- Błoto: 1
- Bóg: 1 2 3 4 5 6
- Bunt: 1
- Buntownik: 1
- Chrystus: 1 2 3 4
- Ciało: 1
- Cierpienie: 1 2
- Dziecko: 1
- Gotycyzm: 1
- Grzech: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Kara: 1
- Kobieta: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Kobieta "upadła": 1 2 3 4 5 6
- Kondycja ludzka: 1 2 3 4
- Koniec świata: 1
- Krew: 1
- Kwiaty: 1
- Los: 1
- Mężczyzna: 1 2
- Narodziny: 1
- Oko: 1 2 3
- Pokusa: 1 2
- Pożądanie: 1
- Rozpacz: 1
- Sąd: 1 2 3
- Strach: 1
- Upadek: 1 2
- Walka: 1
- Wąż: 1 2 3 4
- Wygnanie: 1
- Wzrok: 1
- Zdrada: 1
- Zemsta: 1
- Zesłaniec: 1
Jan KasprowiczHymnyDies Irae[1]
1
ogień skrzepnie, blask ściemnieje
[2],
w proch powrócą światów dzieje.
Z drzew wieczności spadną liście
5na Sędziego straszne przyjście,
by świadectwo dać Psalmiście…
A ty, psalmisto Pański, nastrój harfę swoją
już na ostatni ton!
Grzech krwią czarną duszę plami…
10Bez obrońcy staniem sami —
któż zlituje się nad nami?
O Boże! Ty bądź naszą łaską i obroną!
Kyrie elejson!
15
ChrystusO Głowo, owinięta cierniową koroną,
gasnącym wieki wieków spojrzyj na nas okiem!
O spojrzyj na nas z tej głuszy,
która swym tchnieniem głębokiem
ogarnia światów bezmiary,
20a którą ty wypełniasz swych bólów ogromem,
o Głowo, owinięta cierniową koroną!
broczącej we łzach i przy jęków wtórze
w ten pozbawiony końca
25Pańskiego gniewu dzień,
w którym w pożarach spokojnego słońca
świeże, niezwiędłe róże
grzechu i winy!
30Na ich purpurze
osiadł posępny i siny
tej Konieczności cień,
z której przepastnej głębiny,
z łona, pełnego niweczących tchnień,
35nad boskiej woli złomem
wyrosły zabójcze kwiaty
w Pańskiego gniewu nieskończony dzień…
A Ewa jasnowłosa, matka gwiazd i ziemi,
upaja się ich wonią, schylona nad niemi.
40Kyrie elejson!
Przez ciebie w proch nicości wracają Twe światy,
o Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
Od Twego drzewa oderwany liść,
pędzi duch ludzki i naprzód i wstecz,
45niby garść kurzu, porwana cyklonem:
przed nim i za nim płomienisty miecz
iskrzy się ostrzem czerwonem;
przed nim i za nim wstają z swych cmentarzy
upiory wieków, naznaczone sromem
50winy i grzechu,
i klną i bluźnią i płaczą,
jęczą i syczą i dyszą
nieustającą rozpaczą,
od szaleńczego zamierają śmiechu
55w ten Pańskich gniewów nieskończony dzień…
ChrystusO Głowo, owinięta cierniową koroną,
Ty, co rozpierasz Swej męki ogromem
której źrenice, jako dwie pochodnie
60dogasające, płoną
nad krętą, pustą, nieskończoną drogą
i gasną, gasną, a zgasnąć nie mogą,
zawrzyj Swe oczy nad nami,
nie patrz na boleść i zbrodnię!…
65Jedno jest tylko w przestworzach widomem,
jedno w zachodniej płomienieje zorzy
nad płomiennymi falami
wiekuistego Żywota
i nigdy w ciemnię grobu się nie złoży
70i nigdy ciężkich stóp swych nie poruszy,
by iść i iść i iść
poza granice duszy —
jedno jest tylko Jednem,
grzmiącym miedzianą surmą
[4] archanioła
75ponad pokoleń pokoleniem biednem
w Pańskiego gniewu nieskończony dzień:
wielki, wszechmocny Ból.
O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
Niech łaska Twoja winy nam odpuści…
80A ty swe skronie tul
do zimnych opok, do strzaskanych grani,
sterczących smutnie nad gardłem czeluści,
i płacz…
Surma jęczy, surma woła!
85Giną w chmurach wirchów
[5] czoła;
wałem mżących mgieł dokoła
nieznany oddech miota,
jakieś potworne, dzikie kształty tworzy
i po dolinach rozpędza ich stada
90i znów je skupia w przepastnej otchłani
i ku niebiosom wyrzuca ich kłąb
i w jakieś czarne rozsnuwa całuny
ten niewidzialny, dreszcz budzący Tkacz
i ciężką, mokrą tą przędzą pokrywa
95wszystko, co jest…
O biada!…
Biada!… Pierś światów przed chwilą tak żywa,
kona pod strasznym ciężarem…
Olbrzymy świerków padają strzaskane;
100las się położył na skalisty zrąb;
węże kosówek, wyprężywszy ciała
w kurczach śmiertelnych, drętwieją bezwładne;
wrzos na granitów podścielisku szarem
spełznął na wieki;
105kozice stromą oblepiły ścianę
i patrząc trwożnie w bezmierny, daleki,
w ten nieskończony chaos mgieł i cieni,
runęły w żlebny grób…
Rozkrzyżuj silne ramiona
110i paznokciami wpij się w twardy głaz
i odwróć oczy od onej przestrzeni,
w której rozsadza horyzontów krańce
ta Głowa, w cierń uwieńczona!
115wygnana z raju na wieczysty czas,
mająca zbrodnię u swych białych stóp,
wieczyście żarta płomienistą żądzą
winy i grzechu…
O duszo, pełna miłości,
120a którą nieustanne szarpią niepokoje!
Pańskiego gniewu zwalił się już dzień!
Trombita Sądu nad tobą rozbrzmiewa
piorunną mocą archanielskich tchnień
w Pańskiego gniewu nieskończony dzień…
125Niechaj mnie sądzą,
niechaj mnie karzą —
tak, mnie, Adama, com na barki swoje
zabrał z Ogrodu to nadludzkie brzemię
przygniatającej winy
130i wieki wieków pnę się z tym ciężarem
i zbladłą nie śmiem odwrócić się twarzą
tam, ku piekielnej przełęczy,
135na której siadła jasnowłosa Ewa
z padalcem grzechu u swych białych stóp…
Miliardy krzyży,
opromienione okręgami tęczy,
z padolnych Styksów powstają głębiny
140w Pańskiego gniewu nieskończony dzień
i rosną, rosną w jakiś straszny las,
co wierzchołkami swych bolesnych drzew
przeszywa wszystkie mgły
i wszystkie blaski, które lśnią nad mgłami,
145wypływające z Wszechmocy Istnienia.
O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
Twojego gniewu nadszedł wielki czas,
głos już zagrzmiał hiobowy,
niebios walą się posowy
[7],
150
rzeką i morzem płynie ciepła krew,
w rzekę i morze krwi jej ból się zmienia…
W świątyni bożej zamilkł święty śpiew,
już się zasłona rozdarła na dwoje,
155mur się już wali i skała już pęka…
A krew w tych morzach, w tych czerwonych rzekach
ścięła się w ciemny lód…
160z nieprzygasłymi oczyma,
milcząca, cicha i, jak zmierzch, pobladła,
na wklęsłych skroniach siadła,
na wpółotwartych powiekach
i na wydętych piersiach tych olbrzymich ciał,
165które do krzyżów przybiła
nielitościwa Dłoń…
W kleszczach je swoich trzyma,
wpija się w kąty ust,
ramiona w kabłąk gnie
170dręcząca wieki niezmożona siła
i, jak śmiertelny szał,
zastygły, skamieniały w godzinie konania,
swoim ciężarem się wgniata
w zwiędłe, z przepasek odsłonięte brzuchy
175i biodra spłaszcza, kolana rozsuwa
i pokrzywione, czarne palce nóg,
pokrytych siecią fioletowych żył,
w zamarłych kurczach wydłuża…
O grozo świata!
180O widma, płynące w dal,
w ten przestwór ślepy i głuchy,
w wilgotny, mgławy pył,
w te ciemne wnętrza bezsłonecznych brył,
w potworne gmachy nadszczytowych chmur!
185Jeszcze nie zapiał kur,
a na piekielnej przełęczy,
siedzi pod złomem niebotycznej grani
pramatka Grzechu, jasnowłosa Ewa,
190z gadziną zdrady u swych białych stóp.
Kyrie elejson!
Straszny przed nami otworzyłeś grób…
BłotoI płyną, płyną te milczące krzyże
razem z ruchomym, wielkim trzęsawiskiem,
195które swą rdzawą kałużą oblewa
męczeńskie drzewa.
Wszystko, co było dalekim i bliskiem,
co opadało w niedojrzaną głąb
i w niedojrzane wznosiło się wyże,
200teraz tym wielkim, grząskim bagnem płynie
w Pańskiego gniewu ostatniej godzinie…
Kyrie elejson!
Światy pochłania nieprzebyty muł,
światy, od bożych odepchnięte bram.
205
spod kęp sitowia i trzciny i traw,
z rowów, przepadlisk, wądolców
[8] i jam,
pokrytych opalowym szkliwem zgniłych wód,
zaczyna wypełzywać
[9] żmij skłębiony płód
:
210czarne pijawki, zielone jaszczury
wiją się naprzód wpław
i oplatają kręgami śliskiemi
męczeńskich krzyżów smutne miliardy,
z bagnistej wyrosłe ziemi,
215zapadłe w bagnisty kał…
I oto głowy swoje, dziwne, ludzkie głowy,
świecące trupim tłuszczem zżółkłych, łysych czół,
o szczękach, otulonych kłębem czarnych bród,
kładą na łonach tych pomarłych ciał…
220I skośne, mętne oczy podnoszą do góry
ku ich schylonym skroniom…
I biodra opasawszy w lubieżnym uścisku,
zwilgotniałymi usty
szepczą im słowa rozpusty…
225O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
W królestwie Śmierci staje nagi szał.
W niedoścignionym błysku
tchnienie żywota przenika
to, co od wieków zagasło…
230W Pańskiego gniewu ostatniej godzinie
krew świeża płynie
z odrywających się od krzyżów rąk,
z odrywających się od krzyżów nóg…
I Głowa, owinięta cierniową koroną,
235ta Głowa, która przestwór wypełnia bezbrzeżny,
podnosi ciężkie powieki i patrzy…
Jakaż to orgia dzika!
Jakiż to chaos mąk!
Kyrie elejson!
240Idą na się zmartwychwstali,
ogniem wojny świat się pali,
tłumy w krwawej brodzą fali!
Zawiśnij na swym krzyżu, sterczącym w niebiosa,
245i nie patrz, gdzie w spokoju Ewa jasnowłosa,
piekielny zająwszy próg,
do rozpustnego przytula się gada!
O biada! —
250w oku mściwy skrzy się gniew,
rozpaczy kurcz wypręża rozchylone wargi,
kroplisty pot oblewa policzki zapadłe,
kudły włosów zlepia gęsta krew.
Z wyciem hien, z rykiem lwów,
255z psów szczekaniem, z rżeniem koni,
które cugli nie zaznały,
łkając, jęcząc, grożąc, klnąc,
poszarpane miecąc
[10] skargi,
pędzi tuman ludzkich żądz.
260Ten upada, ten się broni,
temu dłoń ścisnęła krtań,
ten się w swojego brata paznokciami wrył,
a tamten zęby szczerzy, poszarpawszy ramię,
a ten olbrzyma ręką pochwycił dwie nogi
265i rozdarł na dwie szczypy tułów Heraklowy
i w ciemną rzucił bezdeń, w Sądu straszną noc…
rozsadzających oczodoły,
biegnie bez końca, bez końca, bez końca,
270gnając przed sobą bratobójczy huf,
niemy i głuchy Strach…
Nad tobą tam! u szczytu
złocistowłosa Ewa!
275Jej grzechu ciężar zgniótł cię, stanąłeś wpół drogi
Zakryj błędne źrenice i na wieki wieków
rzuć się w przepastny żleb!…
Enoch i Eliasz z proroczymi księgi
przyszli obwieścić szalonemu światu
280Pańskiego gniewu moc.
Lecz nim zdołali rozedrzeć swój płaszcz,
nim głos wytrysnął z przepełnionych łon,
padli w zamęcie spadających gwiazd,
zgaśli, jak słońca,
285na to wzniecone w przedpoczątkach bytu,
ażeby zgasły… Amen.
Szum się wielki stał dokoła,
kiedy surma archanioła
na Ostatni Sąd zawoła.
290Głos rozlega się ponury,
jak grzmot leci złotopióry,
z dolinami równa góry.
Drży strwożona światów dusza,
a on głębie mórz wysusza,
295kości wieków w grobach rusza.
Gwiazdy z orbit wytrąciła
archanielskiej trąby siła,
już rozwarła się mogiła.
300ogniem buntu świat się pali,
tłumy w krwawej broczą fali.
Z wyciem hien, z rykiem lwów,
łkając, jęcząc, grożąc, klnąc
pędzi tuman ludzkich żądz…
305
potężne Łono, przepotężnych łon,
Jasność jasności,
Zmrok zmroków,
Łaska łask i gniewów Gniew,
310stanął nad skonem Żywota
i, rękę położywszy na głowie Boleści,
na niezmierzonej, cierniem opasanej Głowie,
wypełniającej wszechświatów przestwory,
rozpoczął Sąd.
315Biją pioruny,
a nad pioruny idzie Jego zew!
Ogrom bytu błyskawic wszystkich nie pomieści,
a Jego światłość złota
strzela nad pełnię, nad ogniste łuny
320błyskawicowych potoków…
zabrał z sobą, wygnaniec, tę łamiącą winę
i teraz ginę,
od Wschodu do Zachodu tułacz nieszczęśliwy,
325pod nieuchronnych wyroków
w początkach dnia i nocy wzniesionym obuchem?!
Stopę Swoją złożyłeś na pokoleń grzbiecie
i sądzisz! Kyrie elejson!
Płaczów i jęków słuchasz niesłyszącym uchem
330i sądzisz! Kyrie elejson!
Na mękę wieków patrzysz niewidzącym okiem
i sądzisz! Kyrie elejson!
Ty jego duszę grzechu oblewasz hyzopem
[11]
335i sądzisz! Kyrie elejson!
Wichr idzie po rozdrożach westchnieniem głębokiem
modlitwy niesie krwawe, przybite do krzyży,
Ty sądzisz! Kyrie elejson!
340
odziany potępienia podartą żałobą,
kawałem kiru, zdjętym z mar Twojego świata,
wił się i czołgał przed Tobą,
Okoi martwym, osłupiałym z przerażenia okiem
345strasznego Sądu wyławiał płomienne,
świat druzgocące rozkazy?
rozpadające się na gruz pod mocą
Twojego gniewu, przeraźliwy Boże —
350na głazy te, gdzie straszny owoc Twego drzewa,
złocistowłosa Ewa,
do piersi pierś padalca tuli obnażoną?…
ChrystusO Głowo, przepasana cierniową koroną!…
Któż się nad dolą zlituje sierocą,
355nad moją dolą,
której, Boże, Twe ręce z kajdan nie wyzwolą?
Kyrie elejson!
Patrzaj!… Kyrie elejson!
Ona swą białą dłoń
360kładzie na jego skroń —
na trupią, zapadniętą, zżółkłą skroń zleniałą…
Kyrie elejson!
I podczas
Bóg, Sądgdy Swe Sądy sprawiasz Ty, o morze
niewyczerpanych gniewów,
365ona swym okiem patrzy w jego oczy —
omdlewającym okiem!
Kyrie elejson!
Jej nagie uda drżą,
palcami rozczesuje złoto swych warkoczy
370i falą złocistych włosów
osłania jego nagość i pieści i pieści
ustami czerwonymi bladość jego ust.
Kyrie elejson!
Wężowe jego kręgi opasują biodra
375rozlubieżnionej Boleści,
a ona, wyprężywszy swe rozpustne ciało,
nienasyconym oddycha pragnieniem.
Kyrie elejson!
Na łonie jej spoczęła czarna, lśniąca broda
380rozpalonego Szatana,
co świat umierający okrył swoim cieniem,
a ona,
w zbrodniczych pieszczot rozdawaniu szczodra,
zamknęła w drżące go biodra,
385w nabiegłe żądzą ramiona…
Kyrie elejson!
Któż mi lekarstwo poda?
Ojcze rozpusty! Kyrie elejson!
390Nic, co się stało pod sklepem niebiosów
[13],
bez Twej się woli nie stało!
Kyrie elejson!
O źródło zdrady! Kyrie elejson!
Przyczyno grzechu
395i zemsty i rozpaczy szaleńczego śmiechu!
Kyrie elejson!
Sądź, Sprawiedliwy!
Krusz światów posady,
rozżegnij wielki pożar w tlejącej iskierce,
400na popiół spal Adama oszukane serce
i płacz!
Z nim razem płacz, kamienny, lodowaty Boże!
Niech Twa surma przeraźliwa
echem płaczu się odzywa
405nad pokosem Twego żniwa…
Dwujęzycznego smoka,
Szatana o trzech grzbietach zwalczył w wielkim boju
archanioł pański, Michał, i zginął w otchłani. Amen.
I stał się koniec świata… O chwilo spokoju!
410Zgasł płomienny głos proroka,
i wieczności noc głęboka
nieprzejrzaną jest dla oka.
zesłany, aby konać, na te ziemskie niwy,
415i patrzeć, jak pod złomem niebotycznej grani
usiadła matka Śmierci, Ewa jasnowłosa,
pieszcząca węża Grzechu, posyłam w niebiosa,
opadłe nad wieczności tajemniczym mrokiem,
to moje wiekuiste, nieprzebrzmiałe: Amen!
420
W umarłych bytów milczeniu głębokiem
słychać jedynie Amen, moje straszne Amen.
O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
Kyrie elejson!
425
GrzechPrzede mną przepaść, zrodzona przez winę,
przez grzech Twój, Boże!… Ginę! ginę! ginę!
Amen.
A cóż powstanie ponad nicościami,
gdzie ongi były światy
430i Ja, w chęć życia bogaty,
a dziś w umarłych postawiony rzędzie?
Niech nic nie będzie!
Amen!
Bo cóż być może, jeślim ja zaginął?…
435Na wszystko mrok nicości nieprzebyty spłynął —
Amen.