Maria KonopnickaDamnataNa zjazd śpiewaczy w Częstochowie
1Pozdrowione bądźcie pieśnią,
Pozdrowione sercem, słowy,
Dawnych wieków skryte pleśnią,
Sławne mury Częstochowy!
5Jeszcze tutaj błądzą mary
W noc miesięczną po tym szańcu;
Jeszcze tu Kordecki stary
Szablę dzierży przy różańcu.
Jeszcze tutaj wierzyć chce się
10W moc nadziemską, w siłę cudu,
Co to kule nawstecz niesie,
I ochrania piersi ludu…
Jeszcze śni się on Czarniecki,
Dusza twarda a przejrzysta…
15I pancerny rój szlachecki,
Co na żołdzie był u Chrysta…
Jeszcze śnią się naprzemiany
Wielkie chwile, wielkie męże,
Ten Puławski, te Barszczany,
20I te boje i oręże…
I on płaszcz z błękitów cały,
Tej Hetmanki silnej ręki,
Przed którą tu działa drżały,
Przygwożdżone za paszczęki…
25I duch jakiś mocny bije
Od tych wierzyc, baszt, kamieni….
Bo tu wielka przeszłość żyje,
Której żadne dziś — nie zmieni.
A więc nieśmy hołdy swoje,
30Przed ten ołtarz narodowy!
Pieśń też musi mieć swą zbroję
Z skarbca starej Częstochowy!
Ona też jest z tej załogi,
Której Boża moc hetmani!
35Jej tez walczyć, nie znać trwogi,
Na usługach miłej pani.
Bo i ona w tej żołnierce
Niepoślednim chce być ciurą:
Jej zdobywać ludzkie serce,
40Jej ton swojski trzymać górą…
Gdy ojczyste niesie słowo,
Gdy przebiega miasta, wioski,
Niech jej piersi strzeże zdrowo,
Sławny ryngraf częstochowski.
45Po tę siłę, po tę miarę,
Przyszliśmy tu słabi, smutni…
Błogosławcie mury stare
Naszej pieśni, naszej Lutni!