Józef BirkenmajerWycieczkaListy matczyne
(Wiersz odznaczony pierwszą nagrodą na konkursie w Krakowie)
1Na dnie najgłębszej, najcichszej szufladki,
ukrytej w biurku — niby dusza w ciele —
chowam skarb wielki: listy mojej matki
pisane do mnie przez różnych lat wiele.
5Tu, gdzie ich żadne nie dosięgną zgiełki,
leżą spokojnie — jak w morzu perełki.
Niegdyś latały — niby białe ptactwo —
na śmigłych skrzydłach — hen w świat gdzieś odległy..
Dziś, zakończywszy bezdomne tułactwo,
10na jedno gniazdo gromadnie się zbiegły
i tutaj rzeszą zgodną i bezgwarną
— snać pomęczone lotem — wraz się garną.
Ja im przytułek dałem i gościnę — —
zabiegiem tutaj zebrałem je skrzętnym —
15i wydzierałem te listy matczyne
losom złowrogim i ludziom niechętnym.
Były mi zawsze przedmiotem mej troski
i strzegł ich pilnie afekt mój synowski…
Nie zniszczył mi ich burz rozlicznych zamęt
20(jak to się stało — nigdym nie wyświetlił! ).
Już tu i ówdzie przybladł w nich atrament,
a papier pożółkł, zszargał się i zetlił —
i rzekłbyś, że go lada siła zetrze,
jak liść jesienny, miotany na wietrze.
25Lecz na tych kartkach wytartych i wiotkich,
co zwiędły, mamo, jak twoje oblicze,
ileż uśmiechów — jako ono — słodkich!
jakież w nich siły biją tajemnicze,
jakież — w młodości duchowej rozkwicie —
30drga w nich przepiękne i prawdziwe życie!…
Niby to jeno cyfry i litery — —
a przecie w każdej literze i cyfrze
kryje się serca twego okruch szczery,
tętnią, śpiewają uczucia najżywsze —
35bo twego pisma misterne przędziwo
jest jak żył siatka, krwią nabiegłych żywą…
W samotnych chwilach wyjmuję te listy
i odczytuję od deski do deski.
Wtedy mi w sercu zdrój wytryska czysty
40i w duszy spokój jawi się niebieski
i tonę cały w czarownej powieści,
obejmującej — lat moich trzydzieści…
Pierwszy z nich — w drżącym nakreślony tonie:
cicho się zwierzasz matce swej… ponieważ
45czujesz, że oto zagościł w twem łonie
ktoś, kogo pragniesz — kogo się spodziewasz —
ktoś, kto twojemu sercu jest już bliski…
W chwiejnych literkach lśnią szczęścia pobłyski…
50Dalej — w następnych listach kilkunastu
dźwięczą wyrazy serdecznej tęsknoty
ku dalekiemu posyłane miastu,
gdzie bawił ojciec — — o zdrowie kłopoty — —
i dziwne lęki — duszę targające —
55choć podróż trwała coś ze dwa miesiące.
W każdym dopisek jest o mnie — na brzeżku —
i tam nazywasz mnie: «nasze maleństwo»…
W spojrzeniu mojem — i w każdym uśmieszku —
do ojca mego widzisz podobieństwo — —
60Piszesz, że moje dziecięce gruchania
łagodzą smutek twojego rozstania…
A potem listów — już do mnie — plik gruby: —
pragniesz, by syn twój, co się w szkołach kształci,
nauką swoją przyczyniał ci chluby
65i żeby swojem sprawowaniem dał ci
szczęście i radość… ale ja, zły chłopak,
często czyniłem prośbom twym naopak.
Gdy karę za to wzięło krnąbrne chłopię
i Bóg mu zesłał nędzę i tułaczkę,
70nawet w strzeleckim ponurym okopie
całą twych listów otrzymałem paczkę…
Szły za mną listy twe w obcą krainę — —
Łzy w nich piekące były — łzy matczyne…
Listy te były zwięźlejsze — niż tamte — —
75A prócz podpisu twojego, o mamo,
miały też podpis: «N… Zensurbeamte…»
Zaś tekst niejedną był upstrzony plamą
i czasem ktoś w nich stronicę roztargał —
ktoś, co świętości moje miał… za szpargał…
80Dziś kiedym z własnych doświadczeń dopiero
pojął, co znaczy kochać — własne dzieci,
radość odczuwam dziecięcą i szczerą,
ilekroć do mnie z oddali przyleci
list twój, o matko, tchnący staroświeckiem
85pięknem… list, w którym wciąż jestem twem dzieckiem,
Każdy z tych listów w sercu mem rozdzwania,
myśl mą pogłębia, wiąże i uzacnia,
budzi wspomnienia i przyszłość odsłania,
krzepi mą ufność i wolę mą wzmacnia…
90Druhy mej doli — życia mego świadki!
Najdroższe listy — listy mojej matki!…