Dominik BielickiW stronę kranu
1Mężczyzna patrzy za wysiadającą z tramwaju kobietą,
nie po to by nacieszyć wzrok widokiem jej pośladków,
co byłoby jeszcze dla jego żony do zniesienia,
ale bo związał się z nią myślami podczas jazdy.
5Mężczyzna patrzy za wysiadającą jak na radio,
kiedy go słucha, jak na telefon, kiedy na niego czeka.
Ciągnie go na przystanek, na wyszczerbiony trotuar
Narutowicza
[1], który cały turkocze w skwarze, pod kościół
Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny,
10szperać w stosie brokułów, rzodkwi, kalafiorów.
Trzy przystanki dalej, pod halą, mają lepszy wybór
i właśnie tam udaje się z małżonką. Ale stąd dwa kroki
prowadzą przez podwórko z czerwonej cegły w chłód.
W przedpokoju ukucnąć: jedna, druga sprzączka,
15i już boso, przez skrzypiący parkiet, do kranu.