- Czary: 1
- Dziecko: 1
- Kara: 1
- Kobieta: 1
- Kochanek: 1
- Matka: 1
- Miłość: 1
- Rozczarowanie: 1
- Sługa: 1
- Woda: 1
- Zdrada: 1
- Zwierzęta: 1
Adam MickiewiczBallady i romanseRybka
1
Smutna wybiega dziewica,
Rozpuściła na wiatr włoski
I łzami skropiła lica.
5Przybiega na koniec łączki,
Gdzie w jezioro wpada rzeka;
Załamuje białe rączki
I tak żałośnie narzeka:
10Siostry moje, Świtezianki,
Słuchajcie w ciężkiej przygodzie
Głosu zdradzonej kochanki.
Kochałam pana tak szczerze,
On mię przysięgał zaślubić;
15Dziś księżnę za żonę bierze,
Krysię ubogą chce zgubić.
Niechże sobie żyją młodzi,
Niech się z nią obłudnik pieści,
Niech tylko tu nie przychodzi
20Urągać
[1] się z mych boleści.
Dla opuszczonej kochanki
Cóż pozostało na świecie?
Przyjmijcie mię, Świtezianki:
Lecz moje dziecię… ach dziecię!”
25To mówiąc rzewnie zapłacze,
Rączkami oczy zasłoni,
I z brzegu do wody skacze,
I w bystrej nurza się toni.
Wtem z lasu, gdzie się dwór bieli,
30Tysiączne świecą kagańce,
Zjeżdżają goście weseli,
Muzyka, hałas i tańce.
Lecz mimo tego hałasu
Płacz dziecięcia słychać w lesie;
35Wierny sługa wyszedł z lasu,
I dziecię na ręku niesie.
Ku wodzie obraca kroki,
Gdzie łoza gęsto spleciona
Wzdłuż wykręconej zatoki
40Okryła rzeki ramiona.
Tam staje w ciemnym zakątku,
Płacze i woła: — „Niestety!
Ach! któż da piersi dzieciątku?
Ach! gdzie ty, Krysiu, ach, gdzie ty?”
45— „Tu jestem, w rzece, u spodu, —
Cichy mu głos odpowiada —
Tutaj drżę cała od chłodu,
A żwir mnie oczki wyjada.
Przez żwir, przez ostre kamuszki
50Fale mnie gwałtowne niosą;
Pokarm mój koralki, muszki,
A zapijam zimną rosą”.
Lecz sługa jak na początku,
Tak wszystko woła
[2]: — „Niestety!
55Ach! któż da piersi dzieciątku?
Ach! gdzież ty, Krysiu, ach, gdzie ty?”
Śród kryształowej przeźroczy,
Woda się z lekka zamąci,
60Rybka nad wodę podskoczy;
I jak skałka
[3] płaskim bokiem,
Gdy z lekkich rąk chłopca pierzchnie,
Tak nasza rybka podskokiem
Mokre całuje powierzchnie.
65Złotemi plamki nadobna,
Kraśne ma po bokach piórka,
Główka jak naparstek drobna,
Oczko drobne jak paciórka.
Wtem rybią łuskę odwinie,
70Spojrzy dziewicy oczyma;
Z głowy jasny włos wypłynie,
Szyjka cieniuchna się wzdyma.
Na licach różana krasa,
Piersi jak jabłuszka mleczne,
75Rybią ma płetwę do pasa,
Płynie pod chrusty nadrzeczne.
I dziecię bierze do ręki,
U łona białego tuli:
— „Luli, woła, mój maleńki,
80Luli, mój maleńki, luli”. —
Gdy dziecię płakać przestało,
Zawiesza kosz na gałęzi,
I znowu ściska swe ciało,
I główkę nadobną zwęzi.
85Znowu ją łuski powleką,
Od boków wyskoczą skrzelki,
Plusła, i tylko nad rzeką
Kipiące pękły bąbelki.
Tak co wieczora, co ranka,
90Gdy sługa stanie w zakątku,
Wraz wypływa Świtezianka,
Żeby dać piersi dzieciątku.
Za cóż jednego wieczora
Nikt nie przychodzi na smugi?
95Już zwykła przemija pora:
Nie widać z dziecięciem sługi.
Nie może on przyjść tą stroną,
Musi zaczekać troszeczkę,
Bo właśnie teraz pan z żoną
100Poszli przechadzką nad rzeczkę.
Wrócił się, czekał z daleka,
Za gęstym usiadłszy krzakiem:
Lecz próżno czeka i czeka,
Nikt nie powracał tym szlakiem.
105Wstaje, i dłoń w trąbkę zwinął
[4],
I patrzył przez palców szparę,
Ale i dzień już przeminął,
I mroki padają szare.
Czekał długo po zachodzie,
110A gdy noc gwiazdy zapala,
Zbliża się z lekka ku wodzie
I śledzi oczyma z dala.
Uderza go widok nowy:
115Gdzie pierwej rzeczułka ciekła,
Tam suchy piasek i rowy.
Na brzegach porozrzucana
Wala się odzież bez ładu;
Ani pani, ani pana,
120Nie widać nigdzie ni śladu.
Sterczał wielki głazu kawał,
I dziwną kształtu budową,
Dwa ludzkie ciała udawał.
125Zdumiewa się wierny sługa,
Rozpierzchłych myśli nie złowił;
Przeszła godzina, i druga,
Nim wreszcie słówko przemówił.
„Krysiu, o Krysiu!” zawoła:
130Echo mu „Krysiu” odpowie;
Lecz próżno patrzy dokoła,
Nikt nie pokazał się w rowie.
Patrzy na rów i na głazy,
Otrze pot na licu zbladłem,
135I kiwnie głową trzy razy,
Jakby chciał mówić: już zgadłem.
Dzieciątko na ręce bierze,
Śmieje się dzikim uśmiechem,
I odmawiając pacierze,
140Wraca do domu z pośpiechem.