1
Między grzecznemi dziećmi są czasem mazgaje,
Jak ci się też Józiu zdaje,
Czy dobrze na tem wychodzą?
O! wierz mi, jak cię kocham, same sobie szkodzą.
5Marcinek, jak ty, malutki,
O najmniejszą drobnostkę zaraz stroił dudki:
Czy mu się co zapowiedziało,
Czyli kiedy od mamy dostał czego mało.
Czy kto nań palec zakrzywił,
10Zaraz się rzewnie roztkliwił;
Zaraz beczał, zaraz szlochał.
Nikt go też za to nie kochał;
Wszyscy się z niego naśmiali,
Mazgajem go nazywali.
15Nareszcie widzi, że to brzydka wada,
Choćby oczy wypłakał, wszystko nic nie nada.
Wziął się na inny sposób:
Grzecznym był dla wszystkich osób;
A o co tylko poprosi uprzejmie,
20Każdy od swych ust odejmie:
I chętnie się z nim podzieli.
O dawnej wadzie wszyscy zapomnieli.
Ledwie się popatrzy ładnie,
Już myśl jego każdy zgadnie,
25Nikt mu już w niczem niesprzeczny:
Bo Marcinek bardzo grzeczny.