1«Czy ci się choć raz powiedzie
Siedzieć grzecznie przy obiedzie?
Czy nie będziesz się, Pawełku,
Choć raz huśtać na krzesełku?
5Czyż potrzebna dyscyplina
[1]?»
Tak zapytał ojciec syna,
A mamunia w strachu cała,
Tylko drżała i milczała,
Tylko z boku na Pawełka
10Spoglądała przez dwa szkiełka.
Lecz synkowi nic nie nada:
Ani groźba, ani rada;
Kręci się na wszystkie strony,
Dokazuje jak szalony
15I potrąca stół nogami,
Aż rosołem obrus plami.
«Czyś słyszał?» znów ojciec w złości
Do małego jegomości.
Ale już za późno było,
20Z posłuszeństwa syn wyzuty
[2],
Kręcił, huśtał się dopóty,
Aż się krzesło przechyliło
I Pawełek buch! na ziemię:
I padając obrus chwyta,
25Ściąga wszystko, aż go w ciemię
Uderzyła szklanka zbita!
Obiad cały doskonały
Leguminka,
Flaszka winka
30I Pawełek w wielkiej trwodze
Pod obrusem, na podłodze.
Ojciec krzyczy w wielkim gniewie,
Gdzie Pawełek, wcale nie wie,
A mamunia w strachu cała,
35Tylko drżała i milczała,
Tylko z boku na Pawełka
Spoglądała przez dwa szkiełka.
Aż tu ojciec daje susa,
Łap Pawełka spod obrusa,
40(Kto nie wierzy, jeśli łaska,
Niechaj zajrzy do obrazka)
«Wyłaź, mały ty ladaco!
Patrz, coś zrobił z moją pracą!
Zbite szklanki i talerze,
45Obiad na nic, aż złość bierze!»
Aż trzeszczała dyscyplina,
A mamunia w strachu cała,
Tylko z boku na Pawełka
50Spoglądała przez dwa szkiełka.