- Bóg: 1 2 3 4
- Danse macabre: 1
- Duch: 1
- Grób: 1
- Kobieta: 1
- Kondycja ludzka: 1 2 3
- Krew: 1
- Los: 1 2
- Miłosierdzie: 1
- Modlitwa: 1 2
- Obraz świata: 1
- Oko: 1 2
- Pieniądz: 1
- Ptak: 1
- Rośliny: 1 2
- Serce: 1
- Słońce: 1
- Sobowtór: 1
- Starość: 1
- Stworzenie: 1
- Szatan: 1 2 3 4
- Śmierć: 1 2
- Upiór: 1
Jan KasprowiczHymnyŚwięty Boże, Święty Mocny!
1O niezgłębione, nieobjęte moce!
jak ptak ten nocny,
któremu okiem kazano skrwawionym
5patrzeć w blask słońca…
Święty Boże! Święty Mocny!
Święty a Nieśmiertelny!…
krew, która cieknie bez końca
10z mojego serca…
A oko moje zachodzi mgłą,
która jest skonem
i mego serca i duszy mej!
Niech będzie skonem i Twoim!
15Święty Boże! Święty Mocny,
Święty a Nieśmiertelny,
zmiłuj się nad nami!
I niechaj łzy,
które o jasnym poranku
20wiszą na kłosach wypoczętych zbóż
lub szkliwą pianą okrywają kępy
w sen otulonych traw,
zmienią się w głośne skargi
i bez ustanku
25płyną do Twoich zórz…
na krwawe szmaty
łuny świtowe, powstałe nad ziemią,
gdzie ból i rozpacz drzemią,
30ogromne, przez Szatana zapłodnione światy,
a może przez Ciebie,
o Święty, Nieśmiertelny, Święty, Mocny Boże!
Dlaczego moje–li wargi
mają wyrzucać krwawą pieśń?!
35Płacz ze mną!
Dlaczego sam mam iść w tę przestrzeń ciemną,
choć żar południa pali się w przestworze?…
Dlaczego sam mam wlec się na rozdroże,
ku tym pochyłym krzyżom,
40którym na czarne ramiona
kracząca siada wrona
i dziobem zmarłe rozsypuje próchno?
Niech głuche żale nie głuchną!…
45Zrzuć z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski!
Zgarnij ze Siebie tę bożą,
tę władającą moc, co nad wiekami
nieugaszoną płomienieje zorzą
i światłość daje światom
50i światy w swoim ogniu na popioły trawi!
Stań się tak lichy, jak ja, i skulony
i, doczesności okryty łachmanem,
wlecz się nieszczęsnym łanem
za kluczem w dal przymgloną ciągnących żurawi,
55ku cichej, na rozstajach kopanej mogile
zapomnianego człowieka!
Albo w swej całej, wiekuistej sile,
w całej potędze wszechmocnego bytu,
stań przy mym boku
60i duszę moją rozszerz do Swego bezmiaru
i oczy moje, w smutku zapatrzone strony,
rozewrzyj, królu globów, pełnych żalu,
do nieobjętych orbit,
65ku tym ostami porosłym przydrożom,
gdzie, kurzem obsypana, ślepa siadła Dola…
A wiatr rozwiewa jej włosy
i żwir jej w puste sypie oczodoły,
a słońce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy,
70pali jej żółte, pomarszczone skronie
i po policzkach leje strumień żaru,
w bezdźwięczną skórę piersi wysuszone zmienia
i wargi jej roztwiera, daremnie łaknące
ach! rzeźwiącego zbawienia…
75A dzwon się rozlega,
z jękiem się czołga po spalonej łące,
z płaczem się wznosi nad umarłe błonia,
łkaniem wyschnięte chce poruszyć wody
i zrozpaczony zamilka u brzega
80i znów się zrywa i jęczy i płacze
i łka i płynie i płynie i płynie
w tej rozpłakanej godzinie…
wielką godziną konania,
85niepogrzebione wokół leżą ciała,
a ci się wloką, popędzani mocą
strasznego lęku.
A każda głowa ku ziemi się słania,
każde kolano się chwieje,
90a krzyże posmutniałe drżą w wychudłych ręku,
a w wietrze chorągwie trzepocą,
a w martwym, niemym słońcu gromnice się złocą,
a Śmierć przed tłumem kroczy,
wielkimi kroczy odstępami
95i z śmiechem na trupich ustach
wywija kosą stalową,
połyskującą w południowym skwarze.
A nad jej głową,
jak wieniec z czarnych ziół,
100rozkwitłych podmuchem żałoby,
gdzie drzemią stuleci groby,
zgłodniałych kruków krążą stada
chmurą ściemnioną
i, wysunąwszy dzioby,
105żądliwie chłoną
ten wiew, który idzie od ziemi —
trujący, śmiertelny wiew…
A ona, świata przebiegając smug,
kroki swe liczy na mile
110i kosą zatacza łuk,
że, jako zboże w dzień kośby,
tak pokolenia padają
na nieskończonym obszarze,
który jej mocy oddał się spokojny,
115który jej mocy oddał się bezwiedny…
O dzwonu łkające prośby!
O szumie więdnących drzew!
O Boże, Święty Boże! Święty a Nieśmiertelny!…
A ci się wloką,
120blasków słonecznych odziani powłoką.
w blasków słonecznych pozłocistym pyle,
opadającym na zielska przydroży,
125na grób samotny
zapomnianego człowieka…
Kopcie samotny grób!
Niechaj w nim kości położy
ten, który z matki żywota
130wyniósł nieszczęsny los!
Nieokiełznana gnała go tęsknota
za widmem bólu,
który sam jeden
wszechmocny posiada głos,
135który sam jeden rozpieśnia
duszę słabego człowieka
w natchnioną pieśń,
zapładniającą światy…
Kopcie samotny grób,
140pośród krwawników kopcie i dziewanny,
próchniejącego krzyża,
gdzie w południowy skwar
bratnie się schodzą duchy,
145tłum zapomnianych mar,
i, wśród spalonej usiadłszy murawy,
jęk wyrzucają głuchy
z skrwawionych łon…
RoślinyA jęk ten idzie po zżętych zagonach
150razem z tą pieśnią, którą jęczy dzwon —
na rżyskach rusza porzucone kłosy,
czarnymi ożyn
[1] jagodami chwieje
i wierzb płaczących srebrne czesze liście
i szumi w wierzchach czerwonych chojarów…
155Kopcie samotny grób
tam, na tej miedzy szerokiej,
gdzie rośnie łopian chropawy,
gdzie srebrne lśnią się podbiały,
gdzie aksamitna bylica
160rozpierza miękkie swe kiście!
Tam, gdzie ten parów
sączy resztkami wody,
gdzie ten wądolec ospały,
gdzie ci się wloką,
165blasków słonecznych odziani powłoką,
gdzie się nad drogą kurzu wzbija słup,
kopcie samotny grób!
Gdzie ziemia pęka od żarów,
gdzie każda jej grudka
170pełna jest znojów
i krwawych prób,
gdzie dzwon się rozlega,
gdzie w wietrze chorągwie trzepocą,
gdzie się gromnice złocą —
175kopcie samotny grób!
Gdzie w dali pobłyskuje jezioro tęskniące,
gdzie jaskier więdnie na łące,
gdzie opuszczone mogiły,
te kopce poległych wojów
180nielitościwy rozorywa pług,
rdzawe szablice wyrzucając z wnętrza,
dziś wroga zbrodniczy łup,
tam wy samotny, cichy kopcie grób!…
Niechaj w nim kości położy
185ten, który powstał z tej ziemi,
który miał w sobie jej trud,
jej tajemniczy jęk,
idący z głębin przestworzy
w południa senny skwar.
190Niechaj w nim spocznie na wieki
ten, który zabrał z jej chat
żalniki łez
i czekał, kiedy przyjdzie wybawienia kres,
i z jej szumiących zbóż
195zgarniał ten dziwnie przejmujący szum
i w swoich dum
treść go zamykał i w świat
jak wielką świętość niósł.
I żal go zdejmował,
200że mu nie daną była moc,
by zmienić w triumf te łzy;
że nie miał siły,
aby te szumy żałobne
w jakiś weselny,
205w jakiś radosny hymn się rozpieśniły!
I, obarczony przekleństwem najdroższych,
stanął na drodze w dzień tuczy,
jak krzew pogięty,
i z piorunami w zawody
210rozpaczą grzmiał!
A burza huczy i huczy,
a chmur się kłębi wał,
a wiatr mu deszczem miecie w ślepe oczy,
a grzbiet mu drży, jak brzoza wśród pustego pola,
215
śmieje się dzikim śmiechem,
że się nie spotkał z echem
ten rozpaczliwy głos,
że go wchłonęły odmęty
220tej burzy!
Że w tej śmiertelnej podróży,
w tej drodze znojnej,
na tym zsieczonym łanie
upadł, bezsilny człek,
225do wichru zwalił się stóp.
Kopcie samotny grób!
A Ty, o Święty,
o Nieśmiertelny,
który swym jednym oddechem
230wypełniasz wieków wiek,
Ty od powietrza, głodu i ognia i wojny
i od Szatana, który w dom przychodzi
i dusze zwodzi,
zachowaj nas, Panie!
235Świat dół swój grzebie
od pierwszych dni,
Okoa w obramieniu Trójkąta
Twe oko lśni
nad węgłem niebieskiej bramy…
240A my wołamy do Ciebie,
a my wzdychamy,
Ewy nieszczęsne dzieci…
A z głuchym łoskotem
na trumnę sypią się grudki
245ziemi, oblanej potem,
ziemi, oblanej krwią…
A naokoło zapadłe mogiły
i cicho łkające smutki
wśród trawy, co z cichym szelestem
250pożółkłe liście kołysze.
A światłość wiekuista biednym ludziom świeci
w tę podróż ciemną…
Jestem!
I Ty jesteś tu ze mną!
255Przerwij tę ciszę!
Niech Twoje słowo gromowe
zagrzmi nad wielkim cmentarzem!
Radosne niech głosi nadzieje!
Niech zapomniani wstaną,
260a żywym niechaj życie nie będzie ponurym,
wieki kopanym dołem!
Z kornym błagamy czołem!
Spuść Swoją łaskę na tę naszą głowę,
265na oczy, zmroczone łzami!
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
Daj spiekłym łanom
rzeźwiący deszcz!
Nie zsyłaj gradu,
270który nam zboże zsiecze, nim dojrzeje…
Nie trać naszego dobytku
w owcach i koniach!
Trzymaj z daleka pomory
[2],
które nam biją
275ostatnią krowę z obory!
Ze zboża wypleń sporysze
i chwast kąkolu
i w ręku trzymaj Swe chmury,
by się nie rwały
280i nie topiły w ulewie
snopów na polu!
Niechaj nie płaczą stulecia!
Niech mróz spóźniony nie warzy nam kwiecia
na ledwie rozkwitłym drzewie,
285na naszych wiśniach i gruszach,
na naszych starych, pochyłych jabłoniach…
I wdzięczność rozpal nam w duszach,
byśmy Twe dary godnie oceniać umieli.
O pełen kary
290i przebaczenia pełny!
Chociaż ci nasze te grzechy utrudnią
stanąć nad nimi z powieką zamkniętą,
niech Twoja litość stokroć większą będzie,
niżeli wszystek nasz grzech!
295O Panie!
Nie daj wysychać studniom!
Niech się Szatana nie rozlega śmiech!
Na naszej grzędzie,
gdzie ciężki trud rozpoczęto,
300niech trud ten żniwem się stanie!
Spraw, aby w wielkie, uroczyste święto,
w tę chwilę wesołą,
gdy na organie
i śpiewem i kadzidłem wielbimy Twą moc
305i dobroć Twoją,
nie była dla nas potrzeba
skąpić dziecinom chleba!
Chroń nas od zdrady
i daj nam tyle,
310byśmy we własnej spoczęli mogile;
by nasze dzieci czy wnuki,
gdy przyjdzie im dla ojców starych kopać grób,
nie były przymuszone iść między sąsiady
i prosić o jałmużnę ach! na cztery deski,
315na prostą, białą skrzynię z naznaczonym smołą
krzyżem u głowy…
Ojcze niebieski!
Na pokropienie daj
320dla dziadka proszalnego, co w gorącej wierze
ciche odmówi pacierze…
A jeśli ziaren swych łask
nie zechcesz równać strychulcem
[3]
po brzegi swej szczodrej ćwierci,
325od nagłej i niespodziewanej śmierci
racz nas zachować, Panie!
I niechaj w wietrze chorągwie trzepocą,
niech się gromnice złocą,
niech blask ich płynie w ten słoneczny blask!
330Pogrzebne niech zabrzmią śpiewy
nieszczęsnym dzieciom Ewy!
Padłym na znojnym łanie
niech dzwoni żałobny dzwon,
niech szumi z tej trawy szelestem…
335Święty Boże! Święty Mocny!
Jestem!
Jestem i płaczę…
Biję skrzydłami,
jak ptak ten ranny,
340jak ptak ten nocny,
któremu okiem kazano skrwawionym
patrzeć w blask słońca…
A u mych stóp
samotny kopią grób,
345a czarna wrona,
na Bożej męki usiadłszy ramiona,
bez końca
kracze i kracze
i dziobem zmarłe rozsypuje próchno…
350A ci się wloką,
świetlistą mgieł sierpniowych odziani powłoką,
jak cienie,
do wielkiej się wloką mogiły…
355z piaszczystych wydm się ruszyły,
z miedz się ruszyły krwawniki,
spoza zapłoci bez się ruszył dziki,
tatarak zaszumiał w wądolcach
i, z mułu otrząsnąwszy pachnące korzenie,
360idzie wraz z nimi…
Z mokradeł kępy rogoży,
z przydroży
osty o żółtych kolcach,
szerokolistne łopiany,
365senne podbiały,
fioletowe szaleje,
cierniste głogi
wstały
i idą…
370Liśćmi miękkimi
wierzb zaszeleścił rząd
i w cichej, rozpaczliwej sunie się żałobie
śladem ich drogi…
Całe rżyskami zaścielone łany
375oderwały się w tej dobie
od macierzystej ziemi
i, niby olbrzymie ściany,
wzniosły się w górę i płyną,
tą wielką żalu godziną…
380
o Nieśmiertelny!
o wieńcem blasków owity!
na niedostępnym tronie
siedzisz pomiędzy gwiazdami
385i, głową na złocistym spocząwszy Trójkącie,
krzyż trójramienny mając u swych nóg,
proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej
i ani spojrzysz na padolny smug!
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
390Słońcom naznaczasz obroty,
gasisz księżyce,
jutrznie zapalasz i zorze
i płodzisz zasiew na byty,
na pełne cierpień żywoty,
395które tu muszą mrzeć,
w samotny kłaść się grób…
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
O Boże!
O Mocny!
400Ty się upajasz wielkością stworzenia,
a pośród nas tu głód!
Jak bedłki, tak, jarmużu syty, ginie lud.
Szatan po ziemi tej krąży,
405na pokolenia
zarzuca zdradną sieć,
w synu na ojca zapalczywość budzi,
wynaturzony gniew,
że syn przed ojcem zamyka swój dom!
410Bratu na brata wciska krwawy nóż,
a nasze siostry i żony
na straszny rzuca srom…
Podpala nasze stodoły
z garstką zwiezionych świeżo zbóż,
415mordy narodów wszczyna i pożogę
sieje na miasta i wsi
i przekleństwami znaczy swoją drogę…
O zniszczeń dymiące dni!
A my, ten ród potępiony,
420krzyże ująwszy w dłonie
i zblakłe w krwawym pochodzie,
trupimi piszczelami znaczone chorągwie,
idziem o głodzie
po tym śmiertelnym wygonie,
425w ten znojny
w ten nieszczęśliwy czas,
w którym konają wieki
i wraz się rodzą nowe
na cięższą jeszcze niedolę —
430idziemy, biedną pochyliwszy głowę,
jak ten zsieczony las —
Idziemy, a kres tak daleki!
A lęk niespokojny
biczem popędza nas
435i dech zapiera wśród łon…
A naokoło rozlega się dzwon,
na to cmentarne przelewa się pole,
na te wyschnięte rzeki,
w chojary żałobą swą godzi,
440że te się kładą na piaszczystym łanie…
A pierś nasza łka,
a w oku błyszczy łza,
a ptak ciężko ranny
uderza w skrzydła, krwią ociekające,
445a jaskier więdnie na łące,
a z nami idą dziewanny
i krwawnik i wodne lilije,
a mór nam bydło bije,
a dom się nasz pali,
450a siostra utonęła w rozplenionej fali,
a ojciec gdzieś daleko w strasznej zginął bitwie,
O Ty, łaskami hojny,
455Ty, od powietrza, głodu, ognia i wojny,
od nagłej i niespodziewanej śmierci
i od Szatana, który w dom przychodzi
i dusze zwodzi,
zachowaj nas, Panie!…
460Nie skłonił się jeszcze dzień,
a Szatan z moczarów łożyska,
gdzie nocą ognikami błyska,
z czeluści błota wstał
i, gdy najkrótszy słońce rzuca cień
465na te manowce, na te ścierniska,
pod ramię chwycił Kościotrupa
i wzrósł nad jego niebosięgłą stal —
nad Ciebie, Boże, wzrósł!…
Masz–li Ty grom —
470Masz–li Ty chmurę w ten południa skwar,
aby z niej piorun padł
i od Szatana uwolnił ten świat?…
Wal błyskawicą, wal!
Niechaj się łamie,
475niech się rozkruszy ta zdrada,
która nad życiem i nad śmiercią włada!…
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Szatanie!
Ty Kościotrupa chwyciłeś pod ramię
480i nad wysokość jego ostrej kosy
wzrosłeś w niebiosy —
a grom nie pada!
Z nieukojoną żałobą
klękam przed Tobą!
485Zlituj się, zlituj nad ziemią,
gdzie ból i rozpacz drzemią,
gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega
i w strasznej pieśni brzmi…
Szatanie!
490Kop mi samotny grób
na opuszczonym łanie,
u krzyża czarnego stóp,
pod gliny powłoką rdzawą!
A iżby nie porósł trawą,
495tańcz na nim taniec piekielny
po wszystkie dni!…
A Ty, o Święty!
A Ty, o Mocny!
Ty Nieśmiertelny,
500proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze złotej
i płodź żywoty,
aby tak klęły, jak ja;
aby płakały, jak ja;
aby w szarpiącej modlitwie,
505co jako dzwon ten łka,
o zmiłowanie prosiły;
aby się wlokły z gromnicami w dłoni
ku tej nieznanej ustroni,
do tej — ostatniej mogiły;
510aby tak wyschły, jak łza,
którą już oko me płakać nie może;
aby tak marły, jak ja —
o Święty, Nieśmiertelny! Święty, Mocny Boże!