1
Ustąpić czasy muszą stare nowem,
I nic trwałego nie zostawił światu,
Z wiekiem człowieka nie czyniąc traktatu.
5Dla tego, żeby z odmian oczywistych
Nie zatapiał się w fortunach ojczystych,
Ojczyznę raczej bez końca trwającą
Szacował drożej nad przemijającą.
Rozum nas uczy i oczy otwiera,
10Że kto się rodzi, ten pewnie umiera.
Dzierżawcą jesteś tylko, nie dziedzicem,
Oddaj, coś nadto wydarł komu z licem.
Stateczny
[3] w łaskach, w nieszczęściu obrońca.
15W tym jednym połóż gruntowną nadzieję,
Gdyż to, co świat dał, wiatr z plewą rozwieje.
Ujrzysz ruiny w machinie nietrwałej.
Pyszny Babilon, wyniosłe kolosy,
20Że były słyszysz, oczy widzą stosy.
Miasta, fortece, zamki niedobyte,
W twardych opokach, w żywych skałach ryte,
Spytaj kto zburzył, kto rozsypał w prochy?
Czas, co z wszech rzeczy zwykł czynić motłochy
[4].
25
Ledwie żyć pocznie, aż początek końcem;
I co dopiero z ziemie wierzch pokaże,
W tęż samę drogę czas się wybrać każe.
30W pęczu list kryjąc wnet odziewa gaje;
Pokrywa nagość drzew przez zimę zdartą
W nową je barwę stroi niewytartą.
Cóż gdy niedługie w tych strojach pociechy?
Nastąpi jesień, wiosna dudy w miechy
[5].
35Czując, że ją wnet do siebie zawoła,
Obedrze z sukni, aż ta znowu goła.
Zielone trawy co w jednym kolorze,
Z szmaragdem chodzą, ledwo nie w polorze,
Też same skutki z swej własności mają,
40Że wzrok patrzących na się naprawiają
[6].
Długoż wam służy ta żywość wesoła?
Ta piękność kwiatów, te pachniące
[7] zioła?
Które w swych miętkich
[8] jedwabiach kryjecie,
45Ale jak długo te cieszą nadzieje?
Póki szkodliwy wiatr was nie zawieje.
Bo skoro słońce osuszy was z rosy
Wnet zwiędłe, blade, pójdziecie pod kosy;
Na cóż mam bawić pióro, rękę, myśli,
50Im głębiej wchodzę, tym mi wybrnąć ściśli
[9].
Każdego uczy codzienna praktyka
Co dziś jaśniało, jutro z cieniem znika.
Poczne
[10] raz myślić
[11], co też dalej będzie,
55Gdy po skończonych tańcach, muzyk, lutnie,
Czas nożycami stronę moję
[12] utnie.
Spyta mię potem, kędy
[13] czas strawiłam,
Na jaką wieczność sobie zarobiłam.
60Że całe życie żyłam dworską juchą.
W której dopiero dobrawszy się smaku,
Właśnie tak jakby w wyszeptanym raku.
Więc odtąd zacznę poprawiać errorów
[14],
Tracąc appetyt
[15] do dworskich saporów
[16].
65Teatrum ci to na rozliczne sceny,
Tu śmiech, tu żarty, jużci smutne treny;
Ten się uskarża, że został w afroncie,
Ta urażona słowem, płacze w kącie.
Zacznie się taniec na przestronnej sali
70Świec w lustrach pełno, każdy chojność chwali.
Ci mówią, wnet nam rozrywka uroście,
Niech tylko wszyscy poschodzą się goście.
Więc dwóch albo trzech sprzysięgłych kompanów
Z daleka stojąc od siedzących panów,
75Taką zabawę biorą złej natury,
Żeby nikt nie był z ich wolny cenzury.
Patrz jak się za tą ogon długi wlecze.
Na tej opięto, kuso, graty stare;
80Znać w wodzie stała, gdy jej brano miarę.
Ta jak żółw głową albo bażant chwieje,
Ta zaś pod żaglem, leci, gdy wiatr wieje.
Szum szelest za nią, ni bies kogo niesie,
Czyli więc zwierza uganiają w lesie.
85Ta jak sikorka lub czeczotka drobna,
Ta z nóg wysokich do czapli podobna.
Za tą garb stoi okryty płaszczykiem,
Tak kształtna, jakby wielbłąd pod dywdykiem.
Ten w ogród cudzy musiał albo w żyto
90Często zaglądać, że mu biodro zbito.
Powłóczy nogę, znaczna za nim ściszka
[17],
A w opasaniu jak wątrobna kiszka.
Ów z taką miną w korwetach się sadzi,
Ledwo o ścianę tyłem nie zawadzi.
95Rozumi, że to przed karytą
[18] pląsa,
Gdy w kawalkacie jadąc kręci wąsa.
Otoż tych skutków specyały dworskie.
Lepiej gryść suchar i pić wody morskie,
Niż przy biszkoktach i trunkach gustownych
100Na targowisko przyść
[19] ludzi obmownych.
Piękna zabawa na strawionym czasie:
Gdybyś postawił pilność przy kompasie,
Żadna godzina w pracy nie wakuje
[20];
Ten szyje buty, ów suknie nicuje
[21],
105
Pracuje głową, co za robociznę
Dzisiaj potrzebną zacząć na pożytek:
Myśli, mózg suszy, w zadumianiu
[22] wszytek
[23].
Bierze paciorki
[24], sto ścieszek
[25] udepce,
110W rękach pacierze, w ucho djabeł
[26] szepce:
Tych jeno
[27] bracie chwytaj się przekupi,
Bierz jako mądry, kiedyć daje głupi.
Kontent z konceptu swojego ministra
[28]
Chwaląc poradę, że w biegłości bystra,
115Spieszy z napchanym za pokoje worem,
Trząsa z judaszem
[29] bliźniego honorem.
Powraca wesół, zyskał na frymarku
[30],
Nie śpi, nie żyłby lepiej na jarmarku.
Za wypróżnione sakwy ludzkiej sławy,
120
Więc to przypiszę Bozkiej
[33] opatrzności;
Modlitwa rzecze, w wielkiej gorącości
Którą codziennie klepiąc to przyznaje,
Że kto wstał rano, temu pan Bóg daje.
125Mylisz się, żebyć Bóg za to miał płacić
Zdzierstwa twojego występek bogacić.
Jużeś sam sobie uczynił nadgrodę
[34]
Hołyszaś
[35] pokrył przez bliźniego szkodę.
130Przychodząc z radą, że im dobrze życzą.
Przyjaciel w radzie, szczera w ustach mowa
Cóż gdy wąż chytry w zanadrzu się chowa.
Zaczyna dyskurs, już o sekret prosi,
Pogląda w kąty i głowę podnosi
135Jeźli
[36] kto z boku nie nadstawia ucha:
To co dwaj mówią, niech trzeci nie słucha;
Ledwie doczekać może odpowiedzi
Swego kompana, jak na węglach siedzi.
Chcąc słówko złapać jak ptaszka w swe siatki.
140Złapawszy skubie, dusi, sadza w klatki.
Otoż tak czynią z przyjaciółmi właśnie:
Sam zaczął dyskurs, prawiąc różne baśnie.
O to co prosił, by było w sekrecie,
Do wszystkich chodzi, tyle troje
[37] plecie.
145Gdyby mi czasu wystarczyło tyle,
Opisać stratę w próżnem życiu chwile.
Żałuję tylko, że wiek uszedł marnie;
Wstyd mię w korzyści częstokroć ogarnie.
150Niech w odebranych respektach
[38] góruje,
Niech się zaszczyca wszelkiemi fawory,
Niechaj mu wszyscy oddają honory;
Mnie zazdrość siedząc w kąciku nie bierze,
Życie osobne
[39], że szczęśliwe wierzę.
155Życie kochane bez gminu, bez zgraje
[40],
Nikt mnie nie zdradzi, nikt mnie nie połaje.
Cichość spokojna, książka i robota;
Z tymi rozrywka, gdy przyjdzie ochota.
Tych się nie strzegę, choć z nimi rozmawiam,
160One nikogo, i ja nie obmawiam.
Więc póki Bozka
[41] wola żyć mi każe,
Póki śmierć mego imienia nie zmaże,
Póki grób z ciałem mem się nie powita,
Osobność kochać będę, z dworem kwita.