Andrzej Kijowski
Listopadowy wieczór
Kiedy w listopadowy wieczór 1830 roku gromadka polskich romantyków biegła przez Ogród Łazienkowski do...
Kiedy w listopadowy wieczór 1830 roku gromadka polskich romantyków biegła przez Ogród Łazienkowski do...
Ostatni jestem z mojego szczepu — mamże się rozbić marnie na skale twojego niemiłosierdzia i zaginąć...
Wiesz, przepaści są jedną z piękności przyrody. Jakżeż spokojny sen tam w dole, dokąd się...
A rozmowy nasze będą długie, będą córami północnej godziny. Wśród ciszy rozmawiać będziemy o świecie...
Tędy — tędy. —
*
Gdzie...
Ja się już wybrałem w drogę — ja stąpam ku sądowi Boga. —
Spojrzenie w otchłań stawia nam przed oczyma wszystko to, co najbardziej nas straszy oraz to, co najbardziej niepojęte. Najczęściej ów fundamentalny lęk wiąże się z zatratą i śmiercią. Wejrzenie takie może nieść zwątpienie w sens życia ludzkiego i historii świata, poczucie klęski i beznadziejności istnienia, przeczucie potępienia. W Sonetach krymskich spojrzenie w przepaść (którą traktujemy tu jako synonim otchłani) stawia Pielgrzyma właśnie przed tym, co niewyobrażalne i niewyrażalne. W Nie-Boskiej komedii hrabia Henryk w chwili swej politycznej klęski, zanim skoczy w przepaść, patrzy w nią i opisuje następująco:
„Widzę ją całą czarną, obszarami ciemności płynącą do mnie, wieczność moją bez brzegów, bez wysep, bez końca, a pośrodku jej Bóg, jak słońce, co się wiecznie pali — wiecznie jaśnieje — a nic nie oświeca. —”
Są to najbardziej symptomatyczne uobecnienia otchłani. Należy jeszcze wspomnieć o otchłani piekielnej, z którą wiąże się potępienie i ostateczne zatracenie nieśmiertelności duszy oraz o tej przepaści, którą Pan Cogito zostawia pod wycieraczką (to mała, prywatna przepaść, echo tych wielkich, metafizycznych).