Dominik BieleckiWiersz dla Johna Nasha[1]
1Próbowali nawiązać ze mną kontakt
już w podstawówce, na kontroli wzroku.
To znów nie chciałem spóźnić się na
koncert kolegi i w końcu byłem gotów
5do wyjścia zbyt wcześnie. Nie można
długo się wahać, trzeba podjąć decyzję
natychmiast, w kurtce, w butach: wyjdź
lub zapal światło w przedpokoju.
Czy można powiedzieć o życiu, że jest
10obskurne? Groziło mi okrutne załamanie.
Znów próbowali nawiązać ze mną kontakt.
Leżałem na podłodze koło Mikołaja
i dumałem o łyżeczkach „no splash effect”
[2].
Czy przyniosą mi miliony?
15(Chodzi o zdarzenie w zlewie,
kiedy nieopatrznie puścisz strumień.)
Próbowali nawiązać ze mną kontakt,
a ja pragnąłem tylko jednego: być
najlepszym na zachodnim wybrzeżu.
20Kiedy mnie pobili, obszedłem jednostkę
po grzbiecie ogrodzenia jak po linie.
Czułem, że jeśli dobrze się naprężę,
zobaczę długą liczbę pierwszą
goniącą wśród wielkiego pierza.
25Moja żona prała, potem słuchaliśmy
na leżakach, jak kapie „Rivers of Babylon”
[3]
z jej bluzki, szortów, stanika, na beton
przed bramą, jak woda spływając do ścieku
plącze się niemożliwie, „Rivers of Babylon”,
30jak się drze i pruje cała masa wody
przed wjazdem do garażu, koło ogrodzenia,
jak się język wody wykoleja z wiru.