Justyna Radczyńska-MisiurewiczKto się nie lęka, sam jest przerażający
1Kolonizować lilie, gdy kwiecień rośnie wysoki,
Gdy oczy rozrzucone wokół, wibrując zbladły?
Więc mąż! Więc miernik! Do zanim już, do zanim
Iść w spust! Ach, pójdźka z piekła w niezniszczalną noc!
5Lecz kto weźmie? Kto stracony? Komfort się marudzi
Jeśli jest bez męża. Niezależna jakże wyleczona, niezależna już od zamęścia!
Boża igła pokutna, ledwo oprzeć oczy: skrzypce, skrzypce i już łóżko,
Krwawy siennik, szorstka plama. I ach! Spory, spory strach.
Co, co? Jak, jak ten rąbać lód? Twarz się słania, wtórują refrakcje.
10Z grobu wystają dwa kłosy trupa i udokumentowany nóż.
Zabiwszy jak wokalistka, zsiniała na wylot. To jej styl drżenia:
Jak iwa, jak tęcza, a pod nią się kiwa martwe ciało męża.
Więc kto weźmie? I kto straci? Żywy nie zrozumie trupa.
Rzeczenica jest w obłędzie, pan i władca jej się zepsuł w rok.
15Och, Samico, Rzeczenico — nie twój smutek tylko zbój.
Różnorodność się zmitręża, głowa śnięta, głowa męża!
Zły sposób żono, nieszczęsna we wnętrzu bagna herbata,
Twarde żądło wieczności, a kaloryfer zabójczy z żelaza.
Gotowość: grób posiać, wegetować kwiatki? Ha! Zsiniał blady
20Jak opakowanie, podczas gdy ona oznacza kurtyny krochmalem.
Dlaczego smutek przyszedł jak złodziej? Bóg drobiazgu od niej żądał
W tę noc adiutant spał i nie powstał. Klamka, rykoszet i grzechu rząd!
Ale widz słyszał zakład teatralny. Diabeł posłał kwity krwawe.
Skarbiec wzorów, Rzeczenico. Ach, to bankier, bank i wstrząs!
25Ale skoro wyobrażenie złoczyńcy i znajomość z nim skryta,
To są miłej rzeczy zawiadomienia, to nie majak dobrobyty.
Kto się nie lęka, sam jest przerażający i jako żywy nie wejdzie
Na parkiet twardawej wieczności ani w port, który zawiał wiatr.
Rzeczenica ma rysy człowieka, pan jej — typ siebie
30Skrycie trzymał łup wojenny. Za miłą kiedyś tęsknił rok,
A siebie wciąż wskrzeszał. Został pokonany winem
Teraz w gaju flora kwiatów kryje jego potłuczone binokle.
Co skryte w zgiełku poronionego życia, kto weźmie? Jak poraniony?
Kto upada w dół nagły, a służący bagna przecinają go żelazem wpół,
35by uwolnić od kary i wypuścić w lesistej okolicy śniadość?
Łup mój miła żono, grzech twój niedostatek. Wzdryga się kurtyna.
Ha! Tutaj krew, tutaj nóż pomoże! Rzeczenico grzywnę płać!
Lecz kto weźmie, czyja grzywna? Requiem
[1] ducha, żagiel krwawy,
Zakład i rykoszet. Nie masz popełnienia bez przykładnej kary.
40Tam gdzie urna lilii rozrzucona leży pan i wieczysta jego nocy marynarka.
A ona, Rzeczenica, dlaczego samotna za nieszczęście się chwyta w chwili odwetu?
Rzuć bojaźń, ośmiel lica, wieczna twa ukradkowość, którą weźmie chwila.
Czyją grzywnę? Chwila głodna jak samotność. Przymkną hazard,
Rzucą wszystko słysząc trupa. Co, co? Jaka wina jest odwetu warta?
45Skrwawione plamą pieniądze nie pomogą dokonać odpłaty,
Ale złoczyńcę Bóg obserwuje. Zna on ukradkowość bogactwa.
Trzeba ssać krwi karawan — westchnął bogaty ze łzami.
Nie lękaj się zostawić jałmużnę, bezduszny zastaw do Niedzieli.
Mistrz — wiatr wzniosły i podobny do osoby najbliższej bieli
50Ma już wieniec dla ciebie ma, z kwiatów, które grób mój zszyły.
Zły sposób żono zawiesić szkarłat po walce. Naprzód na tamten świat!
Ze zrębu się szkielet wytęża — trzeszczą bagna szeroko w górze.
A tam świat, tam głowa włada, nad nią drzewo, żaba, lilia…
Bo jak pan leżał w grobie bogaty, to go wyniosłe pokryły kwiaty.