Karol MaliszewskiSens (Ostrołęka)
1Obudziłem się na granicy województw.
Zakopywano zwłoki sarny
i dano mi to oglądać przez ramię. We śnie
pisałem wiersze, nie oglądając się
5na D.Ś., M.G., na nikogo.
Teraz, przebudzony, budziłem niesmak
mieszając rzeczy, podnosząc sweter,
rozrzucone gazety.
Mówcie, co chcecie.
10Zastanówcie się, co mówicie.
Dowolne nazwiska: kryją się w płytkich okopach sensu.
Zaraz potem jest lepko, butelka
po wódce na sąsiednim fotelu.
15Brudni ludzie wysiedli w Pułtusku,
ulewa chciała ich umyć, ale nie dała rady.
Jeden z dyskutantów miał rację.
Musiałem to przespać.
I kartkę przewróciła ciepła ręka
20zza szyby, zza chmur podobnych do trumien.
Bóg chyba jest. Jak promień.
Tylko coś we mnie wyschło, w przerwie.
Tamtędy leje się woda, mówi kierowca.