Jan KochanowskiPieśń IV[1]
1Kiedy by kogo Bóg był swymi słowy
Upewnił, że miał czasu wszelakiego
Strzec od złych przygód jego biednej głowy,
Miałby przyczynę żałować sie
[2] swego
5Nieszczęścia, płacząc, że mu sie nie zstało
Dosyć tak zacnej obietnicy Jego,
Ale że Bogu z nami sie nie zdało
Tak postępować; prózno narzekamy,
Że sie co przeciw myśli nam przydało
[3].
10Wszyscy w niepewnej gospodzie mieszkamy,
Wszyscysmy pod tym prawem sie zrodzili,
Że wszem przygodom
[4] jako cel być mamy.
Na tym rzecz wszytka, żebysmy nosili
[5]
Skromnie, cokolwiek na człowieka przydzie,
15A w niefortunie nazbyt nie tesknili
[6].
Płacz albo nie płacz, z drogi swej nie zydzie
Boskie przejźrzenie
[7], prózno sie kto zdziera
[8]:
Niewola ciągnie, choć kto nierad idzie.
Nadzieja dobra serca niech podpiera
[9];
20Zaż to, że źle dziś, ma źle być i potym?
Jedenże to Bóg, co i chmury zbiera,
I co rozświeca niebo słońcem złotym.