1Nie wiem, gdzie ja to czytał, ale mniejsza o to.
Miał jeden młynarz osła; tak zmęczył robotą,
Iż nie wiedząc, co robić,
Wolał przedać
[1] niż dobić.
5Woła syna wyrostka, co go w domu chował,
I rzecze: «Żeby się nasz osieł nie zmordował
W długiej drogi przeciągu,
Zanieśmy go na drągu».
Dźwiga stary i stęka, chłopiec jeszcze gorzej,
10Im szli dalej, im szli sporzej,
Tym srożej trud uciemiężał,
Tym bardziej im osieł ciężał.
Gdy to postrzegli,
Ludzie się zbiegli.
15Śmiechy się wzniosły:
«Wzdyć to trzy osły!
A ten najmniej, co na drągu».
Rozumu się poradził,
20Syna na osła wsadził.
Aż pierwsi, co napotkał, nuż się gniewać o to:
«Ty na ośle, niecnoto! —
Rzekli do chłopca — a stary pieszo!»
Więc do kijów gdy się spieszą,
25Aby ich złość nie uniosła,
Zsadził syna, siadł na osła.
Przechodziły dziewczęta, mówi jedna do drugiej:
«Patrz, biedny chłopiec, jak do wysługi
Ten stary go używa!
30Dziecię z pracy omdlewa,
A dziad niemiłosierny
W taki upał niezmierny
Pieszo go iść przymusza».
To starego gdy wzrusza,
35Wsadził chłopca za siebie.
Że dogodził potrzebie,
Jedzie kontent z wynalazku,
Ledwo co wyjechał z lasku,
Znowu krzyk: «Jacy to głupi!
40A kto od nich osła kupi?
Podróżą go udręczą,
Ciężarem go zamęczą;
Chyba skórę przedadzą!»
«Nieźle oni coś radzą —
45Rzekł młynarz — chociaż i łają».
Więc z synem z osła zsiadają,
Aż znowu mówią przechodnie:
«A któż to widział, aby wygodnie
Osieł szedł wolno, a młynarz za mim.
50Wybacz, bracie, że cię ganim;
Jak się nie poprawisz w błędzie».
«Nie poprawię — rzekł młynarz — dość przymówek zniosłem;
Chciałem wszystkim dogodzić i w tym byłem osłem.
55Odtąd, czy kto pochwali, czy mnie będzie winił,
Nie będę dbał nic o to; co chcę, będę czynił».
Co rzekł, to się ziściło
I dobrze mu z tym było.