Jan KasprowiczZ wichrów i hal, Z TatrOrzeł
1
w majestatycznej pysze
Na turniach uwił tron,
skrzesanych ręką burzy:
5Stąd, w słońca lecąc szlak,
w błękitach się kołysze,
Przecina niebios skłon,
lub w chmurach się zanurzy.
Ziemia w pogardzie dlań,
10w granice zwarta ciasne!
W nieskończoności głąb
na zawsze snać się rzuci…
Już traci z ócz swą grań,
z ócz gniazdo traci własne,
15Na ten skalisty zrąb
snać nigdy już nie wróci!
Leć, duszo, za nim w ślad
z uwielbień skrą w źrenicy!…
Cóż to?… Rozpaczny ból
20powietrze krzykiem trwoży…
To orzeł z wyżyn spadł
i wpił się w kark kozicy!…
Popłynął krwawy zdrój
po śniegów runi świeżej…
25Ha! ten obłoków król,
słonecznych pan przestworzy,
Żyje, jak zwykły zbój,
i z mordu i grabieży…