Józef Czechowiczdzień jak codzieńcoda[1]
1
z drugiego brzegu od bagien
prowadzi wesołą łódkę
łopoczący żagiel
5
twarz rybaka w refleksach wiosny
kapelusz nad nią stoży się wysoki
ogorzałe ręce pogrążają płytko wiosło
burząc w wodzie obłoki
one i żagiel za cypel płyną prosto
10pod wierzbę obciążoną złocistym okwiatem
w milczeniu plam świateł
luby jest postój
taki w pamięci pejzaż się otwiera
choć dzień niejeden go pokrył
15jezioro na litwie nazywało się wiero
ten rybak bogdan modryj
Miastomyślę miasto niebo w łunie rudawej
tam zdziera płuca we wrzasku odlewni wentyl
pod kratami mostu okręt zawył
20stocznie remizy dymią
wszystko cenię ceną legendy
krzyk miasta ciszę na łodzi
legendą olbrzymią dzień jak co dzień