- Cierpienie: 1
- Drzewo: 1
- Duch: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Las: 1
- Obraz świata: 1
- Przemoc: 1
- Walka: 1
- Wiatr: 1 2 3
Jan KasprowiczZ wichrów i hal, Z TatrWiatr halny
I
1
Wprzód mnie dochodzi szum i świst, a potem
DrzewoZ jakimś pogwarem, z trzaskiem i łomotem
Ciężar się kładzie na wysmukłe smreki
[1].
5Od razu kłody o grubości snopów
Gną się w mych oczach, jak źdźbła lichej słomy:
Tak igra nimi głuchy, niewidomy
Gość, co od skalnych wlecze się przekopów.
Idę, wciąż idę po jęczącym borze…
10I choć spotykam pnie, wyrwane z ziemi,
Ten szał, w błękitnym zbudzony przestworze,
By giąć i walić, strachu mi nie wlewa
Do głębi wnętrza: Radbym siły swemi
Zmierzyć się z wichrem, jak te wielkie drzewa
II
15
A dzisiaj senność ogarnia mi ducha:
Gdzie życie wrzało, tam dziś pustka głucha,
Gdzie słońce było, chmura blask przysłania.
Jakowaś boleść, jakaś zawierucha,
20Co słabym bytom pewną śmierć wydzwania,
Niech, jak halnego wiatru straszne grania,
Wstrząśnie istotą moją: Jest–li krucha,
To po niej żalu nie będzie… A jeśli
Nieprzełamana wyjdzie z tych zapasów,
25To razem z wichrem taki szlak zakreśli,
Że zetnie na nim smreki swym oddechem,
Sił pozbawione dla idących czasów,
A to, co mocne, odpowie jej echem.
III
WiatrO wichrze halny! Cóż, że przelękniona
30Chowa się koza przed twojej potęgi
Wiewem niszczącym? Sam orzeł, co kręgi
Toczy podniebne, tuli się do łona
Szczelin turniowych, bo królewskich skrzydeł
Jędrna rozpiętość nie wytrzyma próby…
35Strącaj kozice, ty posłańcze zguby,
I orły chwytaj w oka swoich sideł
I miażdż o skały, i, jak łan, pokosem
Bór położywszy, hucz szaleńczym głosem —
Razem z mą duszą hucz i świszcz radośnie:
40
Wszak nie ma szczęścia tam, gdzie życie rośnie?!
Niech świat przepada, na to on, by zginął!…
IV
Jego przemocy, po których zagłada
45I ból pośpiesza, duch się mój wykrada,
Świeżo uskrzydlon, żądny łez i trwogi.
A od hal bujnych płynie jęk złowrogi —
Rozpacz łkająca, że wichr pobił stada
I porozrzucał koleby… I blada,
50Z włosem rozwianym i z drżącemi nogi,
Postać juhasa
[2] przed oczy mi stanie…
I, niby orzeł z podciętmi pióry,
Krwią skrapiający swe rodzime granie,
Duch mój do smreków tuli się bezwładnie
55I naprzód czuje strach i żal ponury,
A potem znowu — senność go opadnie…