ZBIÓRKA KRYZYSOWA
Potrzebujemy 125 tys. zł do końca 2024 roku, żeby móc dalej funkcjonować. Dlaczego?

Szacowany czas do końca: -
Taras Szewczenko, Kobziarz, Katarzyna
Najemnica → ← Gamalej

Spis treści

    I
  1. II
  2. III
  3. IV
  4. V
  1. Kara: 1
  2. Kobieta "upadła": 1 2
  3. Kochanek: 1
  4. Łzy: 1
  5. Miłość: 1
  6. Miłość tragiczna: 1
  7. Noc: 1
  8. Okrucieństwo: 1
  9. Plotka: 1
  10. Rosjanin: 1
  11. Samobójstwo: 1
  12. Sierota: 1
  13. Tłum: 1
  14. Wygnanie: 1
  15. Zdrada: 1
  16. Żebrak: 1 2

Taras SzewczenkoKatarzynatłum. Władysław Syrokomla

Катерина

I

1
Ej, kochajcie, czarnobrewki
Ale nie Moskala:
Moskal tylko serce zrani,
Dusze porozżala.
5
Swym kochaniem czy udaniem
Pożartuje srogo,
Pójdzie w swoją Moskiewszczyznę,
A ty giń, niebogo!
Nic by jeszcze, gdyby sama
10
Skamieniała głazem,
A to nieraz stara matka
Musi ginąć razem.
Miłość tragiczna, RosjaninNieraz, nieraz serce pęka,
Choć się pieśni nucą;
15
Ludzie serca nie spytają,
A kamieniem rzucą.
Więc kochajcie, czarnobrewki,
Tylko nie Moskala:
Moskal tylko serce zrani,
20
Potem się przechwala.
Miłość, PlotkaKatarzyna ojca, matki
Głosu nie rozumie,
A Moskala pokochała,
Jak tam serce umie.
25
I do sadu z młodym chodzi,
I na pierś się garnie,
Póki swojej biednej doli
Nie zgubiła marnie.
Ot, bywało, matka woła:
30
«Córko, na wieczerzę!»,
Ona syta ze swym lubym[1],
Ani sen jej bierze.
I ta miłość jawna była
W oczach całej wioski,
35
I poczęli już źli ludzie
Puszczać złe pogłoski.
A niech sobie źli tam ludzie
Co ich wola plotą:
Ona kocha — serce pełne
40
To i mniejsza o to!
Zabębnili, zatrąbili
W wojskowej komendzie:
Moskal poszedł w Turecczyznę[2].
Cóż z dziewczyną będzie?
45
A choć serce się pokryło
Jakby kirem[3] grubym,
Miło czasem i zaśpiewać,
I tęsknić po lubym.
On się zaklął, zaprzysięgał
50
Swojej Katarzynie,
Że powróci, jeśli w bitwie
Kula go ominie.
«On tak kocha! On by nie chciał
Zwodzić mnie w obłudzie.
55
A tymczasem, co ich wola
Niech gadają ludzie».
Katarzyna łzy ociera,
W sercu jej swobodniej,
Choć dziewczęta na ulicy
60
Coś tam stronią od niej.
Katarzyna myśli sobie:
«Bóg wie co im chce się».
O północy wiadra bierze
I wodę przyniesie.
65
Niech wrogowie nie zobaczą,
Wszak blisko krynica.
Stanie sobie pod kaliną,
I zaśpiewa Hryca[4].
Aż kalina się rozpłacze,
70
Kiedy ją wysłucha.
Ona wraca, niewidziana
Od żywego ducha.
Katarzyna błogo marzy,
Do snu się układłszy[5],
75
Lub ubrana w białą odzież
Przez okienko patrzy.
Minął miesiąc, minął drugi,
Minęło półrocze
I krwią czarną okipiało
80
Jej serce ochocze.
Przyszła boleść… ciężka boleść,
I po krótkiej chwili
Takie piękne jak aniołek
Już dzieciątko kwili.
85
Już sąsiadka jedna, druga
I matce docina:
«Wy za piecem hodujecie
Moskiewskiego syna».
. . . . . . . . . . . . . . . . .
90
Katarzyno! Katarzyno!
Nieba cię skarały:
Co ty biedna poczniesz w świecie
I sierotka mały?
Ty bez męża… on bez ojca.
95
Co wy uczynicie?
Ojciec… matka… cudzy ludzie,
Ej, niedobre życie!
Wyzdrowiała Katarzyna,
Przejrzała po świecie;
100
Patrzy w okno na ulicę
I kołysze dziecię.
Wyjdzie w ogród, by popłakać,
Do ziemi przypadłszy;
A zły człowiek przez częstokół
105
Z urąganiem patrzy.
Kobieta "upadła"Tam w ogródku zielenieją
Czereśnie i wiśnie,
Wyszła biedna i niemowlę
Do swych piersi ciśnie.
110
A w ogródku już nie śpiewa
Piosenek swobody,
Jako wtenczas, gdy przychodził
Jej kochanek młody.
Już nie śpiewa w cieniu wiśni
115
I ciemnej kaliny,
A tymczasem źli wrogowie
Szarpią cześć dziewczyny.
Co ma począć nieszczęśliwa,
Że jej serce ranią?
120
Gdyby miły wrócił z drogi,
Ująłby się za nią.
On daleko za górami
Gdzieś się w boju trudzi,
Ani też jej nie zobaczy,
125
Ni śmiechu złych ludzi.
Może leży za Dunajem
Między zabitemi,
Albo może kocha inną
Na moskiewskiej ziemi.
130
Nie…. jej luby nie zabity
Na żadnej wojence;
Gdzie on znajdzie takie oczy,
Takie brwi dziewczęce?
Choćby schodził na kraj świata,
135
Opłynął kraj morza,
Jedna tylko jest na świecie
Katarzyna hoża.
Dała matka czarne brewki
I czarne oczęta,
140
Lecz przy brewkach jasnej doli
Dać jej nie pamięta.
A bez doli piękne lice
Jak piękny kwiat bywa:
Przyjdzie słońce i zapali,
145
Wicher poobrywa.
Myjże łzami białe lice
I jęcz po kryjomu,
Bo Moskale inną drogą
Wrócili do domu.

II

150
Siedzi ojciec w końcu stołu,
Na rękach pochyły,
Ciężko duma, bo staremu
Boży świat niemiły.
Kobieta "upadła", WygnanieA opodal siedzi matka
155
Na dębowej skrzyni,
Cichym głosem gromi córkę
I wyrzuty czyni:
«Kiedyż przyjdzie, moja córko,
Wesele do chaty?
160
Gdzie są drużki, starostowie?
Gdzie weselne swaty?
Idź na Moskwę, tam cię czeka
Godowa gromadka;
Ale nie mów dobrym ludziom,
165
Żem ja twoja matka.
O, przeklęta ta godzina,
Co cię na świat zsyła!
Czemum ciebie z jasnym wschodem
W rzece nie topiła?
170
Nie przyszłoby na niesławę
I na hańbę w świecie…
Moja córko! moja córko!
Mój różany kwiecie…
Hodowałam jak ptaszynę,
175
Jak krasną jagodę;
Na cóż teraz, na cóż przyszły
Twoje lata młode?
Idź na Moskwę szukać teści[6],
Idź sobie za morze!
180
Nie słuchałaś mojej rady,
Jej posłuchasz może.
Idź, przywitaj — oni ciebie
Przyjmą najgoręcej.
Idź na Moskwę, bądź szczęśliwa,
185
Lecz nie wracaj więcej.
Ruszaj sobie w cudzą stronę,
Na kraj świata boży…
Lecz któż tutaj moją głowę
Do trumny położy?
190
Kto zapłacze łzami dziecka
Nad matką rodzoną?
Kto posadzi na mogile
Kalinę czerwoną?
Kto choć jeden pacierz zmówi
195
Za mą grzeszną duszę?…
Och!… idź, córko nieszczęśliwa,
Ja wyrzec się muszę!»
Kończy mówić, łzy ociera,
Coraz bardziej blada.
200
Błogosławi… i na skrzynię
Bezprzytomna pada.
«No! — powiada ojciec stary —
Gotuj się do drogi!»
Katarzyna, płacząc, padła
205
Pod ojcowskie nogi:
«Och, przebaczcie nierozumnej
Młode jej swawole!
Przebacz, ojcze, mój gołąbku,
Mój jasny sokole!»
210
«Niech twa dola dobrych ludzi
Do litości wzruszy!
Módl się, córko, i idź z Bogiem,
Będzie lżej na duszy!»
Córka wstała, pokłon dała,
215
Wyszła, milcząc, z chaty:
Już sierotą stara matka
I ojciec brodaty.
Wyszła z chaty i do Boga
Modlitwę posyła,
220
I rodzinnej szczyptę ziemi
W szkaplerzu[7] zaszyła.
«Och, nie wrócę już, nie wrócę
Ani tutaj blisko!
W cudzej stronie cudzy ludzie
225
Dadzą przytulisko.
Swojej ziemi choć garsteczkę
Ja zabiorę rada:
Niech o mojej gorzkiej doli
Ludziom rozpowiada.
230
Nie mów, synu, gdzie się zwrócę,
Szanuj me ukrycie…
Ot, kto powie — sad wiśniowy,
Żem ci dała życie.
Ja ucieknę, wpadnę w rzekę
235
Zalać piersi strute;
Ty sieroctwem za me grzechy
Odbędziesz pokutę!»
Idzie wioską nieszczęśliwa
Szukać doli w świecie;
240
Na jej głowie biała chustka[8],
A na ręku dziecię.
Wyszła z wioski — iść potrzeba
O chlebie żebraczym…
Obróciła nazad oczy
245
I ryknęła płaczem.
Wyszła w pole i stanęła
Jak samotne drzewa,
I jak rosa przed jutrzenką
Łzami się zalewa.
250
A dziecina jak aniołek
Nie zna swej niedoli,
Jedną rączką piersi szuka,
A drugą swawoli.
Słońce zaszło za dąbrowę,
255
Niebo pokraśniało,
Ona z łez otarła oczy,
I wędruje śmiało.
A na wiosce, jak na świecie,
Bajali, co chcieli;
260
Ale ojciec, ale matka
Tych słów nie słyszeli.
OkrucieństwoTak na świecie, na tym świecie
Bywa zawsze prawie:
Ludzie ludzi rżną i topią,
265
I gubią na sławie.
Za co? za co, miły Boże,
Te brzydkie obmowy?
Świat szeroki, ale nie ma
Gdzie przytulić głowy.
270
Jeden w świecie ma obszary
Szerokie i szumne,
Drugi miejsca tylko tyle,
Gdzie zakopać trumnę.
Gdzież ci ludzie, co to serce
275
Dla nich się odsłania,
Żyć by chciało, bić ogniście
I topnieć z kochania?
Jest na świecie dola,
Ale któż ją zbada?
280
Jest na świecie wola,
Lecz któż ją posiada?
Są na świecie ludzie,
Którym świat się dziwi,
Syci srebra, złota,
285
Ale nieszczęśliwi.
Żupan[9] ich podszyty
Ciernistymi igły[10],
Szarpie ból ukryty,
Ale łzy zastygły.
290
Bierzcie srebro, złoto,
I bądźcie bogacze:
Dla mnie żal z tęsknotą,
Ja tylko zapłaczę.
Zatopię niedolę
295
Moją łzą niebogą,
Zadepcę niewolę
Moją bosą nogą!
Bogatszym[11] od króla,
Próżność mnie nie łechce,
300
Kiedy serce hula,
Jako samo zechce.

III

NocKrzyczy sowa nad lasami,
Iskrzy niebo gwiazdeczkami,
A gdzie droga, a gdzie niwa,
305
Konik polny pobrząkiwa.
A po chatach dobrzy ludzie
Spoczywają po swym trudzie:
Czy kto płaczem piersi znużył.
Czy kto szczęścia swego użył,
310
Dla każdego jednakowa
Ciemna nocka wszystko schowa.
Gdzież ukryła Katarzynę?
Czy w lesistą gdzie gęstwinę?
Czy ją w chatę ludzie zową?
315
Czy pod kopą śpi zbożową?
Czy na kłodę gdzieś przypadłszy,
Wilczych oczu pilnie patrzy?
Oczka czarne z ognia siłą,
Bogdaj nigdy was nie było,
320
Jeśli przez was — dobre Nieba! —
Tyle klęski zażyć trzeba.
A co potem jeszcze czeka?
Będzie bieda niedaleka.
Trzeba przebyć żółte piaski,
325
Ludzkie łaski i niełaski,
Trzeba przebyć białe śniegi,
Na pustyni mieć noclegi.
I to jeszcze zgadnąć sztuka,
Czy się znajdzie, kogo szuka?
330
Czy on biedną pozna przecię[12]?
Czy przygarnie swoje dziecię?
Przy nim by się zapomniały
Piaski, śniegi i trud cały.
Niech matczynym sercem wita,
335
Po bratersku zdrowia spyta!
Zobaczymy… daj to Boże!
Ja tymczasem kobzę[13] złożę
I rozpytam się po przedzie,
Gdzie na Moskwę droga wiedzie.
340
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Tam za Dnieprem, za Kijowem,
Tam za borem, za sosnowym,
Tam drużyna szła czumacza[14],
Wyśpiewując pieśń Puhacza.
345
Tamże młoda szła niewiasta,
Z kijowskiego pewnie miasta,
Gdzie do cerkwi i pieczary[15]
Szła odprawiać swe ofiary.
ŻebrakLecz ma postać niewesołą,
350
Pochyliła smutnie czoło,
A jej odzież to łachmana,
A przez plecy torba lniana,
W jednej ręce kij pielgrzyma,
A na drugiej dziecię trzyma.
355
Gdy się zeszła z karawaną,
Kryje dziecię w szmatkę lnianą:
«Dobrzy ludzie, ej, dla Boga!
W Moskiewszczyznę gdzie tu droga?»
«W Moskiewszczyznę?… Tam do kata!
360
Ej, to jeszcze kawał świata!»
«W samą Moskwę… wskażcie drogę
I obdarzcie czym niebogę!»
Miedzianego dali szaha[16];
Brać czy nie brać? dłoń się waha:
365
Snadź[17] żebraczka jeszcze dzika,
Do jałmużny nie przywyka.
Bo i na cóż grosz niebodze?
Ale dziecię karmić w drodze,
Trzeba kupić mu kołaczy,
370
Trzeba przenieść[18] wstyd żebraczy:
Więc dziękuje za ich dary,
Spieszy na noc na Browary[19],
A w Browarach, broniąc głodu[20],
Kupi dziecku kołacz[21] z miodu.
375
Tak wędrując dni, tygodni,
Pyta drogi u przechodni;
A powolny chód jej pieszy —
Gdy do wioski nie dośpieszy,
Często, gęsto pod jedliną
380
W polu nocleg ma z dzieciną.
Ot, do czego czarne oczy!
Aby płakać na uboczy.
Ej, dziewczęta niebożęta,
Niechaj każda to pamięta,
385
A za przykład złej podróży
Katarzyna niech wam służy.
Tłum, Kara, Łzy, SierotaNie pytajcie, czemu tłuszcza
I do chaty jej nie wpuszcza,
A nie skarżcie wyrzutami,
390
Bo nie wiedzą ludzie sami.
Oni tylko są szafarze,
Kiedy Pan Bóg kogo karze.
Bo to człowiek jak wierzbina,
Gdzie wiatr wieje, tam się zgina;
395
A sieroce złe koleje,
Słońce świeci, lecz nie grzeje.
Gdyby mogli ludzie mili,
Toby słońce zasłonili,
Żeby promień jego złoty
400
Nie osuszał łez sieroty.
Jakaż wina u niebogi?
Za co dla niej świat tak srogi?
Nienawiścią jakąś pała,
Chce koniecznie, by płakała.
405
Nie płacz… nie płacz, Katarzyno!
Niech przy ludziach łzy nie płyną,
A kiedy się płakać zdarzy,
Niech nie widzą twojej twarzy.
By ci lice nie zmarniało,
410
Zmywaj łzami twarz twą białą;
Ale idź, gdzie puszcza skryta,
Póki słońce nie wyświta:
To i ludzie nie zobaczą,
Nie poszydzą nad rozpaczą,
415
A nim oczko się wyszlocha,
To odpocznie serce trocha.
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Przenocuje przy jedlinie,
Trochę piersi da dziecinie
420
I jak tylko siły wzmogą,
W kraj moskiewski idzie drogą.
Idzie smutna, a wtem baczy[22],
Że z daleka coś majaczy:
Boże, wojska idą, roty[23]!…
425
Zamarł w piersiach duch sieroty…
Serce kipi… rwie się z łona,
Bieży naprzód jak szalona…
I żołnierzom prawi dziwy:
«Gdzie mój Janko czarnobrewy?
430
Czy on tutaj służy z wami?
Czy nie zginął pod Turkami?»
Powiadają jej Moskale:
«My nie znamy Janka wcale».
I zwyczajną drogą swoją
435
Gorzkie żarty z biednej stroją:
«Zuchy nasze!… oto sztuka!
Kogóż żołnierz nie oszuka?
Której dziewki, w jakim siole[24]
Nie wywiedzie żołnierz w pole?»
440
Katarzyna z bólem rzecze:
«U was serca nieczłowiecze!…
Cyt, mój synu, pójdziem dalej,
Będziem jeszcze go pytali[25],
Aż w moskiewskie pójdziem bramy,
445
Może jeszcze go spotkamy.
Oddam ciebie dziecko lube,
Sama pójdę na zagubę».
Zamieć w polu kręci, miecie,
Nic nie widać w bożym świecie.
450
Katarzyna, stojąc w polu,
Nie folguje serca bolu.
Zmógł się wicher tajemniczy
I gdzieniegdzie tylko ryczy.
Katarzynie dusza pała,
455
Lecz już wszystkie łzy wylała
I na łzami zlane dziecię,
Jak na zlane rosą kwiecie,
Obróciła smutne oczy,
A gadzina serce toczy.
460
Naokoło cisz cmentarna,
A dokoła puszcza czarna,
A przy drodze wedle boru
Majaczeje dach futoru[26].
«Chodźmy synu — zmierzch na dworze,
465
Do tej chaty wpuszczą może,
A nie wpuszczą, Pan Bóg z niemi,
Na wilgotnej zaśniem ziemi.
Gdzież ty będziesz spał, Iwanie,
Gdy na świecie mnie nie stanie[27]?
470
Po igraszkach, po zabawie,
Z psem przylężesz gdzieś na trawie!
Z psami jednak lepsza rada:
Choć pokąsa, nie ogada,
Nie narazi na obmowę
475
Nieszczęśliwą twoją głowę».
. . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . .

IV

Wicher jęczy w różne tony,
Łamie drzewa w lesie,
480
Jak po morzu sine fale,
Śnieg po polu niesie.
Karbowniczy[28] wyszedł z chaty,
Obejść swoje knieje:
«Ale gdzie tam!… ani rady,
485
Wicher gdzieś zawieje.
Niechaj puszczę licho bierze,
Wrócę do komina.
Ale cóż tam? Ćma[29] żołnierzy
Zbliżać się poczyna.
490
Co za chmara!… Co za chmara!
A jak broń ich błyska!
Niby pilno im doprawdy
Przysiąść do ogniska.
«Niczyporze — rzekł do syna —
495
Patrz, Moskale jadą,
A jak śnieg ich poubielał…
Jak łabędzi stado!…»
U nich w chacie Katarzyna
Nie śpi, nieszczęśliwa,
500
Słyszy całą ich rozmowę
I szybko się zrywa.
«Co, Moskale? Gdzie Moskale?»
Przy okienku stanie,
Jak szalona, bezprzytomna,
505
Leci na spotkanie.
«Snadź Moskale jej we znaki
Dali się nie lada,
Bo i przez sen tylko wzdycha,
Tylko o nich gada».
510
I przez chwasty, przez zasypy
Zadyszana leci,
I stanęła na gościńcu
Wśród wichrów zamieci.
A żołnierze konno, rzędem,
515
Jadą według hasła:
Katarzyna ich ujrzała
I w ręce zaklasła[30].
A po przedzie starszy jedzie,
Okryty szarugą:
520
«Iwan!… Iwan! Och, mój luby!
Gdzieś bawił tak długo?!»
Kochanek, ZdradaI do strzemion mu przypada
Szalona dziewczyna.
Iwan spojrzał — i konika
525
Ostrogami spina.
«Czy uciekasz?… Cóż to znaczy,
Iwanie jedyny!
Czyż ci z głowy pamięć wyszła
Twojej Katarzyny!?
530
Spojrzyj tylko… to ja… to ja,
Twoja ulubiona.
Po co gniewne marszczysz czoło
I targasz strzemiona?»
On udaje, że nie zważa,
535
I chce pędzić dalej,
I «Marsz naprzód!» groźnym głosem
Mówi do Moskali.
«Ej, Iwanie! Ej, sokole!
Nie opuszczę ciebie!
540
Jestem twoja Katarzyna,
Tak jak Bóg na niebie!»
«Daj mi pokój, szalenico,
Hej, weźcie ją z drogi!»
Jeszcze gniewniej zmarszczył czoło
545
I szarpnął ostrogi.
«Co, Iwanie?… Ty mnie rzucasz?
Węzeł się rozprzęga?
A gdzież twoje dobre słowo?
Gdzie twoja przysięga?»
550
«Precz mi z drogi! Hej, żołnierze,
Zwleczcie ją do rowu!»
Katarzyna za strzemiona
Chwyciła go znowu:
«Ze mną czyń jak twoja łaska,
555
Ja zniosę męczarnie,
Ale dziecię!… nasze dziecię…
Czyż zaginie marnie?
Nie gub, Janku, nas oboje,
Tak być nie powinno!
560
Ja ci będę najemnicą,
Kochaj sobie inną.
Kochaj sobie choć świat cały.
Niech się co chce stanie,
Ja zapomnę dawne lata
565
I nasze kochanie.
Tylko przykryj moją sławę
Imieniem twej żony:
Bo syn będzie nieszczęśliwy,
Świat boży zgorszony.
570
Nie porzucisz syna, luby,
Nie porzucisz przecie…
Pozwól… ja ci go przyniosę…
Co za piękne dziecię!»
I od kolan się odczepia,
575
I do chaty bieży,
Niesie dziecię otulone
W podartej odzieży.
«Patrz, Iwanie!… Patrz na syna!»
Iwan już z daleka…
580
«Czyż doprawdy swej dzieciny
Ojciec się wyrzeka?
Poczekajcie… Poczekajcie,
Sokoły-żołnierze!
Niech z was który mego syna
585
Do siebie zabierze!
Czy oddajcie go starszyźnie
Waszego szeregu,
Bo jak ojciec bezlitosny,
Rzucę go na śniegu!»
590
I z rozpaczy wściekłym krzykiem
Przeklina Iwana:
«Grzechem, synu, twa godzina,
Grzechem była dana.
Rośnij, rośnij na śmiech ludzki,
595
Sierocino mała!
Zostań tutaj szukać ojca,
Jam długo szukała!»
I przy drodze dziecię kładzie,
Sama w las ucieka,
600
A Moskali już za górą
Nie widać z daleka
A niemowlę dogorywa,
Wniebogłosy krzyczy…
Szczęściem krzyki ze swej chaty
605
Posłyszał leśniczy.
Katarzyna biega, wyje,
Klnie swego sokoła
I wybiegłszy na pagórek,
Po imieniu woła:
610
Samobójstwo«Wróć się, wróć się, drogi Janku,
Tak powinność każe!»
Ale tylko leśne echo
Odzywa się w jarze.
Obłąkana bieży jarem,
615
Łapać echo może,
I stanęła bez pamięci
Przy wielkim jeziorze:
«Przyjmij, Boże, moją duszę,
Ty, wodo, me ciało!»
620
I na wodzie pod krą lodu
Coś zapluchotało.
Ot i kara, że nie słucha
Matczynej porady…
A wiatr dmuchnął po jeziorze
625
I zagładził ślady.
Mały wicher, co rwie dęby
I sośniny chyli;
Lżejsza boleść chować matkę,
W jej starości chwili;
630
Nie sieroty małe dzieci,
Co pogrzebły[31] nianię:
Na mogiłach dobra pamięć
Jeszcze pozostanie.
Lecz cóż temu pozostało
635
Do życia ostatka,
Kogo ojciec ani widział,
Wyrzekła się matka?
Ani chaty, ani rodu,
Ani dobrej sławy,
640
Nikt do niego nie zagada,
Nie dzieli zabawy.
Szlochy, płacze całe życie.
Żal się, Panie Boże!
Na co jemu twarz udatna
645
I spojrzenia hoże?
Aby ludzie powiedzieli.
Patrząc w jego lice:
«Lepiej by go od kolebki
Pogrzebli rodzice!»

V

650
ŻebrakDo Kijowa szedł ubogi,
Na spoczynek siadł u drogi.
A prowodyr[32] z drugiej strony,
Torebkami oczepiony.
Na słoneczku małe chłopię
655
W żółtym piasku dołki kopie.
Stary kobziarz pieśnię pieje
O Jezusie z Galileje.
A kto idzie, ten nie zbacza,
Ten da grosza, ten kołacza,
660
A niewiasty kromkę sera
Dla młodego prowodyra.
Rozważają chłopca losy:
Chłopak piękny, nagi, bosy,
Wziął po matce wzrok sokoli,
665
Ale nie wziął dobrej doli.
Z szumem pańska grzmi kolaska,
A woźnica z bicza trzaska,
A w kolasce pan i pani,
A na drodze pył tumani.
670
Przy żebraku niespodzianie
Pozłocisty powóz stanie.
Dziecię bieży do kolaski,
Grosz dostało z pańskiej łaski.
Pan popatrzał na Iwanka,
675
Jakby jaka niespodzianka,
Jakby coś mu myśli mroczy…
I odwraca w stronę oczy.
Piękna pani wzrok wytęża
Na Iwanka, to na męża.
680
Och, zły ojciec poznał syna,
Z oczu matkę przypomina;
Ale milczy, rusza głową.
Pani spyta: «Jak cię zową?»
«Zwą mnie Jankiem» — «Ładnyś, mały!»
685
I rumaki poleciały.
Piękny powóz w żwir się kopie
I kurzawą przykrył chłopię.
I włóczęgi torby biorą,
Przeżegnali się z pokorą
690
I kijowskim bitym szlakiem
Kobziarz powlókł się z chłopakiem.

Przypisy

[1]

luby (przestarz.) — miły; ulubiony; ukochany. [przypis edytorski]

[2]

Moskal poszedł w Turecczyznę — tj. na wojnę z Turcją; ostatnią z wojen rosyjsko-tureckich w momencie pisania tego wiersza była wojna toczona w latach 1828–1829. [przypis edytorski]

[3]

kir — czarna tkanina, symbolizująca żałobę. [przypis edytorski]

[4]

Hryc — ukraińska pieśń ludowa, zaczynająca się od słów: „Oj, nie idź, Hrycu, na wieczornicę, bo na wieczornicach dziewczęta czarodziejki”. [przypis edytorski]

[5]

układłszy (daw.) — dziś popr.: ułożywszy. [przypis edytorski]

[6]

teści — dziś popr.: teściowej. [przypis edytorski]

[7]

szkaplerz — dwa małe kawałki materiału z imieniem lub wizerunkiem Matki Boskiej lub Chrystusa, połączone tasiemkami, noszone na piersiach, pod ubraniem; sukienny szkaplerz bywa zastępowany medalikiem. [przypis edytorski]

[8]

Na jej głowie biała chustka — dziewczęta ukraińskie nosiły wianek, symbol dziewictwa, którego nie wolno było nosić mężatkom ani pannom z dzieckiem: musiały one okrywać włosy chustą lub czepcem. [przypis edytorski]

[9]

żupan — okrycie noszone przez szlachciców, zapinane na guziki, sięgające do kolan, z wąskimi rękawami i kołnierzem w formie stójki. [przypis edytorski]

[10]

ciernistymi igły — dziś popr. forma N. lm: ciernistymi igłami. [przypis edytorski]

[11]

bogatszym — tu: bogatszy jestem. [przypis edytorski]

[12]

przecię a. przecie (daw.) — przecież. [przypis edytorski]

[13]

kobza — ludowy instrument strunowy o półokrągłym pudle rezonansowym i krótkim gryfie. [przypis edytorski]

[14]

czumak (daw., ukr.) — chłop ukraiński, żyjący z handlu, przewożący swój towar, często na bardzo duże odległości, wozami zaprzężonymi w woły. [przypis edytorski]

[15]

w pieczarze — jedna z pieczar w kijowskiej Ławrze Peczerskiej, prawosławnym zespole klasztornym, gdzie znajduje się wielki podziemny system korytarzy, a w nich liczne kaplice i grobowce mnichów, świętych i ważnych osób świeckich. [przypis edytorski]

[16]

szah (ukr. шаг) — dawna potoczna nazwa różnych drobnych monet, polskich, potem rosyjskich, używanych na terenie Ukrainy. [przypis edytorski]

[17]

snadź (daw.) — widocznie, najwyraźniej. [przypis edytorski]

[18]

przenieść (daw.) — znieść, ścierpieć, wytrzymać. [przypis edytorski]

[19]

Browary — miasto w północnej Ukrainie, ob. na wschodnich przedmieściach Kijowa; przez Browary prowadził trakt do Moskwy. [przypis edytorski]

[20]

broniąc głodu — tu: broniąc przed głodem. [przypis edytorski]

[21]

kołacz — rodzaj pszennego pieczywa (chleba lub ciasta) w kształcie koła (stąd nazwa). [przypis edytorski]

[22]

baczyć (daw., gw.) — tu: widzieć, dostrzegać. [przypis edytorski]

[23]

rota (daw.) — oddział wojska. [przypis edytorski]

[24]

sioło (daw.) — wieś, osada. [przypis edytorski]

[25]

Będziem jeszcze go pytali — będziemy jeszcze o niego pytali. [przypis edytorski]

[26]

futor a. chutor (z ukr.) — pojedyncze gospodarstwo, oddalone od wsi; przysiółek. [przypis edytorski]

[27]

nie stać (daw.) — zabraknąć, nie starczyć. [przypis edytorski]

[28]

karbowniczy (ukr. карбівничий) — tu zapewne leśnik, który pilnował ilości przysługującego danej wsi drewna na opał, odnotowując wywożoną ilość karbami, nacięciami na deszczułkach. [przypis edytorski]

[29]

ćma (daw.) — tu: chmara, mnóstwo. [przypis edytorski]

[30]

zaklasła — dziś popr.: zaklasnęła. [przypis edytorski]

[31]

pogrzebły — dziś popr.: pogrzebały. [przypis edytorski]

[32]

prowodyr (daw.; z ukr.) — przewodnik; przywódca; tu: przewodnik prowadzący niewidomego i niosący jego torbę z jałmużną. [przypis edytorski]

15 zł

tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

35 zł

tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

55 zł

tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

200 zł

tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

500 zł

Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

20 zł /mies.

Dziękujemy, że jesteś z nami!

35 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

55 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

100 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

Dane do przelewu tradycyjnego:

nazwa odbiorcy

Fundacja Wolne Lektury

adres odbiorcy

ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

numer konta

75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

tytuł przelewu

Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

wpłaty w EUR

PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

Wpłaty w USD

PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

SWIFT

WBKPPLPP

x
Skopiuj link Skopiuj cytat
Zakładka Istniejąca zakładka Notka
Słuchaj od tego miejsca