Miłosz Biedrzycki*Cieszyn[1]
1cyklicznie, Europa odwraca się tyłem do
Słońca, ciepło zgromadzone przez upalny dzień
rozprasza się w przestrzeń. gdzieś między
trzecią i czwartą jest już porządnie zimno
5prawie zwija się w kłębek na ławce w poczekalni;
obudzony szturchnięciami, nade mną tęcza mundurów
(zielony i szary), domagająca się odpowiedzi:
czy zdjąłem buty i czy wiem
że w strefie nadgranicznej człowiek bez
10dokumentów nie jest realnym bytem
to nie powtarza się każdej nocy
pewnie część jakiegoś dłuższego cyklu