Mieczysław BraunPrzemysłyOda do wolności
1Uciska mnie łapa ciężka, jak dom,
Wrastają we mnie potworne korzenie, —
Gdzie jest, ażeby uderzył, grom
W przestrzenie, w wolne przestrzenie?…
5Kiedy mi słówka zdejmują z warg,
Kleszczami ściskają, wtłaczają do skrzyń,
Nie umiem powstrzymać klątwy i skarg:
O, zmoro straszliwa, — zgiń!
Wszystko mi jedno kto depce,
10Czyj but mi usta uciska,
Słońca nie będą widzieli ślepce,
Choćby ich grzało zbliska!
Wolności słodka i wściekła!
Burzo straszliwa! grzmiąca jak dzwon!
15Z jakiego nieba, z jakiego piekła,
Z jakich powitam cię stron?…
Kto mi twą żagiew rozniesie
Do wszystkich domów i mieszkań?
Która wiosna i która jesień,
20I jaka sprowadzi cię ścieżka? — —
Niema cię w żadnych planach,
Niczyje nie spiszą cię pióra, —
Ale przyjdziesz któregoś rana,
25Jak do człowieka góra.
Wtedy poznam cię mądrością
Nieruchomych drzew nad wodą, —
Wolności, — tchnąca wolnością!
Wesoła, zielona swobodo!…
30Raju, raju stracony,
Co chwila odzyskiwany!
Wietrze wiejący na strony,
Wietrze szczęśliwy, pijany!
Przez chmur, wichrów kołowroty,
35Przez mrok, jaki przemoc spiętrza,
Już przebijasz swoje loty,
Wolności żywa, największa!
O, upojna marsyljanko!
Karnawał nad świata kołem!
40Pachnąca nie krwią, lecz rumiankiem i macierzanką,
Wolności! do ciebie wołam.