- Odrodzenie: 1
- Przemiana: 1
Krzysztof Kamil Baczyński1942, 1943, 1944[Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę…]
1Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę
i grzbiet jak pręt rozgrzany stygnie,
niech mi nie kładą gwiazd na skronie
i pomnik niech nie staje przy mnie.
5
Palce mam — każdy czarną lufą,
co zabić umie. — Teraz nimi
grać trzeba, i to grać do słuchu.
Bo przecież trzeba znów miłować.
10Oczy — granaty pełne śmierci,
a tu by trzeba w ludzi spojrzeć
i tak, by Boga dojrzeć w piersi.
Bo przecież trzeba czas przemienić,
a tutaj ciemna we mnie siła,
15i trzeba blaskiem kazać ziemi,
by z sercem razem jak krew biła.
Wrócę, rzemieślnik skamieniały,
pod dach rozległy jasnych pogód,
do rzeźb swych — tych, co już się stały,
20i tych, co stać się jeszcze mogą.
I dawne będą wzrok obracać —
niezdarne słupy pełne burzy,
i te, których nie tknęła praca
jak oddech niewidzialnej róży.
25
z garścią, co tylko strzelać umie,
z wiarą, co śmiercią przeorana,
z sercem, co nic już nie rozumie?
Ale jeżelim spalił młodość,
30jak palą kraje w wielkim hymnie,
to nie zapomni czas narodu,
A Bóg jak płomień stanie przy mnie.
I wtedy, wtedy liść mi każdy
albo mi wróbel z nieba sfrunie
35i jego głos — już głosem prawdy,
i poznam głos, poczuję: umiem.
I szmer ptaszęcy mi przypomni,
że znałem miłość, i obudzi
zdrętwiałe dłonie — jak łodygi,
40i pocznę kwiaty, gwiazdy, ludzi,
i ziemię w morza szum przemienię,
i drzewa w zwierząt linie miękkie,
i wtedy spadnie mi na rękę
w pieśni odrosła — wierna ziemia.