- Bieda: 1 2
- Bogactwo: 1 2
- Bóg: 1 2 3 4
- Chciwość: 1
- Choroba: 1
- Chrystus: 1 2 3
- Cierpienie: 1 2 3 4 5
- Dziewictwo: 1
- Grzech: 1 2
- Kara: 1
- Kobieta: 1
- Kondycja ludzka: 1 2
- Koniec świata: 1
- Koń: 1
- Krew: 1
- Kwiaty: 1
- Mądrość: 1
- Miasto: 1
- Miłosierdzie: 1 2 3
- Miłość: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Miłość platoniczna: 1
- Modlitwa: 1 2 3
- Natura: 1 2
- Nieśmiertelność: 1
- Niewola: 1
- Obraz świata: 1
- Oko: 1
- Pożądanie: 1 2
- Pycha: 1
- Raj: 1
- Sąd Ostateczny: 1 2
- Sędzia: 1
- Siostra: 1
- Słońce: 1
- Słowo: 1
- Szaleństwo: 1
- Szatan: 1 2
- Śmierć: 1 2 3
- Śpiew: 1 2 3 4
- Vanitas: 1
- Wąż: 1
- Wizja: 1
- Wolność: 1
- Zazdrość: 1
Jan KasprowiczHymnyHymn Św. Franciszka z Asyżu
1
Ręceś mi przekłuł i nogi
i krew mi cieknie z głowy,
a oto z Krzyża
5zstępuje ku mnie w przechwalebnych ogniach
i radość w serce mi leje
i z duszy śpiewne wytwarza narzędzie,
ażebym śpiewał i grał,
10ażebym sławił i wielbił
Rozdawcę bolesnych stygmatów,
z których się rodzi Wesele
i Miłość…
I śpiewam i gram
15do wtóru anielskich Zastępów,
mogących patrzeć w oblicze
Twórcy…
I śpiewam: bądź pochwalony!
A wy, stworzenia boże, słuchajcie mej pieśni
20i chwalcie razem ze mną Tego, co was kocha.
SłońceTy, słońce, przede wszystkim, zestrój swoje blaski
w hymn płomienisty,
albowiem przezeń nam świecisz
i przezeń siewców rozbudzasz,
25ażeby ziarno siewali
jakkolwiek we mnie było i poza mną,
we wszystkich drzewach i we wszystkich trawach,
30w wszystkich jasnościach i wszystkich ciemnościach,
w róży i lilii,
w robaku i płazie,
w głębinach wody i w górach pustynnych,
w płaczu, nadziei, w uciesze i trwodze.
35Długom—ci czekał, albowiem me plecy
okrywał jedwab i pasem błyszczącym
były ściągnięte me biodra
i drogocenne trzewiki
chroniły stopy me,
40aby ich piasek nie zbrudził,
po którym stąpa — człowiek.
Długom–ci czekał, o Panie,
żądny się oprzeć na Twojej światłości,
albowiem w ręku moim była laska,
45w kosztowny metal okuta,
a zaś w marzeniach sięgałem po berło,
by rozkazywać wszystkiemu, co żyje.
A oto dzisiaj spłynął na mnie zdrój
Łaski,
50iż mogę
z wyciągniętemi rękoma
patrzeć w Krzyż
i z ran rozkosznych przelewać
krew.
55I widzę twarz Serafina,
całą w ognistych rozbłyskach,
i słucham wiewu, któryś dał nam, Panie,
abyśmy przezeń rozumieli tchnienie
Twojej Istoty!…
60I słucham szeptów, któreś dał nam, Panie,
w eukaliptowych koronach,
w cichych gałęziach oliwek i pinii,
byśmy w nich mieli oddźwięk tajemnicy
Twojego Bytu!
65I słucham dzwonu, jak dzwoni
w sferach powietrznych, pełnych Twego Ducha,
wzywając ludzi i głazy
i ryby w rzece i ptactwo,
nim jeszcze zaśnie po gniazdach,
70i mchy na dachach i zielsko w szczelinach
zwalonych bramic i schodów,
i te różowe cyprysy
na świętym miejscu umarłych,
i kości, złożone w ziemi:
75aby ci bracia moi i me siostry
zmówili pacierz wieczorny,
aby na jego rozbrzmieniach,
na śpiewnych rozlewach dzwonu,
płynęli duchem ku Tobie…
80Raduj się, serce, weselem
twojego Zbawcy!
Dzwoń, szumiej i szeptaj
[2] poszumem,
szeptem i dźwiękiem okręgów,
boś oto cząstką ich serca,
85bo oto przyszło ku tobie
Ocknienie!
MiastoO miasto, z zimnych zbudowane głazów,
na których zorza przygasa!
Ciepło jest w tobie i ogień,
90albowiem w twojem ubóstwie
kryje się Miłość!…
z jarzmem na plecach,
z ciężarem konwi na głowie!
95Już ja w rzemiennym przepasaniu swoim
nie mam–ci złota ni srebra,
już ja rzuciłem laski i trzewiki
i śpieszę ku wam ubogi,
tylko bogaty tym Słowem,
100co mnie przy słońca zachodzie,
przy dźwięku dzwonów i przy szepcie traw
wyrwało z obierzy Zła.
Już ja się nie gnę przed Blichtrem i Próżnią,
lecz idę ku wam, aby jarzmo wasze
105wziąć na swe barki
i, konwie wasze dźwigając na głowie,
nierozerwalny zawrzeć ślub
z wyzwalającą Miłością!
Zbliżam się ku wam, pragnąc razem z wami
110i razem z wszystkim rodzeństwem,
co kwitnie, pełza i świeci i gaśnie,
Pychamężnie anielską oślepiwszy bronią
Centaura Pychy,
zaśpiewać pieśń tę jedyną:
115
gdyż z ciebie rodzi się Miłość!
Świecicie nad mrokami mojej siostry ziemi,
co, mając Jutro przed sobą,
120nie umie zasnąć w łasce i spokoju,
a tylko w myślach się wije,
jakby, powstawszy rano,
rozpuścić wszystkie swe żądze…
I Zazdrość się zerwie
125i będzie zazierała pod okna sąsiada,
zali nie bielszy chleb na jego stole…
A potem, przeklinając dzień, który ją zrodził,
pod fartuch schowa garnek z rozżarzonym węglem
i pójdzie go podłożyć między snopy zboża…
130O bracie mój, księżycu! o siostry me, gwiazdy!
Chwalcie wraz ze mną Miłość,
ażeby Chciwość
nie wyciągała pokurczonych palców
po kruszec drogi, schowany w piwnicach
135zamków, ujętych w parów i ostrokół…
blichtrem i próżnią
potęga możnych,
a błogosławion li ten,
140który w rzemiennem przepasaniu swoim
nie nosi złota ni srebra,
lecz bosy, z odkrytą głową
idzie pomiędzy swą brać…
145Na lśnistych waszych drogach, w tęczach waszych blasków
rząd apostołów i świętych,
proroków i pustelników
i zachwyconych dziewic,
oczy utkwiwszy w Krzyż,
150wyrzeczeń nuci psalm.
I słodkość mają w oczach,
na głowach kwiaty lilii,
a ręce ich oparte
155na przewiązanych słupach,
na rozżarzonych rożnach,
na kołach żelazistych,
na mieczach i toporach,
a z warg im uśmiechniętych
160wypływa zbożny psalm.
A tutaj, w mrokach ziemi, śród pałacu Zbytku,
na stopniach bazaltowych, pod urną z porfiru,
ciężki zasypia Przesyt…
O zwisłe piersi oparł
165obrzękłą twarz i śpi…
Dłoń jego ściska puchar,
z niego się wino leje
na róże, pozrywane w wirydarzu
[3] wiosny!
KwiatyO róże, siostry moje, o najmilsze dzieci
170kochającego Twórcy,
co posiał was, by upleść niebiańską koronę
dla Przenajświętszej Panny:
przebaczcie, że was ręce dotknęły nieczyste!
175na barki wziął Rozpustę,
zbiegłą z uścisków twych,
i, skrzydła rozpostarłszy, wzniósł ją nad twój gmach
i rzuca z wysokości, sięgającej niebios,
na wieków wiek zamkniętych, w straszne widmo Sądu.
180Słyszę:
anielskie huczą trąby —
widzę:
umarli wstają z grobów,
kłąb ciał w śmiertelnych kurczach
185przeklina, ryczy, wzdycha
westchnieniem, od którego ślepnie przerażenie…
wpiły się w potępieńców,
a czarny Szatan–zwierz
190rozrywa ich widłami
i strąca w piekielny ogień.
A nad ostatnim szczeblem
drabiny Jakubowej,
na chmurze spłomienionej
195siadł sprawiedliwy Sędzia
i sądzi złych i dobrych,
i sądzi tak przez wieki, długie, straszne wieki.
Krzyż dźwigający w jednej,
200a drugą na swe blizny wskazując otwarte,
Cierpienia wzywa głosem,
aby ukochać Miłość,
gdyż ona li odwlecze
dzień Sądu…
205A na maleńkiem ziarnku,
dokąd dotychczas nie dotarły jeszcze
grzmoty anielskich surm,
wykwita kwiat ostatniej,
najhaniebniejszej zbrodni:
210tam Chciwość, Pycha, Zazdrość
do walki bratobójczej pogania plemiona.
Widzę:
leje się krew człowieka.
Wilk, szakal i hiena
215rzucają legowiska.
Łuna za łuną bije,
sieroty płaczą głodne
i matka pierś rozrywa!
Widzę:
220kalekom z rąk wyschniętych
na ziemię lecą krokwie,
a starce, bez podpory, daremnie oczyma
szukają oślepłymi, gdzie znaleźć kęs chleba.
225przebiega z kosą w ręku zagon za zagonem
i kosi resztę kłosów, których nie stratował
szalony, Miłosierdziu wrogi tabun wojny.
O biedni staruszkowie! o słabe sieroty!
O matki zrozpaczone! do was–ci ja idę!
230O ziemio, siostro moja, rodzicielko Winy,
do ciebie ja przychodzę bez złota w rzemieniu,
pokorny i ubogi,
tylko bogaty tym Słowem,
co dziś przy słońca zachodzie,
235przy dźwięku dzwonów i przy szepcie traw,
stało się dla nas orędziem pokoju!
O ziemio, siostro moja, żądna krwi i hańby,
do ciebie ja przychodzę,
bosy, z odkrytą głową,
240i jarzmo twe i grzech twój i wszystką twą grozę
chcę dźwigać razem z tobą
i razem z tobą śpiewać
przedziwny hymn Miłości,
boć ona li odwlecze
245dzień Sądu…
O bracie mój, księżycu, o siostry me, gwiazdy!
O róże, które dłonie zrywają nieczyste —
chwalcie wraz ze mną i z wszystkim stworzeniem,
z mym drogim bratem ogniem
250i z siostrą moją wodą,
z wszystkim, co rośnie i pełza i kwitnie,
z wszystkim, co szumi i szepce i dźwięczy,
z wszystkim, co płonie i gaśnie
255sprawiedliwego Sędzię,
który odwlecze dzień Sądu
przez Miłość…
i w bok mi włócznię wbiłeś,
260a biały twój Serafin
zstępuje ku mnie z Krzyża,
zaś na promiennym obłoku
ptaszęta wiją gniazda
i nucą…
265Uciszcie się, ptaszkowie! Brat wasz pieśń chce śpiewać,
albowiem serce mu rośnie,
że może cierpieć Cierpieniem,
z którego rodzi się Miłość…
Że wyciągnąwszy ramiona
270i zapatrzony w tę jasność,
opływającą ciernie,
zwite na Krzyża wiązaniu,
może dziś słuchać wiewów,
któreś mu dał,
275abyśmy przez nie rozumieli tchnienie
Twojej Istoty —
że może słuchać tych szeptów,
któreś nam dał
w eukaliptowych koronach,
280w cichych gałęziach oliwek i pinii,
byśmy w nich mieli oddźwięk tajemnicy
Twojego Bytu!…
hymn jaśniejący, jak słońce,
285gdy pada na tę łąkę, na te złomy stare,
na moje miasto rodzinne,
na grzbiety tych mgławych gór!
Chwalcie Go razem ze mną,
boć On wam dał skrzydła,
290abyście mogły kąpać się w błękitach!
On to wam krągłe dał oczy,
abyście mogły patrzeć na ten Krzyż,
na Serafina twarz!
On wam dał bruzdy i miedze,
295krzewinę głogu i wierzchołki drzew,
abyście miały gdzie spocząć!
On–ci tak swoim każe świecić żarom,
iżby się ziarna kruszyły
na zapas dla waszych spichlerzy!
300Śpiewajcie, braciszkowie, i ty, siostro pszczółko,
i ty, mój świerszczu polny,
i ty, moja muszko,
i ty, mój kwiecie rumianku,
i ty, daleki a głęboki szumie
305mojego brata wiatru,
i ty, jedwabny promieniu,
który oprzędzasz ten stok!
którą wybrałem między niewiastami,
310albowiem wdzięczna jesteś i zachodna,
a zasię dusza twa
jest jak przedziwne zwierciadło,
odbijające świętą wolę Twórcy!
315zamknęłaś swe Dziewictwo,
a święci aniołowie
znoszą mu kwiaty hołdu.
Strzeże go Czystość i Męstwo,
wszystko się przed nim kłoni,
320i jam cię nie obraził
choćby najmniejszym drgnięciem
przyczajonego Grzechu.
w ciche, głębokie oczy,
325w których się zamknął Raj,
nim jeszcze zdradny wąż
owinął w swoje kręgi drzewo Zła i Dobra,
Miłości czuję prawdę,
jeżeli jest jaki oddech,
330którym poranna zorza
owiewa tron niebieski w dzień Wniebowstąpienia.
gdym legł na garści słomy,
Kusiciel, wszedłszy do mnie,
335celę mą zmienił w kościół.
O Sędzio, przebacz grzech!
Księża, siedzący w stallach,
śpiewali Miserere,
a każdy dźwięk się stawał
340czerwoną lub białą różą
i padał na marmury.
O Sędzio, przebacz grzech!
W kosztownych kadzielnicach
paliły się kadzidła,
345a na opalach dymu
słały się chóry świętych,
pomiędzy nimi Szatan.
O Sędzio, przebacz grzech!
A kiedy zaśpiewali:
350„Wieczysty spokój, Panie,
racz dać tej grzesznej duszy!”
z pomiędzy grona świętych na drodze róż i blasków,
tyś zeszła ku mnie naga —
O Sędzio, przebacz grzech!
355I kościół się przemienił
w kosztowny pałac Zbytku;
jak tabun dzikich koni
bez uzdy i wędzidła.
360Wino się strugą lało,
gięły się srebrne stoły
od pozłocistych zastaw.
Śpiew, harfy, chutne
[4] krzyki
i nagie ciała w pląsach:
365świat wszystek się rozszalał,
jak tabun dzikich koni
bez uzdy i wędzidła.
Sam Szatan mu przygrywał
i suknie zdzierał z kobiet
370i warkocz im rozplatał
i rzucał je pijane
w szalony tłum pijanych.
Śpiew, harfy, chutne krzyki
i nagie ciała w pląsach:
375świat wszystek się rozszalał,
jak tabun dzikich koni —
sam Szatan mu przygrywał…
A ja, zluźniwszy rzemieńca,
pełnego srebra i złota,
380ległem pod urną z porfiru,
na stopniach bazaltowych.
I twarz skłoniwszy obrzękłą
na tłustą pierś Satyra,
z jedwabiów odsłoniętą,
385ledwiem udzierżył puchar.
Z niego się wino lało
na róże podeptane,
a z objęć mych uciekła —
wyrwała się Rozpusta,
390mająca twoje oczy…
I Raj się w nich zamykał
z oślizgłym wężem Zdrady,
kiedy już w swoje kręgi
owinął Zło i Dobro.
395Uciekła przesycona —
Szatan ją wziął na skrzydła
i uniósł nad mój gmach,
w którym się świat rozszalał
jak tabun dzikich koni…
400Do wysokości niebios,
na wieków wiek zamkniętych,
wzniósł ją na swoich barkach
i rzucił w widmo Sądu.
Anielskie grały trąby,
405świat wszystek jęczał, płakał,
klął, wił się, ryczał, wzdychał,
że od tych westchnień strasznych
oślepło Przerażenie…
Zaś na maleńkiem ziarnku,
410leżącym u mych stóp,
wykwitał kwiat ostatniej,
najhaniebniejszej zbrodni:
to Pycha, Chciwość, Zazdrość
do walki bratobójczej popchnęła plemiona…
415
KaraAle nad srogi Twój rozgniew
możniejszą, Sędzio, Twa litość,
co z straszliwego zbudziwszy mnie snu,
kazała iść między ciernie
i żądze wytarzać w ich kolcach…
420I popłynęła ma krew,
i ciernie zakwitły różami,
ażebym razem z nimi
i razem z tobą, o siostro ma, Klaro,
mógł sławić i wielbić Twórcę!
425Ażebym razem z wonnym kwiatem róż
i razem z duszą twą
mógł dziś zaśpiewać hymn,
Miłość niewinna i czysta,
430która zwycięży nas!
O nućcie razem ze mną, braciszkowie moi,
ptaszęta, na promiennym siedzące obłoku!…
Serafin stoi przy mnie,
i patrzy jej oczyma,
435i rodzi się Miłość —
i świat się obsypuje kwiatem i zielenią!
O nućcie, braciszkowie i ty, siostro pszczółko,
albowiem rodzi się Miłość
i dźwięk płynie po ziemi, nigdyć niesłyszany,
440gdy Życie było li Ciałem!
O nućcie, me ptaszęta i ty, siostro muszko,
i ty, mój świerszczu polny,
i ty, mój bracie wietrze,
i ty, mój ogniu, wiekuisty ogniu,
445albowiem Miłość się rodzi
i pokolenia idą w imię Ducha
do walki z przemocą i Zdradą!
A w bohaterstwo okuta ich pierś —
we wielkiej idą procesji,
450w śmiałym szeregu,
a Czystość wieńczy im skroń,
a hasło: Zbawienie przez Miłość!…
Raduje się moje serce,
raduje się wielką radością,
455żeś ręce mi przekłuł i nogi,
że krew mi z boku ciecze,
że mogę patrzeć w Krzyż,
że mogę cierpieć Cierpieniem,
z którego rodzi się Miłość…
460
raduje się wielką radością,
że Twój Serafin biały
Śmierć już prowadzi ku mnie:
bądź pochwalony przez mą siostrę Śmierć!
465Nie na to ją stworzyłeś,
aby nam była zniszczeniem,
tylko w łagodnych jej oczach,
patrzących na mnie błękitną światłością
źrenic mej siostry Klary,
470potęgę–ś zamknął zbawczą,
przez którą człowiek się staje
szczęśliwym uczestnikiem
nieśmiertelnego Żywota!
475i w bok mi włócznię wbiłeś,
i biały Twój Serafin
zstępuje z Twego Krzyża
i w blaskach promienistych
Śmierć już prowadzi ku mnie —
480bądź pochwalony przez mą siostrę Śmierć!
Nie szukam–ci ja ulgi,
bom na to jest, by cierpieć,
a tylko–m wielce spragnion
wiekuistego Żywota,
485którego bramy, pełne chwały Twej,
otwiera mi w tej chwili
siostrzyca ukochana,
przednia wśród Twoich córek —
Śmierć!
490
przez jej wybawczą Moc!
Bądź uwielbiony
przez ukochanie Śmierci!
Oto spogląda na mnie
495głębią łagodnych źrenic
Twojej wybranki Klary,
a świeżych ust dziewiczość
szepce mi słodkie słowa,
że już się zbliżył utęskniony czas
500tych moich z nią zaślubin…
Krew sączy mi kroplami
z przekłutych rąk i nóg,
strumieniem krew mi cieknie
ze zranionego boku,
505a ciało przebiega dreszcz…
Kleją się ciężkie powieki,
bezwładnie opadają
ponad gasnącą jaśnią moich ócz,
które za chwilę, za chwilę
510blask ujrzą przewspaniały
Twojego Majestatu.
O wschodzie nowego bytu!
Płonie już moja góra,
pali się ogród róż,
515anieli na skrzypcach grają
u wejścia Porcjunkuli,
ptaszęta wyśpiewują,
oliwek liście szepcą
poranny cichy pacierz,
520a korni braciszkowie
na prostych niosą marach
to grzeszne ciało moje,
owite w czarny habit…
Serafin schodzi z Krzyża
525i Śmierć spogląda ku mnie
łagodną głębią źrenic
Twojej wybranki Klary —
bądź pochwalony przez mą siostrę Śmierć…
. . . . . . . . . . . . . . .
530. . . . . . . . . . . . . . .