Władysław OrkanPłanetyChłop na łany wyszedł
1Chłop na łany wyszedł z kosą… istna śmierć!
Istny szkielet, chylący się pośród zbóż…
Stanął… patrzy… kiwa głową: «Któż wie, któż,
Czyli z korca wysianego zbiorę ćwierć»…
5«Nie usiecze… owies mały… liche źdźbła» —
Prasnął kosą, aże brzękła — rzucił sierp:
«Dał ci Pan Bóg marne życie… a ty cierp!»
Zęby zaciął — na powieki trysła łza…
I potoczył łzawem okiem w ciemną dal:
10«Przyjdzie zczeznąć… Ha, no darmo! To i cóż?
«O mnie mniejsza — ino dzieci… dzieci żal!..»
I do serca pchał się gwałtem dziwny lęk —
I poleciał niesłyszany, cichy jęk
Po ugorach i po szarych łanach zbóż…