1
Nie o takim ja mówię, co wysokim stanem
I wspaniałym tytułem dumnie najeżony,
Albo jaśnie wielmożny, albo oświecony
[1],
5Co tydzień daje koncert, co dzień bal w zapusty,
A woreczek w kieszeni maleńki i pusty;
I w bekieszce
[3] wytartej, rano na śniadanie
Skosztowawszy z garnuszka piwa z serem ciepło
10Lub wczorajszą pieczonkę przypaloną, skrzepłą,
Na saneczkach łubianych
[4] do Lwowa się wlecze,
Trwożny, czy z prowizyjką
[5] panicz nie uciecze,
A tymczasem w szkatule dębowej okuty
Nowy więzień
[6] pospiesza na pańskie reduty
[7].
15Jam mniemał, że to wielkich włości dziedzic będzie,
Ma wieś jedną w zastawie, a dwie na arendzie.
Skądże jemu te zbiory? Czy jadących złupił?
Czy skarb znalazł, że tyle pożyczył i kupił?”
„Nie”. „Może jakim szczęśliwym przypadkiem
20Po nieboszce małżonce wziął majętność spadkiem?”
„I to nie”. „To zapewne, pieniając zuchwale,
Wygrał w ziemstwie
[8] fortunę albo w trybunale
[9]?”
„I to nie”. „Może, żeby zbiorów przysposobił,
Wynalazł alchimistę, co mu złoto robił?”
25„Nie”. „Skądże ta szkatuła, co niosą na drągach
[10]?”
„Zgadnij”. „Nie wiem. Skąd przecie?” „Znał się na szelągach”.
„Cóż stąd?” „Oto stąd wszystko”. „Pewnie bił w mennicy
[11]?”
„Ale nie, wszak jej nie masz w całej okolicy”. „To…”
„Nie to. Bądź cierpliwym albo nic nie powiem”.
30„Słucham, już będę milczał, niech się tylko dowiem”.
„Wszak w groszu trzy szelągi?” „Cóż stąd?” „Ale proszę,
Wszak w groszu trzy szelągi?” „W trojaku
[12] trzy grosze”.
„Ale nie, nie to mówię, zamilknę, albowiem
Kto mi nie da dokończyć, ja mu nic nie powiem”.
35
Urodził się, lecz szczęście nie zawisło na tym;
Owszem, według mnie, zawżdy szczęśliwi są tacy,
Których nie los zbogacił, ale skutek pracy.
SkąpiecTen, co jechał do Lwowa na saniach łubianych,
40Ażeby dostał zysku bogactw pożądanych,
Zbyt je drogo zapłacił. Na co sobie szkodzić?
Na co zbiory, jeżeli nie mają dogodzić?
Dla nas są, nie my dla nich.
Niech dogodzą miernie
[13].
Ten, co żądze w zapędach rozpuszcza niezmiernie,
45Światem się nie nasyci, jak ów, który stękał,
Że nie stało narodów, które by ponękał
[14].
Mówmy więc, o czym pierwsze mówienie się wszczęło.
Zostać panem, największe, prawda, to jest dzieło.
Cnota teraz za złotem”. „Tak i przedtem było”.
50„Ale nie, nie tak złoto jak teraz mamiło.
Cokolwiek bądź, powtarzam, com mówił, a zatem
Z małych się rzeczy wielkie sklecają i wznoszą;
Z szelągów się, nie złota, ubodzy panoszą
[15].
55Nim się skleci z odrobin małych pieniądz złoty,
Nad miedzią zastanowić trzeba się nam poty,
Póki ten lichy kruszec srebru nie wyrówna.
Od srebra aż do złota, praca niewymowna.
Pierwsze kroki najcięższe. Skoro złoto błyśnie,
60Do kruszca wybornego podlejszy się ciśnie,
Łatwo już reszta idzie. Tak początek mały
Z pracą, czuciem, staraniem rośnie w kapitały.
Trzeba więc czcić szelągi; nieznaczne wydatki,
Potoczne
[16] ujścia te są utraty zadatki.
65Zbierał Piotr, z arend Żydów przenosił i zsadzał;
Ten ciemiężył poddanych, ten w percepcje
[17] zdradzał.
Niedbały na rozkazy ścisłe jegomości,
Wziął pięćdziesiąt gumienny
[18], sto plag podstarości.
Nieustannie powtarzał, co rano przykazał,
70Co dzień nowe rozkazy i pisał, i mazał.
Do gumien, obór, stodół porozsyłał sługi,
Chodził rano i wieczór, gdzie orały pługi.
Jedne zyski wyprosił, a drugie wyfukał;
Zwiózł wcześnie, przedał dobrze i kupca oszukał.
75Rok się skończył, perceptę gdy z ekspensą
[19] liczył,
Poszedł handel z intratą
[20] i jeszcze pożyczył”.
„To pewnie były zbytki?” „Źle jadł, źle się nosił”.
„Pewnie w święta?” „I to nie, w dom gości nie prosił”.
„Może jejmość?” „Ta zawżdy siedziała nad przędzą,
80Przy niej kapłony tuczą i pieczenie wędzą”.
„Cóż tę stratę przyniosło?” „Szelągi i grosze.
Nie znał się na nich, dawał, upuszczał po trosze,
Zrobiły się z nich złote, tynfy
[21] i talary
[22]:
I tak za małe fraszki, za drobne towary
85Wyszła suma; a ten, co poddanych uciskał,
Pracując stracił jeszcze, zamiast co by zyskał.
Nie tak czynił pan Michał”. „Jakże?” „Ale proszę,
Proszę mi nie przeszkadzać. Znał pan Michał grosze,
Znał szelągi”. „Któż nie zna?” „Ale nie, nie znacie;
90Nie jest to znać, kto małej nie zabiega stracie.
Obejźrzał go dwa razy, a chociaż się zżymał,
Choć już rękę wyciągnął, nazad w kieszeń schował:
Został szeląg z drugimi, w grosz się porachował,
Przyszło więcej, woreczek coraz się dął spory,
Aż na koniec z woreczka zrobiły się wory.
PieniądzPierwszy szeląg schowany, co się w grosz pomnożył,
95Ten grunt milijonowej fortuny założył.
Złoto się samo strzeże, miedź wstrzymać należy,
Czerwony złoty
[23] siedzi, ale szeląg bieży.
Trzeba go mieć na oku, a gdy zbieg uciecze,
Zwracać nazad, bo drugich za sobą wywlecze.
100Tak mówił nasz pan Michał, co krocie rachował”.
Żył uczciwie, wygodnie, chociaż nie wspaniale;
Lepsze miał wino w kubku niż drugi w krysztale,
Tuczniejszy jego kapłon niż pańskie bażanty.
105Wydawał on, gdzie trzeba, ale nie na fanty,
Nie na fraszki, co z wierzchu szklnią się
[24], wewnątrz puste,
Nie na zbytki kosztowne lub modną rozpustę.
SzczęścieBrał rzeczy, jak brać trzeba, i cenił istotą:
Znał on, co jest pozłota, znał, co szczere złoto.
110Tym sposobem zgromadził, wspomógł się i użył,
Godzien szczęścia, bo na nie gruntownie zasłużył.
Nad nasz polor prostotę ja dawną przenoszę.
Niegdyś za naszych ojców rachowano grosze,
Trzymały się też lepiej, szły w liczbie na kopy
[25],
115Bogatsze były pany, majętniejsze chłopy.
Rachujem na talary, na czerwone złote;
Nie masz ich też, a jeśli niekiedy zabrzęczą,
Napłaczą się poddani pierwej i najęczą.
120Wstydziemy się szelągów, złota trzosy nosim,
Cóż po tym, kiedy z lichwą ledwo je uprosim
Albo czyniąc bezwstydną zyskowi ofiarę,
Przedajemy za złoto ojczyznę i wiarę.
Złoty to handel, o bracia! Nikt na nim nie zyska;
125Choć ostatnia potrzeba gnębi i przyciska,
CnotaLepiej być i żebrakiem, ale żebrać z cnotą,
Niż siebie i kraj wieczną okrywać sromotą.
Zbytek nas w to wprowadził, z nim duma urosła:
Ta z kraju krwawą pracę poddanych wyniosła,
Ta panów ogołaca, ta poddanych gnębi,
Ta naród w przepaścistej klęsk zanurza głębi.
Pozory, Próżność, PrzebranieChcieć być, czym być nie możem, duma to jest podła
,
130
Niechaj się każdy zbytków niepotrzebnych strzeże;
Nie szpeci wstrzemięźliwość i proste odzieże.
PieniądzLepszy szeląg z intraty, chociaż jest miedziany,
Niż pieniądz złotostemplny, ale pożyczany.
135Takimi się ojcowie nie obciąży wali,
Po szelągu, po groszu oni rachowali
I mieli co rachować. My, z pozoru drodzy
[26],
Choć tysiące rachujem, przecieśmy ubodzy”.