Bolesław Leśmian
Podlasiak
Tymczasem już jedna gałąź ciemnego jeszcze dębu rozwidniła się pokątnie — soczysta od rosy i bursztynowa...
Tymczasem już jedna gałąź ciemnego jeszcze dębu rozwidniła się pokątnie — soczysta od rosy i bursztynowa...
Z rozpaczą i przerażeniem wyczekiwałem świtu. Dusza moja i oczy spragnione były jednego choćby promienia...
Spojrzałem na jej dno i oczy moje wypełniły się nagle tysiącem skier, gdyż oto dno...
Księżyc wynurzył się spoza obłoków i rozjarzył kotlinę. Diamenty dziko i zimno połyskiwały w świetle...
— Boję się tylko — zauważyła królewna, ziewając trwożnie — boję się pościgu mego ptaka. Pała dla mnie...
Księżyc wypłynął spoza wierzchołków drzew i oświecił dżunglę i jezioro, które natychmiast okryło się srebrną...
W normalnym stanie światło świadomości oświeca dużo przedmiotów naraz, tak że z jednej strony potrzeba...
Ale na czym polega, że nasz właśnie kraj nieszczęśliwy, którego cała historia zda się być...
Motyw ten przeznaczony jest do zaznaczania fragmentów, w których opisy oddziaływania lub przemian światła (wschodów i zachodów słońca, tajemniczego blasku księżycowego itp.) mają wpływ na postrzeganie rzeczywistości, oddają stan psychiczny bohaterów, czy wręcz dają wgląd w prawdę o świecie. Z tym ostatnim przypadkiem mamy do czynienia np. w Marii Malczewskiego (która, niestety, nie znajduje się obecnie w lekturach szkolnych), kiedy Wacław wraca nocą do swej ukochanej Marii, dopełniwszy warunków, które miały zapewnić akceptację ich związku, pełen nadziei na spokojne, szczęśliwe życie i spełnienie swej miłości. Wchodzi przez okno do sypialni Marii — zupełnie w guście kochanka romantycznego — lecz na łożu zastaje jej ciało nie uśpione, ale martwe. W drodze i w pokoju Marii towarzyszy Wacławowi księżyc, którego „twarz” zdaje się być ironicznie uśmiechnięta — jakby szydził on z bezowocnych usiłowań i daremnych pragnień ludzkich. Światło księżyca, padając na trupa dziewczyny, daje mu pozór życia — Wacław stara się początkowo ocucić Marię, a kiedy odkrywa prawdę (że podstępnie wywabiono go z domu, żeby Marię zamordować), popada w szaleństwo. Światło księżyca, zwyczajowo oświetlające schadzki kochanków i tu przywołane początkowo w pozornie podobnej funkcji, ostatecznie służy odsłonięciu prawdy o ironii tragicznej, wpisanej w los człowieka, ironii określającej jego kondycję.
W Sklepach cynamonowych Schulza znajdziemy natomiast opis oddziaływania silnego światła słonecznego — skutkiem czego latem słońce jakby nakłada na wszystkie twarze tę samą maskę swych czcicieli, tj. nadaje wszystkim twarzom ten sam grymas.
Ponadto istnieją oczywiście jeszcze konwencjonalne znaczenia wschodu słońca (zmartwychwstanie, początek życia) i zachodu (śmierć, początek panowania mrocznych sił zła); zob. też: pozory, cień.