Maria KonopnickaDamnataNa Kurhanie I
1Śpijcie, śpijcie w głuchem polu
Pobielałe kości!
Kto powraca w dom sierocy,
Ginie od żałości.
5Wyniszczona, wygorzała,
Stara wasza strzecha…
Z ognisk waszych — ani iskry,
Z pieśni — ani echa.
Wyrąbane wasze wrota,
10Znieważone progi,
Rozniósł wicher dobro wasze
Na rozstajne drogi.
Rozniósł wicher dobro wasze,
Złotą waszą dolę…
15Zarodziło piołunami
Siane przez was pole.
Pogorzkniały słodkie miody
I białe kołacze,
Ponad starem gniazdem waszem
20Kruk nocami kracze…
Zmąciły się jasne zdroje,
Płynące do morza,
Pospadały gwiazdy z nieba,
Pociemniała zorza.
25Ranki idą i przechodzą
Bez słońca dla duszy,
Wybujały chwasty dzikie,
W pustce tej a głuszy…
Oj, wie dobrze ziemia-matka,
30Wie dobrze mogiła,
Czemu was tak, na sen wieczny,
Cicho utuliła…
Wiedzą o tem bujne deszcze,
Wiedzą białe rosy,
35Czemu płaczą i żaleją
Nad wami niebiosy…
I te wichry rozełkane,
I te czarne tucze,
Co nad chatą waszą wieją,
40Jako skrzydła krucze.
……………………….
Śpijcie, śpijcie w głuchem polu
Pobielałe kości!
Kto powraca w dom sierocy,
45Ginie od żałości.