Tadeusz MicińskiNoce polarneUmarły świat
1
Pokażę zamek wam nad czarną głębią,
zarosły w tarnię, bluszcz i dziewięciornik —
pokażę duchów siedzibę jastrzębią,
wydartą przez mój miecz, a nie paciornik,
5i pójdę z wami w śpiewne kurytarze —
podziemny znicz i piorun wam ukażę.
Królestwo moje na miedzianej turni
nad łez doliną w gradach i obłoku;
na skalnej zbroi śnią rycerze jurni,
10kołysząc włócznie zielone w otoku —
nad hełmem szafir, gwiazdami usiany,
a pod pancerzem serce i wulkany.
Jałowcem pachną krzesanicy pola,
białe pustynne jak sybirski cmentarz —
15wszystko tu wieczne, jak ból i niedola,
a choćbyś z pułkiem szedł, jak regimentarz,
widząc toń zimną i martwą jeziora,
poczujesz nagle w sercu szpon upiora.
Dni moje przeszły, jak cień — i nic w górze —
20o Chryste — i Tyś minął — jestem dumny,
widząc zmierzch bogów — serce mam w marmurze,
a me tęsknoty zwarły się w kolumny
krwawych bazaltów… Nie dbam o bożyszcza —
z Walhalli mojej dymią mrok i zgliszcza.
25
Zwano mię Chrobry. Stalowe koncerze
biły jak hajnał w mego ducha dzwony,
mój róg na puszczach zwoływał rycerze
i rzewne w gajach straszył dziwożony,
gdym wiódł w uroczne rzek leśnych zakręty
30purpurą strojne, zdobyte okręty.
Obłok się we mnie wpił żelaznolicy
i głaz otulił, jak giezło grobowe.
Pamięć półsenną dawnej mam świątnicy,
kiedy się w tęczach ukazował Prowe
35i pszczół pobrzękiem szumiały lewady —
pod rosochatym dębem wojsk obrady.
Lecz świat mój umarł. Błądzę nad wybrzeżem
wsłuchany w pomruk wilgotnych kamieni.
Mój róg — bez echa… Cisza mi pacierzem
40była, a dziś już me serce rumieni.
Gram tryumf — wicher mi łka przez szczeliny —
gram wieszczby — miesiąc zakrwawia się siny.
Umarł… więc wichru i słońcu czarnemu,
które już złotych nie wyda owocy,
45gram, — a hymnowi niewyśpiewanemu
wtórują cienie nadgwiaździstej Mocy…
Mój Bóg już umarł… w ogniu swe sztandary
palę: miłości, nadziei, wiary…