1
Uznaj grzeszniku winę, wszakże idzie o cie
[2].
Cóż za sposób w bojaźni nagłego karania,
Żal, wstyd szczery występków, do nich niewracania.
5A gdy się w taką zbroję winowajco stroisz,
Czegóż grzmotów, błyskania, piorunów się boisz?
Chyba że po skończonej burzy, wichrze, strachu
Masz wolą
[3] grzech przytulić do twojego gmachu.
Wiem, że Bóg sprawiedliwy, w doskonałych rządach
10Równe w nim miłosierdzie; lub w ukrytych sądach.
Czemuż ja? czemuż i ty? czemu w piekle na dnie
Świat nie osiadł dla grzechu, kto tę skrytość zgadnie.
Truchlał
Mojżesz na brzmiące ust Bozkich
[4] odgłosy
Krzak widząc, rozzuwa się, w róg powstają włosy.
15Rzecze z strachu: już więcej nie mów do mnie Panie,
Bo umrę, i włosów mi na głowie nie stanie.
Aż ach? jak pożyteczny ten głos, ta rozmowa
Gdy Mojżesz przykazanie na tablicy chowa.
I przynosi ludowi pełnemu rozpusty,
20Letkie
[5] jarzmo do pracy, a wieczne odpusty.
Więc Bóg jak ojciec dzieci nieposłuszne gromi,
Często zły nałóg, niewstyd
[6], grzmotami uskromi.
I chociaż zagniewany, chociaż się zamierzy
Mija przecie grzesznika, w suchy dąb uderzy.