Mariusz GrzebalskiDrugie dotknięciePaździernik
1
Zapomniałem o nim. Więc dlaczego teraz —
jesienią, kiedy wiatr ładuje pod kołnierz
swój wilgotny jęzor? Kiedy jego żona i córka,
popychane, nie bez trudu nabijają na hak
5
wyszukane w trawie papiery i śmiecie,
a czarną foliową torbę wyrywa im z rąk?
Kim jest teraz, skoro z taką łatwością wydostał się
z kobiety i dziecka, za nic mając czas i odległość?
Ten sam co przed laty beret w kolorze zgniłego brązu,
10sztuczna gałka oczna pod opadającą powieką.
Nagle obecny i równie realny, co malarze przed sklepem,
ciągnący wino z gwinta, choć to październik.
Czy tam skąd przychodzi, nie ma dla niego węża,
żeby jak tu podlewać mógł trawnik, i szpikulca
15do nabijania petów rzuconych gdzie bądź?
Obce, stanęło przede mną — życie?