- Anioł: 1
- Krew: 1
- Praca: 1
Krzysztof Kamil BaczyńskiU niebios rozkwitających
1
Młody dąb jak woda w górę
tryska. Ptaków jasne koła.
Dotykalna dłoń anioła
dzieli chmurę.
5
Wąski strumień, wąż roślinny,
ziemię jeszcze raz obejmie,
czas jak obraz z nieba zdejmie,
taki płynny.
Dzbany mleka — ciała żywe
10jakże krzepko łączy w owoc
strop wysoki ponad głową,
chóry lasów tkliwe.
Dana ci ta glina giętka,
oczy z ognia i rozumne
15i jak pług dzieląca ręka;
posąg sczynisz nią czy trumnę?
W blasku cały postawiony,
nim rozróżnisz blask wszechrzeczy,
z mdłego
[1] ciała cię uleczy
20nienawistny, przesądzony.
A mieć ciało, duszę jako
słup żelaza — to nie znaczy
przejść jak po szkle — po rozpaczy,
ale niebo unieść ptakom,
25
ale dom unosić w górę:
mrówczy dom i ludzki kościół,
nazwać wreszcie czas miłością,
dosiąść chmurę.
PracaWtedyś ziemi pobratany,
30kiedy trud największy wzniesiesz,
gdy choć jedno drzewo w lesie
nie odcięte, zbudowane.
Jakąż w ptaków czas, na gody
szatę włożyć? Może z gwiazdy?
35Jakiż uśmiech, a przyjazny?
Czapkę chyba z drzew i wody?
A my mali tacy, dumni
u tych niebios pełnych liści,
u tych świateł. W nienawiści
40na cokole smutnej trumny.
wciąż bez wstydu — boskie dzieci.
O, niech anioł nie uleci,
nimśmy jeszcze tacy mali.