- Bunt: 1
- Ciało: 1
- Drzewo: 1
- Dziewictwo: 1 2
- Gotycyzm: 1 2
- Grzech: 1
- Kobieta: 1 2 3
- Kobieta demoniczna: 1
- Kobieta "upadła": 1
- Kochanek: 1 2
- Krew: 1
- Król: 1
- Mężczyzna: 1
- Miłość: 1 2 3 4
- Miłość silniejsza niż śmierć: 1
- Morze: 1 2
- Natura: 1
- Obrzędy: 1
- Oko: 1
- Pan: 1
- Pocałunek: 1 2
- Pożądanie: 1 2
- Raj: 1
- Sługa: 1 2
- Szantaż: 1
- Szatan: 1
- Śmierć: 1 2
- Taniec: 1 2 3 4
- Trup: 1 2
- Wampir: 1
- Wizja: 1
- Władza: 1 2
- Żywioły: 1
Jan KasprowiczHymnySalome[1]
1
O boski przyjdź proroku!
Salome ciebie woła z płomieniami w oku!
Na tę słoneczną miłości polanę,
5pomiędzy żądz rozkwitłe czarodziejskie zioła
Salome cię woła!
O przyjdź!…
Salome, kłęby włosów rozwiawszy miedziane,
niby wieków pożaru krwawiące się łuny,
10w złocistej harfy uderzyła struny
i śpiewa…
O przyjdź!…
O przyjdź, proroku blady!
Ogień żywy obleje twe liliowe skronie,
15ogień żywy na licu–ć przygasłym zapłonie
od mych gorących warg!
zerwany ręką grzechu z świadomości drzewa,
w pożarne wieków łuny rzuca pieśń swą krwawą,
20swą nieskończoną pieśń —
i woła cię, proroku! Przyjdź!…
W królewskiej komnacie
kazałam służebnicom rozesłać kobierce,
utkane z miękkiej wełny owiec z Galaadu;
25majestat ciężkich kotar otula me łoże,
moje łabędzie puchy!…
Ach! jak się trwożę!
Jak lęka się ma dusza, aby promyk złoty
nie przedarł się zuchwale do mojej tęsknoty!
30By jakiś listek mirtowy,
gdy wiatr z kryjówek gaju ciche szumy płoszy,
nie zadrżał, posłyszawszy stłumione rozmowy
naszej mdlejącej rozkoszy!…
Nie wejdzie nikt, prócz ciszy, w ten przybytek głuchy,
35prócz ciszy i prócz żaru mojego pragnienia,
co mi rozdźwięcza serce,
że śpiewa pieśń, idącą w wieków majestacie
przez świat, ogromny świat —
tę nieskończoną pieśń:
40O przyjdź, proroku, przyjdź!…
gdzie zdrój różanej wody z kształtnych dziobów tryska,
a słońce przez zazdrosne ciśnie się kryształy,
ażeby rozcałować mych biódr
[2] marmur biały,
45mej piersi oroszone, wpółzamknięte róże…
Kazałam się namaścić maściami wonnymi,
a uśmiech ubezwładniał me rozwarte usta
w przeczuciu nieznanej pieszczoty,
gdy Jezabel, ta płocha, ta dziewczyna pusta,
50namaszczająca me łono
i mleczną szyję mą,
szeptała mi do duszy, żem ja winne grono,
najwyborniejsze z gron!
Ach! złocę się w słonecznym, błękitnym przestworzu
55i czekam na winnicach engaddyjskiej ziemi,
aż przyjdzie pragnący On,
aż przyjdzie żniwiarz wybrany
i niecierpliwą dłoń
wzniesie po owoc ten złoty…
60Ach! przyjdź!…
Na oceany
niewyczerpanych żądz
rzuć swoich żagli płótna
i płyń!…
65Ach! przyjdź!…
Czekam na ciebie smutna…
Ach! przyjdź!…
Czekam na ciebie wesoła, radosna
onym pragnieniem, co się spełnić ma,
70jako ta kwieciem pękająca wiosna!
Ach! przyjdź!
Powieki mi się kładły na przepastne głębie
gdy gdzieś, na dnie ich, wielkim, jak za krańcem świata
75nieogarnięta oceanów toń,
kąpały się obrazy, rozkoszne, jak woń,
płynąca z Raju, gdzie — brat zabił brata!…
A były–ć w swej rozkoszy zabójcze, jak śmierć,
co na tę misę rzeźbioną
80rzuciła mi w swym szale lubieżnym twą skroń,
ociekających krwią…
Ach przyjdź!…
Jak twe źrenice, choć umarłe, płoną!
85
O mój jedyny kochanku!
Rozpalę w alabastrach kosztowne oleje,
otoczę światłościami jedwabiste łoże,
z nocy dzień biały stworzę!
90Niech tych światłości zdrój
oblewa naszą miłość, by lśniła, jak zorze
konającego dnia!…
O Jezabel
[5], ty płocha, ty dziewczyno pusta!
O Jezabel, przed tobą ma się dusza śmieje
95i moje wargi drżą,
moje rozwarte usta!…
Lub zgaszę w drogich czarach płonące pochodnie,
szkarłatem, jak mrok gęstym, łożnicę osłonię,
promieniom gwiazd przystępu w ten kościół zabronię,
100niech nasza miłość utonie
w wieczystej, nieodgadłej, niezgłębionej nocy!…
A z tajemniczych uścisków,
gdy dusza twa, proroku, mą duszę pochłonie,
gdy w oczach twych przymkniętych czar twojej Salomy
105urośnie w niespodzianej rozkoszy ogromy,
gdy świat się cały zamknie w pragnienia wszechmocy,
a ty gdy cały zginiesz w nasyceń powodzi,
niech się zbawiciel narodzi
lub szatan, co po wszystkie globów widnokręgi
110rozepnie wiekuistą, nieśmiertelną zbrodnię!…
Niech płynie głos triumfu po życia odmętach,
lub jęk i żal, w skazańców wychowany pętach,
niech bije w bramy śmierci swym rozpaczy młotem,
niech dźwiga się po krzyżach, szubienicach, palach,
115ku niemym stropom niebios, w chmury czy błękity,
a ty, proroku, niesyty —
ty słuchaj mojej pieśni, nieskończonej pieśni,
rozbrzmiewającej po bezbrzeżnych dalach,
i przyjdź!
120Niechaj się łamią potęgi,
niechaj się w gruzy rozpada
ten tron, na którym twórcza nieśmiertelność siada;
ta ziemia i te gwiazdy, słońca i księżyce
niech się rozprysną w mgławice;
125niech sen wiekuistości jako sen się prześni,
ty słuchaj mojej pieśni
i przyjdź!
O ty kochanku mój!
O ty jedyny kochanku!…
130
OkoJak twe źrenice, choć umarłe, płoną!
o świcie któż mnie budzi całowaniem w oczy?
To on, to prorok boży!
Kto pieści miedź złotawą rozwitych warkoczy
135i budzi całowaniem z słodkich snów omdlenia?
To on, to prorok boży!
Któż głowę mą podnosi i do ust przyciska
i znowu ją na puchach jedwabnych położy
i budzi całowaniem i sen mój przemienia
140w rozkoszną, słodką jawę?
To on, to prorok boży!
Ach! przyjdź!
Któż piersi me odsłania i z swego ogniska,
z ogniska żądnej duszy sypie iskry krwawe
145na moje łono białe,
na moje włosy złotawe,
na oczy, z rozkosznego zdumienia rozwarte,
i budzi całowaniem zdumienie rozkoszy?
To on, to prorok boży!
150Któż sen mi płoszy?
WampirKtóż sen mi całowaniem płoszy na wiek wieków,
ażebym wieki wieków tuląc twoją szyję
w uścisku drżących ramion i do twego łona,
jak jemioła do dębu, ciałem przylepiona
155i duszą, z rozwartymi wciąż śniła oczyma,
że twoją duszę piję,
że twym się ciałem sycę!
ażeby nie wybiegły za przybytku progi,
160gdzie ja, gdzie moja miłość ogniem ogniów skrzy się!
Gdzie ja, gdzie twoja luba, twa droga, wybrana,
twa jedna i jedyna ma swojego pana
o słodki, o wybrany, o jeden jedyny,
165o na złocistej położony misie
w czerwieni krwi najdroższej, krwi najkosztowniejszej!
Któż mnie, kochanku,
o srebrnym budzi poranku,
że mogę twoje blade rozcałować lice,
170że mogę wyczesywać z włosów krew zakrzepłą!?
Że mogę tą źrenicą, z rozkoszy oślepłą,
spoglądać w twoje źrenice —
jak twe źrenice, choć umarłe, płoną!
Że mogę twe powieki rozwierać palcami,
175tą ręką, którą krew twa przekosztowna plami,
i patrzeć w twoje źrenice —
jak twe źrenice, choć umarłe, płoną!
Jak one płoną ogromnie!
180Na oścież otwierajcie pałacu podwoje!
Rozsuńcie nad posłaniem oponę czerwoną!
Kochanek zbliża się do mnie!
Uderzcie w lutnie i harfy!
Zatańczcie! niech radosny korowód się złoży!
185Przy mnie kochanek mój!
Przy mnie jest prorok boży!
W tym wirze,
w którym ach! wszystek świat wiruje ze mną,
krew cieknie z misy, cieknie strugą ciemną!
190Zedrzyjcie ze mnie te szarfy!
Zedrzyjcie drogie powłoki!
Niech krew ta cieknie po mym łonie białem!
Niech się spokrewni z mym ciałem
ten przekosztowny zdrój!
195O święte objawienie mej boskiej urody!
Te oczy,
w które wpatrywać się będzie
ten mój kochanek młody,
aż mu się z szału wszystek świat zamroczy!
200Ach! przyjdź!…
Te moje włosy miedziane,
w które on rękę zanurzy
i będzie na swej dłoni ich sypkość promienną
z rozkosznym ważył uśmiechem!
205Ach! przyjdź!…
Te usta, szkarłatem zlane,
barwami od świtowych ros wilgotnej róży!
Ach! przyjdź!
210Z parą łabędzi porówna je senną
i potem je pożarem całunków przebudzi,
aż spłomienieją od rozkosznych znamion!
Ach! przyjdź!…
Te biodra, które zamknie pierścieniem swych ramion!
215Ach! przyjdź!…
Ach! przyjdź, kochanku, przyjdź!…
Dlaczego głos mój w pustym rozbrzmiewa przestworzu?
Dlaczego mu potężnym nie odpowie echem
głos twój, proroku, by wieścił przemianę
220okręgów świata pod mocą
miłości mojej niesytej?
Proroku! niebios błękity
złączą się z ziemią, przez ciebie wezwane,
w tajemnic jeden cud
225i ty objąłeś istotę stworzenia,
objąwszy miłość mą!
O! jakie blaski w twoich oczach drżą!
W jakąż muzykę głos się twój przemienia!
Jak rozkrysztala się w srebrnych oparach!
230Jak z światów cudotwórczym zlewa się oddechem!
Głos twój, przy moich zająwszy się żarach,
błyskawicami moich żądz brzemienny,
huczący grzmotem namiętnego szału,
który od końca do końca
235przenika głębie, moją przepełnione duszą,
wstrząśnie tej ziemi macierzystym łonem
i nowe siły wywiedzie z jej wnętrza.
Z przepaści ciemnie się ruszą
i jutrznie, owinięte obrzeżem czerwonem!
240Do boju stanie dzień z nocą;
pomrok ucieknie, jak tchórz;
łyskliwe wody zagrają pieśń fal
pod tchnieniem rannych zórz,
pod lubieżnymi całunkami słońca,
245które powstanie, rozbudzone głosem
twojej natchnionej, a mnie pełnej pieśni.
O wskrześnij, wiosno, o wskrześnij!
rozpromienieją się rosy,
250a ty je strącać będziesz stopy swemi,
przed siebie idąc z głową, wzniesioną w niebiosy,
dumny, że z stworzeń najpierwsza,
że ta najczystsza i ta najgorętsza
na niewolnika wzięła cię swej wielkiej,
255swej wszechpotężnej miłości,
która jest jedną na niebie i ziemi,
która stworzyła te jutrznie, te zorze,
te słońca i te rosy słoneczne kropelki
i to rozkwitłe zboże,
260uginające przed tobą swe kłosy…
Las się rozszumi, a ty, o proroku,
jeden na ziemi i niebie,
słuchać go będziesz i, idąc przed siebie,
wciąż zasłuchany w tę szumiącą dal,
265zgłębisz tę głębię szumu,
ujrzysz w nim duszę Salomy
i śpiewać będziesz jej chwałę,
że była przedtem, nim w wierzchołkach drzew
ten tajemniczy zaszeleścił śpiew…
270Przeze mnie, przeze mnie
przenikniesz wieków ciemnie
i rozsłonecznisz to, co legło w mroku!
Przeze mnie, przeze mnie
rozpoznasz związek pomiędzy obłoku
275rozsłonecznioną urodą,
a szmaragdową jętką, co nad wodą,
nad szeleszczącą trzciną skrzydły przejrzystemi
lśni w promienistym słońcu
i nad wieczności zagadką przelata,
280nad życiem i śmiercią ziemi.
Przeze mnie, przeze mnie
poznasz, co w gwiazd się kryje milionie,
a onym kurzu, który wiatr południa
wzrusza po drogach i rzuca na świeże,
285po burtach rowów i miedzach rosnące
kępy krwawników i śniade szaleje!
Przeze mnie, przeze mnie
rozpoznasz związek pomiędzy spokojem
w tę północ letnią, a drganiem powietrza
290nad rozległymi rżyskami
w sierpniowy skwar,
gdy słońce stanie na szczycie.
rozpoznasz związek między pluskiem ryby,
295zostawiającej kręgi na jeziorze,
a wulkanicznym ogniem, który w łonie
rodzącej ziemi płonie
i wre i huczy i lawy
wyrzuca potok krwawy,
300że ziemia z grzmotem pęka i walą się miasta
i giną miłości nadzieje,
a w śmierci pełnej pustce rozpacza niewiasta!
I nic nie widzi, tylko oczu dwoje,
płonące ogniem wulkanu!
305I nic nie słyszy, tylko wrzące tchnienie
swej rozszalałej piersi!
I nic nie liczy tylko one chwile,
kiedy na świata mogile
stanie z tą misą złocistą
310i krąg szalony zatoczy —
ten krąg radości i bólu…
życia i śmierci barbarzyński królu:
w taniec przed tobą pójdzie wstyd dziewiczy,
315tylko mi pozwól wziąć
głowę bożego proroka!…
A wy służebne! przyjaciółki moje!
Słuchajcie dźwięków mej harfy!
Zedrzyjcie ze mnie te szarfy!
320Niech padnie ta droga powłoka,
niech barbarzyński król życia i śmierci
moim się ciałem upije!
zapamiętałych żywiołów!
325Niech wie, że chociam z popiołów
i popiołami żyję,
przy mnie jest prorok boży,
przy mnie kochanek mój!
Czemu nie idziesz? czemu?
330Salome, białolistny kwiat Herodiady,
zerwany ręką grzechu z świadomości drzewa,
pieśń żywiołów śpiewa…
Przyjdź!… Pośpieszymy
335w miesięczną noc do gaju, gdzie cyprysów cienie
rosną pod srebrnym księżyca zaklęciem
w jakieś tajemne olbrzymy,
że po nich stopa człowieka
kroczyć się lęka…
340Ale ode mnie trwoga jak daleka,
gdy twa powiedzie mnie ręka,
gdy przy mnie Salomy wybraniec
z księgą tajemnic, w której zapisano
w spełnienia rano,
345co między cieniem cyprysu,
a między krągiem
[6] księżyca
zmieściło wielkie spełnienie!…
przeszywającej obłoki,
350
Morzei, mając głębie mórz u naszych stóp,
opanujemy los świata…
I wielkie zbiorą się rzesze,
przyjdą mocarze i króle
z swojego życia zawrócą się dróg
355i wszystkie skarby rozsypią przed tobą,
byś był, jak oni,
byś się w ich ubrał purpury
i na ich tronach siadł
i z niebotycznej rozkazywał góry,
360byś opanował miecze i lemiesze
i dzierżył je do końca niezliczonych lat.
Byś serca z łon królewskich wydzierał skrwawione
i w swojej mocy
na misy je rzucał złociste!
365A ty nad życia żałobą
i ponad życia radością,
nad jego blaskiem i wonią,
nad jego nocą i dniem
podniesiesz swą prorocką, niedosięgłą wzgardę
370i, uderzywszy dłonią
w pomarłe głazy twarde,
że dźwięk wydadzą krwawy,
a dotąd niesłyszany w istnienia obrębie,
rozpoczniesz wieścić sprawy,
375będące ponad istnieniem,
nad tym, co się mieści,
w rozkoszy czy boleści,
między cyprysu cieniem,
a krągiem srebrnego miesiąca.
380
MorzeA morze, nad bezdenne wychyliwszy głębie
swą rozwichrzoną, niepomierną głowę,
na której każdy włos,
srebrzystą pianą zlany,
dźwiga wieczności głośne oceany,
385słuchać cię będzie z poszumem,
co najgłośniejszy ból światów przygłuszy!
pójdzie ten głos,
który się wyrwie z twej duszy…
390
i oczy swe globowe z zdumienia otworzy
i paszczę, która chłonie wieków straszny żer,
do twej wyciągnie Salomy.
Pragnie ją pożreć, że twemu wieszczeniu
395dała tę wielką moc,
która nad wszystkie idzie Lewiatany!
Ale w szatańską noc,
gdy błyskawice i gromy
z krzykiem owijać będą swymi wstęgi
400i żreć swoimi ogniami
wieczysty byt,
ona płomiennym mieczem swej potęgi,
która ci duszę rozżegła
do wieczystego płomienia,
405odetnie głowę potwora
i na złocistej ją misie
przed tobą rozkosznie złoży,
o ty cyprysie,
cień rzucający olbrzymi!…
410O ty proroku boży!
O ty kochanku mój!…
Ach przyjdź!
Czemu twe oczy umarłe tak płoną
w konającego dnia zorzę czerwoną?
415Przyjdź!
śmiał ku mnie sięgnąć swym okiem!
Zakradał się z wieczora pod białe me ściany
aby, z westchnieniem głębokiem,
420zobaczyć twojej wybranej
ten obnażony cud,
ścielący się na miękkie jedwabiów dywany,
pomiędzy rozsunięte miłości osłony,
na łoże płonących żądz.
425Ach! przyjdź!
Libijczyk do przybytku wejdzie nieproszony,
westchnieniem miłość mą kupi,
na jego czaszce trupiej
me rozżarzone położą się ręce!
430Do jego czarnej brody
przylgnie ten dziwny kwiat,
który w pożądań niweczącej męce
zabójczym mieczem wykwita
z mej twarzy młodej —
435jak twe źrenice, choć umarłe, płoną
w cichej bladości na tej misie złotej!
Ach! przyjdź!
Przyjdźże z tym głosem bożym,
który rozbrzmiewa w świątyni
440nad lud ten tłumny,
o marmurowe łamie się kolumny
i o sklepienia odbija się gromem
i jehowiczne łoskoty
na całopalne rozlewa ołtarze!
445Libijczyk zwiędłoczoły opuści z mym sromem
mojego domu próg…
Ach! przyjdź!
Salome cię woła…
Salome, kłęby włosów rozwiawszy miedziane,
450niby wieków pożaru krwawiące się łuny,
w wieczystej harfy uderzyła struny
i śpiewa —
i wzywa cię, proroku: przyjdź! ach! przyjdź! ach! przyjdź!
455W ręku trzymając palmy,
zerwane z wiosennego zmartwychwstania drzewa,
nucić będziemy psalmy,
wielbić będziemy Boga,
jako jest jeden Bóg,
460który miłości pragnienie
w twoją Salome wlał.
Mirę będziemy sypać w trybularze
[8],
do ognia dokładać drew,
niech Abrahama spełni się ofiara!
465Niech głowa bożego proroka,
który ten zrodził śpiew,
ten śpiew wieczysty,
spocznie na misie złocistej!
BuntAlbo wszechmożny podniesiemy bunt!
470Podważym świątynny mur —
niech runie u naszych stóp
wraz z Bogiem, który w piersi najprzedniejszej z cór
zbudził rozpaczny głos,
ciemny, jak grób,
475rozbrzmiewający nad wielką nicością,
idący w zorzę czerwoną
konającego Żywota,
nad tymi oczy
[9], co tak strasznie płoną!…
TaniecMiso wybrana! o miso ty złota!
480wieczysta struno mej harfy!…
Ach! przyjdź, proroku, przyjdź!…
A wy, o moje służebne,
zedrzyjcie ze mnie te szarfy —
i tańczcie… i tańczcie!… i tańczcie!…
485Miso wybrana! o miso ty złota!…