ZBIÓRKA KRYZYSOWA
Potrzebujemy 125 tys. zł do końca 2024 roku, żeby móc dalej funkcjonować. Dlaczego?

Szacowany czas do końca: -
Bolesław Leśmian, Napój cienisty, W nicość śniąca się droga (cykl), Pan Błyszczyński
Eliasz → ← Marsjanie

Spis treści

    1. Bóg: 1 2
    2. Ciało: 1
    3. Cień: 1
    4. Cierpienie: 1
    5. Czary: 1
    6. Duch: 1
    7. Kobieta: 1
    8. Księżyc: 1
    9. Kwiaty: 1
    10. Miłość: 1
    11. Miłość niespełniona: 1
    12. Noc: 1 2
    13. Ogród: 1 2 3
    14. Pokora: 1
    15. Pozory: 1 2
    16. Przemijanie: 1
    17. Ptak: 1
    18. Samotność: 1
    19. Seks: 1
    20. Sen: 1
    21. Stworzenie: 1
    22. Śmierć: 1
    23. Wiara: 1
    24. Wiedza: 1
    25. Wina: 1
    26. Żal: 1

    pisownia łączna/rozdzielna: jako-tako > jako tako; niema > nie ma; niedość > nie dość;

    pisownia joty: lilja > lilia; konwalja > konwalia;

    fleksja: wstrząsanemi > wstrząsanymi;

    interpunkcja: A jej usta i piersi i ramiona i sny jej > A jej usta i piersi, i ramiona, i sny jej;

    Bolesław LeśmianNapój cienistyPan Błyszczyński

    Kazimierzowi Wierzyńskiemu,
    Jego żywotnym zmaganiom się
    z upiorami współczesności
    i zdobywczym przeobrażeniom
    twórczym.
    1
    OgródOgród pana Błyszczyńskiego zielenieje na wymroczu,
    Gdzie się cud rozrasta w zgrozę i bezprawie.
    Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swych oczu
    I utrwalił na podśnionej drzewom trawie.
    5
    Kiedy zmory są zajęte przyśpieszonym zmorowaniem
    Między mgłą a niebem, między mgłą a wodą, —
    Zielna zjawa swe dłonie zbezcieleśnia ze łkaniem
    Nad paprocią — nad pokrzywą — nad lebiodą[1].
    BógW takiej chwili Bóg przelatał[2], pełen wspomnień wiekuistych,
    10
    Ścieżką podobłoczną — właśnie, że tułaczą —
    I przystanął na zbiegu dwojga tęsknot gwiaździstych,
    Gdzie się widma migotliwie bylejaczą.
    Zaszumiało jaworowo, ale chyba wbrew jaworom —
    Samym cisz zamętem, samą cisz utratą…
    15
    «Kto te szumy narzucił moim dumnym przestworom?
    Kto ten ogród roznicestwił tak liściato?…»
    Cisza… Nikt nie odpowiada. Płyną chmury i godziny…
    Wszelka dal w niebiosach — to dal zagrobowa.
    Pan Błyszczyński w świat nagle z trwożnej wyszedł gęstwiny,
    20
    Szepnął: «Boże!» — i powiedział takie słowa:
    «Był w zaświatach — sen i wicher, i zaklętej burzy rozgruch[3]!
    Boże, snów spełnionych już mi dziś nie ujmuj!
    Jam te drzewa powcielał! To — mój zamysł i odruch…
    Moje dziwy… Moje rosy… Dreszcz i znój mój!
    25
    Wina, Pokora, WiaraPrzebacz smutkom i widziadłom, nieznającym rodowodu,
    I opacznym kwiatom, com je snuł z niczego…
    Moja wina! O, Boże, wejdź do mego ogrodu!
    Do ogrodu!… Do — mojego!… Do — mojego!…
    Wyznam Tobie całą zwiewność, całą gęstwę mojej wiary
    30
    W życie zagrobowe kwiatów i motyli.
    Wejdź do mego ogrodu! I cóż z tego, że czary!…
    I cóż z tego, że ułuda nikłej chwili!…»
    Wszedł w gęstwinę, co szumiała poza życia drogowskazem.
    Sami byli teraz. Oko w oko — sami.
    35
    Nic do siebie nie rzekli i, ciemniejąc, szli razem
    Alejami — alejami — alejami!
    Ogród, Sen, PtakNocOgród śnił się… Tu i ówdzie dąb prześniony zżółkł i powiądł.
    Każdy krzew sam w sobie miał zaświata wygląd.
    Sporo było w gałęziach — cisz zbłąkanych i sowiąt[4],
    40
    Lecz nie było ani świerszczy, ani szczygląt[5].
    Uciekały się niebiosy pod najdalszych gwiazd obronę,
    Miesiąc złotym rogiem chmurę mgliście pobódł.
    Trzepotały się w piachu dusze zmarłych, spragnione
    Nowych zgonów i pośmiertnych w mroku swobód.
    45
    Coś złociście wyspowego w daleczyźnie alej pełga[6], —
    Można taką wyspę brwi skinieniem spłoszyć…
    Świetlikami za chwilę północ w zieleń się wełga,
    Niepokojąc gmatwaninę leśnych poszyć.
    Ogród, Czary, PozoryPan Błyszczyński sprawdzał ogród, czy dość czarom jego uległ, —
    50
    I czy szum i poszum dość jest rzeczywisty, —
    I czy liszaj[7] na dębie — jadowity brzydulek —
    Dość się wgryza w złudną korę i w pień śnisty?…
    KwiatyBadał jeszcze, czy ptak-lilia dość skowrończo w przyszłość śpiewa,
    I czy wąż-tulipan wiosny jest oznaką…
    55
    I spojrzeniem przymuszał przeciwiące się drzewa,
    By do zwykłych podobniały jako tako…
    Drapieżniały zbyt cudacznie zdradnych kwiatów niebywałki,
    A gałęziom ciążył złej wieczności nawał.
    Pod stopami przechodniów piach niepewny i miałki
    60
    Tyleż istniał, ile istnieć zaprzestawał.
    Kobieta, Miłość niespełniona, Pozory, CieńSzli, aż doszli tam, gdzie w mrzonce zagęstwionej i niczyjej
    Cień dziewczyny jaśniał oczu w dal rozbłystką,
    A jej usta i piersi, i ramiona, i sny jej
    Były takie, żeby właśnie kochać wszystko…
    65
    Rzęsy miała dosyć złote, by rozwidnić blaskiem rzęs tych
    Dno zmyślonych jezior, gdzie mży śmierć zmyślona, —
    Warkocz łatwo się płoszył, więc skrzydłami fal gęstych
    Wciąż uciekał i powracał na ramiona.
    StworzenieBóg w nią spojrzał, kiedy właśnie wynurzona z mgieł spowicia[8]
    70
    Urojone oczy w modre nic rozwarła.
    «Kto ją stworzył?» — zapytał. — «Nikt, bo przyszła bez życia
    I bez śmierci, więc nie żyła i nie zmarła…
    Próżno szukam w jej warkoczu źdźbeł istnienia, snu okruszyn,
    Próżno chcę ugłaskać pozłocisty kędzierz[9]!
    75
    Tak mnie wzrusza ten niebyt, cudny niebyt dziewuszyn!…
    Bądź miłościw niebytowi… Wiem, że będziesz…
    Wyłoniłem z mroku ogród, oderwany od przyczyny,
    Rozkwieciłem próżnię, namnożyłem ścieżek —
    I już wszystko rozumiem, prócz tej jednej dziewczyny,
    80
    Prócz tej jednej, którą kocham!» Bóg nic nie rzekł.
    «Znam usilność rzeczy sennych i znużenie rzeczy martwych.
    Ogród mój chwilami wolałby — bezlistnieć…
    Boże, nie skąp w obłokach błogosławieństw i kar Twych
    Tym, co wiedzą, że ich nie ma — a chcą istnieć!
    85
    W Twych przestworach coś się stało… Mgła o cud się dopomina…
    Z tamtej strony świata modlą się zawieje.
    CiałoI w tych strasznych bezczasach taka nagła dziewczyna
    Tak niebacznie poza życiem — cieleśnieje!
    Zbliż się do niej, ciemny jarze! Zbliż się do niej, modra strugo!
    90
    Czemuż pies mój wyje na jej czar cichutki?
    Może zimne jej usta są ostatnią posługą
    Dla tych właśnie, którzy wierzą tylko w smutki.
    CierpienieZnam niedolę wniebowstąpień! Znam wskrzeszonych ust niedolę!
    I płacz wśród zieleni… I zgon sierociński…
    95
    BógI to wszystko mnie boli!… Ja — sam siebie tak bolę!» —
    Wołał w bezmiar i ku Bogu pan Błyszczyński.
    PrzemijanieAle Boga już nie było… Pustka padła wzdłuż na kwiaty.
    Widma drzew szeptały: «Zmiłuj się nad nami!» —
    Błogosławiąc snom wszelkim, leciał w dalsze wszechświaty
    100
    Powietrzami, wstrząsanymi powietrzami.
    Pewno widać było z nieba, że świat mija i przeminie,
    I że snom przyświeca — woda na kamieniu…
    Pan Błyszczyński zaszeptał w usta niemej dziewczynie:
    — «Błędny cieniu, marny cieniu, cudny cieniu!
    105
    Zabłękitnij — odbłękitnij… I mów wszystko i nie domów!…
    Czy tu jest ów wszechświat, gdzieś zgubiła siebie?
    Może ci się należy wpośród innych ogromów
    Inna zieleń — inna nicość — w innym niebie.
    Nie zaczęłaś dotąd istnieć w żadnym półśnie, w żadnym grobie,
    110
    Dotąd stóp twych śladu nie stwierdziły kwiaty, —
    Podczas twego niebytu zakochałem się w tobie,
    Naraziłem mroczne ciało na zaświaty!
    Czy mam z tobą iść w głąb żalu, czy w tę inną głąb doliny,
    Nim świat zginie śmiercią, niebem malowaną?…
    115
    I jak dążyć do ciebie — do niebyłej dziewczyny, —
    Ty — mgło moja, usta drogie, złota piano!…
    Oto resztki mych przeznaczeń: noc niedobra i dzień sępny, —
    Oto — popłoch czarów, gdy je miłość zrani!
    Od nicości do ust twych — ledwo jeden krok wstępny,
    120
    Od otchłani poprzez dreszcze — do otchłani!
    Śni się liściom — nieskończoność. Śni się wiosłom — dno i łódka.
    Odtrącone zorze raz na zawsze bledną…
    Czy śmierć w nic nas rozśmieje, czy nas z nowych łez utka, —
    Wszystko jedno, tchu ostatni, wszystko jedno!
    125
    Noc zabije nas nie mieczem, lecz jaśminem i konwalią —
    I zaciszem mogił — i oddechem sadu!
    Prędzej pochwyć treść nocy i ucałuj, i spal ją,
    Żeby po niej nie zostało ani śladu!
    DuchWszystkim widmom chce się zginąć takim nagłym wielozgonem,
    130
    Żeby brak ich we śnie — był dla jawy ulgą.
    A mój upiór śpi w jarze — na wybrzeżu zielonem[10],
    Gdy go znajdziesz, pusty cieniu, — zbudź i tul go!
    Tam — wysoko i najwyżej — między niebem a nadrzewiem
    Włóczy się srebrnawo — cisza i znikomość.
    135
    WiedzaMiłośćTak o tobie nic nie wiem, tak cudownie nic nie wiem,
    Że miłością jest ta moja — niewiadomość!»
    Umilkł nagle pan Błyszczyński i popatrzył w dal niecałą,
    Świateł i przeznaczeń było coraz więcej.
    SeksA on kochał ją w usta, kochał w stopy, w pierś białą, —
    140
    I minęło różnych czasów sto tysięcy!
    SamotnośćRamionami ją ogarniał, a ustami doogarniał,
    Oczom z gwiazd przyrzucał patrzącego złota,
    Lecz cień w jego objęciach wciąż samotniał i marniał
    I nie wiedział, że to — miłość i pieszczota.
    145
    Noc, KsiężycNoc z roziskrzeń, wróżb i mgławic promienisty splotła batog,
    Żeby nim biczować nie dość chętne groby,
    A w księżycu się jarzył wykres cieśnin i zatok,
    Gdzie nic nie ma, prócz oddali i żałoby.
    ŚmierćMrok zaskomlał w pustym dębie, zagwizdała nicość w klonie,
    150
    I rozbłysła w księżyc — śmierć i pajęczyna…
    Pan Błyszczyński zrozumiał i załamał swe dłonie
    I pomyślał: «W nic rozwieje się dziewczyna!» —
    ŻalW nic rozwiała się dziewczyna i jej czar, poczęty w niebie,
    I pierś, zakończona różową soczystką.
    155
    I rozpadło się ciało na żal straszny do siebie
    I niewiedzę o tym żalu!… I to — wszystko…
    Nie umarła, lecz umarło jej odbicie w jezior wodzie.
    Już się kończył zaświat… Ustał cud dziewczyński…
    O, wieczności, wieczności, i ty byłaś w ogrodzie!
    160
    I był blady, bardzo blady pan Błyszczyński.

    Przypisy

    [1]

    lebioda — komosa biała, lekko trująca roślina zielna, chwast spożywany przez ludzi i zwierzęta w okresach głodu. [przypis redakcyjny]

    [2]

    przelatał — dziś popr. forma: przelatywał. [przypis edytorski]

    [3]

    rozgruch — hałas. [przypis redakcyjny]

    [4]

    sowię — młode sowy. [przypis redakcyjny]

    [5]

    szczyglę — młode szczygła. [przypis redakcyjny]

    [6]

    pełgać — o ogniu a. świetle: palić się nierówno. [przypis redakcyjny]

    [7]

    liszaj — choroba skóry; tu: plama porostu na korze. [przypis redakcyjny]

    [8]

    spowicie — okrycie, otulenie. [przypis redakcyjny]

    [9]

    kędzierz — kręcone włosy. [przypis redakcyjny]

    [10]

    zielonem — dziś popr.: zielonym. [przypis edytorski]

    15 zł

    tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

    35 zł

    tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

    55 zł

    tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

    200 zł

    tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

    500 zł

    Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

    20 zł /mies.

    Dziękujemy, że jesteś z nami!

    35 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

    55 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

    100 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

    Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

    Dane do przelewu tradycyjnego:

    nazwa odbiorcy

    Fundacja Wolne Lektury

    adres odbiorcy

    ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

    numer konta

    75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

    tytuł przelewu

    Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

    wpłaty w EUR

    PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

    Wpłaty w USD

    PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

    SWIFT

    WBKPPLPP

    x
    Skopiuj link Skopiuj cytat
    Zakładka Istniejąca zakładka Notka
    Słuchaj od tego miejsca