Miłosz Biedrzycki*Niepostrzeżenie[1],
1
zrobił się sezon na pomidory. porzuciliśmy
modernistyczne mroki (polityką tak czy tak
nie zajmowaliśmy się — ot, porzucać kamolami,
poganiać z zomownią; inaczej niż tamci
5
co potrzebowali odbitych nerek robotników
z Radomia żeby wznieść się na wyżyny talentu
— ale cyt, dosyć o tym, reklama porównawcza
jest zabroniona w polskiej telewizji) nadeszła
pora pomidorów — łagodne, liliowe zmierzchy
10swobodny przepływ ciepła między czubkiem
głowy i wygrzanym asfaltem, rozświetlone
place pełne ludzi, przestrzeń
przenikająca ciało — jeżeli Koniec Świata
nie nastąpił tamtego listopada, kiedy ciemność
15stała się gęsta i zawiesista — wygląda,
że potrwa dłużej, niż się wydawało.