- Anioł: 1
- Bóg: 1 2
- Broń: 1
- Car: 1
- Chłop: 1 2 3 4 5 6
- Choroba: 1
- Chrystus: 1
- Ciało: 1 2 3
- Cnota: 1
- Cud: 1
- Czyn: 1 2
- Dar: 1
- Droga: 1
- Dusza: 1 2 3
- Dziecko: 1
- Gniew: 1
- Grzech: 1
- Idealista: 1
- Kondycja ludzka: 1 2
- Konflikt: 1 2 3
- Konflikt wewnętrzny: 1
- Krew: 1
- Lud: 1 2 3
- Morderstwo: 1
- Naród: 1 2 3 4
- Niewola: 1
- Obraz świata: 1
- Odrodzenie: 1
- Ofiara: 1
- Ojczyzna: 1
- Państwo: 1
- Polak: 1 2 3 4 5 6
- Polityka: 1 2
- Polska: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Przemoc: 1
- Religia: 1
- Rosja: 1 2
- Rosjanin: 1
- Samobójstwo: 1
- Stworzenie: 1
- Szatan: 1 2
- Szlachcic: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Śmierć: 1
- Upiór: 1
- Walka: 1 2
- Walka klas: 1 2
- Wąż: 1
- Władza: 1
- Wolność: 1
- Wróg: 1
- Zbawienie: 1
- Zbrodnia: 1
- Zło: 1 2
- Zwierzę: 1 2
Zygmunt KrasińskiPsalm miłości
Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, stałem się jako miedź brząkająca albo cymbał brzmiący.
Choćbym miał proroctwo i wiedziałbym wszystkie tajemnice i wszelką
umiejętność i choćbym miał wszystką wiarę, tak, żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, nicem nie jest.
Św. Paweł, List do Koryntian, rozdz. XIII, 1–2[1]
1Przeciw piekłu podnieść kord!
Bić szatanów czarny ród!
Rozciąć szablą krwawy knut
Barbarzyńskich w świecie hord!
5Lecz nie nęcić polski Lud,
By niósł Szlachcie polskiej mord!
Marne wrzaski — próżne mowy —
Z krwi i z błota stary świat!
My do innych idziem lat,
10Promień z Niebios spadł już nowy!
Niemowlęctwem wolnych ludzi
Gilotyna i grabieże!
Dzieciom luby wściekły gniew!
15I w wylaną, bratnią krew
Wierzą, ciemne, w ślepej wierze!
Nie wolności dotąd człowiek,
To wolności wstało zwierzę!
Lecz czas łuskom odpaść z powiek —
20Czas już przejrzeć Boga wolę!
Czas anielski podjąć trud,
Czas odrzucić wszelki brud,
I tym samym znieść niewolę! —
CzynNie jest czynem — rzeź dziecinna!
25Nie jest czynem — wyniszczenie!
Jedna prawda boska, czynna,
To przez miłość przemienienie!
Z Szlachtą polską — polski Lud,
30Jak dwa chóry — jedno pienie! —
Wszystko inne — złudą złud!
Wszystko inne — plamą plam!
I Ojczyzna tylko tam! —
35Z Szlachtą polską — polski Lud.
Dusza żywa z żywym ciałem
Zespojone świętym szałem;
Z tego ślubu jeden Duch,
Wielki naród polski sam,
40Jedna wola, jeden ruch,
O! zbawienie tylko — tam! —
By przepalić czarta moc,
Ten świat w gorszą wpycha noc,
45Ten mądrości wiecznej bluźni. —
Choćby nie był Moskal rodem,
Ten Moskalem stał się z ducha,
Ten mongolskich natchnień słucha —
Moskwa-piekło mu narodem.
—
50Szata Polski nieskalana,
Przenajczystsza i świetlana —
Jak niewinność trudu trudów,
Jako odkup wszystkich Ludów
Dotąd w Polski grobie leży! —
55Ten, kto wzniesie pierwszy rękę,
By śnieg zetrzeć z tej odzieży,
Kto przemieni w zbrodnią — mękę,
Kto przekuje w nóż kajdany,
A nie w szablę — ten przeklęty! —
60Tego straszna gna pokusa —
Ni mu rozwój światów znany —
Ni objawion mu Duch Święty,
Ni pamiętan duch Chrystusa! —
On bez myśli, on bez serca —
65W Boga skarbcach nic nie kupi —
On nieszczęsny i on głupi,
Jak kat każden i morderca!
Innym sprawę wiodą torem!
70Nikt przez mordy i katusze
Nie był wieków Dyktatorem!
Raczej żyją niebezpiecznie,
Raczej w końcu giną sami,
Lecz zwycięstwo ich trwa wiecznie —
75A z nich żaden się nie splami
Terroryzmem — by do szaty
Purpurowej brał szkarłaty
Z braci swoich zżętej głowy —
— Ani Cezar stary w Rzymie!
80Ani Francji Cezar nowy
[2]!
Każde krwawe w dziejach imię,
Ach! nosiła mierna dusza!
Słaby tylko rzeź wybiera:
Czy mu imię jest — Mariusza
[3],
85Czy mu imię — Robespierra
[4]!
Poprowadzi Lud do bitwy,
Kto prowadzić Lud ten umie:
Szlachta Polski — Rusi — Litwy!
90Pierśże czyja kwitnie w blizny?
Kto się palił wciąż ofiarą
Na ołtarzach tej Ojczyzny?
Kto nad Ludu błędną marą,
Nad przepaścią ciemną jeszcze,
95Skrzył się cały w żary wieszcze?
Kto sam z władz swych się rozbierał,
Narodowi pootwierał
Przyszłe, wielkie bytu niwy?
Ani kupcy — ni Żydowie —
100Ani mieszczan też synowie —
Lecz ród szlachty nieszczęśliwy! —
Ród, co nie znał z wrogiem miru
[5],
Żniwem trupim ścinan w boju,
Lub zapędzan do Sybiru —
105Oni tylko — dotąd oni,
Z Polską w sercu — z mieczem w dłoni —
Dniem i nocą bez pokoju!
Któż zachwycon zdarzeń ściekiem,
Nie popełnił nigdy winy?
110Chyba jeden — ten Jedyny,
Co był Bogiem a Człowiekiem!
Jakiż naród — jakiż stan —
Wiekże jaki z czystym czołem
Krzyknąć może: «Jam Aniołem!
115Jam nie zadał drugim ran!»
Gdy z grzesznika człowiek inny
Wylatuje śród cierpienia —
Tak jak Feniks, co się zmienia —
120Nieśmiertelny — śród płomienia!
A wyleciał ptak ten nowy,
Syn zbudzonych z snu rozbiorem!
Ani zasnął ojców wzorem!
Zjeżył skrzydła — ścisnął szpony —
125I w powietrzu gryzł korony,
Berła, miecze i okowy,
Które trzyma ptak dwugłowy!
Braci moich ryty ślad!
130Wy go słówmi nie zmażecie,
Bo tchnie w dziejach Boży ład!
Ich za Polskę — ścigał świat,
Ich za Polskę — męczył kat —
Nie od wczoraj — od lat wiela
135Pierś im palił skwarny brzeg —
Lub krył oczy wygnań śnieg
I więziła Cytadela!
Na alpejskich skał wyżynie,
Po śródziemnych fal błękicie,
140Na italskim Apeninie,
Na hiszpańskich Sierrów
[6] szczycie,
Na germańskich niw równinie,
Po moskiewskich wszystkich lodach,
Na francuskim każdym polu,
145Po wszech ziemiach — po wszech wodach,
Sieli przyszłej Polski siew
Boże ziarna — własną krew —
— I wy syny tego bólu! —
Tam Lud święty, Szlachta święta
150Nie kto inny — prowadziła! —
A ją natchnień wiodła siła;
Bez niej dzisiaj wam by pęta
Ducha żarły, a nie ciało —
Bo Lud martwy sam — to mało —
155Ogrom leży, a bez czucia —
Jeszcze trzeba iskry z nieba,
A nie z ziemi do rozkucia
Marzącego w śnie olbrzyma —
I bez Szlachty — Ludu nié ma!
160Z życiem wiernie przechowanem
Ona stoi na mogile,
W której zmartwychwstańców tyle! —
Ona Ludu dziś kapłanem!
Dzierży w ręku moc ofiary —
165Gróźb nie lęka się ni kary —
Bo zdeptała świat wasz stary,
Świat zawiści — mordu — ciemna —
W którym tylko moc ujemna.
Wie się ona przeznaczoną
170Do noszenia tu korony!
Lecz jedyną tu koroną
Wylać Ducha na miliony!
Duszom wszystkim — myśli z nieba!
175
Lecz do coraz wyższych kół
Iść przez drugich podnoszenie —
Tak Bóg czyni we wszechświecie!
Bo cel światów — szlachetnienie!
180Wy, co wyższe zniżać chcecie,
Patrzcie! patrzcie! — Od kamienia
Jak stopniami Pan przemienia
Duchy stworzeń. — Zrazu senny
Wszczątek życia, aż powoli
185Wydobędzie się z niewoli,
— Walka trudna i trud boli —
Lecz podnosi się kształt zmienny —
Wreszcie przywian Duch z daleka
Wdziewa na się pierś człowieka. —
190Głaz, kwiat, zwierzę śniły z cicha —
On ku niebu pnie już głowę —
Do Aniołów pieśnią wzdycha
Między gwiazdy eterowe!
Obraz świata, Stworzenie, Kondycja ludzka, Szlachcic, Polak, Zwierzę, Chłop, KonfliktWszystko, wszystko, wiecznie, wszędzie
195Rwie się w górę z Bożej myśli!
Z wiecznym Bogiem ten nie będzie,
Kto inaczej świat swój kryśli!
Kto nie zszlachcić naród cały,
Lecz chce szlachtę zedrzeć z chwały —
200Może chwilkę w gruzach siędzie,
Braci schłopi lub obali —
Lecz nie wzniesie Ludu daléj. —
Bo wszechświata prawom wbrew
Sennych zbudzi nie na ludzi —
205Zbudzi sennych na zwierzęta! —
Miasto
[7] świateł wielkiej burzy
Ujrzy ziemskiej dno kałuży
I w niej polską, spiekłą krew!
— To nie polskie będą święta!
*
210Powiedz orle! orle mój!
Białoskrzydlny, niezmazany,
Skąd tych czarnych myśli rój?
One rosną — gdzie kajdany!
215Co rozkłada Duchów skład!
Niczym Sybir — niczym knuty
I cielesnych tortur król!
Lecz narodu duch otruty —
To dopiero bólów ból! —
220
Przed wszystkich oczyma! —
Tym, że stoi, już kusiciel:
— Chyba Boga nié ma! —
Sprosnościami hydnej dumy
225Pomięszał rozumy!
Rozwiązuje sam sumienia,
Przez ogrom cierpienia!
Sieje kłamstwo i ciemnotę,
Zmieni zbrodnią — w cnotę!
230Bohatyrów on przekaci
Na trupach ich braci!
On przyuczy dzieci małe
Wierzyć w mord jak w chwałę!
Wezmą sztylet mdłe panienki,
235Jak różę do ręki!
Powie siostra: «Bracie, weź,
Bo zbawieniem rzeź!!»
Oszaleją, jego szałem
Rozwściekną — wścieklizną!
240Jak on będą — piekłem całem,
Nie niebem, ojczyzną! —
Złej godziny to są mary!
Ty zostaniesz niedotknięta!
245Ty nie zbędziesz dawnej wiary,
Że ten tylko więzy przetnie,
Kto namaszczon cnoty znakiem;
Że na ziemi być Polakiem
To żyć bosko i szlachetnie!
250Niechaj szepczą jezuity,
Niechaj wrzeszczą demagogi,
Że cel wielki a ukryty
Odwszetecznia podłe drogi —
Że przypadków idąc kołem,
255Wolno w bagna zajść szatana!
Potem dusza w nich skąpana
Znów odnajdzie się aniołem —
Że się zmaże hańby kartę!
Że królestwo Boże z czarta —
260Że wszechdobro — złego warte,
Że wszechmiłość — zbrodni warta!
A otacza cię ich wiele —
Wszystkie świata chcą zwierzęta
265W zwierzę zmienić cię, Aniele!
Wszystkie złości zgromadzone!
Wszystkie fałsze i ciemnoty —
Wszystkie czarne wieku Duchy!
270Ci z nożami — ci z łańcuchy —
A chcą wszystkie mąk koronę
Zwiać ci z czoła w piekieł stronę —
Byś zmartwychwstań wielkim czynem
Nie zabłysła Serafinem! —
275By krwi twojej i łez strugi
Nie mieszkały w przyszłym niebie!
By się na nic nie przydało
Chrystusowe w tobie ciało,
Umęczone po raz drugi!
280By z najdroższej Panu — z ciebie,
Pozostała w dziejach świata
Jakaś brudna tylko szata —
By ty znikła — ty, zbawczyni,
Córko Boża, ty — daremno —
285I w sławiańskich niw pustyni
Już na wieki było ciemno! —
Jakież straszne ich postaci,
Tych kuszących bezbożników!
Tysiącami wściekłych ryków
290Proszą ciebie o mord braci!
Inni każą w imię Cara
Wierzyć tobie — żeś ty mara!
Kościotrupie u nich lice —
UpiórBoże! Boże! — to upiory
295Z smętarzowej
[8] wyszłe nory! —
Pod żebrami serca nié ma —
W miejscu serca wąż się zżyma
I wyłażą z piersi gady,
300Wszystkie hańby — wszystkie zdrady —
Obrzydliwym gnąc się ruchem,
Każda wije się łańcuchem,
Z drugą wiąże się w przestrzeni!
Już się coraz bardziej zbliża
305Tłum plugawy ten do ciebie!
Łańcuchami żmij złączeni,
Do twojego idą krzyża,
Co na wzgórzu, w czystym niebie.
Już stanęli — wznoszą głowę —
310Plwają śliny swe nieczyste
Na twe ciało promieniste,
Zarzucają z wężów wieńce
Na przebite twoje ręce,
Na twe stopy marmurowe!
315Oni ciebie by rozdarli,
Ciebie przyszłą — ci z przeszłości —
Ciebie żywą — ci umarli,
Co nie wejdą do twych włości! —
*
Polsko moja! Polsko święta!
320Nad zwycięstwa stoisz progiem;
Kres to męki twój ostatni!
Niechaj tylko uwydatni,
Żeś wszechzłego wiecznym wrogiem!
Potem prysną śmierci pęta
325I ty będziesz wniebowzięta,
Bo aż w śmierci byłaś z Bogiem!
Gdy ostatnia chwila
Zgon w życie przesila,
Najsroższy bój!
330Szloch zwątpień — jęk skargi
Jęczą mrące wargi —
O! Boże mój! —
W męczeńskiej twej sile
Pokonaj tę chwilę,
335Ten zwycięż ból —
A wstaniesz na nowo,
A wstaniesz Królową
Sławiańskich pól! —
Moskiewskie mamidła
340Obietnice, sidła
Nie zwodzą już!
Dziesięć Ludów czeka
Na myśl — lub człowieka —
Myśl twoja — tuż! —
345
Z własną krwią u łona,
Przed Bogiem stań!
By wziął cię z kolei
W poczet swych idei,
350Tych świata pań! —
Dwóch bójką wiar —
— Ty i Car. —
Car, życia trąd —
355Ty, życia prąd,
Ty, życia dar!
Niech miłośnie
Jak ku wiośnie
W twą patrzą twarz!
360Bądź mistrzynią,
Co krzywości
Świata prości;
Przewodczynią
Wszechmiłości!
365Grzech wszelki maż —
Łzę wszelką susz —
Depcz ziemski szał —
Rządź światem dusz,
Gardź państwem ciał. —
370Nieś dech Pana,
Nieskalana
Ludy z trzody
Stwórz w narody:
375Stań nad niemi
Ich na ziemi
Ideałem!
Bić szatanów czarny ród!
380Rozciąć szablą krwawą knut
Barbarzyńskich w świecie hord!
Lecz nie nęcić polski Lud,
By niósł Szlachcie polskiej mord!
Jedno tylko, ach! zbawienie,
385Jeden tylko — jeden cud:
Z szlachtą polską — polski Lud,
Jak dwa chóry — jedno pienie! —
I oszczerstwa, i bluźnierstwa!
390By Carycy w grobie kości
Nie skleiły się z radości,
Trup nie parsknął w śmiech szyderstwa!
Hajdamackie rzućcie noże,
By nie klęły na was wieki,
395Że cel wieków — znów daleki!
Żeście w dumie — żeście w szale
Przewrócili losów szale
I rozbili się na skale,
Kędy wiecznie się wyrodni
400Rozbić muszą — bo na zbrodni! —
Hajdamackie rzućcie noże,
Jeśli w głębi serca wiecie,
Że w planety
[12] tego dzieje
Pan wciąż z niebios myśl swą sieje.
405— Nie przypadek rządzi w świecie —
Nikt nie stawia gmachu z błota
I najwyższy rozum — cnota! —
Hajdamackie rzućcie noże!
Bo gdy miną fale godzin,
410Co nas dzielą od odrodzin,
Będzie Polska zmartwychwstała
Wszystkich zbójców przeklinała!
— Tamci lepsi — i mniej śmieli,
Skradli ziemię — czci nie tknęli,
415Sławy wieków nie zatarli!
Niech głos Ludów to opowie!
My jaśnieli, choć umarli,
Jako jaśnią aniołowie!
420A gdy zagrzmi — o żniw porze,
Wtedy naprzód — w imię Boże!
Bierzcie szable — sierpy — kosy —
Dać żniwiarzom wszystkim grunt —
Rozpłomienić święty bunt.
425Lecieć będą, lecieć kłosy,
Ziemię zbroczy gęsty wróg,
Twierdz i więzień prysną mury —
Duchem zatlon, ogrom zgorze
Jak suchego siana stóg!
430A patrzący wiecznie z góry
Nie odwróci twarzy Bóg!