- Bóg: 1
- Chrystus: 1 2
- Ciemność: 1
- Cierpienie: 1
- Duch: 1 2
- Kłamstwo: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Kuszenie: 1
- Kwiaty: 1
- Łzy: 1
- Matka Boska: 1 2
- Miłość: 1 2
- Modlitwa: 1 2 3 4
- Odrodzenie przez grób: 1
- Oko: 1
- Pogrzeb: 1
- Potwór: 1
- Serce: 1
- Szatan: 1 2 3
- Śmierć: 1 2
- Śpiew: 1 2
- Tęsknota: 1
- Vanitas: 1 2 3
- Walka: 1
- Wąż: 1
- Wiosna: 1
- Wzrok: 1
Jan KasprowiczHymnySalve Regina
1
niebieska królowa,
witaj, Panno nad Panny, gwiazdo porankowa.
Wieniec Twą skroń oplata,
5zwity z promiennych liści:
o niech się w nich nadzieja biednych ludzi ziści!
a z białego–ć łona
lilija Twą czystością rośnie ubielona.
10A wąż, który na ziemię przyniósł śmierć, przez Ciebie
został podeptan na wieki —
Salve Regina!
Milczcie!
Nie do was idzie wielkie objawienie
15od skalnych brzegów
tajemniczego jeziora,
nad którym okrąg zachodniego słońca
w olbrzymią, wiekuistą rozlewa się falę.
Nie dla was płynie pieśń,
20co się w płomiennym urodziła krzewie,
święta, jak ranek wiosenny,
albo jak wieczór jesieni,
zapadający nad ciszą ugorów,
nad zwiędłą czerwienią drzew
25i ponad próchnem pochylonych krzyży!
Nie! nie! śpiewajcie ją wszyscy:
wasze to tchnienie i wasza to krew,
wasze to serce w tym śpiewie —
Salve Regina!
30
O nie uciekaj przede mną,
ty rozmodlony pogłosie!
Wypełniasz cały świat
swoją przedziwną melodią,
35
jak gdyby stanął nieprzebity mur,
o który się rozbija twój rozlew potężny
i głuchnie…
Po co ten przestrach i po co ten lęk?
40
nad skrajem uśpionej ziemi,
oblasków niewidzącej, które idą z Życia,
smug się rumieni ognistego złota
i w jednej chwili ogarnia przestworza.
45A k'niemu idzie Tęsknota,
jak druhna boża,
w wianku z oliwnych gałązek
i z wielkim, czarnym krzyżem na wątłym ramieniu.
50pali się milion dusz,
O których tutaj dawno zgasła wieść.
A każdą wieniec oplata,
zwity z promiennych liści —
nadzieja biednych ludzi w jego skrach się iści.
55Biała, jak śnieg, ich szata,
a z białego łona
lilija ich czystością rośnie ubielona.
I każda węża głowę
depce swą białą stopą
60i z lutnią, naciągniętą na tony wieczyste,
śpiewa przesłodki hymn,
zasłyszan ongi — tak dawno, tak dawno,
ażeby o nich wieść
zagasnąć miała czas —
65hymn przenajświętszy:
Salve Regina!
Ziemio! ziemio!
w wieńcu z gałązek oliwnych
70i z wielkim, czarnym krzyżem na wątłym ramieniu.
I krople potu roni
i, dzierżąc kielich goryczy
w białej, zmęczonej dłoni,
klęka co kroku w swej drodze krzemiennej
75i modli się, i płacze, i wzdycha, i modli…
A jej modlitwy i łzy
i te westchnienia głębokie
co krok się w przędze zmieniają pajęcze,
jak one włókna jedwabne,
80porozwieszane na rżyskach
w październikowe dni
i na kończynach więdniejących traw —
na całym tym ogromnym, rozległym obszarze
mrącego świata…
85
ŁzyO, wy, modlitwy i łzy!
O, wy głębokie westchnienia
naszej samotnej Tęsknoty,
poklękującej na krzemiennej drodze,
z kielichem goryczy w dłoni
90i z czarnym krzyżem na wątłym ramieniu!
Zmieniacie w mgły się pajęcze
i, otuliwszy jej postać
w swoje rozwiewne przędze,
czynicie z niej by
[1] obłok, wstający z poranku
95na wielkich obszarach świata,
i rwiecie ją z sobą do góry!
O wieńcu z gałązek oliwnych!
W wieniec przemieniasz się złoty,
w promienny wieniec gwiazd,
100na skroni naszej Tęsknoty
i nad głębiami nocy świecisz, niepojęty!
O ty kielichu goryczy,
z twardej wykowan miedzi!
W alabastrową przemieniasz się czarę,
105na zapomnianym ustawioną grobie,
pełną słodkiego napoju wieczności,
i do bezmiarów rośniesz niepojętych,
i sam się w napój rozpływasz,
i swoją wonią przepełniasz
110duszę biednego człowieka!
O krzyżu na wątłych ramionach
naszej serdecznej Tęsknoty,
wraz z tobą dźwigającej tajemnicę bólu!
W skrzydła się zmieniasz anielskie
115i wnet ją niesiesz ku blaskom,
lśniącym nad nocy głębiami,
ku onym dusz milionom,
o kórych tutaj dawno zgasła wieść.
Tam lśni jej biała szata,
120a z białego łona
lilija jej czystością rośnie ubielona.
I depce węża głowę
swoją promienną stopą,
i z lutnią, naciągniętą na tony wieczyste,
125śpiewa przesłodki hymn,
zasłyszan ongi, tak dawno, tak dawno,
że miała zgasnąć czas
owa szarpiąca wieść
o tajemnicy krzyżowego bólu —
130śpiewa swój hymn przenajświętszy:
Salve Regina!
Milczcie!
Nie do was idzie wielkie objawienie
od skalnych, cichych brzegów
135tajemniczego jeziora,
nad którym czarne cyprysy
cicho schylają swe głowy…
Płaczem i jękiem,
140urodzonymi z nicości,
nie zakłócajcie tej pieśni,
którą śród dusz miliona
z białą liliją u łona
wieczysta śpiewa Tęsknota.
145Nie! nie! śpiewajcie ją wszyscy!
Wasze to życie i wasza to krew —
ta pieśń wstrząsająca,
która swym świętym pogłosem
nie o świątynne łamie się sklepienia,
150ale przez pola idzie, wielkie pola,
i zmartwychwstanie zmarłym daje kościom,
i we wiosennym uśmiecha się blasku,
i śnieg na łąkach roztapia,
i zwiędłe trawy w świeżą stroi zieleń…
155
Nędza jest wszędzie!
Nędza w miłości i nędza w cierpieniu!
Łam się!
Nie masz spokoju?
160Rozpękające drzewa twojej ziemi
nie przywabiają cię woniami swymi?
Uciekasz przed się
[2], aby szukać ciszy,
która twe serce usłyszy?
165W twym sercu jest nędza
i w tych zwaliskach zagasłego świata,
na które patrzysz zadziwionym okiem,
nie — tylko nędza!
Patrz! patrz bez końca!
170Patrz na ten odblask ginącego słońca,
którego czerwień zalewa te łuki —
te poszarpane arkady,
te widma kolumn
i te dalekie kopuły!
175
Wre w tobie echo pradawnego boju,
z którego wyszła zwyciężczynią Śmierć?
Jej li to sztandar powiewa ogniami
nad tym rozległym, krwawym widnokręgiem —
180tam, nad tym gajem cyprysów i pinij
[3] ?
Łam się i patrzaj! folgi nie daj oku!
PotwórZ bezdennych głębin wieczystego mroku
jakiś wyłania się potwór!
Cicho, powoli
185nietoperzowe rozpościera błony,
zakrywa zorzę ich ciemnią
i rośnie…
swych nieruchomych źrenic
190patrzy ci w duszę i błony
nietoperzowe roztacza
i rośnie…
I grube wyciąga ramiona,
i, kulistymi dwoma płomieniami
195patrząc ci w duszę, w otchłań ludzkiej nędzy,
w to nieustannych gniazdo niepokojów,
podważa glob ciemniejący —
Salve Regina! —
do piersi go tuli kosmatej
200i miażdży — — —
Czemu uciekasz?
Czemu w przestrzenie dążysz, jak ta plewa,
którą wichr porwał z wymłóconych kłosów
i pustą rzucił w pustkowie?
205Boże!…
Czemu uciekasz, jak ten blask gasnący,
gdy się rozprasza w ciemnościach?…
SerceNikt ci krwawego nie otworzył serca,
210abyś w nim duszę zanurzył
i, wykąpany w jego krwi płomiennej,
mógł wszechwidzącą odczuwać źrenicą
drgania tęsknoty i bólu,
rozlanych w wielkiej, świętej duszy świata?
215I sam tęsknotą i bólem
drżeć, niby harfa eolska,
z słonecznych stworzona kryształów?
Drżeć, niby świat ten ogromny,
przeczuwający
220nieskończonego bytu promienistość,
przez ból idącą, przez wielkie cierpienie?…
Boże!…
A ty, czyjąś duszę
225tak umiłował, abyś mógł zapomnieć,
że jest granica między złem a dobrem?
W czyjeś ty serce spojrzał z taką wiarą,
aby jej siła mogła ci je rzucić
do twoich stóp nieskalanych?
230Do stóp bożego wybrańca,
co serca podnosi
i twórczym swym tchnieniem,
nieskazitelnym i wiecznym przez miłość,
pył z nich otrząsa i zbawia?
235Co je podnosi nad wzlot własnej duszy,
nad ból swój własny i nad swą tęsknotę,
i — niby święte tajemnicze słońca,
uwite z błysków przeczuć,
powstałych z Stwórcy i dążących k'Niemu,
240pomiędzy gwiazdy je rzuca,
by niestrawionym promieniały światłem?
Łam się!
245huczącym pieśnią potężnych zapomnień,
i przepotężnych pożądań,
i nieodkrytych, Twórcy pełnych głębin,
i uświadomień potężnego szczęścia,
sameś piekielną budował opokę.
250Rozbite ciosy swej duszy
na samolubny znosiłeś Babilon,
albowiemś sądził, że jesteś sam jeden,
i że nad ciebie nie może być — życia!
KuszenieI wówczas Szatan stawał na twej wieży,
255śmiał się ku tobie oczyma Pokusy
i, pełną kłamstwa czarą swych przyrzeczeń
ubezwładniwszy twą duszę,
kazał ci jedno: abyś kochał siebie!
kazał ci jedno: abyś wierzył w siebie!
260kazał ci jedno: abyś zbawiał siebie!
w twoich akordach, co wielbiły miłość!
I kłamstwo było i niemoc
w twoich akordach, co głosiły wiarę!
265I kłamstwo było i niemoc
w twoich akordach, co brzmiały nadzieją!…
A poza tobą — jak blisko! jak blisko!
huczało pieśnią potężnych zapomnień
i przepotężnych pożądań,
270i nieodkrytych, Twórcy pełnych głębin,
i uświadomień potężnego szczęścia
to wielkie, święte, jasne, nieskończone
morze miłości…
275
jęły się budzić echa tego Słowa,
co w płomienistym rodziło się krzewie —
kiedy od brzegów tajemniczej wody
szum dolatywał przedwiecznych objawień,
280poszeptujących tajemniczym głosem,
ażebyś kochał — cierpieniem,
naonczas Szatan tę twoją opokę,
twój samolubny Babilon,
w Górę przemieniał Oliwną.
285I w szacie Zbawcy,
z Sfinksa obliczem, na którym wyryto
nieodgadniętą zagadkę boleści
i rzeczy przyszłych dalekie widzenie,
pełne wyrazu smutku i tęsknoty,
290klękał w oblaskach
[4] księżyca,
na współczujące słaniał się rozłomy,
i z rąk anioła brał kielich,
i krwawym zlewał się potem,
i modlił się i płakał i wzdychał i modlił…
295A gdzieś od strony Jeruzalem nędzy,
gdzieś od Syjonu zbrodni,
od źródła i ujścia Bytu,
gwar przypełzywał
[5] na łunach,
urągających wieczystemu Światłu,
300pozapalanych, aby przyćmić Jasność!
I rozchylały się gałęzie drzew,
i z chrzęstem łamały się krzewy,
i żwir się zsypywał po zboczach,
i w krwawych ogniach pochodni,
305pozapalanych, aby przyćmić Jasność,
urągających wieczystemu Światłu,
tłum się wyrzucił z Judaszem na czele…
I, obdarowan pocałunkiem zdrady,
brał krzyż na siebie, wielki, czarny krzyż,
310i na Golgotę po krzemiennej drodze
szedł twój Kusiciel —
jak twa tęsknota
szedł, modlił się i wzdychał i płakał i modlił
A potem — w przepaść rzucił czarny krzyż,
315w bezdenny rozdół szumiący,
i, zolbrzymiawszy, legł na twej Golgocie,
na Babilonie twej duszy.
I rozkrzyżował ręce
i, w strasznej, cierniowej koronie
320na zolbrzymiałej głowie,
przygasającym patrzał na cię wzrokiem,
tak przenikliwym i smutnym,
żeś modlił się i płakał i wzdychał i modlił…
A na zachodzie
325płonął krąg słońca,
ogromny krwawy krąg,
przecięty ogromnym obłokiem,
i rzucał ogromny
cień Kusiciela,
330skrzyżowanego na twojej Golgocie,
na Babilonie twej duszy,
i topił świat w jego mroku — — —
Zaś gdy cię złamał ból,
gdyś sam się słaniał na głazy,
335kiedyś brał kielich goryczy
i Judaszowej pocałunek zdrady
na swoich wargach odczuwał,
wówczas się zrywał z opoki,
stawał przed tobą, okryty
340ciemną purpurą nocy,
i wzrok utkwiwszy szyderczy
w twych oczach, obłędnych z żalu,
na świat się cały rzechotał
wielkim, szyderczym rzechotem…
345A poza tobą — jak blisko! jak blisko! —
huczało pieśnią potężnych zapomnień
i przepotężnych pożądań
i nieodkrytych, Twórcy pełnych głębin,
i uświadomień potężnego szczęścia
350to wielkie, święte, jasne, nieskończone
morze miłości…
A Zbawca —
oblany morzem miłości,
tym wielkim, świętym, jasnym, nieskończonym,
krzyż wyciągnąwszy z szumiącego dołu,
355płakał nad tobą.
Łam się!…
Nędza jest wszędzie!
W miłości jest nędza
i nędza w cierpieniu!…
360Łam się, i patrzaj, i słuchaj!…
rozległe łany ozimin…
Śniegu srebrzyste płaty
drzemią zaledwie gdzieś w rowach,
365pod mokrą schowane krawędzią,
nad którą pęki traw
w wiosennych drgają powiewach.
Z posłania kiści jedwabnych
stokrotka wychyla głowę
370i rość zaczyna bylica.
Z wądolców mgły się podnoszą
i w ciepłych znikają promieniach,
a nad głębiami sennej, cichej wody,
od której twórcza idzie w świat tęsknota,
375krzyk czajki się rozlega albo śpiew skowronka.
Ponad brzegami dróg
wierzby już gibkie wypuściły pręty
i rząd topoli
już się w świąteczne przyozdabia wieńce.
380
polem szerokim,
nad którym chaty sczerniałą
lśnią się dachówką,
lub mchami obrosłą strzechą,
385powoli toczy się wóz…
Górą, na snopkach słomy,
zamknięte w sosnowej skrzyni,
śpi snem nieprzespanym
życie biednego człowieka…
390Cicho, z wolna wóz się toczy,
na nim w żółtej skrzyni
na wiek wieków zgasłe oczy,
jak światła w pustyni.
Twój li ojciec? matka twoja?
395czy najdroższe dziecię?
Gdzież jest radość? gdzież ostoja
na burzliwym świecie?
Kilka mogił, kilka krzyży
śród piaszczystej zboczy —
400coraz bliżej, coraz bliżej
wóz się ku nim toczy.
A przy pagórkach,
na tajemniczych rozdrożach,
gdzie święty duch ludu
405Boże zbudował Męki,
cicho przystaje wóz…
I orszak zdejmuje w milczeniu
trumnę sosnową,
w której, jak światła w pustyni,
410zagasłe drzemią źrenice
twojego ojca czy matki,
brata czy siostry,
czy najdroższego dziecięcia,
i na murawie ją stawia,
415u stóp pobożnej figury.
Razem z żałobnym orszakiem
zmęczona klęka Tęsknota
i zdjąwszy z ramion swych krzyż —
ach, ten przeciężki, wielki, czarny krzyż,
420o smutną opiera go skrzynię
i modli się i płacze i wzdycha i modli.
nad łany,
nad świeżej trawy podściela,
425na pędy ożyłych wierzb
i nad dzwonnice topoli,
nad strzechy sczerniałe
ulata pieśń przenajświętsza:
Salve Regina!
430Ku złotym płynie obłokom,
w których skowronek
nuci hymn wiosny,
albo opada ku dołom,
hen! ku ukrytym parowom,
435gdzie śniegu ostatnie bryły
pod mokrą konają krawędzią.
Albo na skrzydłach przedziwnego smętku
ku grząskim wzlatuje bagnom,
gdzie pod pochyłą trzciną,
440nad ostrowiami sitowia
zrywa się czajki jęk.
Lub ku dalekim idzie widnokręgom,
ku modrym pasom borów,
w mgły otulonych sinawe,
445i w wielkie rozlewa się morze,
wszechmocnych pełne zapomnień,
i zbawiających pożądań,
i nieodkrytych, Twórcy pełnych głębin,
i uświadomień szczęścia,
450którego ludzkie nie widziało oko,
o którym ludzkie nie słyszało ucho.
A na jej odzew anielski
ziemia, od brzegu do brzegu
podeptanymi zasiana grobami,
455otwiera wielkie swe wnętrze:
Zmarłe powstają kości
i za tym biednym zdążają orszakiem
ku garstce mogił i krzyży,
ku tej piaszczystej zboczy,
460ku której bliżej, wciąż bliżej
ten prosty rydwan się toczy.
Siermiężne płyną tłumy,
króle i senatory,
biskupy w białych ornatach,
465i świętych wieniec liliowy,
i mistrze, co ducha bożego
zaklęli w barwę i kształt
i w pieśni natchnionej dźwięk
lub grzmieli głosem proroczym.
470I zbrojni kroczą rycerze
niby na wielki bój,
w którym się wszystko ma złamać,
co było Życia wielkiego przeczeniem.
A wszyscy w blaskach słonecznych
475nieba sięgają czołami
i grzmiącym śpiewają głosem:
Salve Regina!…
A ponad nimi
pali się milion dusz,
480o których tutaj dawno zgasła wieść.
A każdą wieniec oplata,
zwity z promiennych liści —
nadzieja biednych ludzi w jego skrach się iści.
Biała, jak śnieg ich szata,
485a z białego łona
lilija ich czystością rośnie ubielona.
I każda węża głowę
depce swą białą stopą
i, z lutnią, naciągniętą na tony wieczyste,
490śpiewa nadniebny hymn,
zasłyszan ongi, tak dawno, tak dawno,
ażeby o nich wieść
zagasnąć miała czas —
hymn przenajświętszy:
495Salve Regina!…
A w ślad za nimi wlecze się twój ból…
(Szatan się zaśmiał, albowiem on jeden wie, że:)
Nędza jest wszędzie —
500nędza w miłości
i nędza w cierpieniu!
Śmiej się!
A moja tęsknota,
na barkach ciężki dźwigająca krzyż,
505otwiera usta,
by wraz z Tęsknotą świata
zaśpiewać hymn przenajświętszy:
Salve Regina!