1W pewnym ogrodzie pomiędzy szpalery
W czas ranny chodząc szeptałam pacierze,
Słucham ciekawie, że jakieś afery
Sekretne mają Damy przy kwaterze,
5Siedząc na darniu
[1] w figurę kanapy
[2],
Co raz z tabakier zażywają rapy.
Nadstawiam ucha przez grabiny gęste,
Liście
[3] mnie swoim zasłoniło cieniem;
Widzę łzy z oczu, a wzdychania częste,
10Uważam i mam litość nad stworzeniem
Płci mojej, ledwie wraz z nimi nie kwilę,
Nie wiedząc, że to płaczą krokodyle.
Że jak smok siedzi na łańcuchu w domu,
15Nic nie dba, bym się czem miała zabawić,
Sługi nie pytaj, zagrać nie masz komu,
Ani takiego, żeby mnie zrozumiał
W mądrych dyskursach rezonować
[4] umiał.
Jakże tu mięszkać
[5] z takim domatorem,
20Co tylko wołom karmnym krzyżów maca,
Zboże na targi wyprawuje worem,
Prostych to osób z taką zrzędą praca;
Kawy w mym domu nie znajdzie trzech ziarnek,
Piwa mi z serem zagrzać każe garnek.
25Druga głos bierze: ach! miła sąsiadko
Więcej ja cierpię z moim skąpcem męki,
Kaszki na wieczór nagotuje rzadko,
Kluczy z zapasa nie da mi do ręki;
Muszek, wstąg, szpilek z marsem
[6] kiedy kupi,
30Jak z nim żyć, kiedy i skąpy, i głupi.
Od trzeciej skarga zachodzi osoby
Mówiąc: fraszka to, godna śmiechu sprawa;
Mnie by zapłakać gdy nie znam co roby
[7],
Sejmów nie widzę, nie wiem gdzie Warszawa,
35Choćby mi boków naszturkano w ciżbie
Bylem z raz była w Senatorskiej
[8] izbie.
Nie wiem co jest bal, assamble
[9], reduty
[10],
Mój mnie jegomość osadził przy kurach:
Paź do ogona ma łatane buty,
40O blondynowych
[11] nie chce garniturach
Wiedzieć, żebym je mieć mogła na modę;
Otoż z tych racyi z gapiem się rozwiodę.
Czwarta z westchnieniem rzecze: ja się cieszę
Żem nie ja tylko sama nieszczęśliwa;
45Mój Borys nie chciał sprawić mi bekieszę
[12],
Takiej jak teraz modny wiek zażywa,
Aksamit ponso podszyty marmurkiem
Po szwach z masyfu bramowano sznurkiem.
Sukna mi kupił miasto
[13] aksamitu,
50Szlamy wytarte z lamusu sprowadził,
Na to u żyda
[14] zaciągnął kredytu,
Mnie przy gałganach z kuśnierzem zasadził;
Zważcież, jeżeli nie mam się czem smucić,
Z tak słusznych przyczyn prostaka porzucić.
55Ostatnia mówi: jam się w wachlarzyku
Pięknym kochała, gdzie miniatura
Postać Kupida niby w ołtarzyku
Wstawiła, co mu dać mogła natura,
Wszystko wyraźne, w tak subtelnej sztuce
60Było, a resztę dla żalu ukrócę.
Mój Satyr wziąwszy wachlarz w grube ręce,
Jak jął wachlować niby kowal miechem,
Nie uważając na członki chłopięce,
Rozumiał, że to z pachołkiem Wojciechem,
65Za pasy chodzi, złamał kość słoniową;
Rura za rurę osądził wołową.
Ja pełna będąc cholery
[15] i żalu,
Odjeżdżam z domu porzuciwszy dzieci,
Na pożegnaniu powiem mu: brutalu,
70Już z tobą żyję rok dziesiąty trzeci,
Dłużej nie myślę, intencyi nie kryję,
Wiedz, w jakiej cenie są galanterye.
Dłużej nie mogąc słuchać rzeczy podłych,
Zatulam uszy, a zaciskam zęby,
75Uchodzę od tych piąciu
[16] Dam rozwiodłych,
Aby mi słowo nie wypadło z gęby,
Powiedzieć prawdę, że nie masz racyi
Ni do rozwodu, ni separacyi.
Milczałam dotąd, chcąc sekret zachować
80Dla wstydu, żem też i ja białogłowa;
Odtąd zaczynam mężatki rachować,
Zamiast pięć panien głupich, co je zowią
W Ewangelij, że w lampach nie miały
Oleju, od drzwi precz odejść musiały.
85
Błąd darowała niżeli zamężnym,
Które gdy stuła ślubem ubezpieczy,
I stan ich węzłem zadziergnie
[17] potężnym,
Pomocą Boga wraz świętych wezwaniem
90Wolą utwierdzi, iść za swoim zdaniem.
Jest to żart z Bogiem, z Świętymi igraszka,
Ołtarz podobno u nich Gdańskim Biurem
[18];
Przysięgać jawnie, bagatela, fraszka,
Ufając, że się pięknych pereł sznurem
95W zastaw złożonym, wyplątają
[19] z węzła:
Ciałoć
[20] swobodne, lecz dusza uwięzła.
Robak, choć go chce umorzyć sposoby:
Nie opuszczę cię aż do samej śmierci;
100Opuszcza snadno
[21] dla podłej osoby
:
Przymierze z Stwórcą dla stworzenia łamie,
Idź precz Antoni, żyj ze mną Adamie.
Jeźli
[22] dla racyi wyżej wyrażonych
Kochane panie szukacie rozwodu,
105Nie miejcie za złe, że was rozpuszczonych
W swywoli sądzę; Polskiemu
[23] narodu
[24]
Krzywdę czynicie, z siebie śmiechy, żarty;
Honor wasz płacze, że goły, wytarty.
Czy słuszna? żeby Rzym, Nuncyaturę
[25],
110Konsystorz
[26] kłócić niegodziwą sprawą:
Bóg dobry, iże piorunową chmurę
Nie ześle, w piekło nie wyprawi nawą
[27].
Przyjdzie kres, kiedy z życiem was rozwiedzie,
Będzie wiedziała każda, dokąd jedzie.
115Żałują wielu, żałuję też i ja
Pasterzów naszych zacnych i pobożnych
Że się o uszy niewinne obija
Echo zgorszenia w materyach różnych.
Radziemy zażyć sztuki Ulissesa
120Być głuchym, mijać Syren interesa
[28].