1
Gdyby się tak raźno jak dawniéj hulało!
Ej dawniéj lubiłem, gdy bratnio i szczérze,
Zimowym wieczorkiem gromadka się zbierze,
5I na niej uradzą z chychotem i krzykiem,
Daleko… daleko pojechać kulikiem —
Rząd sanek po drodze jak wicher ucieka
I słychać gwar dzwonków z daleka, z daleka…
A rumak, co leci nie znając zawodu,
10Gdy stuknie podkową… aż skra tryśnie z lodu,
A droga po śniegu utarta i gładka,
A księżyc zza chmurki patrzając z ukradka
[1]
Na nasze zabawy, na nasze tu życie, —
Puszcza się kuligiem po ciemnym błękicie.
15Ja wiozę, bywało, i strzegę, i tulę
Milutką istotę, com kochał tak czule,
Ej słodkoż to jechać, gdy szczęście me przy mnie,
Jest kogo utulić na wietrze, na zimnie,
I gwarzyć, i marzyć, i prosić u Boga,
20Ażeby najdłużej przewlekła się droga.
Wiatr ciepły nas kąpie, a zorza choć blednie,
Od gwiazdek, od śniegu widniutko jak we dnie,
My lecim i lecim, po górach, po błoni,
Nasz kulig szeleszcze
[2], tępoce i dzwoni.
25A tam gdzieś w pomroce za milę, czy daléj,
Czy w chatach wieczorne łuczywo się pali?
Czy gwiazdka błyszcząca? czy wilk okiem mruży?
Czy światło gościnne, cel naszej podróży?
Malutka iskierka, to błyśnie, to znika,
30Hej prosto na ogień skierować kulika!
O coraz ognistsze zwiększają się kréski,
To blaski od okien, to dworek litewski.
Gospodarz nim zaśnie, nim światło zagaśnie,
Hej żywo przed ganek zajedziem hałaśnie!
35Drużyna drużynę serdecznie spotyka,
A gwaruż tam gwaru! bo radzi z kulika,
A śmiechuż tam śmiechu! a szeptów do ucha!…
Kominek przyjaźnem ogniskiem wybucha,
Wieczerza na stole, od końca do końca —
40Złocieją rzędami kielichy jak słońca…
Wypiwszy, spożywszy z bożego cóś daru,
Na nowo ochota do śmiechów, do gwaru,
Pustota i figle krzyżują się wkoło,
Po prostu, niewinnie, serdecznie, wesoło,
45U starców od ruchu orzeźwi się łono,
Dziewicom jagody
[3] różami zapłoną,
Ich oczki strzelają niewinnie, lecz śmiało,
A młodzież, och młodzież! — już serce stopniało.
Ej słodkoż to słodko, oblawszy się potem,
50Na wiązce murogu
[4] zasypiać pokotem
[5]!
Zasypiać dumając o przeszłej zabawie,
I marzyć toż samo, co było na jawie…
Lubiłem to niegdyś — o Boże mój, Boże!
Dlaczegóż, gdy rękę na sercu położę,
55Tak bije mi tętno, tak łzy z oczu biegą
[6]?…
O gdyby choć dzionek wesela dawnego,
Ej hulałbym hulał! daremna podnieto!
Już nie to u ludzi, i w sercu już nie to!
Już kulig na Litwie nudoty
[7] nie zgłuszy,
60Już sanki i dzwonki nie starczą dla duszy!