Spis treści
MedalionyDwojra Zielona
1Nieduża kobieta z czarną przepaską na oku stanęła przy ladzie. Jej równie drobny i cokolwiek dziwny towarzysz z czarnymi wąsikami zażądał dla niej okularów.
2— Przez parę lat ta pani nie nosiła okularów — powiedział znacząco i życzliwie.
3 4 5Co do oka, to okazało się, że jest nieodpowiednie. Jest za duże i nie chce wejść. A po okulary trzeba jeszcze przyjść nazajutrz.
6— Czy nie zechciałaby pani ze mną porozmawiać? Mogłybyśmy wstąpić tu obok do cukierni.
7Zdziwiła się. Nie mogła iść do cukierni. Była zajęta. Musiała wracać do mieszkania, bo jest zamknięte, a klucz ma ona ze sobą. Do mieszkania, gdzie właśnie od dwóch dni znalazła zajęcie.
8Idziemy tedy razem przez szeroką ulicę Pragi[1] i ciemną bramą przenikamy w podwórze wielkiej rudery o brudnych, poczerniałych ścianach z poodbijanym tynkiem. Głęboko w rogu, za oblazłymi z brunatnej farby drzwiami, zaczyna się mroczna sień.
9 10Drewniane schody idą pod górę nieprzerwanym ciągiem w ciemności. Trzeba się trzymać poręczy, uważnie macać podeszwami wyrwy w deskach, by nie upaść. Dopiero na pierwszym piętrze załamuje się ich ciągły bieg. Równy pomost podłogi wiedzie z powrotem do miejsca, w którym zaczynają się ponad tamtymi nowe schody i znowu jednym długim tchem sięgają piętra drugiego.
11U wejścia na trzecią kondygnację stoimy chwilę przy oknie. Patrzymy w wielkie, odrapane, ciemne i brudne podwórze.
12 13Samotność— Sprzątam i pilnuję mieszkania. Bo w tym mieszkaniu będzie żydowskie ambulatorium.
14— Więc znalazła pani swoich ludzi? Ma pani opiekę i przyjaciół?
15— Jestem sama — odpowiada spiesznie. — Jestem sama — powtarza jeszcze raz.
16— Jednak ten pan, który odszedł, kupował dla pani okulary. I oko.
17 18— Owszem, kupią mi oko. I nawet chcą wprawić zęby. — Zawahała się i ciężko wyznała: — Ale to nie jest rodzina.
19Idziemy już ostatnią kondygnacją i znów wracamy równym pomostem, obwiedzionym drewnianą poręczą. W miejscu, gdzie na niższych piętrach są okna, na trzecim otwierają się wypełzłe, chwiejne drzwi oszklone. Wychodzą na napowietrzny ganek drewniany z poręczą, uczepiony muru, trzeszczący nad próżnią.
20Zatrzymujemy się przy trzecich z kolei drzwiach, zamkniętych jak gdyby na okiennice.
21 22Wyjmuje klucz i otwiera wetkniętą w skoble[2] olbrzymią kłódkę. Drzwi otwierają się na rozległe, puste mieszkanie. Jeden pusty, ponury pokój, z umytą podłogą, drugi też wysprzątany, z niskim pod ścianą legowiskiem. W trzecim stół pod ścianą, jedno i drugie krzesło.
23— O, tutaj możemy rozmawiać. Niech pani siądzie.
24Siadamy naprzeciwko siebie przy rogu tego stołu.
25— Oni są dobrzy. Ale to nie jest rodzina — powtarza. — Nie ma nikogo. Mój mąż zabity w roku 43 na stacji Małaszewicze[3], osiem kilometrów pod Brześciem Litewskim[4]. W lagrze. Zabitych było tysiące, bo zabijali tak co dziesiątego, zabijali co parę dni. Nie, sama tego nie widziałam, ale o tym słyszałam. Bo tam nie byłam, byłam w Międzyrzecu[5]. I jedno wiem, że w 42 roku mój mąż był jeszcze żywy. Bo wtedy lotnik niemiecki wziął list do męża i była na ten list odpowiedź, że mój mąż się kłania. A później dowiedziałam się, że jest zabity.
26Wstała i wpuściła ludzi, którzy przyszli naprawić w kuchni zlew.
27— Mam trzydzieści pięć lat, tylko że tak wyglądam. Nie mam zębów, nie mam oka…
28Wyszła za mąż, mając dwadzieścia trzy lata. Mieszkali w Warszawie przy ulicy Stawki[6]. Ona pracowała w fabryce, robiła na maszynie wełniane rękawiczki, on był szewcem. Naprzód też pracował w fabryce, później robił buty w domu. Owszem, było im dosyć ciężko. Dzieci nie mieli.
29— Mąż się nazywał Rajszer, ale ja się nazywam Zielona. Bo nie miałam papierów i zapisali mi nazwisko ojca.
30Po chwili zastanowienia dodała jeszcze:
31— A na imię mam Dwojra[7].
32W roku 39 bomby rozwaliły dom[8] na Stawkach. Stracili wszystko — rzeczy, ubrania. I przenieśli się do Janowa Podlaskiego[9].
33 34— Tam już nosiliśmy żółty trójkąt, sześć takich szpicy, palestyński znak. A dopiero później nosiliśmy opaski.[10] Oboje.
35W październiku 42 roku już męża nie było, bo pracował w tym lagrze Małaszewicze. Wtedy całe miasto Janów Podlaski wysiedlili do Międzyrzeca. To był taki Judenstadt[11], tam byli wszyscy Żydzi z lubelskiego województwa. Co dwa tygodnie wywozili ludzi do Treblinki[12] koleją. Ta reszta, co została, była zamknięta w getcie. Inni ginęli, ona nie.
36— Jak była akcja, to ja się zawsze schowałam. Siedziałam na strychu.
37Rozpostartymi palcami obu rąk przesłoniła swą twarz. I patrzyła chwilę jednym okiem przez szpary między palcami.
38— Czy to znaczy, że pani zakrywała sobie twarz rękami?
39 40— Gdzie tam. Ja tylko pokazuję pani, że się tak zawsze chowałam.
41Siedziała na strychu i myślała: „Teraz żyję, a za godzinę nie wiem, co będzie”. Ale inni ginęli, a ona nie.
42— Raz się tak chowałam, jak była akcja, przez całe cztery tygodnie. Bez jedzenia.
43To także, jak te rozcapierzone palce na twarzy, należało rozumieć w pewnym sensie metaforycznie.
44— No, wzięłam parę cebulki i miałam tam manne kasze[13], więc to jadłam. Nie, nie gotowane. Skąd! Nie było przecież wody. Miałam też trochę kawy mielonej, zbożowej, to także jadłam surową tę kawę. Nic mnie nie bolało. Myślałam: „Umrę”. Byłam taka osłabła. Byłam sama jedna na świecie.
45Raz usłyszałam, że był ruch na ulicy. Było to w grudniu 42 roku. Usłyszałam ruch, to wiedziałam, że już placówki nie pilnują. Więc zeszłam. Po akcji można było znowu chodzić w środku między drutami. Owszem, była jeszcze gmina żydowska[14]. Oni dawali trochę chleba.
46Ale nie było ważne to całe życie nasze…
47Miałam kilka koszuli[15], to sprzedawałam i kupiłam sobie chleb na jutro, na pojutrze.
48Świadectwo, Zabawa, OkrucieństwoOko straciłam pierwszego stycznia 43 roku. Była taka zabawa u Niemców. Oni się bawili w Sylwestra. Zastrzelili sześćdziesiąt pięć ludzi. Z mojego domu to ja jedna zostałam, że jeszcze żyję. Strzelali na ulicy, na śniegu, o szóstej rano. Wchodzili do mieszkań. To ja chciałam uciekać, wyskoczyłam przez okno. Myślałam, że się zabiłam. I dostałam strzał w oko.
49Jak do mnie strzelali, to tak czułam: „A może jeszcze żyję…”.
50 51— Pani powiem: ja chciałam żyć. Nie wiem, bo nie miałam męża ani rodziny, ani nikogo, i chciałam żyć. Oka nie miałam, byłam głodna i chłodna. I chciałam żyć. Dlaczego? To pani powiem: po to, żeby powiedzieć wszystko tak, jak pani teraz mówię. Niech świat o tym wie, co oni robili.
52Myślałam, że będę żyła ja tylko jedna. Myślałam, że nie będzie na świecie ani jednego Żyda.
53Zabrali mnie do szpitala. W oku nic nie czułam, tylko mnie więcej bolało tutaj: krzyż i nogi. Od stłuczenia. To mówiłam: „Dajcie mnie noża[16]”. Bo chciałam zrobić z sobą koniec. Już nie mogłam żyć. Oka nie miałam, nic nie miałam. Oko wypłynęło całe. Na uchu też miałam ranę. Mieli mnie prześwietlić. Ale samo się zagoiło.
54Samotność, SpołeczeństwoJak już resztę nas zabrali, to już się nie chowałam. I sama poszłam za naszymi do tego Majdanka[17].
55Grosza nie mam, jedzenia nie mam, oka nie mam. Żydów nie ma… To co miałam robić sama na tym strychu? Kawałek chleba[18] już też nie miałam. Jak mam umrzeć, to wolałam umrzeć razem z nimi, nie sama.
56No to poszłam do Majdanka. Tam dawali chleba bardzo mało. I trochę zupy o dwunastej.
57Czyśmy sobie wzajemnie pomagali? Bo ja wiem. Trochęśmy pomagali. Ale niedużo. Ach, pani wie, każdy ma swój kłopot; co może zrobić? Co dwa tygodnie była selekcja[19], taka przebierka. Co można zrobić?
58Czy mnie bili? Owszem. Raz w Majdanku, esmanka Brygida, to ona mnie zbiła. Czym? Kija miała. Dostałam od niej po głowie. A za co?
59 60— Bo ona tak chciała, nic więcej.
61Wszystkie wtedy dostały. Bo jedna kapowa[20], taka führabtarina[21], powiedziała o jednej z nas, że ona robi geszeft[22]. Że coś kupuje. I za tę jedną wszystkie dostały. Ale oczy ona robiła geszeft? Ja nie wiem.
62Uciec nie można było. Jedna panienka uciekła. To ją złapali i powiesili. Taki tam stał słup i hak… Było nas z dziesięć tysięcy na placu i musieliśmy wszystkie na to patrzeć.
63Była spokojna, bardzo spokojna. Esman[23] spytał się, co ona chce przed śmiercią. A ona powiedziała: „Nic, nic, prędzej zrób, co chcesz”. Dwadzieścia lat miała, była delikatna.
64Byli też dwaj bracia. Oni się później sami powiesili.
65Wstała, żeby wypuścić robotników, którzy już skończyli swoją pracę. Ale wróciła zaraz i usiadała na swym miejscu.
66— Raz przyszedł esman ze Skarżyska-Kamienna[24], szef Infling[25]. Powiedział: „Kto chce pracować, to pojedzie do pracy”. Umiałam pracować, to pojechałam. To była fabryka amunicji.
67Niewola, PracaTam nie dostałam bicia ani razu. Ale tam też co raz była selekcja; jak już kto raz był w szpitalu, to go zabili. Kto miał zwolnienie od pracy, choćby parę dni przestał robić, już go zabili.
68Ja miałam tylko jedno oko i zrobił mi się na tym oku taki jęczmień jak wrzód. No to byłam ślepa. Ale pracowałam, żadnego dnia nie opuściłam, po dwanaście godzin. Tydzień przez dzień, tydzień przez noc. I widzi pani, nie uwolniłam się, nie poszłam do doktora. Bałam się. Bo to była śmierć. Myślałam, że może przeżyję i tak, a może…
69Uśmiechnęła się nieśmiało i wstydliwie.
70 71Jeszcze coś sobie przypomniała.
72— Teraz pani powiem, jak było z zębami.
73Kiedy przyszłam do Skarżyska-Kamienna, tam dawali tylko trochę zupy. To byłam strasznie głodna.
74Można było jedzenie kupić od robotników, którzy przychodzili pracować z miasta. Czasami sami coś dawali, ale prędzej trzeba było kupić. A ja nie miałam pieniędzy. To sama wyrwałam sobie złote zęby.
75Czy wyrwałam sznurkiem? Nie. Tylko przez kilka dni ruszałam. Jak się dobrze ruszał, to już łatwo dał się wyrwać. Sam wyszedł. Za jeden ząb dostałam osiemdziesiąt albo osiemdziesiąt pięć złotych. I kupiłam sobie dosyć chleba.
76Trzynaście miesięcy tak robiłam w Skarżysku. Jak się Ruski przybliżył do Skarżyska, to Niemcy całą fabrykę z nami przenieśli do Częstochowy[26]. I tam była znowu taka sama robota.
77Siedemnastego stycznia przyszli Sowieci. Esmani uciekli szesnastego. W Częstochowie było piętnaście tysięcy Żydów. Zostało pięć tysięcy, resztę powieźli do Niemiec, kolejami. Nic na to nie można było zrobić. Były takie zapisy. Majster zapisywał i ludzi według zapisu brali.
78Majstrzy nas pilnowali. Żeby jeszcze parę godzin Sowieci nie przyszli, byłoby po nas.
79WolnośćByliśmy już ustawieni na ulicy. Ale Sowieci przyszli i majstrzy uciekli.
80Czyśmy się ucieszyli, jak przyszli? Tak, cieszyliśmy się bardzo. Bośmy już nie byli za drutami, bośmy byli wolni. Witaliśmy ich, aleśmy ani nie krzyczeli, ani nic.
81 82Przypisy
Małaszewicze — polskie osiedle położone w województwie lubelskim, w powiecie bialskim, w gminie Terespol, ok. 9 km od granicy polsko-białoruskiej; od dawna znajduje się tutaj strategiczna stacja kolejowa, tzw. „suchy” port przeładunkowy kolei, a w czasie II wojny w pobliżu Małaszewicz funkcjonowało także jedno z największych lotnisk w Polsce. [przypis edytorski]
Brześć Litewski a. Brześć, a. Brześć nad Bugiem — obecnie miasto w południowo-zachodniej części Białorusi. [przypis edytorski]
Międzyrzec a. Międzyrzec Podlaski — polskie miasto w województwie lubelskim, w powiecie bialskim; w 1940 roku naziści utworzyli tutaj getto i zmusili do osiedlenia się w nim ok. 17 tys. Żydów z Międzyrzeca i okolic, później powstały tu również obozy jenieckie dla żołnierzy radzieckich, a następnie włoskich. [przypis edytorski]
Stawki — ulica w Warszawie, zamieszkiwana głównie przez Żydów, która w trakcie II wojny znalazła się w granicach getta. [przypis edytorski]
W roku 39 bomby rozwaliły dom — chodzi o bombardowanie Warszawy podczas kampanii wrześniowej w 1939 r. [przypis edytorski]
Janów Podlaski — obecnie polska gmina wiejska w województwie lubelskim, w powiecie bialskim; gmina Janów Podlaski, o obszarze zbliżonym do dzisiejszego, została utworzona pod okupacją hitlerowską w 1940 roku w Kreishauptmannschaft Biala-Podlaska (w ówczesnym powiecie bialskim). [przypis edytorski]
Tam już nosiliśmy żółty trójkąt, sześć takich szpicy, palestyński znak. A dopiero później nosiliśmy opaski. — w trakcie II wojny Niemcy zmuszali Żydów do noszenia tego rodzaju oznaczeń. [przypis edytorski]
Treblinka — polska wieś położona w województwie mazowieckim, w powiecie ostrowskim, w gminie Małkinia Górna; w trakcie II wojny w pobliżu stacji kolejowej Treblinka znajdował się niemiecki obóz pracy, a także niemiecki obóz zagłady (niedaleko wsi Wólka Okrąglik). [przypis edytorski]
była jeszcze gmina żydowska — naziści zezwolili na funkcjonowanie w gettach gmin żydowskich, jednak ich uprawnienia i realne możliwości pomocy mieszkańcom były bardzo ograniczone. [przypis edytorski]
Majdanek — a. Konzentrationslager Lublin, a. Vernichtungslager Lublin, a. Kriegsgefangenenlager Maydanek, a. KL Majdanek — nazistowski obóz koncentracyjny i jeniecki w Lublinie, funkcjonujący w latach 1941–1944. [przypis edytorski]
selekcja — tu: Żydzi transportowani do obozów koncentracyjnych byli po przyjeździe dzieleni (przy pomocy m.in. lekarzy) na różne kategorie, wg ich potencjalnej „przydatności do pracy”, część z nich mordowano od razu po przybyciu; selekcje przeprowadzane były również w czasie późniejszego pobytu w obozie. [przypis edytorski]
kapowa — funkcja pełniona przez więźniarki w nazistowskich obozach koncentracyjnych, związana z nadzorowaniem grupy, tzw. komanda; męskim odpowiednikiem kapowej był kapo. [przypis edytorski]
führabtarina a. firabtaryna — funkcyjna więźniarka w obozie koncentracyjnym. [przypis edytorski]
Skarżysko-Kamienna — powiatowe miasto w centralnej Polsce, w województwie świętokrzyskim; podczas II wojny przy tutejszej fabryce amunicji Hasag istniały trzy obozy Werk A, Werk B, Werk C, w których niewolniczą pracę wykonywali żydowscy więźniowie, na terenie zakładu zginęło około 35 tysięcy ludzi. [przypis edytorski]
Częstochowa — polskie miasto powiatowe w województwie śląskim; istniejąca tutaj przed II wojną fabryka włókiennicza Peltzery w latach 1942–1943 została przejęta przez niemiecki koncern Hasag i przekształcona w fabrykę amunicji. [przypis edytorski]