- Czary: 1
- Drzewo: 1
- Księżyc: 1 2
- Miłość: 1 2
- Rzeka: 1
- Samobójstwo: 1
- Sierota: 1
- Śpiew: 1
- Tęsknota: 1 2
- Trup: 1
- Wiatr: 1
Taras SzewczenkoUrzeczona[1]tłum. Władysław Syrokomla
1
Wicher w gwałtownym uderza szale,
Nadbrzeżne wierzby skrzydły silnemi
[2]
Wyrzuca w górę, zgina ku ziemi.
5
KsiężycBladawy księżyc tylko przez szpary
Wyjrzy niekiedy z chmurnej pieczary,
Jak w Czarnym Morzu łódka wśród burzy,
To się pogrąży, to znów zanurzy.
A jeszcze kury nie piały trzecie,
10I jeszcze cicho na bożym świecie.
Świegoce ptactwo w rozliczne tony
I rozłożyste skrzypią jesiony.
Kiedy wszystko tak w naturze
Tchnęło niepogodą,
15Coś bieleje tam przy górze,
Czerni się nad wodą.
Czy rusałka wyszła jaka
Bawić się jak dziecko,
Albo czeka na Kozaka
20Zwabić go zdradziecko?
Aż spojrzeć boleśnie,
Sama nie wie, co poczyna,
Bo się błąka we śnie.
25Stara wróżka tak zaklęła
Zaklęciem swej woli,
By tęsknoty jej ujęła,
Co w jej sercu boli,
Aby chodząc o północy,
30Dotknięta urokiem,
Wyglądała kochanego,
Co zginął przed rokiem.
TęsknotaMiał powrócić w krótkiej chwili,
35Nie kitajką
[4] gdzieś pokryli
Nieomyte łzą dziewczyny
Jego białe lice:
Orzeł z obcej gdzieś krainy
40Wykłuł mu źrenice,
Wilki ciało rozszarpały
Wilczętom na strawę…
Próżno czeka przez dzień cały
I przez noce łzawe.
45Już nie przyjdzie, nie przywita
Dłonią przyjaciela,
Już jej nigdy nie zaświta
Piękny dzień wesela.
Długiej kosy
[6] nie rozplotą
[7],
50Jej ołtarz — mogiła,
Umrze biedna a sierotą,
Jak sierotą żyła.
Za co jej młodość skarałeś tak srodze?
55Czemu kazałeś pokochać nad siły
Kozackie oczy?… O, przebacz niebodze!
Kogoż ma kochać?… Wszak rodziców nie ma.
Jedna jak ptaszek na świata przestworze,
Wszak ona młoda z czarnymi oczyma —
60Ześlij jej dolę, miłosierny Boże!
Winnaż
[8] gołąbka, że gołąb jej luby
Zaginął w szponach krwawego sokoła?
Że ona przenieść
[9] nie mogąc zaguby,
Lata w powietrzu i grucha, i woła?
65Ale szczęśliwa, bo pod niebo lata,
Bliższa jej boża tajemnica skryta:
Biedna sierota od zimnego świata
Nic się nie dowie, nic się nie dopyta.
Gołąbka patrzy z wysokiego kraju,
70I znajdzie swego — a jejże kto powie,
Czy luby błądzi po ciemnej dąbrowie?
Czy poi konia z bystrego Dunaju?
Gdyby pożyczyć lotu od orlicy
I tam zobaczyć za przestrzenią wodną,
75Może się w innej pokochał dziewicy,
Toby przez zemstę zdusiła niegodną.
A jeśli zginął, jeśli dola taka,
Toby otwarła mogiłę zieloną
I legła obok lubego Kozaka —
80Serce nie lubi, aby się dzielono.
Lecz Bóg inaczej, serce chce inaczej,
Cierp biedna duszo — przywykniesz powoli
I do boleści, i do łez rozpaczy…
Trzeba do swojej stosować się doli.
85Ona błądzi — Dniepr ponury.
Cicho milczy — duma snadź
[10].
Wicher rozbił czarne chmury.
I układa morze spać.
90Takie blaski rzuca w dal.
Pluchnął Dniepr — i dziatwa mała
Wypłynęła igrać z fal.
Miły uśmiech w każdym licu,
A na ustach barwa róż.
95«Pójdziem grzać się po księżycu,
Bo odeszło słońce już».
. . . . . . . . . . . . . . . . .
ŚpiewMatka woła: «Hejże, dzieci!
Czy wy wszyscy… drugi… trzeci?
100Niech się każdy w kółko zbierze,
Coś poszukać na wieczerzę.
Pohulamy, poigramy
I piosenkę zaśpiewamy,
A piosenki ton wiadomy,
105O tym duchu, co ze słomy!
W ruch, dzieci, w ruch!
Słomiany duch!
Bo mnie matka porodziła
I niechrzczoną położyła.
110Ej, księżycu, prosim szczerze.
Chodź ty do nas na wieczerzę!
Na wieczerzę przysmak zjecie,
Trup Kozaka w oczerecie
[12].
Czarnobrewiec pełen wdzięku
115Srebrny pierścień miał na ręku.
Hej, księżycu, świećże jasno,
Rozpędź twoją chmurkę ciasną,
Byśmy mogli hulać nieco.
Póki wróżki nie nadlecą,
120Póki kogut nie zakrzyczy,
Puszczaj blask swój tajemniczy.
Lecz pod dębem… patrzcie, młodzi,
Jakaś postać w bieli chodzi:
W ruch, dzieci, w ruch!
125Słomiany duch!
A mnie matka urodziła
I niechrzczoną utopiła…»
Niechrzczone dzieci zachichotały,
Ich się chichotem gaj rozległ cały.
130Dziatwa z hałasem pod dąb pośpiesza.
Nagły widok wtem porazi,
Wstrzymuje się rzesza:
Po wierzchu się wiesza.
135To dziewczyna, co błądziła
Przy blasku księżyca:
Taką biedę jej sprawiła,
Wróżka czarownica.
I z wierzchołka nadgniłego
140Patrzy w okrąg cały,
Zeszła…. nogi śmiało biegą,
Ręce nie zadrżały…
A rusałki koło drzewa,
Między oczerotem.
145Kiedy z dębu zeszła dziewka,
Duszą ją łoskotem.
Podziwiały wodne córy,
A gdy wrzasły trzecie kury
[13],
Znów pluchnęły w wodę,
150I skowronek zapiał wcześnie
Z niebieskich obszarów,
I kukułka śpiewa pieśnię
[14]
Z dębowych konarów,
Trysnął piosnką słowik z cieni,
155Księżyc w gaj się chowa,
A za górą się promieni
Jutrznia purpurowa.
Gaj czernieje ponad wodą,
Gdzie Lachy
[15] chodziły;
160Grając w barwy z jutrznią młodą,
Siwieją mogiły.
Zagwarzyły z sobą gaje,
Szumią wierzby liście,
A pod dębem dziewczę młode
165Śpi już wiekuiście.
Śpi — nie słyszy, jak ją wita
Śpiew kukułki głośny;
Ani nawet jej zapyta
O swe przyszłe wiosny.
170A nad Dnieprem z drugiej strony,
Kozak mknie po borze,
Ledwie stąpać może.
«Ha, ustałeś, towarzyszu,
175Droga niedaleka;
Dziś spoczniemy w tym zaciszu,
Gdzie mnie luba czeka.
Prędzej, koniu, prędzej, wrony,
Ej, będzie nam rada!»
180
Koń chce ruszyć, lecz znużony
Co chwila upada.
«Ot i widać futor mgławy,
Ot łąka zielona,
Ot i dąb ten kędzierzawy,
185O Boże!… to ona!…
Sen ją zmorzył o jutrzence,
Bo za długo czeka!»
Skoczył z konia i już ręce
Załamał z daleka.
190«Zbudź się… zbudź się… O mój Boże!»
Tuli dłonią ciepłą;
Ale nic już nie pomoże,
Bo serce zaskrzepło.
«Och, za co nas rozłączono?
195Skąd boża niełaska?»
Śmiech szyderczy wstrząsł mu łono,
I w dąb głową trzaska.
Idą dziewczęta, idą na żniwo,
Śpiewają pieśni i gwarzą żywo:
200Jak matka żegna lubego syna,
Jak to był nocny mord Tatarzyna.
Wtem — co za dziwy? W cichej ustroni
Koń zmordowany tręzlami
[17] dzwoni,
TrupDalej pod dębu zielenią świeżą
205Kozak z dziewczyną nieżywi leżą.
Ciekawych dziewcząt cała gromada
Już się po cichu pod dąb podkrada;
Lecz gdy pod dębem trupy ujrzały,
Pierzchnął w popłochu ich orszak cały.
210Przyszły płakać po niebodze
Towarzyszki miłe.
A Kozacy przyszli kopać
Dla brata mogiłę.
Przyszli księża z chorągwiami,
215Zadzwoniły dzwony,
I gromadka, jak wypada,
Wzniosła grób zielony.
Widzisz groby ponad drogą,
220A zapytać nie ma kogo,
Za co ich zabito?
Jawor stoi nad Kozakiem
I zielona jodła,
A kalina grób dziewczyny
225Kiściami obwiodła.
I kukułka po nich kuka
I słowiczek nad ich głową
Zawodzi boleśnie.
230I kukają, i wywodzą
Trele coraz nowe,
Aż nim wyjdą na igraszkę
Rusałki dnieprowe.