA
360Jest tam grono oficerów kawalerii —
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
362Opowiadają sobie swe przygody miłosne. I każdy z nich opowiada, że mu u kobiety, którą najwięcej, wiesz, najgoręcej kochał… że go ta, że on tę — no, krótko a węzłowato, że mu się u tej kobiety tak powiodło, jak mnie u ciebie.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
364Nie koniec na tym. Jeden tylko twierdzi… że mu to jeszcze się nie zdarzyło, ale — dodaje Stendhal — był to osławiony blagier.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
366A przecież może to człowieka zirytować, w tym tkwi głupota. Właściwie powinno nam to być obojętne.
MŁODA MĘŻATKA
367Zapewne. W ogóle… przyrzekłeś mi przecież być grzeczny.
PANICZ
368Nie śmiej się, to nie poprawi sytuacji.
MŁODA MĘŻATKA
369Przecież się nie śmieję. Opowiadanie Stendhala jest istotnie zajmujące. Myślałam zawsze, że tylko u starszych… albo u bardzo… no wiesz, u ludzi, którzy za dużo żyli…
PANICZ
370Skądże znowu? Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Zapomniałem zresztą o najładniejszej historyjce Stendhala. Jest tam mowa o pewnym oficerze kawalerii, który trzy noce czy tam sześć… nie pamiętam, spędził z kobietą, której od wielu tygodni pożądał — desiré — rozumiesz — i te noce, tylko płakali z nadmiaru szczęścia… oboje…
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
372Tak. To cię dziwi? Ja uważam to za naturalne — zwłaszcza gdy się kochali.
MŁODA MĘŻATKA
373Ale jest dużo i takich, co nie płaczą.
PANICZ
zdenerwowany
374Zapewne… wszak to był wyjątkowy wypadek.
MŁODA MĘŻATKA
375Ach — myślałam, że Stendhal powiedział, iż wszyscy oficerowie kawalerii płaczą przy tej sposobności.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
377Ależ, Alfredzie, skądże? Nie bądźże dzieckiem!
PANICZ
378To denerwuje… Mam przy tym uczucie, że ty ciągle o tym myślisz. To mnie dopiero razi.
MŁODA MĘŻATKA
379Gdzież znowu… Wcale nie myślę o tym.
PANICZ
380Ach! Tak. Gdybym był pewny, że mnie kochasz.
MŁODA MĘŻATKA
381Chcesz więcej dowodów?
PANICZ
382Widzisz… kpisz sobie dalej.
MŁODA MĘŻATKA
383Jakżeż? Daj mi swoją słodką główkę.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
386Och, taki jestem szczęśliwy.
MŁODA MĘŻATKA
387Ale ty nie potrzebujesz płakać także.
PANICZ
odsuwając się od niej w najwyższej irytacji
388Znowu, znowu. A tak cię prosiłem…
MŁODA MĘŻATKA
389Jeżeli ci mówię, żebyś nie płakał…
PANICZ
390Powiedziałaś: abym także nie płakał.
MŁODA MĘŻATKA
391Zdenerwowany jesteś, mój skarbie.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
393Nie powinieneś być taki… Nawet mi przyjemniej, że… żeśmy, że jesteśmy, jak dobrzy koledzy…
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
395Nie pamiętasz? Była to jedna z naszych rozmów. Dobrymi kolegami chcieliśmy być; niczym więcej. O, to było pięknie… u mojej siostry na balu w styczniu, podczas kadryla[30]… O Boże, miałam już przecież pójść dawno… siostra czeka — cóż jej powiem… Bądź zdrów, Alfredzie —
PANICZ
396Emmo! — Tak mnie zostawiasz!
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
SeksMŁODA MĘŻATKA
399Dobrze. Więc jeszcze pięć minut. Ale musisz mi przyrzec… nie ruszać się wcale?… Dobrze? Jeszcze cię pocałuję na pożegnanie… pst… spokojnie… powiedziałam, nie ruszać się, inaczej wstanę natychmiast, mój słodki… słodki…
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
403Teraz muszę naprawdę odejść.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
405Muszę iść do domu. Do siostry już za późno. Która teraz właściwie godzina?
PANICZ
406Hm… jakże by się dowiedzieć…
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
408Zegarek jest w mojej kamizelce.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
wstaje z nagłą decyzją
MŁODA MĘŻATKA
podnosi się prędko
411Na miły Bóg… Prędko, Alfredzie, podaj mi pończochy. Co tu powiedzieć? W domu pewnie już na mnie czekają… ósma godzina…
PANICZ
412Kiedyż cię znów zobaczę?
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
414Emmo! Czy mnie już nie kochasz?
MŁODA MĘŻATKA
415Właśnie dlatego. Daj mi moje buciki.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
417Zapinacz jest w kieszeni. Proszę cię prędko…
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
419Alfredzie, możemy to oboje życiem przypłacić.
PANICZ
niemile dotknięty
MŁODA MĘŻATKA
421Cóż powiem, jeżeli zapyta: skąd przychodzisz?
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
423Żebym to potrafiła kłamać.
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
425Wszystko dla takiego człowieka. Ach, pójdź tu… niech cię jeszcze raz pocałuję.
ściska go
426— A teraz — zostaw mnie, idź do tamtego pokoju. Nie mogę się ubierać przy tobie.
Panicz idzie do salonu, gdzie się ubiera. Zjada kilka ciastek, wypija kieliszek koniaku.
MŁODA MĘŻATKA
woła po chwili
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
429Przecież lepiej, żeśmy nie płakali, co?
PANICZ
uśmiechając się nie bez dumy
430Jak można być tak swawolną? —
MŁODA MĘŻATKA
431Jakże to teraz będzie — jeżeli się kiedyś spotkamy przypadkiem w towarzystwie?
PANICZ
432Kiedyś? — przypadkiem?… Wszak będziesz jutro u Lobheimerów?
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
434Naturalnie. Czy mogę cię prosić o kotyliona[31]?
MŁODA MĘŻATKA
435Och. Wcale nie przyjdę. Cóż ty sobie myślisz właściwie: — Przecież bym
wchodzi ubrana do salonu, bierze ciastko czekoladowe
436zapadła się w ziemię.
PANICZ
437Więc jutro u Lobheimerów, to ślicznie.
MŁODA MĘŻATKA
438Nie, nie… odmówię… z pewnością —
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
MŁODA MĘŻATKA
442Tu na rogu stoją dorożki, prawda?
PANICZ
443Ile tylko zechcesz. Więc pojutrze tutaj o szóstej godzinie. Powiedzże tak, mój skarbie najdroższy.
MŁODA MĘŻATKA
444…Omówimy to jutro przy kotylionie.
PANICZ
ściska ją
MŁODA MĘŻATKA
446Proszę mi fryzury nie popsuć.
PANICZ
447Więc jutro u Lobheimerów, a pojutrze w moich objęciach.
MŁODA MĘŻATKA
PANICZ
zaniepokojony nagle
449A cóż ty — jemu dziś powiesz?
MŁODA MĘŻATKA
450Nie pytaj… nie pytaj… to okropne. — Czemu cię tak kocham! — Adieu. — Jeżelibym znów kogo spotkała na schodach, to chyba zginę. — Pa! —
Panicz całuje jej rękę jeszcze raz
Młoda mężatka odchodzi
PANICZ
zostaje sam. Siada na kanapie. Uśmiecha się i mówi do siebie
451A więc teraz mam stosunek z uczciwą kobietą.
MŁODA MĘŻATKA I MĄŻ
Wygodna sypialnia. Wpół do jedenastej w nocy. Żona leży w łóżku i czyta. Mąż wchodzi właśnie w szlafroku do pokoju.
MŁODA MĘŻATKA
nie odrywając oczu od książki
452Nie pracujesz już więcej?
MĄŻ
453Nie. Jestem znużony. Oprócz tego…
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
455Uczułem się przy biurku nagle tak samotny. Zatęskniłem za tobą.
MŁODA MĘŻATKA
podnosząc oczy
MĄŻ
siada na jej łóżku
457Nie czytaj dziś więcej. Psujesz sobie oczy.
MŁODA MĘŻATKA
zamyka książkę
459Nic, moje dziecko. Kocham cię. Wiesz przecież o tym.
MŁODA MĘŻATKA
460Można by czasem o tym zapomnieć.
MĄŻ
461Czasem musi się nawet o tym zapomnieć.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
463Bo w przeciwnym razie byłoby małżeństwo czymś niedoskonałym. Ono… jakże mam powiedzieć… straciłoby na swej świętości.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
465Wierzaj mi — że tak jest… Małżeństwo, SeksGdybyśmy w tych pięciu latach, któreśmy razem przeżyli, nie zapominali czasem, że jesteśmy w sobie zakochani — nie bylibyśmy nimi więcej.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
467Po prostu… tak: mieliśmy już ze sobą z jakich dziesięć albo dwanaście miłosnych stosunków… Czy nie tak?
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
469Gdybyśmy zaraz pierwszy wyczerpali do dna, gdybym zaraz z początku oddał się cały swej namiętności, stałoby się z nami to, co z milionem innych zakochanych par. Nie mielibyśmy sobie nic więcej do powiedzenia.
MŁODA MĘŻATKA
470Ach… ty to tak rozumiesz?
MĄŻ
471Wierzaj mi — Emmo — obawiałem się tego bardzo w pierwszych dniach naszego pożycia.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
473Widzisz? Czy nie miałem słuszności? Dlatego dobrze jest żyć z sobą jakiś czas w przyjaźni.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
475W ten sposób przeżywamy coraz to nowe miodowe tygodnie, gdyż nie pozwalam nigdy, aby miodowe tygodnie…
MŁODA MĘŻATKA
476Wydłużyły się w miesiące.
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
478A teraz… zdaje się, że znów mija jeden z okresów przyjaźni? —
MĄŻ
tuląc ją czule
MŁODA MĘŻATKA
480Gdyby jednak… u mnie było inaczej —
MĄŻ
481I u ciebie nie jest inaczej. Wszak jesteś najmądrzejszą i najrozkoszniejszą istotą na świecie. Jestem bardzo szczęśliwy, żem cię znalazł.
MŁODA MĘŻATKA
482Jak ty pięknie umiesz nadskakiwać — od czasu do czasu.
MĄŻ
położył się również do łóżka
483Dla mężczyzny, który się nieco rozejrzał po święcie… połóż mi głowę na ramię — który rozejrzał się po świecie, małżeństwo jest czymś bardziej tajemniczym niż dla was, młodych dziewcząt z dobrego domu. Kobieta "upadła"Wy stajecie przed nami czyste i… do pewnego stopnia nieświadome i dlatego właściwie macie o wiele jaśniejszy pogląd na istotę miłości niż my.
MŁODA MĘŻATKA
śmieje się
MĄŻ
485Z pewnością. My bowiem straciliśmy pewność siebie przez rozliczne przygody, któreśmy chcąc nie chcąc przebywali przed ślubem. Wy dużo słyszycie, za dużo wiecie i czytacie za dużo, a mimo to nie macie prawdziwego wyobrażenia o tym, co my mężczyźni faktycznie przeżywamy. To, co nazywają zwykle miłością, obrzydziło się nam gruntownie; bo cóż to za stworzenia, na które jesteśmy skazani!
MŁODA MĘŻATKA
486Tak, cóż to za stworzenia?
MĄŻ
całuje ją w czoło
487Bądź zadowolona, moje dziecko, żeś nie wglądnęła nigdy w te sprawy. Są to zresztą istoty pożałowania godne — nie rzucajmy na nie kamieniem.
MŁODA MĘŻATKA
488Proszę cię, ta litość wydaje mi się wcale nie na miejscu.
MĄŻ
ze szlachetną pobłażliwością
489Zasługują na nią. Wy, dziewczęta z dobrych domów, które spokojnie pod opieką rodziców czekałyście na męża, nie znacie nędzy, która większą część tych biednych istot rzuca w objęcia hańby.
MŁODA MĘŻATKA
490Czyż one się wszystkie sprzedają?
MĄŻ
491Tego bym nie twierdził. Nie mówię jedynie o nędzy materialnej. Jest jeszcze — powiedziałbym — nędza moralna; błędne pojęcia o tym, co dozwolone, a zwłaszcza o tym, co szlachetne.
MŁODA MĘŻATKA
492Ale dlaczegóż miałyby one być pożałowania godne? Wszak im się dość dobrze wiedzie?
MĄŻ
493Masz dziwne poglądy, moje dziecko. Nie zapominaj, że sama natura każe takim istotom coraz niżej upadać. Tu nie ma hamulca.
MŁODA MĘŻATKA
tuląc się do niego
494Widocznie upada się wcale[32] przyjemnie.
MĄŻ
przykro dotknięty
495Jak możesz tak mówić, Emmo. Sądzę, że właśnie dla was, kobiet uczciwych, nie ma nic wstrętniejszego nad istoty, co swą uczciwość zatraciły.
MŁODA MĘŻATKA
496Naturalnie, Karolu, naturalnie. Powiedziałam to tak sobie. Mów dalej. Tak ładnie, mówisz. Opowiedz mi coś.
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
498No — o tych stworzeniach.
MĄŻ
499Cóż ci też na myśl przyszło.
MŁODA MĘŻATKA
500Widzisz, dawno już, zaraz na początku prosiłam cię, żebyś mi coś opowiedział o swojej młodości.
MĄŻ
501Cóż cię to tak bardzo zajmuje?
MŁODA MĘŻATKA
502Czyż nie jesteś moim mężem? I czy nie jest to poniekąd niesprawiedliwym, że nie znam wcale twej przeszłości?
MĄŻ
503Nie sądzisz przecież, abym nie miał na tyle smaku… abym — dość tego Emmo… byłaby to jakby profanacja…
504A przecież… kto wie, ile kobiet trzymałeś w twych objęciach tak samo jak mnie teraz.
MĄŻ
505Nie mówże „kobiet”. Kobietą jesteś ty.
MŁODA MĘŻATKA
506Na jedno pytanie musisz mi odpowiedzieć… bo… bo… nic z miodowych tygodni.
MĄŻ
507Dziwne rzeczy pleciesz… pamiętaj o tym, żeś matką… że nasza córeczka tam śpi…
MŁODA MĘŻATKA
tuląc się do niego
MĄŻ
510Nie bądźże takim… Pewnie, jestem twoją żoną… ale chciałabym także być trochę… twoją kochanką.
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
512Przede wszystkim jednak odpowiedz mi…
MĄŻ
ulegając
MŁODA MĘŻATKA
514Czy… między nimi — była mężatka?
MĄŻ
515Jak to? — jak to rozumiesz?
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
lekko zaniepokojony
MŁODA MĘŻATKA
518Chciałabym wiedzieć, czy… to znaczy — że takie kobiety istnieją… to wiem. Ale czy ty….
MĄŻ
poważnie
519Czy znasz taką kobietę?
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
521Może pomiędzy twoimi przyjaciółkami jest taka mężatka?
MŁODA MĘŻATKA
522Trudno mi na pewno twierdzić — lub przeczyć?
MĄŻ
523Czy może ci kiedyś która z twych przyjaciółek… mówi się o różnych rzeczach, jeżeli — kobiety między sobą — czy ci która wyznała? —
MŁODA MĘŻATKA
niepewnym głosem
MĄŻ
525Czy może podejrzewasz którą z przyjaciółek, że…
MŁODA MĘŻATKA
526Podejrzewać… o… podejrzewać…
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
528Ależ nie, Karolu, z pewnością nie. Gdy się tak zastanowię — nie podejrzewam żadnej.
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
530Z moich przyjaciółek żadnej.
MĄŻ
531Przyrzeknij mi coś, Emmo.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
533Że nie będziesz nigdy przestawała z kobietą, na którą pada bodaj cień podejrzenia, że… nie całkiem dobrze się prowadzi.
MŁODA MĘŻATKA
534Czyż muszę ci to aż przyrzekać?
MĄŻ
535Wiem, że przyjaźni takich kobiet szukać nie będziesz. Ale mogłoby się zdarzyć, że ty… Tak, dość często zdarza się, że właśnie takie kobiety, które nie cieszą się najlepszą opinią, szukają towarzystwa kobiet uczciwych, bądź to dla pozorów, bądź też z pewnej… jakże mam się wyrazić… z pewnej tęsknoty za uczciwością.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
537Tak. Zdaje mi się, że to, co powiedziałem, jest bardzo trafne. Z tęsknoty za uczciwością. Bo, że kobiety te są właściwie bardzo nieszczęśliwe, możesz mi wierzyć.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
539Pytasz, Emmo? — Jak możesz pytać? Wyobraź sobie, jakie to życie tych kobiet! Pełne kłamstwa, podłości, brudu i niebezpieczeństw.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
541Naprawdę — opłacają tę odrobinę szczęścia… tę odrobinę…
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
543Dlaczego przyjemności? Dlaczego nazywasz to przyjemnością?
MŁODA MĘŻATKA
544Hm — coś w tym przecież być musi! — Inaczej by tego nie robiły.
MĄŻ
545Nic w tym nie ma… Szał.
MŁODA MĘŻATKA
zamyślona
MĄŻ
547Nie, to nawet nie szał. Czymkolwiek to jest — jest drogo opłacone, to pewna!
MŁODA MĘŻATKA
548Więc… tyś już to przeżył — nieprawdaż?
MĄŻ
549Tak jest, Emmo. — To moje najsmutniejsze wspomnienie.
MŁODA MĘŻATKA
550Któż to taki? Powiedz! Czy ją znam?
MĄŻ
551Cóż ci na myśl przyszło?
MŁODA MĘŻATKA
552Czy to już dawno? Czy bardzo dawno, zanim się pobraliśmy?
MĄŻ
553Nie pytaj. Proszę cię, nie pytaj.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
557Tak jest… Może to śmiesznie brzmi, ale mam wrażenie, że wszystkie te kobiety młodo umierają.
MŁODA MĘŻATKA
558Czy ją bardzo kochałeś?
MĄŻ
559Wiarołomnych kobiet się nie kocha.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
563Proszę cię, nie mówmy więcej o tym. To wszystko już minęło. Kochałem tylko jedną — ty nią jesteś. Kocha się tylko to, co jest czyste i prawdziwe.
MŁODA MĘŻATKA
565Och, jak pewnie, jak błogo czuje się człowiek w takich objęciach. Czemuż cię dzieckiem nie znałem? Zdaje mi się, że wówczas na inne kobiety wcale bym nie patrzył.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
567I piękną jesteś!… piękną!… o pójdź!…
gasi światło.
MŁODA MĘŻATKA
568Czy wiesz, o czym teraz myślę?
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
574Tak samo mnie dziś kochasz.
MĄŻ
MŁODA MĘŻATKA
576Ach… Gdybyś ty zawsze…
MĄŻ
w jej objęciach
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
579Co to znaczy? Gdybym zawsze…
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
581Cóżby więc było, gdybym zawsze?…
MŁODA MĘŻATKA
582Wówczas wiedziałabym zawsze, że mnie kochasz.
MĄŻ
583Tak jest. Ale i bez tego możesz być tego pewna. Nie zawsze można być kochającym mężem, nieraz trzeba się rzucić w wir wrogiego życia, trzeba walczyć i dążyć naprzód! Nie zapominaj o tym, moje dziecko! W małżeństwie wszystko ma swój czas — na tym właśnie polega piękno. Niewielu takich, którzy jeszcze po pięciu latach — wspominają swą Wenecję.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ
585A teraz… dobranoc, moje dziecko.
MŁODA MĘŻATKA
MĄŻ I SŁODKA DZIEWCZYNA
Seperatka w restauracji „Riedhof”. Miła, pełna prostoty elegancja. W piecu gazowym się pali. Mąż. Słodka dziewczyna. Na stole widać resztki kolacji, ciastka z kremem, owoce, ser. W kieliszkach białe węgierskie wino..
pali hawanę
[33], opierając się o róg kanapy
Słodka dziewczyna siedzi obok niego na krześle i wybiera łyżeczką krem z ciastka, który wypija z widoczną przyjemnością
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
nie przerywa sobie
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
590Nie, i tak już jadłam za dużo.
MĄŻ
Nalewa wino do kieliszka.
SŁODKA DZIEWCZYNA
592Nie… Ale patrz pan, ja i tak nie piję.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
594Tak? — Wie pan, to tak trudno się przyzwyczaić.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
597Wiesz ty, powinnaś mi mówić; nie wiesz pan… Przysiądź się do mnie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
598Zaraz… jeszczem nie gotowa.
Mąż podnosi się, staje za krzesłem i ściska ją, odchylając jej głowę ku sobie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
600Chciałbym dostać całusa.
SŁODKA DZIEWCZYNA
całuje go
601Pan jesteś… o, przepraszam, jesteś zuchwałym człowiekiem.
MĄŻ
602Dopiero teraz przychodzi ci to na myśl?
SŁODKA DZIEWCZYNA
603Ale gdzież tam, już dawniej… na ulicy. — Pan pewnie —
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
605Ty pewnie ładne masz o mnie wyobrażenie.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
607Bo poszłam zaraz z panem do separatki.
MĄŻ
608No, zaraz nie można powiedzieć.
SŁODKA DZIEWCZYNA
609Ale pan tak ładnie umie prosić.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
611A zresztą, cóż w tym złego?
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
613Czy się idzie na spacer, czy —
MĄŻ
614Na spacery teraz za zimno.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
Siada, obejmuje dziewczynę i przyciąga ją ku sobie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
słabo
MĄŻ
618Powiedz teraz… Czyś mnie już przedtem zauważyła, co?
SŁODKA DZIEWCZYNA
619A jakże. Już na Singerstrasse.
MĄŻ
620Nie mówię o dzisiejszym spotkaniu. Ale przedwczoraj i onegdaj, gdy za tobą chodziłem.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
622Pewnie. Ale czyś mnie zauważyła?
SŁODKA DZIEWCZYNA
623Wie pan… aha… wiesz, co mi się niedawno zdarzyło? Mąż mojej kuzynki szedł za mną po ciemku i nie poznał mnie.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
625Cóż znowu? Myślisz może, że każdy taki zuchwały, jak ty?
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
627Pewnie, że się zdarza.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
629A cóż, nic — nie odpowiadam wcale.
MĄŻ
630Hm… Mnie jednak odpowiedziałaś.
SŁODKA DZIEWCZYNA
631Czy pan się może gniewa?
MĄŻ
całuje ją gwałtownie
632Usta twoje mają smak kremu.
SŁODKA DZIEWCZYNA
633E, one są już takie z natury słodkie.
MĄŻ
634Ilu ci to już powiedziało?
SŁODKA DZIEWCZYNA
635Wielu!! Nie wmawiaj sobie!
MĄŻ
636Powiedz choć raz prawdę. Ilu już całowało te usta?
SŁODKA DZIEWCZYNA
637Po co pytasz? I tak byś nie uwierzył, gdybym ci powiedziała!
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
640Więc powiedziałbym… dwudziestu.
SŁODKA DZIEWCZYNA
wyrywając się z jego objęć
641Czemu nie stu od razu?
MĄŻ
642Powiedziałem tylko na chybił trafił.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
urażona
645Doprawdy, dziewczyna, która pozwala się na ulicy zaczepiać i zaraz idzie do separatki…
MĄŻ
646Nie bądź dzieckiem. Czy się chodzi po ulicy, czy się jest w pokoju… Jesteśmy tu przecież w restauracji. Każdej chwili może nadejść kelner — to przecież nic złego…
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
648Byłaś już kiedy w separatce?
SŁODKA DZIEWCZYNA
649Jeżeli mam prawdę powiedzieć: tak.
MĄŻ
650Widzisz, podoba mi się, żeś taka szczera.
SŁODKA DZIEWCZYNA
651Ale nie tak — jak ty myślisz. Byłam raz z moją przyjaciółką i z jej narzeczonym w separatce, tego roku w karnawale.
MĄŻ
652Nie byłoby nieszczęścia, gdybyś tak raz — z kochankiem.
SŁODKA DZIEWCZYNA
653Pewnie, nie byłoby nieszczęścia. Ale ja nie mam kochanka.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
656Nie wmówisz mi przecież, że ja…
SŁODKA DZIEWCZYNA
657Co takiego?… Nie mam żadnego — już przeszło od pół roku.
MĄŻ
658Ach tak… Ale przedtem? Któż to był?
SŁODKA DZIEWCZYNA
659Czego pan taki ciekawy?
MĄŻ
660Ciekawym, bo cię kocham.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
662Naprawdę. Widzisz przecież. Opowiedz-że mi więc.
Przyciska ją mocno do siebie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
663Co ci mam opowiedzieć?
MĄŻ
664Nie dajże się prosić. Chciałbym wiedzieć, kto to był?
SŁODKA DZIEWCZYNA
ze śmiechem
MĄŻ
666Więc — więc — któż to był?
SŁODKA DZIEWCZYNA
667Był trochę do ciebie podobny.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
669Gdybyś nie był tak podobnym do niego —
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
671Nie pytaj tyle, widzisz przecie, że…
MĄŻ
ze zrozumieniem
672Dlatego więc pozwoliłaś się zagadnąć.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
674Teraz doprawdy nie wiem, czy się mam cieszyć, czy gniewać.
SŁODKA DZIEWCZYNA
675Ja bym na twoim miejscu się cieszyła.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
677I taki sam masz sposób mówienia… i tak samo patrzysz…
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
681Nie patrz tak na mnie, proszę cię.
Mąż ściska ją. Długi, gorący pocałunek.
Słodka dziewczyna otrząsa się, chce wstać
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
685Nie, muszę naprawdę już pójść do domu. Cóż ty myślisz, co na to powie mama?
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
687Naturalnie, że u matki. A tyś co myślał?
MĄŻ
688Więc u matki. Czy mieszkacie same?
SŁODKA DZIEWCZYNA
689Gdzie tam same. Jest nas pięcioro. Dwóch chłopców i oprócz mnie dwie dziewczyny.
MĄŻ
690Czemu siadłaś tak daleko ode mnie? Czyś ty najstarsza?
SŁODKA DZIEWCZYNA
691Nie, jestem druga. Najstarsza, Kasia, jest w handlu kwiatów, potem ja.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
695Jedna przecież musi być w domu.
MĄŻ
696Zapewne… A co mówisz właściwie matce, jeżeli — tak późno do domu wracasz?
SŁODKA DZIEWCZYNA
697To się bardzo rzadko zdarza.
MĄŻ
698Na przykład dziś. Czy cię matka zapyta?
SŁODKA DZIEWCZYNA
699Pewnie, że zapyta. Żebym nie wiem jak ostrożnie stąpała — jak przyjdę do domu, zaraz się budzi.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
703Czego by nie miała wierzyć? Chodzę często do teatru. W niedzielę dopiero byłam w operze z moją przyjaciółką i z jej narzeczonym i z moim starszym bratem.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
705Mój brat jest fryzjerem.
MĄŻ
706Aha, ci fryzjerzy… prawdopodobnie fryzjer teatralny.
SŁODKA DZIEWCZYNA
707Czego mnie tak wypytujesz?
MĄŻ
708Bo mnie to zajmuje. A czym jest twój starszy brat?
SŁODKA DZIEWCZYNA
709Starszy chodzi jeszcze do szkoły. Chce zostać nauczycielem. Ale po co te wszystkie pytania?
MĄŻ
710Masz jeszcze małą siostrzyczkę?
SŁODKA DZIEWCZYNA
711O, to jeszcze dzieciak, ale trzeba na nią już dobrze uważać. Nie masz pojęcia, jak się te dziewczęta w szkole psują. Nie uwierzyłbyś. Niedawno złapałam ją na schadzce.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
713Tak, tak. Spacerowała sobie z chłopakiem ze szkoły z przeciwka o wpół do ósmej wieczorem na Strozzigasse. Taki smarkacz!
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
717Muszę taką być. Najstarsza jest w interesie, matka nic nie robi, tylko zrzędzi; — wszystko na mnie spada.
MĄŻ
718Mój Boże, jakaś ty milutka!
całuje ją, czulej
719Ty mi także kogoś przypominasz.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
721Nikogo… czasy… mojej młodości. Pij, moje dziecko!
SŁODKA DZIEWCZYNA
722Słuchaj, ile masz lat?… Ty… no tak… przecie nic wiem nawet, jak się nazywasz.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
724Nie może być! Nazywasz się Karol?
MĄŻ
725On także się nazywał Karol?
SŁODKA DZIEWCZYNA
726Ależ to istny cud… to przecież… ach te oczy… To spojrzenie…
Potrząsa głową.
MĄŻ
727Ale kimże on był — tegoś mi jeszcze nie powiedziała.
SŁODKA DZIEWCZYNA
728Był niedobrym człowiekiem — to pewna, inny by mnie nie opuścił.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
730Pewnie, żem go lubiła.
MĄŻ
731Już wiem, czym był, oficerem.
SŁODKA DZIEWCZYNA
732Nie, nie służył w wojsku. Nie wzięli go. Jego ojciec ma dom na… ale co ciebie to wszystko obchodzi?
MĄŻ
całuje ją
733Ty masz właściwie bure oczy, z początku zdawało mi się, że czarne.
SŁODKA DZIEWCZYNA
734Czy ci się nie podobają?
MĄŻ
całuje jej oczy
SŁODKA DZIEWCZYNA
735Nie, nie — nie chcę… ach, proszę cię — ach Boże… Pozwól mi wstać… na chwilę tylko, proszę cię.
MĄŻ
coraz czulej
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
738Ile masz lat — ośmnaście, co?
SŁODKA DZIEWCZYNA
739Skończyłam dziewiętnaście.
MĄŻ
740Dziewiętnaście… a ja —
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
742I kilka. — Nie mówmy o tym.
SŁODKA DZIEWCZYNA
743On także miał trzydzieści dwa, jakem go poznała.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
745Nie pamiętam… AlkoholSłuchaj, w tym winie musiało coś być.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
747Jestem całkiem… wiesz, wszystko się ze mną kręci.
MĄŻ
748Trzymaj się mnie mocno. Tak…
przyciska ją do siebie, staje się coraz czulszym, ona mu się słabo broni
749Powiem ci coś, mój skarbie, moglibyśmy już naprawdę pójść do domu.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
751Właściwie nie do domu…
SŁODKA DZIEWCZYNA
752Cóż ty sobie myślisz?… o nie, nie, nie pójdę nigdzie, cóż ci do głowy przychodzi?
MĄŻ
753Posłuchaj mnie, moje dziecko, na drugi raz, jak się zejdziemy; wiesz, urządzimy się tak, że…
zsuwa się na ziemię, z głową na jej łonie
754Jak tu dobrze, ach, jak tu dobrze.
SŁODKA DZIEWCZYNA
755Co ty robisz?
Całuje jego włosy.
756Słuchaj, w tym winie musiało coś być — takam śpiąca… słuchaj, co będzie, jak nie potrafię wstać? Ależ Karolu… jakby ktoś wszedł… proszę cię… kelner.
757Tutaj… nigdy… żaden kelner… nie wejdzie…
Słodka dziewczyna opiera się z przymkniętymi oczyma o róg kanapy.
Mąż przechadza się po pokoju, zapaliwszy papierosa.
Dłuższe milczenie.
MĄŻ
wpatrując się długo w dziewczynę, do siebie
758Kto wie, co to za jedna — do licha… tak prędko… Nie bardzo to ostrożnie z mej strony… Hm…
SŁODKA DZIEWCZYNA
nie otwierając oczu
759W tym winie musiało coś być.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
762Dlaczego zwalasz wszystko na wino?
SŁODKA DZIEWCZYNA
763Gdzieś ty? Dlaczegoś tak daleko? Przysiądź się do mnie.
MĄŻ
podchodzi ku niej, siada
SŁODKA DZIEWCZYNA
764Powiedz mi, czy mnie naprawdę kochasz.
MĄŻ
765Wiesz przecież…
przerywa prędko
766Naturalnie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
767Słuchaj… to przecież… powiedz mi prawdę, co było w winie?
MĄŻ
768Czy myślisz może, że… jestem trucicielem?
SŁODKA DZIEWCZYNA
769Słuchaj, ja tego nie rozumiem. Nie jestem przecie taką… Znamy się dopiero od… Słuchaj, ja nie jestem taką… Na Boga świętego — gdybyś ty miał o mnie takie wyobrażenie. —
MĄŻ
770Martwisz się niepotrzebnie. Ja nic złego o tobie nie myślę. Myślę, że mnie kochasz.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
772Alkohol, ErotyzmJeżeli dwoje młodych ludzi siedzi sam na sam w pokoju, je kolację i pije wino… nie potrzebuje nic być w winie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
773Ja też tylko tak powiedziałam.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
z pewnym uporem
MĄŻ
776To śmieszne. Nie masz powodu. Tym bardziej, że ci przypominam twego pierwszego kochanka.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
780Teraz rad[34] bym jednak wiedzieć, kto byli ci drudzy.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
782To nieprawda, to nie może być.
SŁODKA DZIEWCZYNA
783Proszę cię, nie dokuczaj mnie.
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
786A wiesz ty, która godzina?
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
790No… a cóż na to matka? Ona do tego przyzwyczajona, co?
SŁODKA DZIEWCZYNA
791Czy już naprawdę chcesz się mnie pozbyć?
MĄŻ
792Ty przecie wpierw sama…
SŁODKA DZIEWCZYNA
793Tyś teraz całkiem inny. Cóż się stało?
MĄŻ
794Ależ dziecko, co ci na myśl przychodzi?
SŁODKA DZIEWCZYNA
795Tylko dzięki twoim oczom, o mój Boże… Inaczej długo byś… Już mnie niejeden prosił, żebym do separatki.
MĄŻ
796No, gdybyś chciała… przyjść znowu ze mną tutaj… lub gdzie indziej —
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
798Co to ma znaczyć: nie wiem.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
800Kiedyż więc? Wprzód muszę ci wytłumaczyć, że nie mieszkam we Wiedniu. Przyjeżdżam tylko od czasu do czasu na kilka dni.
SŁODKA DZIEWCZYNA
801Jak to, toś ty nie Wiedeńczyk?
MĄŻ
802Wiedeńczykiem jestem, ale mieszkam teraz w okolicy…
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
804Mój Boże, przecież ci to wszystko jedno.
SŁODKA DZIEWCZYNA
805Nie bój się, ja tam nie zajdę.
MĄŻ
806Mój Boże, jeżeli ci to sprawi przyjemność, możesz przyjechać. Mieszkam w Gracu.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
808Tak, cóż w tym dziwnego?
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
zdumiony
810Cóż ci się znów majaczy?
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
812A to by ci nie przeszkadzało?
KłamstwoSŁODKA DZIEWCZYNA
813Wolałabym, żebyś był kawalerem. Aleś ty przecież żonaty!
MĄŻ
814Powiedz mi, skąd ta myśl?
SŁODKA DZIEWCZYNA
815Jeżeli ktoś mówi, że nie mieszka we Wiedniu i nie zawsze ma czas —
MĄŻ
816Przecież to nie takie nieprawdopodobne.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
818I nie miałabyś wyrzutów sumienia, że uwodzisz żonatego człowieka?
SŁODKA DZIEWCZYNA
819E, co tam! Twoja żona pewnie to samo robi, co i ty.
MĄŻ
oburzony
820Słuchaj, wypraszam sobie coś podobnego! Takie uwagi —
SŁODKA DZIEWCZYNA
821Myślałam, żeś kawaler.
MĄŻ
822Czy jestem żonaty, czy nie — to takich uwag się nie robi.
Wstaje.
SŁODKA DZIEWCZYNA
823Karolu, Karolu, co tobie? Gniewasz się? Ja doprawdy nie wiedziałam, żeś żonaty. Mówiłam ot tak sobie. No, chodź, nie gniewaj się.
MĄŻ
po chwili przychodzi do niej
824Dziwne stworzenia z was… kobiet.
Staje się dla niej znów czułym.
SŁODKA DZIEWCZYNA
825Daj spokój… już tak późno. —
MĄŻ
826Posłuchaj więc. Mówmy poważnie. Rad bym cię częściej widywać.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
828Ale do tego jest koniecznym… musiałbym do ciebie mieć zaufanie. Nie mogę cię przecież pilnować.
SŁODKA DZIEWCZYNA
829Ja już sama siebie pilnuję.
MĄŻ
830Jesteś… nie można twierdzić, niedoświadczoną, ale młodą — a mężczyźni są zazwyczaj bardzo niesumienni.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
832Myślę nie tylko pod względem moralności. Rozumiesz mnie przecież.
SŁODKA DZIEWCZYNA
833Słuchaj, co ty właściwie o mnie sądzisz?
MĄŻ
834Więc — Jeżeli mnie chcesz kochać — tylko mnie — możemy już to sobie urządzić — jakkolwiek zwykle mieszkam w Gracu. Tutaj, gdzie każdej chwili ktoś wejść może, nie jest przecież tak, jak być powinno.
SŁODKA DZIEWCZYNA
tuli się do niego
MĄŻ
835Na przyszły raz spotkamy się gdzie indziej, co?
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
837Gdzie nam nikt nie przeszkodzi.
SŁODKA DZIEWCZYNA
MĄŻ
obejmuje ją czule
839Wszystko inne omówimy w dorożce;
wstaje, otwiera drzwi
840Garson[35]… płacić!
SŁODKA DZIEWCZYNA I POETA
Mały pokoik, wygodnie urządzony z gustem. Firanki, które pogrążają pokój w półcień. Czerwone story. Duże biurko, na nim porozrzucane książki i papiery. Przy ścianie pianino. Słodka dziewczyna. Poeta. Wchodzą właśnie razem. Poeta zamyka drzwi.
POETA
całuje ją.
SŁODKA DZIEWCZYNA
w kapeluszu i okryciu
842A, jak tu ślicznie! Tylko nic nie widać!
POETA
843Twoje oczy muszą się trochę przyzwyczaić do zmroku. Te słodkie oczęta.
Całuje jej oczy.
SŁODKA DZIEWCZYNA
844Do tego jednak nie będą miały te słodkie oczęta czasu.
POETA
845Zdejm kapelusz, dobrze?
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
wyjmuje szpilkę z jej kapelusza i kładzie go na bok
SŁODKA DZIEWCZYNA
848Co robisz? Przecież odchodzę zaraz.
POETA
849Musisz przecież wypocząć! Chodziliśmy ze trzy godziny.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
851Do domu, tak — ale w Weindling chodziliśmy nad rzeką całe trzy godziny. Usiądź więc, moja mała… gdzie ci się podoba; — tu przy biurku; — nie, tu niewygodnie. Usiądź na kanapie. Tak
sadza ją.
852Jeżeliś bardzo zmęczona, możesz się położyć. Tak.
Kładzie ją na kanapie.
853Główkę połóż na poduszkę.
SŁODKA DZIEWCZYNA
śmiejąc się
854Ależ wcale nie jestem zmęczona.
POETA
855Tak ci się zdaje. Tak — a jeżeli jesteś śpiąca, możesz usnąć. Będę całkiem cicho siedział. Mogę ci zresztą zagrać kołysankę… moją..
Idzie do pianina.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
858A ja myślałam, że ty doktor.
POETA
859Jak to? Powiedziałem ci przecież, żem literat.
SŁODKA DZIEWCZYNA
860Wszyscy literaci są przecie doktorami.
POETA
861Nie, nie wszyscy. Ja na przykład nie jestem. Skądże ten pomysł?
SŁODKA DZIEWCZYNA
862SztukaNo, coś powiedział, że to, co chcesz zagrać, sam napisałeś.
POETA
863A może i nie. Zresztą to wszystko jedno. Co? W ogóle to zawsze wszystko jedno, czyj jest jakiś utwór. Byleby był ładny. Czy nie?
SŁODKA DZIEWCZYNA
864Pewnie… aby był ładny — to grunt.
POETA
865A wiesz ty, co przez to chciałem powiedzieć?
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
867No, to o czym właśnie mówiłem.
SŁODKA DZIEWCZYNA
na pół śpiąca
POETA
wstaje, idzie do niej, głaszcze jej włosy
869Nie zrozumiałaś ani słowa.
870Przecież znów nie taka jestem głupia.
POETA
871Pewnie żeś głupia. Ale dlatego właśnie cię kocham. To tak ładnie, jeśli jesteście głupie. Mam na myśli takie jak ty.
SŁODKA DZIEWCZYNA
872Czego ty mnie obrażasz?
POETA
873Prawda, aniołku, że… leży się przyjemnie na miękkim, perskim dywanie?
SŁODKA DZIEWCZYNA
874Prawda! Czy nie zagrasz co na fortepianie?
POETA
875Nie, wolę siedzieć przy tobie.
Głaszcze ją.
SŁODKA DZIEWCZYNA
876A może by lepiej zapalić światło?
POETA
877O nie… Ten mrok taki przyjemny. Przecież nurzaliśmy się przez cały dzień w promieniach słońca. Teraz wyszliśmy jakby z kąpieli i otulamy… się mrokiem, niby płaszczem kąpielowym
śmieje się
878Nie, muszę to inaczej powiedzieć…
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
odsuwając się nieco od niej
Wyjmuje notesik i pisze kilka słów.
SŁODKA DZIEWCZYNA
881Co ty robisz?
obracając się ku niemu
882Co ty piszesz?
POETA
po cichu
883Słońce, kąpiel, mrok, płaszcz… tak..
chowa notatkę, głośno
884Nic… Powiedz mi teraz, mój skarbie, może zjadłabyś co lub wypiła?
SŁODKA DZIEWCZYNA
885Pragnienia właściwie nie mam. Ale apetyt…
POETA
886Hm… wolałbym, gdybyś miała pragnienie. Koniak mam w domu, ale po jedzenie musiałbym dopiero pójść.
SŁODKA DZIEWCZYNA
887Nie mógłbyś posłać kogo?
POETA
888To trudno, mojej posługaczki teraz już nie ma — poczekaj — sam pójdę… cóż byś zjadła?
SŁODKA DZIEWCZYNA
889Ależ nie warto, muszę i tak do domu.
POETA
890Moje dziecko, o tym nie ma mowy. Powiem ci jednak coś: gdy stąd wyjdziemy, pójdziemy gdzieś razem na kolację.
SŁODKA DZIEWCZYNA
891Nie. Na to nie mam czasu. A zresztą dokąd byśmy poszli? Mógłby nas przecież ktoś ze znajomych zobaczyć.
POETA
892Czy masz tyle znajomych?
SŁODKA DZIEWCZYNA
893Niechby jeden zobaczył, a nieszczęście gotowe.
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
895Co myślisz, gdyby tak matka się dowiedziała?
POETA
896Możemy przecież gdzieś pójść, gdzie nas nikt nie zobaczy, są przecież restauracje z osobnymi gabinetami.
SŁODKA DZIEWCZYNA
śpiewając
897Ja beim Souper, im chambre separée[36]?
POETA
898Czyś była już kiedy w chambre separée?
SŁODKA DZIEWCZYNA
899Jeśli mam prawdę powiedzieć — tak.
POETA
900Któż był tym szczęśliwym?
SŁODKA DZIEWCZYNA
901O, to nie było tak, jak sobie wyobrażasz… byłam z moją przyjaciółką i z jej narzeczonym. Oni wzięli mnie ze sobą.
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
903Musisz mi przecież wierzyć.
POETA
blisko niej
904Czyś się zarumieniła? Nic teraz nie widać. Nawet twoich rysów rozpoznać już nie mogę.
dotyka ręką jej twarzy
905Ale i tak cię poznaję.
SŁODKA DZIEWCZYNA
906Uważaj tylko, żebyś mnie z inną nie zamienił.
POETA
907To dziwne, że nie mogę sobie już przypomnieć, jak ty wyglądasz.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
poważnie
909Wiesz, to prawie straszne, nie mogę sobie ciebie wyobrazić — do pewnego stopnia już cię zapomniałem — gdybym i dźwięku twego głosu nie mógł sobie przypomnieć… czymże byś dla mnie właściwie była? Bliską a zarazem daleką… Dziwne.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
911Nic, aniołku, nic. Gdzie twoje usta?…
Całuje ją.
SŁODKA DZIEWCZYNA
912Nie wolałbyś zapalić światła?
POETA
913Nie…
bardzo czule
914Powiedz, czy mnie kochasz.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
916Kochałaś już kiedy kogo tak jak mnie?
SŁODKA DZIEWCZYNA
917Mówiłam ci przecie, że nie.
POETA
Wzdycha.
SŁODKA DZIEWCZYNA
919Wszak to był mój narzeczony.
POETA
920Wolałbym, gdybyś o nim teraz nie myślała.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
922Teraz możemy sobie także wyobrazić, że znajdujemy się w zamku w Indiach.
SŁODKA DZIEWCZYNA
923Tam pewnie nie ma takich złych ludzi jak ty.
POETA
924Co za głupota! Boska — gdyby ty wiedziała, czym ty dla mnie jesteś…
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
926Nie odtrącajże mnie ciągle; nic ci przecież nie robię — na razie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
po prostu
SŁODKA DZIEWCZYNA
929Tak, ale niech cię to nie zachęca.
POETA
Słodka dziewczyna wstała i złożyła po ciemku gorset
usiadł tymczasem na kanapie
931Powiedz, czy nie chciałabyś znać moje nazwisko?
SŁODKA DZIEWCZYNA
932Owszem, jak się nazywasz?
POETA
933Wolę ci nie powiedzieć, jak się nazywam, tylko jak się nazwałem.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
935Moje nazwisko literackie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
936Aha, to ty nie piszesz pod swoim prawdziwym nazwiskiem?
POETA
blisko niej
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
938Co za zapach… Jak słodko.
Całuje jej piersi.
SŁODKA DZIEWCZYNA
939Rozdzierasz mi koszulę.
POETA
940Zdejm to… zdejm to… wszystko to zbyteczne.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
942A teraz chodź do naszego indyjskiego zamku.
SŁODKA DZIEWCZYNA
943Powiedz mi wprzód, czy mnie naprawdę kochasz.
944Uwielbiam cię.
Całuje ją gorąco.
945Ubóstwiam cię, mój skarbie, moja wiosno, mój…
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
947Była to nadziemska rozkosz… Nazywam się…
SŁODKA DZIEWCZYNA
948Robercie, och, mój Robercie!
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
950Dlaczego nazywasz się Bibitz?
POETA
951Nie nazywam się Bibitz — nazwałem się tak… Czy nie znasz tego nazwiska?
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
953Nie znasz Bibitza? A — to boskie! Rzeczywiście? Ty tylko tak mówisz, że go nie znasz, co?
SŁODKA DZIEWCZYNA
954Jak Boga kocham, pierwszy raz słyszę.
POETA
955Czy nigdy nie chodzisz do teatru?
SŁODKA DZIEWCZYNA
956Owszem — dopiero niedawno byłam z jednym — wiesz z wujaszkiem mojej koleżanki i z koleżanką byłyśmy w operze na Cavallerii.
POETA
957Hm, a do Burgteatru nigdy nie chodzisz?
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
960Owszem! A nie zapomnij! Na coś wesołego.
POETA
961Tak… wesołego… na coś smutnego nie chciałabyś pójść.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
963Gdyby to nawet była moja sztuka?
SŁODKA DZIEWCZYNA
964Jak to — twoja sztuka? Ty piszesz dla teatru?
POETA
965Pozwól, zapalę światło. Nie widziałem cię jeszcze, odkąd jesteś moją kochanką — Aniołku!
Zapala świecę.
SŁODKA DZIEWCZYNA
966Co robisz, przecież się wstydzę. Podaj mi przynajmniej kołdrę.
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
zakrywa twarz rękoma
POETA
969Jesteś piękna, jesteś pięknem, jesteś może nawet naturą, jesteś świętą naiwnością.
SŁODKA DZIEWCZYNA
970Oj, kapiesz na mnie świecą. Czemu nie uważasz!
POETA
odkłada świecę
971Jesteś tym, czego dawno szukałem. Ty kochasz mnie tylko, kochałabyś mnie nawet, gdybym był subiektem[37] w handlu bławatnym[38]. Jak to błogo. Muszę ci wyznać, że aż do tej chwili nie pozbyłem się pewnego podejrzenia. Powiedz prawdę, czyś nie wiedziała, żem Bibitz?
SŁODKA DZIEWCZYNA
972Dajże mi spokój, wcale nie wiem, czego ty chcesz ode mnie! Nie znam żadnego Bibitza.
POETA
973Czym jest sława! Zapomnij, co ci powiedziałem, zapomnij nawet nazwisko, którym ci wymienił. Jestem tylko Robertem i chcę nim dla ciebie zostać. Żartowałem tylko.
lekko
974Nie jestem wcale literatem, jestem subiektem, a wieczorami grywam u Volkssängerów na fortepianie.
SŁODKA DZIEWCZYNA
975No, teraz już doprawdy nie wiem, co mam myśleć. Jak ty umiesz patrzeć… Co ci jest, co się z tobą dzieje?
POETA
976Tak mi dziwnie — to mi się nigdy jeszcze nie zdarzyło, mój skarbie, jestem bliski płaczu. Głęboko mnie wzruszasz. Zostań przy mnie, dobrze? Będziemy się bardzo kochali.
SŁODKA DZIEWCZYNA
977A z tymi Volkssängerami, czy to prawda?
POETA
978Tak. Nie pytaj mnie już. Jeżeli mnie kochasz, nie pytaj mnie w ogóle o nic. Powiedz, czy mogłabyś się zupełnie uwolnić na kilka tygodni?
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
981Gdzie tam!! Co by mama powiedziała? Beze mnie poszłoby w domu wszystko nie wiedzieć jak.
POETA
982Wyobrażałem to sobie tak pięknie. Przeżyć z tobą kilka tygodni w samotności, w lesie na łonie natury. Natura… na łonie natury. A potem pewnego dnia rozejść się nie wiadomo dokąd.
SŁODKA DZIEWCZYNA
983Już mówisz o rozejściu! A zdawało się, że tak bardzo kochasz.
POETA
984Właśnie dlatego —
Nachyla się ku niej i całuje ją w czoło.
985Ty słodka istoto!
SŁODKA DZIEWCZYNA
986Przytul mnie mocno, tak mi zimno.
POETA
987Ubierz się. Poczekaj, zapalę ci jeszcze kilka świec.
SŁODKA DZIEWCZYNA
wstaje
POETA
989Nie.
przy oknie
990Powiedz mi moje dziecko, czy czujesz się szczęśliwą?
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
992Myślę, czy w ogóle jesteś szczęśliwą?
SŁODKA DZIEWCZYNA
993Mogłoby mi być lepiej.
POETA
994Nie rozumiesz mnie. O twoich domowych stosunkach opowiadałaś mi dosyć. Wiem, że księżniczką nie jesteś. Pomijając jednak to wszystko, czy odczuwasz samo życie? Czy czujesz, że żyjesz?
SŁODKA DZIEWCZYNA
995A nie masz grzebienia?
POETA
idzie ku toalecie, podaje jej grzebień. Patrzy na nią
996Na Boga, jakaś ty piękna!
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
998Zostań — zostań jeszcze, przyniosę coś na kolację, a potem…
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
1000Nie ma jeszcze dziewiątej.
SŁODKA DZIEWCZYNA
1001No, teraz muszę się śpieszyć.
POETA
1002Kiedyż się znów zobaczymy?
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
SŁODKA DZIEWCZYNA
1007O, to nie mogę, muszę z moją siostrzyczką pójść do opiekuna.
POETA
1008Więc w niedzielę… hm… niedziela… w niedzielę… teraz ci coś powiem. — Nie jestem Bibitz, ale Bibitz jest moim przyjacielem. Przedstawię ci go kiedy. W niedzielę dają sztukę Bibitza; poszlę[39] ci bilet a po teatrze będę cię czekał. Powiesz mi, jak ci się sztuka podobała, zgoda?
SŁODKA DZIEWCZYNA
1009Znów ta historia z Bibitzem — teraz do reszty zgłupiałam.
POETA
1010Poznam cię dopiero dobrze, kiedy się dowiem, jakie wrażenie zrobiła na tobie ta sztuka.
SŁODKA DZIEWCZYNA
POETA
Wychodzą.
POETA I AKTORKA
Pokój w gospodzie na wsi. Wieczór wiosenny; łąki i pagórki oblane światłem księżyca. Okna pootwierane. Wielka cisza. Poeta i aktorka wchodzą; w chwili, gdy wchodzą, gaśnie świeca, którą poeta trzyma w ręku.
POETA
AKTORKA
POETA
1015Świeca zgasła. — Zresztą nie trzeba nam jej. Popatrz, jak jasno. Cudownie!
Aktorka pada nagle na kolana przed oknem, ze złożonymi rękoma.
POETA
AKTORKA
milczy
POETA
ku niej
AKTORKA
oburzona
1018Nie widzisz, że się modlę? —
POETA
AKTORKA
1020Nie jestem przecież pierwszą lepszą z brzegu bez czci, bez wiary!
POETA
AKTORKA
1022Uklęknij przy mnie. Mógłbyś się także raz pomodlić. Klejnot ci z korony nie wypadnie!
Poeta klęka obok niej i obejmuje ją
AKTORKA
1023Bezbożniku. —
wstaje
1024A czy wiesz, do kogo się modliłam?
POETA
1025Przypuszczam, że do Boga.
AKTORKA
szyderczo
1026Tak! Do ciebie się modliłam.
POETA
1027Dlaczego w takim razie patrzyłaś w okno?
AKTORKA
1028Powiedz mi raczej, dokąd mnie zawlokłeś, uwodzicielu!
POETA
1029Ależ dziecko, to był przecież twój pomysł. Chciałaś na wieś — i w te strony.
AKTORKA
1030Czy nie miałam słuszności?
POETA
1031Pewnie. Cudownie tutaj. Pomyśleć, że się jest ledwie dwie godziny drogi za Wiedniem — i ta zupełna samotność… — A jaka okolica!
AKTORKA
1032Co? Mógłbyś tu niejedno napisać, gdybyś miał przypadkiem talent.
POETA
AKTORKA
1034Czy tutaj byłam? Ba! Przepędziłam tu lata cale!
POETA
AKTORKA
1036Naturalnie z Fryderykiem.
POETA
AKTORKA
1038Ubóstwiałam tego człowieka! —
POETA
1039Mówiłaś mi już o tym.
AKTORKA
1040Proszę — mogę też natychmiast odejść, jeżeli cię nudzę!
POETA
1041Ty mnie nudzisz?… Nie wiesz nawet, czym dla mnie jesteś… Jesteś zamkniętym w sobie światem… Jesteś bóstwem… Jesteś geniuszem… Jesteś… właściwie świętą naiwnością… Tak, ty.. Ale nie powinnaś teraz wspominać Fryderyka.
AKTORKA
1042To była taka sobie pomyłka.
POETA
1043To ładnie, że się przyznajesz do tego.
AKTORKA
1044Chodź tu, daj mi całusa!
Poeta całuje ją
AKTORKA
1045Teraz powiedzmy sobie dobranoc! Badź zdrów, skarbie!
POETA
AKTORKA
POETA
1048Hm — dobrze, ale co znaczy „dobranoc”… Gdzież będę nocował?
AKTORKA
1049Chyba tu dosyć pokoi.
POETA
1050Inny pokój nie ma dla mnie uroku. Zresztą zapalę teraz światło, dobrze?
AKTORKA
POETA
zapala świecę, która stoi na szafce
1052Co za ładny pokoik… co za pobożni ludzie… Same obrazy świętych… Byłoby zajmującym przebyć czas pewien wśród tych ludzi… to przecież całkiem inny świat. Właściwie tak mało wiemy o innych.
AKTORKA
1053Nie pleć głupstw. Podaj mi raczej tę torebkę ze stołu.
POETA
Aktorka wyjmuje z torebki mały obrazek w ramkach, który stawia na szafce.
POETA
AKTORKA
POETA
1057Czy ją zawsze zabierasz ze sobą?
AKTORKA
1058To mój talizman. A teraz, idź, Robercie!
POETA
1059Co znaczą te żarty? Czy mam ci pomóc?
AKTORKA
POETA
AKTORKA
POETA
całuje ją
AKTORKA
POETA
1065Będę się przechadzał pod oknem. Ogromnie lubię nocą spacerować. Przychodzą mi wtedy najlepsze myśli. A zwłaszcza blisko ciebie, owiany, że tak powiem, twoją tęsknotą, snując twoją sztukę…
AKTORKA
POETA
boleśnie
1067Są kobiety, które by rzekły może… jak poeta.
AKTORKA
1068No, idź już sobie. Tylko mi nie zaczynaj z kelnerkami romansów.
POETA
idzie.
AKTORKA
rozbiera się. Słyszy poetę, schodzącego po drewnianych schodach; słyszy jego kroki pod oknem. Rozebrawszy się, idzie ku oknu, patrzy na dół, on tam stoi, woła nań szeptem.
Poeta wraca prędko; rzuca się ku niej, ona tymczasem się już położyła i zgasiła światło; on zamyka drzwi.
AKTORKA
1070Tak, teraz możesz się do mnie przysiąść i opowiedzieć mi coś.
POETA
siada na jej łóżku
1071Czy zamknąć okno? Nie zimno ci?
AKTORKA
POETA
AKTORKA
1074Komu się w tej chwili sprzeniewierzasz?
POETA
1075Niestety, jeszcze się nie sprzeniewierzam.
AKTORKA
1076Pociesz się, ja także kogoś zdradzam.
POETA
AKTORKA
1078Jak ci się zdaje? Kogo?
POETA
1079Ależ dziecko, o tym nie mogę przecież mieć pojęcia.
AKTORKA
POETA
1081Poczekaj… No, swojego dyrektora.
AKTORKA
1082Mój kochany, nie jestem chórzystką.
POETA
AKTORKA
POETA
1085Więc zdradzasz swego kolegę, Benona.
AKTORKA
1086Ha! Ten człowiek wcale kobiet nie kocha… Nie wiesz tego? On ma przecież stosunek ze swym listonoszem!
POETA
AKTORKA
Poeta obejmuje ją.
AKTORKA
POETA
AKTORKA
1091Słuchaj Robercie, zrobię ci propozycję. Połóż się tu… do łóżka.
POETA
AKTORKA
1093Chodźże prędko, chodź!
POETA
1094No, gdyby to ode mnie zależało, dawno bym już… słyszysz…
AKTORKA
POETA
AKTORKA
1097Czyś oszalał, moje dziecko, tu nie ma wcale świerszczy.
POETA
AKTORKA
POETA
Do niej.
AKTORKA
1101Tak, teraz leż spokojnie… pst… nie ruszaj się.
POETA
1102Cóż ci znów do głowy strzeliło?
AKTORKA
1103Ty byś miał ochotę nawiązać ze mną stosunek, co?
POETA
1104Powinnaś się z tym pogodzić.
AKTORKA
1105Do tego miałby niejeden ochotę…
POETA
1106Nie ulega jednak wątpliwości, że w tej chwili mam ja największe szanse.
AKTORKA
1107Pójdź więc, mój szczurku! Odtąd będę cię nazywała szczurkiem.
POETA
AKTORKA
POETA
AKTORKA
1111Moje dziecko, tyś ciężko na mózg chory.
POETA
1112Albo kogoś… któregoś sama nigdy nie widziała… którego nie znasz, który jest tobie przeznaczony, a którego nigdy nie znajdziesz.
AKTORKA
1113Mój kochany, nie pleć tak bajecznie głupio.
1114Czyż to nie dziwne… i ty — a można by przecież sądzić. — Ależ nie znaczyłoby to pozbawić się tego, co w tobie najlepsze, gdyby ci chciano… chodźże, chodź — chodź —
AKTORKA
1115To przecież piękniejsze niż grać idiotyczne sztuki… jak sądzisz?
POETA
1116Sądzę, że dobrze jest, jeżeli możesz grywać czasem w rozsądnych sztukach.
AKTORKA
1117Ty zarozumiały psie, masz pewnie swoje na myśli?
POETA
AKTORKA
poważnie
POETA
AKTORKA
1121Tak, tyś wielki geniusz, Robercie!
POETA
1122Przy tej sposobności mogłabyś mi zresztą powiedzieć, dlaczego wczoraj nie grałaś. Przecież chorą nie byłaś!
AKTORKA
1123Chciałam cię trochę podrażnić!
POETA
1124Dlaczego? Cóżem ci złego zrobił?
AKTORKA
POETA
AKTORKA
1127Wszyscy w teatrze są tego zdania.
POETA
AKTORKA
1129Powiedziałam im jednak: ten człowiek ma prawo być arogancki.
POETA
AKTORKA
1131Cóż mieli powiedzieć? Nie rozmawiam przecież z nikim.
POETA
AKTORKA
1133Oni by mnie wszyscy najchętniej otruli. Ale to im się nie uda.
POETA
1134Nie myśl teraz o innych ludziach. Ciesz się raczej, żeśmy tu razem i powiedz mi, że mnie kochasz.
AKTORKA
1135Żądasz jeszcze dowodów?
POETA
1136Tego w ogóle nie można udowodnić.
AKTORKA
1137Paradny jesteś! Czego chcesz jeszcze?
POETA
1138Chciałbym wiedzieć, ilu mężczyznom chciałaś w ten sam sposób udowodnić… czy kochałaś wszystkich?
aktorka
1139O nie. Kochałam tylko jednego.
POETA
ściska ją
AKTORKA
POETA
1142Nazywam się Robert. Czym więc jestem dla ciebie, jeżeli myślisz teraz o Fryderyku?
AKTORKA
POETA
AKTORKA
1145Powiedz, czy nie jesteś dumny z tego?
POETA
1146Z czegóż właściwie mam być dumny?
AKTORKA
1147Zdaje mi się, że masz powód.
POETA
AKTORKA
1149Dlatego, mój blady świerszczu! — Cóż tam słychać ze świszczeniem? Czy świszczą jeszcze?
POETA
1150Ciągle. Nie słyszysz?
AKTORKA
1151Ależ słyszę, słyszę. Tylko to są żaby, moje dziecko.
POETA
1152Mylisz się, żaby rechocą.
AKTORKA
POETA
1154Ale nie tu, moje dziecko, tu są świerszcze.
AKTORKA
1155Jesteś najbardziej upartym stworzeniem, jakie kiedykolwiek spotkałam. Pocałuj mnie, moja żabo!
POETA
1156Proszę cię, nie nazywaj mnie tak. To mnie wprost denerwuje.
AKTORKA
1157Więc jakże mam cię nazywać?
POETA
1158Nazywam się przecież Robert.
AKTORKA
1159Ach, to takie głupie.
POETA
1160Ależ, proszę cię, mów mi po prostu tak, jak się nazywam.
AKTORKA
1161Więc Robercie, ucałuj mnie… Ach!
całuje go
1162Czyś już zadowolona, żabo? Hahahaha!
POETA
1163Pozwolisz zapalić papierosa?
AKTORKA
On bierze papierośnicę z szafki, wyjmuje z niej dwa papierosy, zapala obydwa i daje jej jeden.
AKTORKA
1165Nie wspomniałeś zresztą ani słowem o moim wczorajszym występie.
POETA
AKTORKA
POETA
1168Ach tak. Nie byłem w teatrze.
AKTORKA
POETA
1170Wcale nie. Ponieważ przedwczoraj występ odwołałaś, przypuszczałem, że i wczoraj nie będziesz w pełni swych sił i wolałem zrezygnować.
AKTORKA
POETA
AKTORKA
1173Była senzacja. Ludzie aż bledli.
POETA
1174Czyś to tak wyraźnie zauważyła?
AKTORKA
1175Benno mówił: dziecko, grałaś bosko.
1176Hm!… A przedwczoraj jeszcze byłaś tak ciężko chora.
AKTORKA
1177Tak, byłam chora. A czy wiesz, dlaczego? Z tęsknoty za tobą.
POETA
1178Przed chwilą mówiłaś, żeś chciała mnie trochę podrażnić i dlatego odwołałaś występ.
AKTORKA
1179Co ty wiesz o mojej miłości. Tobie wszystko jest obojętne. A ja leżałam całymi nocami w gorączce. Czterdzieści stopni!
POETA
1180Jak na kaprys to dość wysoka temperatura.
AKTORKA
1181Nazywasz to kaprysem? Usycham z miłości do ciebie, a ty nazywasz to kaprysem —?!
POETA
AKTORKA
1183Fryderyk?… Nie mów mi o tym galerniku! —
AKTORKA I HRABIA
Sypialnia aktorki. Zbytkowne urządzenie. Dwunasta w południe; story są jeszcze zapuszczone, na szafce obok łóżka pali się świeca, aktorka leży jeszcze w łóżku pod baldachimem. Na kołdrze dużo dzienników. Hrabia wchodzi w mundurze rotmistrza dragonów. Staje w drzwiach.
AKTORKA
HRABIA
1185Mama pani pozwoliła, inaczej bym…
AKTORKA
HRABIA
1187Całuję rączki. Przepraszam — gdy się wejdzie z ulicy… literalnie nic nie widzę. Tak… Więc tu
przy łóżku.
1188Całuję rączki.
AKTORKA
1189Proszę siadać, panie hrabio.
HRABIA
1190Mama pani wspomniała mi właśnie, że pani cierpiąca… Spodziewam się, że to nic wielkiego.
AKTORKA
1191Nic wielkiego? Byłam bliską śmierci.
HRABIA
1192Na Boga, czy być może?
AKTORKA
1193W każdym razie bardzo to grzecznie z pańskiej strony, że się pan do mnie pofatygował.
HRABIA
1194Bliską śmierci! A wczoraj wieczór grała pani jak bogini.
AKTORKA
1195Zdaje się, że odniosłam wielki tryumf.
HRABIA
1196Kolosalny!… Publiczność była porwana. O sobie już wcale nie mówię.
AKTORKA
1197Dziękuję za śliczne kwiaty.
HRABIA
oczyma wskazując na duży kosz kwiatów, stojący na stoliczku przy oknie.
HRABIA
1200Panią wczoraj formalnie zasypano kwiatami i wieńcami.
AKTORKA
1201Wszystko leży dotychczas w garderobie. Tylko pański kosz wzięłam z sobą do domu.
HRABIA
całuje jej rękę
Aktorka bierze nagle jego rękę i całuje ją
HRABIA
AKTORKA
1204Nie lękaj się pan, panie hrabio, to pana do niczego nie obowiązuje.
HRABIA
1205Pani jest tak dziwną istotą… rzec by można, zagadkową. —
Pauza.
AKTORKA
1206Pannę Birken można by zapewne prędzej odgadnąć, co?
HRABIA
1207No, mała Birken nie jest zagadką, chociaż… znam ją tylko tak pobieżnie.
AKTORKA
HRABIA
1209Proszę mi wierzyć. Ale pani jest zagadką. Za tym tęskniłem zawsze. Straciłem właściwie wiele, żem panią wczoraj dopiero… po raz pierwszy widział na scenie.
AKTORKA
HRABIA
1211Tak jest. Widzi pani, to tak trudno z teatrem. Przyzwyczaiłem się jadać późno obiad… jeżeli się potem przychodzi, to zwykle najładniejsze minęło. Czyż nie tak?
AKTORKA
1212Odtąd będziesz pan musiał wcześniej jadać obiad.
HRABIA
1213A tak, myślałem już o tym. Albo i wcale nie. To doprawdy żadna przyjemność, te obiady.
AKTORKA
1214W czymże pan właściwie znajdujesz jeszcze przyjemność, młody starcze?
HRABIA
1215Sam siebie nieraz się pytam! Ale starcem nie jestem. Musi w tym być coś innego.
AKTORKA
HRABIA
1217Tak jest. Lulu na przykład powiada, że jestem filozofem. Wie pani, on twierdzi, że ja za dużo myślę.
AKTORKA
1218Ach tak… myśleć, to nieszczęście.
HRABIA
1219Mam za dużo czasu, dlatego tyle myślę. Proszę panią, zdawało mi się, że będzie lepiej, jeżeli mnie przeniosą do Wiednia. Tutaj tyle rozrywek, tyle podniety. Ale w gruncie rzeczy tak samo, jak i tam na górze.
AKTORKA
1220Gdzież to jest tam: na górze?
HRABIA
1221No, tam na dole, wie pani, na Węgrzech, w tych dziurach, gdzie przeważnie stał mój garnizon.
AKTORKA
1222Cożeś pan robił na Węgrzech?
HRABIA
1223To co mówię, proszę pani, pełniłem służbę.
AKTORKA
1224A czemu pan byłeś tak długo na Węgrzech?
HRABIA
AKTORKA
1226Tam przecież można oszaleć.
HRABIA
1227Dlaczego? Ma się przecież więcej co robić, nit tutaj. Wie pani, ćwiczyć rekrutów, ujeżdżać remonty[40]… a potem okolica nie tak brzydka, jak mówią. Ta równina to coś bardzo pięknego — a taki zachód słońca, szkoda że nie jestem malarzem, myślałem już nieraz o tym, że gdybym był malarzem, to bym to odmalował. Jednego mieliśmy w pułku, młodego Splamy, ten to umiał. Ale po co ja pani te nudne historie opowiadam.
AKTORKA
1228Ależ panie hrabio, bawię się znakomicie.
HRABIA
1229Wie pani, z panią można gawędzić, to mi już Lulu powiedział, a to się tak rzadko zdarza…
AKTORKA
HRABIA
1231Ale we Wiedniu tak samo! Ludzie są wszędzie jednakowi; gdzie ich więcej, tam ścisk większy, to cała różnica. Proszę mi powiedzieć, czy pani właściwie lubi ludzi?
AKTORKA
1232Czy ich lubię? Nienawidzę ich! Nie znoszę ich! Nie widuję też nikogo. Jestem zawsze sama, tego progu nikt nie przestępuje.
HRABIA
1233Widzi pani, wyobrażałem sobie, że pani właściwie jest mizantropką[41]. W sztuce zdarza się to zapewne dość często. Jeżeli się to tak w wyższych sferach… no pani przecież dobrze, przynajmniej wie pani, po co pani żyje!
AKTORKA
1234Kto to powiedział? Nie mam pojęcia, po co właściwie żyję.
HRABIA
1235Pani — taka sławna — uwielbiana —
AKTORKA
HRABIA
1237Szczęście? Proszę pani, szczęścia nie ma wcale. W ogóle te rzeczy, o których się najwięcej rozprawia, wcale nie istnieją… na przykład miłość. To także coś w tym rodzaju.
AKTORKA
HRABIA
1239Rozkosz… szał… przeciw temu nic się powiedzieć nie da… to coś realnego. Teraz używam… dobrze, wiem że używam, albo jestem pijany, dobrze. To także coś pewnego. A gdy minęło, to już nie ma.
AKTORKA
z patosem
HRABIA
1241Ale jeżeli, jak mam się wyrazić, człowiek nie idzie za popędem chwili, lecz myśli o tym, co nastąpi, lub o tym, co było… to wszystko zaraz precz poszło. Później — smutno… wcześniej — niepewne… jednym słowem… jest się po prostu w rozterce. Czy nie mam racji?
AKTORKA
potakuje, otwierając szeroko oczy
1242Pan pojąłeś treść życia…
HRABIA
1243Widzi pani, kto to sobie raz wytłumaczyl, temu zupełnie obojętne, czy żyje we Wiedniu, czy na pusztach[42] węgierskich. Na przykład… gdzie mogę położyć czapkę? Tak, ślicznie dziękuję… o czymże to mówiliśmy?
AKTORKA
1244Wszystko jedno, gdzie.
HRABIA
1245Prawda. Więc jak powiadam, różnica niewielka. Czy siedzę wieczorem w kasynie, czy w klubie, to wszystko jedno.
AKTORKA
1246A jak się ma rzecz z miłością?
HRABIA
1247Jeżeli się w to wierzy, wówczas zawsze znajdzie się taka, co kocha.
AKTORKA
1248Na przykład panna Birken.
HRABIA
1249Nie wiem doprawdy, dlaczego pani zawsze wspomina tę małą Birken.
AKTORKA
1250Przecież to pańska kochanka.
HRABIA
AKTORKA
HRABIA
1253Z wyjątkiem mnie, to dziwne.
AKTORKA
1254Miał pan przecież o nią pojedynek.
HRABIA
1255Być może, że mnie wtedy i zastrzelono, a ja nie zauważyłem tego.
AKTORKA
1256Panie hrabio, pan jest człowiekiem honoru. Usiądź pan bliżej.
HRABIA
AKTORKA
1258Tutaj
przyciąga go do siebie, przesuwa mu ręką po włosach
1259Wiedziałam, że pan dzisiaj przyjdzie!
HRABIA
AKTORKA
1261Wiedziałam o tym wczoraj jeszcze w teatrze.
HRABIA
1262Czyżby mnie pani widziała ze sceny?
AKTORKA
1263Ależ człowieku! Czyż nie wiesz, że tylko dla pana grałam?
HRABIA
AKTORKA
1265Przecie biegłam formalnie, kiedym pana w pierwszych rzędach zobaczyła!
HRABIA
1266Pani biegła? I to z mojej przyczny? Nie miałem pojęcia o tym, że mnie pani widzi!
AKTORKA
1267Pan możesz swoją dystynkcją do rozpaczy przywieść.
HRABIA
AKTORKA
1269Odłóż pan przynajmniej szablę!
HRABIA
Odpiął szablę, opiera ją o łóżko.
AKTORKA
1271I pocałuj mnie wreszcie.
Hrabia całuje ją, ona go nie puszcza
AKTORKA
1272Obym ciebie lepiej nigdy nie była poznała!
HRABIA
AKTORKA
1274Panie hrabio, pan pozuje!
HRABIA
AKTORKA
1276Co pan myśli, niejeden byłby szczęśliwym, gdyby był na pańskim miejscu!
HRABIA
1277Jestem także bardzo szczęśliwy.
AKTORKA
1278A ja myślałam, że nie ma szczęścia. Jak dziwnie na mnie patrzysz? Zdaje mi się, że pan się mnie obawia, panie hrabio!
HRABIA
1279Powiedziałem już, że pani jest zagadką.
AKTORKA
1280Daj mi święty spokój z filozofią… chodź do mnie. A teraz poproś mnie o co… dostaniesz wszystko, co zechcesz. Jesteś taki piękny.
HRABIA
1281Proszę więc o pozwolenie
całując jej rękę.
1282przyjścia dziś wieczorem.
AKTORKA
1283Dziś wieczorem… gram przecież.
HRABIA
AKTORKA
1285O co innego nie prosisz?
HRABIA
1286O wszystko inne poproszę po teatrze.
AKTORKA
urażona
1287Mógłbyś długo prosić, nędzny komediancie.
HRABIA
1288Widzi pani, albo widzisz, byliśmy dotąd tak szczerzy ze sobą… Moim zdaniem byłoby to o wiele piękniej wieczorem po teatrze… przyjemniej niż teraz, gdzie… zdaje mi się ciągle, że drzwi mogłyby się otworzyć…
AKTORKA
1289Drzwi się na zewnątrz nie otwierają.
HRABIA
1290Widzisz, jestem tego zdania, że nie powinno się psuć wprzód tego, co mogłoby być bardzo piękne.
AKTORKA
1292Jeżeli mam prawdę powiedzieć, miłość za dnia czymś okropnym, zdaje mi się czymś okropnym.
AKTORKA
1293Tyś chyba największym wariatem, jakiego kiedykolwiek spotkałam.
HRABIA
1294Nie mówię przecież o byle jakich kobietach… ostatecznie to na jedno wychodzi. Ale kobiety takie jak ty… możesz mnie po raz setny nazwać głupcem. Ale kobiet takich jak ty… nie bierze się przed śniadaniem. A tak… wiesz… tak…
AKTORKA
1295Boże, jakiś ty słodki!
HRABIA
1296Nieprawdaż, przyznajesz mi słuszność? Ja sobie to tak przedstawiam —
AKTORKA
1297Jakżeż to sobie przedstawiasz?
HRABIA
1298Myślę… zaczekam w powozie na ciebie po teatrze, potem pojedziemy gdzieś na kolację —
AKTORKA
1299Nie jestem panną Birken.
HRABIA
1300Tego nie powiedziałem. Myślę tylko, że do wszystkiego potrzeba nastroju. Ja dopiero po kolacji wpadam w nastrój. To tak ładnie, gdy się po kolacji jedzie razem do domu, potem…
AKTORKA
HRABIA
1302Więc potem… to tkwi w dalszym rozwoju wypadków.
AKTORKA
1303Przysiądź się bliżej. Bliżej.
HRABIA
siadając na łóżko
1304Te poduszki tak pachną… To rezeda, nieprawdaż?
AKTORKA
1305Tu bardzo gorąco — prawda?
Hrabia pochyla się i całuje jej szyję.
AKTORKA
1306Panie hrabio, to przeciw pańskiemu programowi.
HRABIA
1307Któż to powiada? Nie mam żadnego programu.
Aktorka przyciąga go do siebie.
HRABIA
1309Tak sądzisz? A ciemno, jakby w nocy…
przyciska go do siebie.
1310Jest noc… jest ciemna noc… Zamknij oczy, jeśli ci jasno. Chodź!… chodź!…
Hrabia nie opiera się już.
AKTORKA
1311Jakże tam z tym nastrojem, ty komediancie?
HRABIA
1312Z ciebie prawdziwy diablik.
AKTORKA
HRABIA
AKTORKA
1315Powinieneś być aktorem! Naprawdę! Znasz kobiety! Czy wiesz, co teraz zrobię?
HRABIA
AKTORKA
1317Powiem ci, że nie chcę cię nigdy więcej widzieć.
HRABIA
AKTORKA
1319Nie, nie, jesteś dla mnie zanadto niebezpieczny. Ty kobietę przyprawiasz o szał. Teraz wyglądasz jak gdyby nigdy nic.
HRABIA
AKTORKA
1321Proszę sobie łaskawie przypomnieć, panie hrabio, że przed chwilą byłam pańską kochanką.
HRABIA
1322Tego nigdy nie zapomnę.
AKTORKA
1323A co z dzisiejszym wieczorem?
HRABIA
AKTORKA
1325Chciałeś przecież oczekiwać mnie po teatrze?
HRABIA
1326Dobrze więc, na przykład pojutrze.
1327Co to znaczy pojutrze? Była przecież mowa o dzisiejszym wieczorze.
HRABIA
1328To by nie miało sensu.
AKTORKA
HRABIA
1330Nie rozumiesz mnie. Pojmuję to więcej, jakże się mam wyrazić, ze strony duchowej.
AKTORKA
1331Cóż mnie twoja dusza obchodzi?
HRABIA
1332Wierzaj mi, i ona do tego należy. Uważam to za fałszywy pogląd, jakoby można jedno od drugiego oddzielić.
AKTORKA
1333Zostaw mnie z twoją filozofją w spokoju. Jeżeli o nią mi chodzi, czytam książki.
HRABIA
1334Z książki nigdy nauczyć się nie można.
AKTORKA
1335To prawda! Dlatego czekaj mnie dziś wieczór. Co do duszy pogodzimy się już, ty łotrzyku!
HRABIA
1336Więc, jeżeli pozwolisz, będę w moim powozie…
AKTORKA
1337Tutaj w moim mieszkaniu będziesz mnie oczekiwał —
HRABIA
AKTORKA
Przypasał sobie szablę.
AKTORKA
HRABIA
1341Myślę, że już czas iść. Jak na ceremonialną wizytę bawiłem[43] trochę za długo.
AKTORKA
1342Dziś wieczór wizyta nie będzie ceremonialna.
HRABIA
AKTORKA
1344To już moja rzecz. A teraz daj mi całusa, mój mały filozofie. Ty uwodzicielu, ty… słodki dzieciaku, ty handlarzu dusz, ty Iltisie… ty…
Ucałowawszy go gwałtownie kilka razy, odpycha go nagle od siebie.
1345Panie hrabio, było mi to zaszczytem!
HRABIA
1346Całuję rączki pani!
u drzwi
1347Do widzenia.
AKTORKA
HRABIA I DZIEWKA
Godzina szósta rano. Nędzny pokój o jednem oknie, żółtawobrudne story spuszczone. Wypełzłe
[44] zielone firanki. Komoda, na niej parę fotografii i bardzo niegustowny, tani kapelusz damski. Za lustrem tanie japońskie wachlarze. Na stole, okrytym czerwonawym suknem, lampa naftowa, słabo płonąca; papierowa żółta umbra, obok dzban z resztkami piwa i szklanka do połowy opróżniona. Obok łóżka na podłodze leżą w bezładzie suknie kobiece, jak gdyby zrzucone w pośpiechu. W łóżku śpi
dziewka; oddech jej spokojny. Na kanapie leży
hrabia zupełnie ubrany, w paltocie koloru szarego; kapelusz leży koło kanapy na ziemi.
HRABIA
budzi się, przeciera oczy, podnosi się szybko, siada, spogląda w około siebie.
1349Gdzież jestem… Ach tak… Rzeczywiście więc poszedłem z tą kobietą do domu…
Wstaje prędko, patrzy w około, widzi jej łóżko.
1350Leży tu. Co się mężczyźnie w moim wieku jeszcze zdarzyć może? Nie mam pojęcia, czy mnie tu przynieśli? Nie… widziałem przecież — przychodzę do pokoju… tak… byłem jeszcze trzeźwy, czy też się wytrzeźwiłem… albo… czy tylko dlatego, że mi ten pokój coś przypomina?… Słowo honoru, no tak… wczoraj to widziałem…
spogląda na zegarek
1351co! wczoraj, przed kilku godzinami — ale wiedziałem, że coś się stanie… przeczuwałem to… jak tylko zacząłem pić, czułem, że… I cóż się wreszcie stało?… Więc nic… Albo może…? Słowo honoru… od… od dziesięciu lat nie spotkało mnie coś takiego, abym nie wiedział na pewno… Więc krótko a węzłowato, byłem pijany. Gdybym tylko wiedział, od kiedy… To jeszcze przypominam sobie dokładnie, kiedym wszedł z Lulem do tej kawiarni prostytutek nie, nie… od Sachera jeszcze wyszli — śmy… później dopiero w drodze… Prawda, przecież jechałem z Lulem w moim powozie… Ale po co sobie głowę łamię. To zresztą wszystko jedno. Trzeba się stąd wynieść.
Wstaje. Lampa się chwieje.
1352O!
Spogląda na śpiącą.
1353Ona ma sen zdrowy. Nie mogę sobie wprawdzie nic przypomnieć — ale położę jej pieniądze na stoliku… i serwus…
Stoi przed nią, patrzy długo na nią.
1354Gdybym nie wiedział, czym ona jest!
Przypatruje się jej długo.
1355Dużo takich znałem, które nawet we śnie cnotliwie nie wyglądały. Słowo daję… Lulu znów by powiedział, że filozofuję, ale to prawda, że sen wyrównuje wszystko, jak jego brat, niby śmierć… Hm, chciałem tylko wiedzieć, czy… Nie, musiałbym sobie to przypomnieć… Nie, nie, zaraz upadłem na kanapę… i nic się nie stało… To nie do uwierzenia, jakie te wszystkie kobiety nieraz do siebie podobne… No chodźmy.
Chce odejść.
1356Tak, prawda.
Bierze portfel i chce wyjąć banknot.
DZIEWKA
budzi się
1357Któż tam tak zaraz rano?
poznaje go
1358Serwus mały!
HRABIA
1359Dzień dobry. Spałaś dobrze?
DZIEWKA
wyciąga się
1360Chodź tu. Daj mi całusa.
HRABIA
pochyla się nad nią, po namyśle znów chce odejść
1361Chciałem właśnie odejść.
DZIEWKA
HRABIA
DZIEWKA
HRABIA
prawie zażenowany
DZIEWKA
1366Serwus, przyjdź znów kiedyś.
HRABIA
1367Bądź zdrowa. Nie podasz mi rączki?
Dziewka wysuwa rękę spod kołdry.
HRABIA
bierze jej rękę i całuje ją machinalnie, zauważył to i śmieje się
1368Jak księżniczka. Zresztą, gdyby tylko…
DZIEWKA
1369Czego tak na mnie patrzysz?
HRABIA
1370Jeżeli widzi się tylko główkę, jak teraz… Po przebudzeniu się jest także niewinną… słowo honoru, można by wszystko w siebie wmówić, gdyby tylko nie było tak czuć nafty.
DZIEWKA
HRABIA
1372Ile ty masz właściwie lat?
DZIEWKA
HRABIA
DZIEWKA
HRABIA
DZIEWKA
1377Dziewiętnaście skończyłam.
HRABIA
DZIEWKA
HRABIA
1380Toś ty wcześnie zaczęła.
DZIEWKA
1381Lepiej za wcześnie niż za późno.
HRABIA
siada na łóżku
1382Powiedz mi, czy jesteś właściwie szczęśliwą?
DZIEWKA
HRABIA
1384Pytam, jak ci się wiedzie?
DZIEWKA
1385O, mnie zawsze dobrze się powodzi.
HRABIA
1386Hm… Powiedz, czy nie przyszło ci nigdy na myśl, że mogłabyś zostać czym innym?
DZIEWKA
1387Czymże mogłabym zostać?
HRABIA
1388Wszak… tyś naprawdę ładna. Mogłabyś na przykład mieć kochanka.
DZIEWKA
HRABIA
1390Wiem przecież — mam jednak na myśli jednego takiego, wiesz, co by cię utrzymywał, abyś nie potrzebowała z każdym się wdawać.
DZIEWKA
1391Ja też nie wdaję się z każdym. Chwała Bogu tego nie potrzebuję. Już sobie potrafię wyszukać facetów.
Hrabia> rozgląda się po pokoju.
DZIEWKA
zauważyła to
1392W przyszłym miesiącu przeprowadzamy się do miasta na Spiegelgasse.
HRABIA
DZIEWKA
1394No, gospodyni i tych parę dziewcząt, co tu mieszkają.
HRABIA
1395Tu inne jeszcze mieszkają —
DZIEWKA
1396A jakże, zaraz obok… nie słyszysz… to Mila, co była także w kawiarni.
HRABIA
DZIEWKA
1398To Mila, ona chrapie cały boży dzień, aż do dziesiątej wieczór. Potem wstaje i idzie do kawiarni.
HRABIA
1399Ależ to okropne życie.
DZIEWKA
1400Pewnie. Gospodyni dość się też o to gniewa. Ja jestem już o dwunastej w południe na ulicy.
HRABIA
1401Cóż ty robisz o dwunastej na ulicy?
DZIEWKA
1402Cóż mam robić? Spaceruję.
HRABIA
1403Ach tak… naturalnie…
Wstaje, wyjmuje portfel, kładzie banknot na stoliku.
1404Adieu!
DZIEWKA
1405Już idziesz… Serwus… Przyjdź znowu kiedy.
Odwraca się na drugi bok.
HRABIA
staje znowu
1406Słuchaj no, tobie już wszystko jedno, co?
DZIEWKA
HRABIA
1408Myślę, że ci to już nie sprawia żadnej przyjemności.
DZIEWKA
ziewając
HRABIA
1410Tobie wszystko jedno, czy młody, czy stary, czy…
DZIEWKA
HRABIA
1412Przypominam sobie coś
nagle
1413słowo daję, teraz już wiem, kogo mi przypominasz, to jest…
DZIEWKA
1414Jestem do kogoś podobna?
HRABIA
1415Nie do uwierzenia, nie do uwierzenia, proszę cię bardzo, nie mów nic, chociaż chwileczkę…
patrzy na nią
1416ta sama twarz, zupełnie ta sama twarz.
Całuje nagle jej oczy.
DZIEWKA
HRABIA
1418Słowo honoru, szkoda, żeś ty… nie co innego. Miałabyś szczęście.
DZIEWKA
1419Tyś taki sam jak Franek.
HRABIA
DZIEWKA
1421Kelner z naszej kawiarni…
HRABIA
1422Dlaczego jestem taki, jak Franek?
DZIEWKA
1423Bo ten także zawsze gada, że mogłabym, i żebym za niego poszła.
HRABIA
1424Dlaczegóż tego nie zrobisz?
DZIEWKA
1425Ślicznie dziękuję… nie chcę wyjść za mąż, nie, za nic w świecie. Może kiedyś… później.
HRABIA
1426Te oczy… te same oczy… Lulu powiedziałby, żem głupiec — ale chcę raz jeszcze te oczy ucałować… tak… a teraz, bądź zdrowa, idę już.
DZIEWKA
HRABIA
u drzwi
1428Słuchaj… powiedz… nie dziwi cię to wcale…
DZIEWKA
HRABIA
1430Że nic od ciebie nie żądam.
DZIEWKA
1431Jest dużo mężczyzn takich, co rano nie mają ochoty.
HRABIA
1432Prawda…
do siebie
1433To głupie, że chcę, aby ona się dziwiła… Serwus…
jest u drzwi
1434Właściwie irytuje to mnie. Wiem przecież, że takim kobietom idzie tylko o pieniądze… co mówię — takim… to ładnie… powinienem się raczej cieszyć, że nie udaje… Słuchaj, wiesz, przyjdę znów kiedy do ciebie.
DZIEWKA
z przymkniętymi oczyma
HRABIA
1436Kiedy cię można zastać?
DZIEWKA
1437Ja zawsze w domu. Zapytaj tylko o Leokadię!
HRABIA
1438Leokadia… ładnie — bądź zdrowa.
u drzwi
1439Jeszcze mi szumi wino w głowie. Więc to bajeczne… byłem u takiej i nie zrobiłem nic więcej, tylko w oczy pocałowałem, bo mi kogoś przypomina…
zwraca się do niej
1440Leokadio, czy ci się to częściej zdarza, że ktoś tak od ciebie odchodzi?
DZIEWKA
HRABIA
DZIEWKA
HRABIA
1444Nie… czy był już kto u ciebie — i niczego nie żądał?
DZIEWKA
1445Nie, to mi się jeszcze nie zdarzyło.
HRABIA
1446Więc cóż myślisz? Że mi się nie podobasz?
DZIEWKA
1447Czego bym ci się nie miała podobać? W nocy jużem ci się podobała.
HRABIA
1448Ty mi się i teraz podobasz.
DZIEWKA
1449Ale w nocy podobałam ci się więcej.
HRABIA
1450Na jakiej podstawie to sądzisz?
DZIEWKA
1451Czego się tak głupio pytasz?
HRABIA
1452W nocy… powiedz, czy nie padłem zaraz na kanapę?
DZIEWKA
1453Rozumie się… razem ze mną.
HRABIA
DZIEWKA
1455Tak, nie pamiętasz już?
HRABIA
1456Ja… myśmy razem… no tak…
DZIEWKA
HRABIA
1458Zaraz… tak… więc to tak było!…
DZIEWKA
1459Tak, mój mały. Aleś musiał być porządnie urżnięty, kiedy sobie nic nie przypominasz.
HRABIA
1460Tak… — A więc przecież… jest dalekie podobieństwo… Serwus…
nadsłuchuje
1461Co się tam stało?
DZIEWKA
1462Pokojówka już wstała. Daj jej coś przy wyjściu. Brama otwarta, zaoszczędzisz szperę[46].
HRABIA
1463Tak.
w przedpokoju
1464Więc… Przecież byłoby to piękne, gdybym ją tylko w oczy całował. Zakrawałoby to niby na przygodę… Nie było mi znać sądzonym.
Pokojówka otwiera drzwi.
1465Co się tam stało?
POKOJÓWKA
HRABIA
1467Ach tak…. dzień dobry… dzień dobry.